|
| Styczeń, po Sylwestrze | |
|
+4altivia Laurana Almarien Savitur 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Czw Wrz 28, 2017 9:11 pm | |
| Nie miałam zamiaru nawiązywać żadnych bliższych znajomości z przebywającymi na terenie akademii wampirami ale też chciałam uniknąć nadmiernej ciekawości z ich strony, która niewątpliwie by się pojawiła gdybym zamknęła się w swojej sypialni. Dlatego też zaraz po opuszczeniu pomieszczenia musiałam podjąć decyzję ku której grupie skierować swoje kroki… Dwóch mężczyzn znajdowało się na pierwszym piętrze, w miejscu gdzie znajdowała się siłownia… Na dole było sześć osób: trzy w pokoju muzycznym, dwie w salonie i jedna w bibliotece. Mimowolnie zadrżałam wyczuwając jego specyficzną aurę, którą porównać mogłam tylko do wylanego na głowę kubła lodowatej wody… Alec Marou, drugi z moich przyrodnich braci… Zanim podjęłam decyzję o spotkaniu z Aaronem uważnie obserwowałam go przez kilkanaście tygodni aby poznać jego charakter i podobny okres czasu miałam zamiar poświęcić młodszemu synowi Vincenta. Nic z tego… Wytrzymałam zaledwie dwa dni. Najbardziej przytłaczająca była otaczająca go cisza, której nie potrafiła zniwelować nawet słuchana przez niego muzyka. Przez dwa dni prócz zdawkowych pozdrowień skierowanych do mijających go osób nie wypowiedział ani jednego zdania. Tak jakby wiedział… Jakby był świadom tego, że w na pozór pustym pomieszczeniu prócz niego jest ktoś jeszcze. Był jak maszyna, którą ktoś zaprogramował do życia, a następnie porzucił…
Zatrzymałam się tuż przed wejściem do salonu czekając aż moja obecność zostanie zauważona, a gdy skupiłam na sobie uwagę przebywających w pomieszczeniu młodych kobiet uśmiechnęłam się do nich taktownie. Siedząca na kanapie czystokrwista ubrana była w elegancką bordową suknię zaś ciemnowłosa znajdująca się po drugiej stronie miała mniej oficjalny strój. - Dobry wieczór… - przywitałam się powoli wchodząc do środka. – Nie zostałyśmy sobie wcześniej oficjalnie przedstawione więc postanowiłam jak najszybciej naprawić ten błąd. – powiedziałam nawiązując do przelotnego spotkania na korytarzu gdy jeszcze towarzyszył mi Aaron. Zatrzymałam się tuż przed jedną ze skórzanych kanap nie zajmując jednak miejsca. - Nazywam się Varya Siergiejwena. Przyleciałam dziś rano z Sankt Petersburga i przez tą cholerną zmianę czasu i emocje związane z przybyciem do akademii po prostu nie mogę zasnąć. - Kłamałam. Jakżeby inaczej… Ale nie musiały wiedzieć o tym, że nigdy nie byłam w Sankt Petersburu… Że nigdy nie leciałam samolotem… Że nie mogłam zasnąć przez uczucia, które powstały w trakcie rozmowy z Aaronem. - Nie miałybyście nic przeciwko gdybym do Was dołączyła? Zrozumiem jeżeli odmówicie…
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pią Paź 06, 2017 8:25 pm | |
| Sugestia ukryta w jej słowach zaintrygowała mnie. Poruszyłam się na swoim miejscu, analizując zawoalowaną propozycję wspólnego spędzania czasu. Perspektywa sprawiła, że uśmiechnęłam się lekko pod nosem, zainteresowana co też mogłoby z tego wyniknąć. Szczególnie, że do tej pory jakoś nie było ku temu okazji... Potem ledwie zauważalny uśmiech zmienił się w szerszy. Towarzyszyło mu też ciche parsknięcie. - Nie jestem pewna, czy to co nim kierowało, nazwałabym akurat niepokojem - powiedziałam, przyjmując od niej kieliszek i skinieniem głowy dziękując zaraz potem - Szczeniackie zgrywanie się byłoby tu chyba bardziej odpowiednim określeniem - dodałam zaraz, w żaden sposób niedając po sobie poznać, że mimo ogólnej irytacji trochę mnie to jednak rozbawiło, ani też nie komentując tego fragmentu o kwitnącej znajomości, ani o domniemanej zazdrości Eiichiego. To drugie było oczywiście totalną bujdą, ale pierwsze... No, trafiła w dziesiątkę, co tu dużo mówić. A to sprawiało, że czułam się jednocześnie bardzo dobrze i bardzo, bardzo źle. Nim jednak zdołałyśmy podjąć rozmowę na nowo do salonu weszła nieznana mi dziewczyna. Czarnowłosa, niebieskooka, bardzo szczupła, niemniej jednak piękna, jak na wampira przystało. Zawiesiłam na niej spojrzenie na dłuższą chwilę, uniosłam kieliszek do ust i upiłam łyk wina. Ona w tym czasie zdecydowała się do nas podejść. Potem przedstawiła się grzecznie, a mnie brew podskoczyła do góry. Gdy wypowiedziała swoje nazwisko z trudem powstrzymałam się, by nie palnąć "Doprawdy?". A potem było jeszcze gorzej. Przez chwilę zupełnie zapomniałam o obecności Keiry. Zapomniałam nawet, że w dłoni trzymam kieliszek - po prostu wpatrywałam się w nią, a choć minę miałam stosunkowo obojętną, częstsze mruganie i usta zaciśnięte nieco mocniej niż zwykle były jednak pewnym odbiciem tego, co się działo w mojej głowie. Takiego steku kłamst już dawno nie słyszałam. Lampka w mojej głowie mrugała przy praktycznie każdym dźwięku, jaki z siebie wydawała. Jeden wielki bullshit. Mimo to starałam się nie pokazywać po sobie, że wiem. Uznałam, że musi mieć ku temu jakiś powód, a nie chciałam osądzać pochopnie, dlatego milczałam. Nawet jeśli raz czy drugi było mi ciężko zachować pokerową twarz. - Miło mi. Jestem Nymeria - powiedziałam, gdy skończyła odstawiać swoją scenkę, uśmiechając się... nawet całkiem szczerze. - I nie, ze swojej strony chyba nie mam nic przeciwko. Keira? - dodałam, na koniec zwracając się do niebieskowłosej, będącej aktualnie w posiadaniu butelki wina. Mogłaby jej polać. W jakimś stopniu byłam nawet ciekawa co jeszcze powie i miałam ochotę, by została chwilę dłużej. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Paź 08, 2017 4:17 pm | |
| KEIRA Szczeniackie zgrywanie... Dokładnie tak określiłam ostatnią akcję Shane'a i był to kolejny dowód na niedopilnowanie tresury braci Kiryuu. Pewna część mnie miała nawet ciekawą wizję jej poprowadzenia, gdyby nadarzyła się okazja, jednak nie ze względu na kogokolwiek dobro i korzyść, a wyłącznie na własną satysfakcję. Na ogół zignorowałabym przybycie nowej istoty do salonu, jednakże sam zapach nie wskazywał, by kiedykolwiek wcześniej tu przebywała. Rekrutacja wampirzych uczniów odbywała się najwyraźniej niezależnie od miesiąca i realizacji programu nauczania... Jedni się pojawiali, drudzy znikali, jednak z własnego przypadku wiedziałam, że placówka ta nie jest czymś niesamowicie renomowanym, by zjeżdzało się do niej z innego, dalekiego kraju dla samej nauki. Z reguły chodziło o prezentowanie własnej rodziny wsród towarzystwa czystokrwistych i znaczących szlachetnych. Nazwisko szczupłej brunetki nic mi nie mówiło, poza jej pochodzeniem. Nie potrafiłam powiązać ją z nikim konkretnym i choć na parę sekund w moim umyśle nastąpiła analiza jej osoby, tuż po jej dalszych słowach w dużej mierze straciłam nią zainteresowanie. Nie mogłam zrozumieć też jej kłopotu z zaśnięciem, mimo iż wielokrotnie słyszałam o danym problemie nie tylko wsród ludzi, ale i u wampirów... Sen... Nie był dla mnie tym samym, co dla całej reszty. Nie wiązało się z nim jedynie zregenerowanie ciała i umysłu. I choć to inna moc pozwalała stawać mi się niematerialną i nienamacalną, to kontrola snów często sprawiała, iż moje ciało wydawało mi się niepotrzebne... Starałam się jednak wyrzucać tą myśl, a najlepiej udawało mi się to przy cielesnych doznaniach, które im bardziej były intensywne i wyszukane, tym bardziej pozwalały mi docenić własne ciało. Wypiłam część wina, pozwalając Nymerii, by podjeła z nią konwersację. Mimo to ograniczyła się jedynie do krótkiego powitania i przedstawienia się. Delikatnie zaskoczona patrzyłam jak usta ciemnowłosej zaciskają się nieco bardziej niż normalnie. Jakieś prywatny interes? Siergiejew i Martell? Póki co postanowiłam się nie mieszać. Wszakże nie były mi potrzebne prywatne konflikty szlachetnych rodzin, które mogły ograniczać się jedynie do drobnych złośliwości przy poprzednich spotkaniach. - Keira Pentagram. Usiądź Varyo, wina mamy jeszcze wystarczająco dużo...- powiedziałam, wyciągając jeszcze jeden kieliszek i napełniając go do połowy. - Słyszałam, iż umiejętność wyciszenia wszystkich emocji jest najlepsza, by bezproblemowo zasnąć, jednak wypicie czegoś mocniejszego też nie wydaje się złą opcją. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Lis 13, 2017 11:37 pm | |
| Starałam się by moja prośba zabrzmiała jak najbardziej subtelnie, ponieważ nie chciałam by znajdujące się w pomieszczeniu dziewczęta uznały mnie za nachalnego natręta, którym niewątpliwie byłam. Dałam im możliwość wyboru i gdyby tylko zechciały mogłam usunąć się z ich terenu równie szybko co się na nim pojawiłam. To jednak nie nastąpiło… Po krótkiej prezentacji czystokrwista poprosiła bym usiadła razem z nimi, a następnie poczęstowała winem, które wzięłam z prawdziwą wdzięcznością. - Jesteście niezwykle uprzejme… - powiedziałam przyjmując kieliszek z bordowym trunkiem jednocześnie siadając na jednej ze skórzanych kanap. Założyłam nogę na nogę układając się wygodnie. Uniosłam naczynie do ust po czym skosztowałam wina. - Mhh… - mruknęłam nieznacznie przymykając powieki. – Przyznam, że nie jestem znawcą ale muszę pochwalić Wasze wyczucie smaku. – stwierdziłam uśmiechając się delikatnie patrząc wpierw na Keirę, a w następnej kolejności skierowałam swój wzrok na Nymerię lecz w chwili gdy usłyszałam komentarz niebieskowłosej niemal natychmiast ponownie przeniosłam na nią swoje spojrzenie. - Istnieją emocje, których nikt i nic nie potrafi wyciszyć… Zwłaszcza, że obiekt odpowiedzialny za ich nadmierne pobudzenie znajduje się tak blisko… – próbowałam lecz nie potrafiłam powtrzymać odruchu by spojrzeć w bok… W kierunku miejsca gdzie w tym momencie przebywał Aaron wraz z nieznanym mi osobnikiem. Potrząsnęłam nieznacznie głową by ukryć zakłopotanie po czym powróciłam do prowadzonej wcześniej rozmowy. - A jeżeli mowa jest o „mocniejszych” trunkach… Widać, że nigdy nie byłaś w Rosji Keiro… Poznałabyś wtedy prawdziwe znaczenie tego stwierdzenia… - rzekłam patrząc wprost w błękitne tęczówki wampirzycy. | |
| | | Savitur
Liczba postów : 13 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Czw Lis 16, 2017 6:18 pm | |
| Gdy Max zaczął się do mnie zbliżać, spiąłem się nieznacznie. Między nami było dziwnego rodzaju napięcie. Dopóki tańczyłem, a dystans był większy, tylko nawiązywałem z nim więź na poziomie artystyczno-emocjonalnym. Teraz jego intensywna prezencja przebijała się przez warstwy mojej świadomości. Normalnie czułem się swobodnie w towarzystwie i bliskość nie stanowiła problemu, ale teraz byłem niczym ofiara... I chciałem być tą ofiarą. - Jasne, że byś przebił, choć niekoniecznie do tej piosenki. Gdy tańczysz jesteś hipnotyzujący. Nie mogłem oderwać oczu, Max.- słowa wypadły z moich ust bez większego zastanowienia. Trudno było myśleć ze zmniejszoną odległością między nami. Whisky... Zazwyczaj nie piłem, a jeśli już, stawiałem na kolorowe drinki. Ale wychodzi na to, że dzisiaj piję whisky. Skinąłem głową, odwracając wzrok w kierunku odtwarzacza, który w tym momencie przez stłumienie dźwięku barierą dawał jeszcze głębsze poczucie zaburzenia zmysłów. Część rzeczy przestawała praktycznie istnieć, ale z drugiej strony słyszałem wręcz nadmiernie wyraźnie głęboki oddech mojego rozmówcy i czułem go na skórze, nawet jeśli nie stał aż tak blisko. - Dostałem na święta zestaw do whisky. Jest u mnie w pokoju. Możemy się tam napić, jeśli ci to odpowiada. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Czw Lis 16, 2017 6:29 pm | |
| Milczałam, gdy Varya i Keira wymieniały się uprzejmościami. Sączyłam wino, wewnątrz ekscytując się nieco na myśl o rewelacjach, jakie dzisiaj jeszcze od niej usłyszę. Po początkowym teatrzyku byłam nawet nieco bardziej wyczulona, a przynajmniej takie miałam wrażenie, bo tak naprawdę to nie wiedziałam nawet czy moje osobiste skupienie ma tu coś do rzeczy, jednak ku mojemu zdziwieniu ani jedno słowo nie wywołało we mnie tego znajomego uczucia, które pojawiało się we mnie, gdy ktoś kłamał. Ucisk i chłód, i pustka jednocześnie. Nic. Jednak sotatnie zdanie lekko mnie rozbawiło. - Mmm, zgadzam się. Rosyjscy bimbrownicy niejednego potrafią powaić na kolana swoimi wyrobami. Szczególnie ci z głębii kraju - powiedziałam, pociągając jeszcze jeden łyk z kieliszka, a potem na dłuzej zatrzymałam na niej wzrok, dopiero po chwili ponownie zabierając głos. - Wiesz - zaczęłam powoli, nieco uważniej analizując jej słowa, a choć nie wiedziałam O KIM mówi, to jej zachowanie dawało jako taki obraz intencji kryjących sie za słowami, nie bałam się więc, że popełnię gafę - nie to, że gardzę towarzystwem, ale istnieją sposoby na rozładowanie i takich emocji. Uśmiechnęłam się zaczepnie. - Można tego dokonać z wykorzystaniem wspomnianego obiektu... albo jakiegokolwiek obiektu zastępczego, tak na dobrą sprawę, włączając w to wyłącznie wkład własny. Jestem pewna, że wiesz, jak to się robi - mruczałam, by potem skryć nieco szerszy uśmiech za brzegiem kieliszka. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Gru 03, 2017 8:28 pm | |
| Wreszcie ta głupiutka istotka zrozumiała co znaczy „zdobywać jak najwięcej informacji”. — Bardzo dobre pytanie. — powiedziałem, niemalże chwaląco. — Poziom E. — dodałem po dłuższej chwili, z zaciekawieniem spoglądając na jej twarz. Co oczekiwałem zobaczyć? Strach, przerażenie? Niepewność, wahanie czy nawet i całkowite zwątpienie? W końcu to była dla niej niemal jak misja samobójcza. Beze mnie u boku byłaby skończona, chociaż moja obecność również niczego jej nie gwarantowała. W tym fachu noga powinąć się może nawet najlepszym, a co dopiero mówiąc o kompletnych żółtodziobach. Decydując się na zostanie jej trenerem jasno i wyraźnie podkreśliłem, że ryzyko, ból i niepewność będą jej stale towarzyszyć, ale czy w pełni zrozumiała co miałem na myśli? Można by powiedzieć, że zdecydowałem się na tak szalony i niebezpieczny krok głównie po to, aby uświadomić jej ogrom zagrożenia, wymierzyć jej mentalny policzek, aby otworzyła oczy na sytuację, w którą się wpakowała z własnej, nieprzymuszonej woli. Komiczne, prawda? Ilu łowców oddałoby wszystko za normalne, bezpieczne życie, podczas gdy ta dziewczyna na siłę ładuje się w to całe bagno. Nie miałem pojęcia co nią tak naprawdę kierowało, ale nigdy nie zapytałem. W końcu co mnie to obchodzi? Każdy wybiera dla siebie taką drogę, jaka najbardziej mu odpowiada. Od niej zależy czy będzie tego żałować czy nie. Wkrótce później zatrzymałem się na skraju niewielkiego, starego miasteczka, otoczonego zewsząd sporym lasem. Naturalnym było, że w środku nocy, na terenach zamieszkiwanych przez zwykłych ludzi panuje względna cisza, a w oknach świecą się co najwyżej pojedyncze światła. Natomiast to miejsce wydawało się wręcz za ciche, nigdzie również nie dało się dostrzec chociażby pojedynczych świateł. Miasteczko jak nic nadawałoby się jako plan zdjęciowy do jakiegoś niskobudżetowego horroru. Budynki były obdrapane, szare, brzydkie, nieomal jakby przeszły wszystkie formy klęsk żywiołowych. Każdy jeden pomyślałby, że miejsce to musi być opuszczone, w końcu kto by tu mieszkał? Otóż właśnie jeszcze kilka godzin temu wegetowało tu podobno z kilkanaście rodzin. No właśnie. WegetowaŁO. Żaden łowca zbyt długo nie będzie się zastanawiał nad odpowiedzią na pytanie cóż to musiało się stać. Stowarzyszenie Łowców jednak zbyt późno dowiedziało się o napaści grupy z poziomu E, aby móc jakkolwiek zapobiec tragedii, która miała tutaj miejsce. Jedyne co pozostało do roboty to likwidacja kreatur odpowiedzialnych za taki stan rzeczy, bowiem na ratunek dla mieszkańców było już zdecydowanie za późno. — Weź broń. — poleciłem Ayi, kiedy wysiadłem z auta, stawiając stopy na grudach ziemi, które pod wpływem deszczu powoli zaczynały się przekształcać w błoto. Spojrzałem w górę, na niebo, które do niedawna przejrzyste, teraz zaczęło zachodzić chmurami. Kilka kropel spłynęło po mojej twarzy, zanim naciągnąłem kaptur. — Szybkie przeszkolenie — przerwałem głuchą, dźwięczącą w uszach, ciszę — ręce przed siebie, palec tuż przy spuście. Celujesz w głowę, nie serce. Bestie są szybkie, więc jeśli chcesz wyjść z tego cało, musisz być szybsza. Nie strzelaj na oślep, skup się i spróbuj wycelować we właściwy punkt. — poinstruowałem ją, samemu zaciskając dłoń na skrytej w bluzie broni, aby w razie czego być gotowym do ataku. Na tę chwilę stwory nie ujawniały swej obecności, lecz była to tylko kwestia czasu zanim rzucą się na nas z pazurami i szeroko rozwartymi szczękami, z których zapewne wciąż sączyła się na wpół skrzepła krew, wymieszana z ich cuchnącą śliną. Spojrzałem w ciągnącą się przed nami wybrukowaną, wąską uliczkę, wiodącą do serca miasteczka i ruchem głowy dałem znać Ayi, że ruszamy. Niespiesznie kroczyliśmy wzdłuż cichych uliczek, w których jedynym odgłosem mącącym ten stan rzeczy były stawiane przez nas kroki i deszcz odbijający się od blaszanych dachów. Wkrótce później nasz wzrok spoczął na czymś, dzięki czemu każdy nieuświadomiony sytuacji, przeciętny mieszkaniec Japonii zrozumiałby dlaczego miasteczko to wydaje się tak opustoszałe. Kilka metrów od naszych stóp leżały zwłoki jakiegoś mężczyzny, nienaturalnie wykręcone, o twarzy zastygłej w najczystszej formie przerażenia. Jego szyja była niemalże w strzępach, a to, co zostało z jego krwi zmieszało się z deszczem i wąskimi ścieżkami pomiędzy kostkami brukowymi ześlizgiwało się wprost do kanału. Podszedłem w stronę martwego ciała, chcąc dokładniej ocenić sytuację. Nachyliłem się nad potężną, wyrwaną raną i zmarszczyłem brwi. Wyglądała mi ona na stosunkowo świeżą. Zadaną może godzinę czy półtorej temu. Może mężczyźnie udało się ukrywać przez te kilka godzin, a kiedy stwierdził, że zagrożenie zniknęło, postanowił uciec. Na jego nieszczęście, decyzja ta nie okazała się zbyt owocna w skutkach. Wyprostowałem się i niemalże jak na zawołanie usłyszałem gdzieś w pobliżu gardłowy, bulgoczący ryk jednego z tym monstrum, które musiało wyczuć zapach resztek ściekającej krwi, wzburzonej ponownie przez coraz intensywniejszy deszcz. — Idziemy. Przygotuj się. — zakomenderowałem krótko, w wampirzym tempie przemieszczając się poprzez kręte uliczki, aż w końcu, zatrzymując się kilkanaście metrów od wijącej się w obłąkańczym amoku, obrzydliwej kreatury. Dostrzegając naszą dwójkę, wydobyło się z niej coś na wzór pisku, jaki wydaje metal pod wpływem przejechania po nim ostrym narzędziem i z pyskiem wykrzywionym w gniewie i zupełnym szaleństwie ruszyła prosto na nas, wyciągając przed siebie ostre, zakrwawione pazury. — Strzelaj! | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Gru 10, 2017 12:29 am | |
| KEIRA Uprzejmość nie była rzeczą trudną, a to, że brakuje jej u większości wampirów było z kolei inną sprawą, raczej niemożliwą do poprawienia... Najgorzej sprawowała się część naszej rasy, która została przemieniona bez większego problemu, kiedy to za życia uchodzili za pyskujących osiłków, a dzięki zdobyciu nadprzyrodzonych umiejętności ich próżność wskakiwała na wyższy level... Na szczęście życie ich weryfikowało i mało który utrzymywał się przy życiu więcej niż parę lat, chyba że spędzał czas z dala od wyższych klas. Obserwowałam, jak czarnowłosa siada, zakładając jedną nogę za drugą, opowiadając o uczuciach, których skryć się po prostu nie da... Oj tak... Właściwie to się z nią zgadzałam, choć po wyśledzeniu jej spojrzenia mogłam podejrzewać, że nie chodziło jej o to, co mnie... Upiłam łyk wina, wyobrażając sobie Varyę jako słodkiego, naiwnego pingwinka... Może to przez panującą na zewnątrz zimę... Chciałam coś od siebie wtrącić, kiedy to uprzedziła mnie Nymeria, a jej słowa sprawiły, że musiałam ukryć delikatny uśmiech za napełnionym kieliszkiem. To forma żartobliwej złośliwości, czy delikatnego flirtu? Niemniej jednak podobało mi się, w jakim stylu o tym opowiadała i jak trafnie potrafiła wpleść dwuznaczny kontekst w swoje zdanie. - Ciekawe... To byłaby zapewne przesada, gdybym zapytała, którą z metod preferujesz, czyż nie?- mruknęłam, lustrując jej twarz i wypatrując na niej charakterystycznych zmian. Nie chciałam jednak, by odebrała to jako jakąś formę dokuczliwości, więc póki co nie drążyłam tego tematu... - Ależ byłam, Rosja to niezwykle ważny i duży kraj, jej specyficzne miejsca i cechy nie mogły pozostać dla mnie tajemnicą... Wydaje się, że śnieg pada tam zdecydowanie szybciej, a gdy już upadnie sprawia wrażenie pięknego dywanu, chowającego wszystkie brudy...- mruknęłam, przypominając sobie krótki pobyt w Rosji, którego odwiedziłam wraz z matką... - Jednakże nie zdążyłam zapoznać się z trunkami, tu muszę przyznać Ci rację...- dodałam, ponownie zanurzając usta w czerwonej cieczy. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Gru 12, 2017 4:43 pm | |
| AYA Poziom E. Kreatury, które odebrały życie milionom istnień. Plaga, która rozpowszechnia się w niewyobrażalnym tempie, czasem w tajemniczych okolicznościach... Coś, co nie może być usunięte mimo odwiecznych starań łowców, a także wampirów, którzy uznają ich za hańbę ich rasy, a czasem nawet ich za nią nie uważając... Taka gorsza, bardziej niebezpieczna wersja zombie, nie mających własnej świadomości, ślepo rzucających się na krew. Ale czy na pewno? Kiedyś uważałam... Byłam wręcz tego pewna, że ktoś, kto wcześniej był człowiekiem, miał uczucia i rozum, nie mógł tak po prostu zamienić się w krwiożerczą kupę mięsa. Że jednak w jakiś sposób da się przywrócić ich do lepszego stanu... Co właściwie myślałam teraz? Gdy słyszę ich nazwę wyobrażam sobie scenę ich napadu na przypadkowe miasta. Zwykła, spokojna noc i nieoczekiwany zwrot akcji. Za każdym razem dzieje się to po prostu w kosmicznym tempie. Ich oczy zaledwie migają przed Twoimi, pozostawiając po sobie czerwoną smugę, twoje ruchy to w większości instynkt i szczęście, bądź jego brak. Ich dzikość nadaje im stuprocentowej nieobliczalności, przez co ktoś niewytrenowany, słaby... Ma marne szanse by wyjść z takiego "spotkania" nietkniętym. Poziom E. Za dziecka miały dla mnie dwie formy. Pierwsza- niewidzialna. Wykorzystując nieobecność Coorna, spoglądałam przez okno jak ojciec strzela w coś, co było po prostu nieuchwytne dla mych oczu. Mimo grubych ścian i tak słychać było ich przeraźliwy pisk, po którym ciemny cień upadał na ziemię. Druga zdarzyła się w rezydencji Kiryuu raz i to prawdopodobnie wcale nie z przypadku. Zdarzenie, po którym miałam wiele nieprzespanych nocy, lecz z którym dałam radę się w końcu uporać. Zbierało się wtedy na burzę, wiatr porywał wszystkie drzewa do tańca, a szelest liści wyjątkowo nie dawał mi spać. Przewracałam się z jednego boku na bok, dopóki nie poczułam kropli na swoim policzku. Otworzyłam powolnie swoje oczy, będąc lekko zdezorientowana i w następnej chwili mnie sparaliżowało. Szara, upiorna twarz wpatrzona we mnie swoimi krwistoczerwonymi oczami, przemoczonymi włosami... W milczeniu przypatrywałam się nieruchomej posturze, z czarnych włosów której w dalszym ciągu skapywały na mnie krople. Nie wiedziałam, ile minęło czasu dopóki wampir nie uśmiechnął się do mnie gwałtownie, ujawniając długie, obrzydliwe kły, by w następnej chwili się na mnie rzucić. Mój krzyk przepełnił cały pokój objęty w półmroku i tylko dźwięk strzału zdołał go pobić. Nie zdążyłam poczuć ciężaru wampira na sobie, gdyż białowłosa postać rzuciła nią na przeciwległą ścianę. Wstrząśnięta, patrzyłam swojemu ojcu w twarz. Przez dziewięć lat ani razu nie poczułam obrzydzenia ani strachu przed tatą, lecz wtedy wyglądał... Jak ktoś inny, przerażający, a ja zlękłam się uścisku od Zero Kiryuu, który widząc moją reakcje odpuścił i, jakby dotknięty, odwrócił się szybko na pięcie, chcąc zrobić porządek z nieproszonym gościem... Poziom E... Wampiry, z którymi walczy moja rodzina, które wybijali moi przodcy, którym tak właściwie... Prawie się kiedyś stałam. Przełknęłam ślinę, odczuwając wzrastający stres i zerkając na Eiichiego, by się upewnić, czy przypadkiem nie żartował. Shane musiał poświęcić wiele czasu, zanim nie postawiono go przed którymś z nich... Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że nie jestem już dzieckiem, ale... Czy to miało jakieś znaczenie? Eiichi nic więcej nie powiedział. Czy tak właśnie wyglądał jego trening? Gdzie więc trenował, pod czyim okiem? Przecież nie mógł być trenowany przez ojca, ani przez Akademię Łowców... Moje rozmyślenia przerwało hamowanie i zgaśnięcie silnika. Rozejrzałam się dookoła, widząc wyraźną różnicę pomiędzy tym autem, a światem na zewnątrz. Tu było teraz bezpiecznie. Tam... Zagryzłam wargę, bijąc swój wewnętrzny niepokój, wręcz rodzący się strach zdenerwowaniem... Na samą siebie. Nie po to tyle prosiłam, by się teraz poddać. Chuj z tym. Mnie nawet zadrżeć nie można. Widziałam tyle paskudnych rzeczy, że teraźniejsze odczucia były tylko wymysłem mojego durnego móżdżku. Dokładnie. Nie będzie tam zgrai olbrzymich pająków rodem z Harrego Pottera. A dopóki ich brakuje, mogę chociaż próbować walczyć i się czegoś nauczyć. Czegokolwiek. Wzięłam broń tak, jak mi nakazał i ruszyłam śladem za czarnowłosym. Założyłam na siebie kaptur ciemnej bluzy, wiedząc, że za wiele mi ona nie da. Głowa, nie serce. Jak to było? Kontrolować swój oddech przy strzelaniu, to będzie mniej gap? Coś takiego mówili. - Oookeej, zastrzeliłam kiedyś osę wiatrówką ze sporej odległości, a łeb tych debili jest przecież większy...- mruknęłam sobie na pocieszenie, mając nadzieję, że Eiichi powstrzyma się od złośliwej uwagi. Słysząc jego słowa, starałam się skupić, patrzeć przed siebie, biegnąc za nim i słuchając wszystkiego naokoło. Byłam całkiem spokojna i skoncentrowana do czasu, gdy brunet nie wydał mi komendy, a ja nie ujrzałam tego paskudztwa. Strzał. Nieprzemyślany. Oglądałam za dużo filmów, by nie wiedzieć, że mi się nie udało. Że trzasnęło może jedynie jego rękę, choć wątpiłam nawet w to. Nie miałam zamiaru stać jak słup i czekając aż ciszę przerwie jego atak na mnie. Nie wiem, czy była to głupia technika. Naprawdę. Może Eiichi własnie obserwował mnie w rogu i turlał się po podłodze, widząc że jak głupia biegam od strony do strony, nie pozostając w jednym miejscu i próbując zlokalizować tego chama. Zachowywałam się jak on i w sumie szybko się tym wszystkim znudziłam. Próbowałam go namierzyć. Strzeliłam. Zwolniłam nieco, oglądając się naokoło, by sekundę później pozostać powaloną z góry. Z góry... Tym razem na mnie spadł, a ja zostałam powalona na ziemię. Pisnęłam krótko, niekontrolowanie, lecz nie zamknęłam oczu... Milimetry dzieliły zakrwawiony szpon on mojej źrenicy, a ja wpatrywałam się przez chwilę w znieruchomiałą kreaturę. Chwilę później przyłożyłam spluwę do jej czoła i... Strzeliłam. Po raz trzeci. Tym razem celnie. Nie mogło być inaczej. Zrzuciłam z siebie obrzydliwe cielsko i rozejrzałam się. Gdzie jesteś? Gdybym nie miała mocy, wydrapałby mi oczy, a Eiichi chyba nawet wtedy nic by nie zrobił. Rozpadało się, lecz w moim gardle pozostała szorstka suchość. | |
| | | cereus
Liczba postów : 10 Join date : 01/03/2017 Age : 25
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Gru 12, 2017 10:52 pm | |
| Gdy otworzyłam oczy, w pokoju panowała kompletna ciemność. Te popołudniowe drzemki mają na mnie działanie zarówno pozytywne, jak i negatywne. Na przykład teraz, budzę się w środku nocy i jestem niemalże pewna, że prędko już nie zasnę. Chyba trzeba przejść na dzienny tryb życia. Westchnęłam ciężko i schowałam twarz w poduszkę, mając nadzieje, że sen będzie na tyle łaskawy, że przyjdzie do mnie ponownie. Nadzieja matką głupich, jak to mówią niektórzy. Podniosłam się do siadu i rozprostowałam szybko kości, ziewając przy tym lekko. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież, chcąc wpuścić trochę świeżego powietrza do mojej jaskini. Matko... Co ja ze sobą teraz pocznę? Do rana jeszcze dużo czasu, a wolałabym nie leżeć wpatrzona w sufit do tego momentu. Po krótkim zastanowieniu, zdecydowałam, że zejdę na dół. Szczerze wątpię, że nie zastanę tam chociaż jednej dobrej duszyczki. W tym miejscu nigdy nic nie wiadomo. Szybkim krokiem podeszłam do szafy i narzuciłam na siebie dopasowaną, białą bluzę i czarne spodnie dresowe. Klasa sama w sobie, wiadomo. Prawdopodobnie wyglądałam jak czarownica, więc szybko przejechałam dłonią po włosach, chcąc je trochę ustabilizować, co pewnie niewiele pomogło, ale zawsze to coś. Ziewnęłam ostatni raz, jakby w tęsknocie za utraconym snem i wyszłam z pomieszczenia. Doszły do mnie stłumione głosy, dobiegające z salonu. Wzruszyłam ramionami i poczłapałam w tamtą stronę. Cóż, przynajmniej miałam racje odnośnie tego, że kogoś na pewno tu spotkam. I to nawet nie jedną osobę! Brawa dla mnie. Po drodze, zahaczyłam jeszcze o kuchnię, by nawilżyć czymś swoje suche gardło i ruszyłam ponownie w stronę, wcześniej obranego, celu. Stanęłam w progu i uśmiechnęłam się lekko, widząc trzy dziewczęta z butelkami wina. Mój uśmiech poszerzył się odrobinę bardziej, gdy zapytałam – Witam, moje drogie, mogę się przyłączyć? | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pią Gru 15, 2017 9:35 pm | |
| Jego propozycja pobudziła moją wyobraźnię i sprawiła, że mimowolnie zacząłem się zastanawiać CO JESZCZE moglibyśmy robić w jego pokoju. Po tym sensualnym i na swój sposób emocjonującm pojedynku moje zmysły i pragnienia były rozbudzone. Niemniej jednak... - Kusząca propozycja, nie ukrywam - zacząłem, po raz kolejny unosząc kącik ust w półuśmiechu - niemniej jednak chciałem zaproponować wyjście do miasta i znalezienie jakiegoś przyjemnego klubu. Alkohol i taniec. Można by połaczyć przyjemne... z przyjemnym. Tym razem uśmiech był szerszy. Błysnąłem zębami, lekko i na ułamek sekundy zawadzając językiem o ostry, wampirzy kieł. Liam zgodził się bez większych oporów. - Świetnie - powiedziałem, przytakując z zadowoleniem. - Musimy jeszcze tylko znaleźć Aarona. W końcu potrzebne nam będzie pozwolenie i przepustku - dodałem, śmiejąc się cicho. Przewodniczącego nie trzeba było szukać jakoś specjalnie długo - był na dole, w drodze do swojego gabinetu, ale nie sam. - Aaron! - zawołałem z końca korytarza i dałem Liamowi znak, żeby poczekał, po czym podbiegłem do obu mężczyzn niespiesznym, bardzo ludzkim truchtem. - Maxwell - przedstawiłem się nieznanemu gościowi i przywitałem go lekkim skinieniem głowy, po czym zwróciłem się do przewodniczącego. - Sorry, że przeszkadzam. Słuchaj, ja i Liam chcielibyśmy wyskoczyć do miasta, napić się czegoś dobrego, jeszcze zanim z powrotem zaczną się zajęcia. Jest jakaś szansa na przepustki, żeby wspomóc ten szczytny cel? | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pią Gru 15, 2017 11:28 pm | |
| Przez moje lekko rozchylone wargi ulatywało gorące powietrze. Czułam jak pali każdy kawałek pełnych ust. Powoli i delikatnie zwilżałam je językiem, natrafiając czubkiem na wysunięte kły i sunąc nim po ich długości, jakby starając się znaleźć kropelki ludzkiej krwi. Nie było po nich śladu i to była jedna z dwóch rzeczy, które obudziły mnie tej nocy. Drugą był ostry, znajomy zapach, który docierał do mnie spoza pokoju. Już zanim się obudziłam, na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Nie znikał również w momencie, w którym brałam prysznic i wybierałam ubrania z szafy. W pierwszej chwili mój wzrok, jak zwykle, padł na sukienkę, ale zaraz obok niej wisiał komplet, którego jeszcze nigdy nie miałam na sobie. Zazwyczaj nie nosiłam spodni, ale w tej wersji nie mogłam sobie tego odpuścić. Zahaczając o materiał sukienki, podążyłam po coś w rodzaju kombinezonu i zdjęłam go z wieszaka, sprawdzając czy był uprasowany. Chwyciłam metkę i sprawnie ją zerwałam, krzywiąc się na widok odprysków lakieru do paznokci. - To nawet lepiej – odezwałam się, przyglądając dłoni zaraz po ubraniu wybranego stroju. – Czas zmienić kolor – uniosłam kąciki swoich warg i wygrzebałam z toaletki kolor pasujący do odcienia kompletu. Całymi dłońmi, już po wyschnięciu lakieru przejechałam wokół swojej talii, sprawdzając czy była tak nienaganna jak zwykle i odwróciłam się tyłem do lustra. Przekręciłam głowę i z zachwytem przyjrzałam się swoim pośladkom. – Tyłek to masz w nich idealny – skomentowałam swój wygląd, po czym podeszłam do barku, z którego wyciągnęłam butelkę wina, które zdobyłam całkiem niedawno. W zasadzie to nigdy nie interesowałam się tymi plantacjami, ale kiedy dotarła do mnie wieść, że należą do Aarona, chciałam spróbować z ciekawości. Kto by się spodziewał, że nasz przewodniczący przykłada rękę do wypuszczania w świat takiego cudu? Po nałożeniu makijażu, użyciu dużej ilości ulubionych perfum i założeniu szpilek opuściłam pokój, kierując się w stronę miejsca, z którego docierał do mnie zapach alkoholu. W salonie siedziało kilka kobiet, w tym jedna, którą pierwszy raz na oczy widziałam. Skrzywiłam się, widząc tę bluzkę, przypominającą sweterek. Nie znosiłam takich wymysłów, zwłaszcza jeśli kobieta miała tak zgrabne ciało. Po co to ukrywać pod za dużym workiem? - Witam – uniosłam kąciki warg pomalowanych krwistoczerwoną szminką. Spojrzałam na nową i zbliżyłam się do niej. – Jestem Roxanne. – Nie czekałam na jej odpowiedź. Zgrabnym krokiem przebyłam resztę salonu, aby wyciągnąć z lodówki kieliszek oraz krew, które zmieszałam ze sobą, aby zyskać podwójnie. Dopiero wtedy wróciłam w pobliże kanapy, siadając na jej podłokietnikach i zakładając nogę na nogę. Z zachwytem przyglądałam się każdej kobiecie, zajmującej miejsce w salonie, zatrzymując wzrok na tych najlepszych częściach ciała. Jakby tak połączyć moje usta i tyłek, cycki Keiry, włosy Nym, nogi nowej i biodra Kateriny to stanęłaby przed nami idealna kobieta. – Wyczułam zapach alkoholu i nie mogłam sobie odpuścić. Mamy jakieś plany? | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Gru 16, 2017 5:38 pm | |
| Rainerowi buzia się nie zamykała. Jego opowieści mnie nie interesowały i oj doskonale o tym wiedział, ale czuł potrzebę paplania jak nakręcona katarynka. To dobrze. Kiedy milczał to znaczyło, że miał na tyle chujowy nastrój, że lepiej było nie nadepnąć mu na odcisk. A zdarzało się to bardzo rzadko. Do tej pory pamiętam jak na początku mnie wkurwiał, bo nie dawał mi spokoju. Przyczepił się do mnie, bo szukał kogoś, kto sfinansuje jego plan, a że spodobał mi się, to nie odmówiłem. Po długich rozmowach biznesowych okazało się, że ma coś, dzięki czemu posiadał bardzo niewielu wrogów. Miał coś, przez co ciężko było go nie lubić czy ścigać. Wiele paskudnych rzeczy potrafił obrócić w żart. - Ta szkoła jest ogromna… - spojrzał na budynek i zapatrzył się w niego. Kiedy tak robił wyglądał, jakby analizował każdy centymetr konstrukcji, chociaż nigdy tego nie potrafił. Znał się tylko na jednej rzeczy, a była to historia. Chociaż bardziej powinienem powiedzieć, że wykopaliska. Każde miejsce, które uznał za prawdopodobnie bogate w zabytki, i w którym zaczynał kopać, okazywało się więcej niż trafne. - Udało ci się w końcu to znaleźć? – zapytałam, budząc go z transu, w który wpadł. Spojrzał na mnie i spoważniał. Dosłownie widziałem jak jego wzrok ze świecących oczu zmienia się w lekko zamglone. - Oszacowałem miejsce, w którym mogę to znaleźć, ale jeszcze nie zdążyłem otrzymać pozwolenia na rozpoczęcie tam wykopalisk. Właściciel tego terenu jest wyjątkowo przywiązany do stanu tego miejsca – wyjaśnił mężczyzna. - Niech on wyjdzie z propozycją, targuj się trochę, ale nie przesadzaj. Potrzebuję tego – kiwnął głową i oboje weszliśmy do szkoły. Nie zaszliśmy daleko, kiedy ktoś ujawnił potrzebę mojego towarzystwa. Spojrzałem na Maxwella, który pospiesznie zbliżył się do nas. Mówił jasno i do rzeczy. - Przepustki? – Rainer spojrzał na mnie, a ja jedynie wzruszyłem ramionami. Nie był z tego zadowolony. Ostatnio coraz częściej wspominał mi, że zaczynam bardziej przypominać własnego ojca, niż powinienem. Taki rodzaj kontroli tylko potwierdzał jego obawy. - Właśnie kierowaliśmy się do gabinetu – odezwałem się i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Rainer milczał, a to był zły znak. Nic więc dziwnego, że ani słowem nie wspomniał o tym, że sami też kierowaliśmy się poza szkołę. Normalnie by od razu zaproponował wspólny wypad. - Nie naróbcie nam kłopotów – powiedziałem, wręczając im przepustki. - Jestem Rainer – mężczyzna wtrącił się do rozmowy i podał rękę Maxwellowi. – Przyjaciel Aarona. - Rainer:
Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Sro Sty 03, 2018 10:01 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Gru 16, 2017 8:00 pm | |
| Odpowiedź jaką dostałam od Keiry nie była dla mnie zaskoczeniem. Oczywiście domyśliłam się, że wampirzyca zapewne wiele razy odwiedziła mój rodzinny kraj. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu słysząc w jaki sposób wypowiada się o jego specyficznych miejscach, owiniętych w tajemnicę cechach oraz śniegu. Niestety… Biały puch nigdy nie był w stanie ukryć krwawej historii jaka znaczyła tę ziemię. Największe państwo na świecie zarówno pod względem powierzchni jak i gospodarki… Supermocarstwo… Każdy ród czystej krwi marzył o posiadaniu Rosji w swojej strefie wpływów. Ostatecznie jednak panowanie przypadło rodzinie Ivarsen, a oni z kolej pieczę nad tym ogromnym terenem powierzyli rodzinie Romanowów. Ostatni z nich, Mikołaj II, był moim wujem… Z rozmyślań wyrwał mnie głos czarnowłosej. - Wyczuwam w Tobie bratnią duszę Nymerio… Dziewczyna ma rację. – powiedziałam zwracając się bezpośrednio do czystokrwistej. – Sporo straciłaś nie próbując naszych regionalnych wyrobów. Jaka szkoda, że nie zabrałam ze sobą ani jednej butelki. – skłamałam nie mając zamiaru dzielić się z nimi ostatnią flaszką, którą przeznaczyłam na specjalną okazję. Miałam zamiar zapytać Nymerię z jakiego jest kraju i skąd pochodzi jej wiedza odnoście rosyjskich specjałów lecz zanim zdążyłam to zrobić dotarła do mnie dalsza część jej wypowiedzi, która zbiła mnie z tropu niemalże w tym samym stopniu co oświadczyny Aarona. Szybko przytknęłam do ust kieliszek z winem próbując zyskać kilka sekund na przemyślenie swojej odpowiedzi. - Oczywiście… Jestem otwarta na wszelkie nowe doświadczenia aczkolwiek dobrze się bawić potrafię wyłącznie w towarzystwie. – stwierdziłam wymijającym tonem nie spuszczając wzroku z czarnowłosej. Niby co innego mogłam powiedzieć? Że cała moja wiedza o seksie opiera się głównie na puszczanych w środku nocy programach telewizyjnych? Że w czasie gdy wynajmowałam pokoje w tanich, obskurnych hotelikach czasami słyszałam ekscesy prostytutek z ich klientami? Tak naprawdę nie miałam o tym zielonego pojęcia. Owszem całowałam się z kilkoma mężczyznami ale z żadnym nigdy nie poszłam do łóżka. Z opresji niejako uratowała mnie niebieskowłosa nieznacznie kierując temat na inne tory. Roześmiałam się głośno. - Keiro… Przecież to oczywiste… - powiedziałam nieznacznie przechylając się w jej stronę – Jestem pewna, że Nymeria preferuje obie możliwości… A skoro mowa o różnych „obiektach” i ich wykorzystywaniu… Może opowiecie mi coś o tych, które przebywają na terenie szkoły i są godne uwagi. - Zanim jednak któraś z nich się odezwała do salonu niemal jednocześnie wkroczyły dwie, czarnowłose wampirzyce. Pierwsza z nich już w progu zapytała czy może się do nas przyłączyć druga zaś, która przedstawiła się jako Roxanne, nie była już taka taktowna. Zamiast tego obdarzyła mnie badawczym spojrzeniem, a następnie na jej twarzy pojawił się trudny do ukrycia grymas. Uśmiechnęłam się nieznacznie rozchylając wargi tak by mogła zobaczyć kły. -Miło poznać… - skłamałam kolejny raz podczas tego wieczoru. Musiałam przyznać, że obcisła odzież świetnie podkreślała wszelkie wcięcia i wypukłości jej ciała. Kostium, który miała na sobie Roxanne musiał być w siódmym niebie. Gdy czarnowłosa zapytała czy mamy plany na resztę dnia w mojej głowie pojawił się pewien pomysł. -Owszem… Przeproszę Was na sekundę. – powiedziałam podnosząc się z miejsca, a następnie ruszyłam w stronę przydzielonej mi przez Aarona sypialni. Będąc w środku podeszłam do swoje torby wyciągnęłam z niej niewielkie pudełko po czym wróciłam z powrotem do salonu. - Drogie Panie co powiecie na małą grę? – zapytałam prezentując talię kart w mojej dłoni. – Z doświadczenia wiem, że nic tak nie przełamuje pierwszych lodów tak jak poker. - zaproponowałam przebywającym w pomieszczeniu dziewczętom.
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Gru 16, 2017 9:19 pm | |
| - Mylisz się, Varyo - wtrąciłam gdzieś między wierszami, ostrzegawczo wyciągając ku górze palec wskazujący. - ja nie preferuję OBU możliwości, ja preferuję wszystkie dostępne - dokończyłam i, chichocząc, upiłam kolejny łyk wina. Dziewczyny zdążyły zamienić jeszcze kilka słów, zanim do salonu przywędrowały dwie nowe osoby. Najpierw Katerina, wciśnięta w sportowy strój i jakby wyrwana prosto z łóżka, wyglądająca jednocześnie całkiem seksownie i całkiem uroczo, zapytując, czy byłybyśmy skłonne powiększyć grono gaduł o jej skromną osobę. Z lekkim uśmiechem na ustach poklepałam miejsce obok siebie i ciaśniej podwinęłam nogi, by zrobić więcej miejsca, chociaż przecież nie zajmowałam go jakoś szczególnie dużo. - Im nas więcej, tym weselej - powiedziałam, ale zanim zdążyła usiąść mój wzrok powędrował do otwierająch się drzwi salonu, w których stanęła Roxanne.
Podeszła do nas, przedstawiła się Varyi, zawróciła i zniknęła w kuchni... a ja nie mogłam pozbierać szczęki z podłogi. Miała na sobie czarną bluzkę z dużą falbaną, która zasłaniała duży, jędrny biust, kusząc połączeniem nut dziewczęcych i zmysłowych, ale tym, co najbardziej przykuwało uwagę, był absolutnie idealny tyłek otulony mocno dopasowanymi, skórzanymi spodniami. Kształt kuszący tak bardzo, że gdy wróciła, zupełnie nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku. Sprawy nie ułatwiał fakt, że usiadła na oparciu obk mnie, ani to, że jeszcze dobrze pamięałam ekscytujące chwile spędzone między jej udami. Varya tymczasem przeprosiła nas i zniknęła z salonu. - Ciekawe, co wymyśliła? - zastanowiłam się głośno, nadal nie odrywając wzroku od Roxanne. Uniosłam rękę. - Fantastycznie dzisiaj wyglądasz - mruknęłam, wierzchem dłoni muskając udo opięte czarną skórą i powoli wspinając się wyżej i wyżej, by na koniec na dłużej zatrzymać się na wysokości tego kuszącego, krągłego pośladka. Czy mogę go trzymać przez cały wieczór?
Gdy Varya wróciła z ociąganiem zabrałam dłoń, ale choć miałam teraz ogromną ochotę by zabrać Roxanne do swojej sypialni, to nie czułam żalu gdy ruchem głowy przytaknęłam na propozycję nowej uczennicy. - Dobry pomysł. Można zagrać - powiedziałam, opróżniając do końca swój kieliszek, by następnie sięgnąć po butelkę i ponownie go napełnić. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Gru 16, 2017 10:17 pm | |
| Uśmiechnąłem się za plecami Aarona, gdy nie wyraził sprzeciwu, tylko ruszył do gabinetu. Wyglądało na to, że dzisiejsza noc będzie bardzo przyjemna... Ruszyłem za nim. - Nie ma strachu, burdlu nie będzie. Chyba - powiedziałem, uścisnąwszy rękę nieznajomego, a potem odebrałem przepustkę od Aarona. Kilka razy klepnąłem plastikiem o wnętrze otwartej dłoni, wahając się, czy w danej sytuacji powinienem im także zaproponować wypad, bo tłukło mi się to gdzieś z tyłu głowy, ale jakoś... nie byłem do końca przekonany. Aaron i jego przyjaciel wydawali się być zaabsorbowani swoimi sprawami. No i Rainer nie wydawał się w tej chwili osobą szczególnie towarzyską z całym tym swoim milczeniem. Kusiło mnie jednak. - Słyszałem, że Afterlife to jeden z lepszych klubów w pobliżu - zacząłem, w końcu decydując się na propozcję podaną w nieco mniej zobowiązującyy sposób. - Nie wiem jakie macie plany na dzisiaj, ale jakby co, to możecie nas tam poszukać. Podniosłem głowę, odnalazłem spojrzenie Aarona i przez chwilę podtrzymałem kontakt. Potem zerknąłem jeszcze na Rainera i, skinąwszy głową, wyszedłem z gabinetu razem z Liamem. - Skoczę tylko po kurtkę i kluczyki, i jestem gotowy - powiedziałem za drzwiami, na moment zatrzymując wzrok na jego twarzy i uśmiechając się lekko. Potem potruchtałem w stronę schodów.
Jakieś pięć minut później znowu się spotkaliśmy. Zabrałem Liama do garażu, wsiedliśmy do mojego samochodu i opuściliśmy teren szkoły. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Gru 17, 2017 10:15 pm | |
| „Wrócę do swojego pokoju, chyba, że masz dla mnie lepszą propozycję?”, że niby co? Powędrowałam przepełnionym gniewem spojrzeniem do blondyna, który śmiał wypowiedzieć te słowa. Wybrała mnie, nie słyszałeś? Po co drążysz temat? Zacisnęłam szczęki, niemalże z ledwością powstrzymując się przed tym, aby nie zazgrzytać zębami. Powiodłam wzrokiem do stojącej zaraz obok Junko–sama, która w rozsierdzający mnie sposób wydawała się wodzić oczyma po mężczyźnie jak gdyby to z nim tak naprawdę pragnęła spędzić ten czas, a nie ze mną. Poczułam się jak piąte koło u wozu w tej romantycznej scence, która niemalże zdołała przyprawić mnie o mdłości. Miałam ochotę podejść do przeszkadzającego mi blondyna i wysyczeć mu prosto w twarz, żeby nie pchał się tam, gdzie nie jest potrzebny. To coś pomiędzy nimi tak bardzo mi zawadzało, że naprawdę, resztkami silnej woli utrzymywałam na wodzy swój spragniony pozbycia się konkurencji organizm. Dopiero przecząca odpowiedź Junko zdołała nieco mnie uspokoić i pozwoliła wreszcie wypuścić z płuc przetrzymywane w oczekiwaniu powietrze, które wydawałoby się, że powoli zaczęło piec mnie niczym żywy ogień. Ale później to pytanie czy chociaż zobaczą się później… Przygryzłam dolną wargę, aby powstrzymać się przed wypowiedzeniem słów, których później mogłabym żałować… Niestety, nie jestem jeszcze na tak pewnej pozycji, aby bez konsekwencji wyrażać swoje prawdziwe myśli odnośnie takich sytuacji. Jedyne co by mi to przyniosło to zapewne utratę w oczach Junko–sama, która bynajmniej nie zechciałaby słuchać nieznajomej, a co dopiero tak agresywnej i zaborczej. Od razu doszłaby do wniosku, że coś musi być ze mną nie tak, że moje zachowanie wybiega znacznie poza normę, że jestem od niej psychicznie i fizycznie uzależniona, że pragnę być przy niej, dotykać ją, pieścić, mieć na własność… Przymknęłam na chwilę oczy, aby odpędzić jakże kuszące obrazy, które jednak teraz stanowiły nie lada przeszkodę przed trzeźwym spoglądaniem na świat. To było bardzo ciężkie, ale na szczęście udało mi się to zrobić na tyle wcześnie, aby Junko nie zdołała zadać pytania czy wszystko w porządku, bo zapewne z jej perspektywy musiałabym wyglądać jak osoba, która bliska jest omdlenia… albo orgazmu. — A więc ruszajmy! — zawołałam entuzjastycznie, nie zamierzając dać Junko ani chwili dłużej na zbędne rozmyślania nad potencjalnym spotkaniem z blondynem. Ujęłam jej dłoń i nieagresywnie, lecz z wyraźnym przymusem pociągnęłam ją w stronę jednego z korytarzy. Gdybym jej nie ponagliła być może zdołaliby jeszcze się umówić, a to było coś, czego zdecydowanie w tamtej chwili chciałam uniknąć. Ich pełne słodyczy słówka doprowadziły mnie niemal do wybuchu, pozostanie tam choćby parę sekund dłużej zapewne właśnie tym by się skończyło. „Pociągnięcie” dziewczyny za rękę, skończyło się na tym, że w rzeczywistości cały akt trzymania za rękę potrwał zdecydowanie za długo, jak na zwykłe wskazanie obranego celu podróży. Ale cóż poradzić? Rozkoszowałam się w tym czasie niezaprzeczalną jedwabistością jej skóry, tej cudownej, arystokrackiej skóry, którą to wreszcie mogłam poczuć pod opuszkami swoich palców. Dobrze, że moja buzia była zamknięta, bo zapewne zaczęłabym się ślinić jak rasowy buldog. Orientując się, że za chwilę dziewczyna może stwierdzić, że powinnam ją wreszcie puścić, odezwałam się lekko zachrypniętym z wrażenia głosem: — Haha, masz taką delikatną skórę, Junko–sama, używasz jakiegoś specjalnego kremu czy olejku? — spytałam, aby jakoś usprawiedliwić swe poczynania. W tym samym czasie obie me ręce ujęły dłoń Junko i z prawdziwym umiłowaniem zaczęły lekko masować skórę od palców aż powyżej nadgarstka. — Ach, cudowne. — westchnęłam cichutko, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Odchrząknęłam wnet, zdając sobie sprawę, że znów zaczynam się zapominać i z prawdziwą niechęcią wypuściłam dłoń Junko spomiędzy swoich własnych. — Masz tutaj jakieś miejsce, w które lubisz przychodzić, Junko–sama? Oprócz rzecz jasna Sali muzycznej. — bo chciałabym wiedzieć o Tobie wszystko, ma miłości, korciło mnie, aby dodać, ale resztki zdrowego rozsądku kazały trzymać mój język na wodzy. — Jeżeli tak, to zechciałabyś mi je pokazać? Potem mogłabyś wpaść do mojego pokoju. Jeszcze nie wypakowałam wszystkiego, ale nie mam już bałaganu, więc z radością przyjęłabym Cię w swe progi. — kontynuowałam, z błyszczącymi się oczyma, wbitymi prosto w jej cudowne, duże, brązowe tęczówki. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Gru 18, 2017 8:07 pm | |
| KEIRA Rozmowa szybko przeszła na tematy o wiele bardziej luźne, prymitywniejsze i mogłabym to już powoli porównać do "dziewczęcego plotkowania". Obie kontynuowały o wszelakich sposobach rozrywki, nadal kryjąc główny sens za stosowniejszymi słowami, które znikną gdzieś w przestrzeni tuż po tym, jak ubytek alkoholu będzie o wiele większy. Oczywiście nie byłam pewna, czy wampirzyce miały plany o wiele dłuższej konsumpcji, jednak widząc ich zachowanie, spojrzenia i dobór głównych tematów mogłam przewidzieć, że taki oto scenariusz się spełni. Dopiłam ostatnie krople, które pozostały mi w kieliszku, by następnie wygładzić bordowy materiał, otulający udo. Bawić jedynie w czyimś towarzystwie... Varya ochoczo pociągnęła zmianę tematu w kierunku mężczyzn, przebywających w akademiku... Wątpiłam, by miała problemy w znalezieniu interesujących dla niej kandydatów do spędzania wolnego czasu, lecz zanim którakolwiek z nas odpowiedziała jej na pytanie, do salonu wkroczyły kolejne dwie wampirzyce... Oparłam głowę o zaciskającą się w pięść dłoń, pozwalając by tafla niebieskich włosów opadła w większości na lewą stronę. Miałam właśnie przed sobą cztery urodziwe kobiety o różnej budowie ciała, lecz wszystkie oznaczające się pięknymi, długimi, czarnymi włosami. Wyglądały niemal jak siostry, mroczne boginie, których skóra przez ledwo przebijający się na niebie księżyc, wydawała się bardziej świetlista, blada i kontrastująca ze wszystkim innym. Po pewnym czasie Varya wstała i zniknęła w mroku korytarza, Nymeria zaś skupiła swoją uwagę na Roxanne. Jej oczy wypełniły się jasnym zainteresowaniem drugą wampirzycą i obserwowałam, jak jej dłoń nie ma oporów przed bliższym kontaktem z jędrnym ciałem, opatulonym czarną skórą. Urocze niewiasty... - Katerino, mogłabyś mi dolać wina?- spytałam się uprzejmym tonem w tym samym czasie rejestrując, iż Siergiejewna wróciła... W salonie zaczęło zbierać się coraz więcej osób i po wypiciu jeszcze jednego kieliszka zamierzałam wrócić do pokoju. Duże grono zazwyczaj mi nie przeszkadzało, jednak tym razem wizja plotkowania przez dłuższy czas nie była czymś, co dzisiaj potrzebowałam i na co miałam ochotę... Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna wpadła na pomysł, który odgonił ode mnie myśli, by opuścić salon. Poker. Przysunęłam się bardziej w ich stronę, uśmiechając się lekko i wyciągając dłoń za kartami. - Pozwól, że się nimi zajmę- odparłam, czekając aż zrobią miejsce na stole i w międzyczasie tasując talię. Gra za pieniądze, na ubrania, zadania, za życie... "Zagrajmy w grę". Słowa, które wprost uwielbiałam. Rozdałam każdemu wystarczającą ilość kart, na koniec zatrzymując rękę w powietrzu, tym samym nie pozwalając nikomu jeszcze wziąć ich ze stołu. - Wpierw... Jakie zasady drogie panie? | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Gru 18, 2017 8:55 pm | |
| Z pełnym nadziei spojrzeniem czekałam na odpowiedź Shane'a, na jakiś gest, skinienie głowy... cokolwiek, ale nim zdążył zareagować Kyoki zakrzyknęła entuzjastycznie i chwyciwszy moją dłoń pociągnęła za sobą. Było to zaskakujące, rozbawiło mnie jednak, zaśmiałam się więc cicho, po raz ostatni odnajdując spojrzenie blondyna i lekko wzruszając ramionami. Potem opuściłyśmy pomieszczenie. Opuściłyśmy, a mimo to Kyoki nie puszczała mojej ręki i zaczęło się to robić trochę niezręczne. - Nie wydaje mi się, żeby była to zasługa kremu, ale tak, używam. Tatko kupuje mi go co roku, na święta - odparłam, już nieco mniej speszona, teraz, gdy jej zainteresowanie nabrało sensu. Ośmielona zainteresowaniem dodałam jeszcze - Francuski twór. Dobry, ale używam go głównie ze względu na zapach. Bardzo mi się podoba. Uśmiechnęłam się szerzej i zabrałam dłoń. - Kiedyś na pewno ci pokażę - powiedziałam, ale na odpowiedzią na następne pytanie musiałam się chwilkę zastanowić. - Miałam zaproponować, żebyśmy poszły do mnie, ale teraz nie jestem pewna, czy to aby na pewno dobry pomysł. Osoby tu mieszkające w większości nie mają w zwyczaju szanować cudzej potrzeby prywatności. Przykładając do ust wyprostowany palec rozważałam inne możliwości, ale nic nie przychodziło mi do głowy. - Tu wszędzie jest tłoczno... może więc mały spacer? - zaproponowałam. - Nie jest jakoś bardzo zimno, a na dworze jest cicho i spokojnie. Co ty na to? | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Gru 26, 2017 5:28 pm | |
| Obserwując bezowocną bieganinę Ayi, usunąłem się na obrzeża uliczki, słysząc co najmniej dwie, nadciągające z oddali bestie. Zamieszanie, który wywołaliśmy swoim przybyciem skusiło resztę krwiożerczych stworów do stopniowego ujawniania swojej obecności i dołączania do nas w jakże emocjonującej grze o śmierć i życie. Chociaż pozostawałem skupiony na zbliżających się do mnie kreaturach, wciąż z uwagą zerkałem w kierunku Ayi, aby sprawdzić jak sobie radzi. Pomimo tego, że jako początkująca była na etapie, że nie bardzo wiedziała co robi, o dziwo, potrafiła zachować zimną krew i z uporem maniaka śledziła ruchy swojego celu. Na początek zawsze coś. Dwie bestie wyskoczyły na mnie niemalże w tym samym czasie, kłapiąc swoimi wiecznie nienasyconymi szczękami i piszcząc obłąkańczo w moim kierunku. Ich wijące się, niezgrabne ciała, całe lepiły się od krwi zabitych przed kilkoma godzinami mieszkańców wioski, deszcz z intensywnością bębnił w ich przesycone posoką łachmany jak gdyby pragnął zamazać resztki dawnych zbrodni. Wkrótce jeden z nich wybił się na prowadzenie i ostatnim, długim susem pokonał dzielącą nas odległość. Dokładnie w tym samym momencie, kiedy jego wyciągnięte przed siebie szpony wbiłyby się w moje ciało, odskoczyłem do tyłu, aby dodać sobie więcej przestrzeni na wykonanie kopniaka z półobrotu, prosto w jego kapiącą śliną szczękę. Bestia z okrzykiem pełnym bólu i rozdrażnienia, osunęła się na ziemię, a ja zaraz poprawiłem swój czyn, dociskając podeszwą buta tą cuchnącą gębę do zalanego przez deszcz asfaltu. Równocześnie wyciągnąłem z kieszeni pistolet i wycelowałem nim najpierw w brodę, później między oczy kolejnej, nacierającej na mnie gadziny. Stwór pod moją stopą wydał z siebie przeciągły ryk, jednocześnie próbując złapać mnie jedną ze swoich łap. Z ciężkim gruchotem nastąpiłem na jego przedramię, z całą pewnością łamiąc mu przy tym kości. Bestia zawyła z bólu, przeszywającym piskiem wwiercając się w moje uszy. — Zamknij się w końcu. — warknąłem, dociskając lufę do jego łba i naciskając spust. Okolica znów stała się niezmącenie cicha, przynajmniej na tę chwilę. Jednak coś mi w tym nie pasowało… coś zdecydowanie było nie tak. — Aya… — wypowiedziałem szeptem, zeskakując z cielska martwego stwora i rozbieganym wzrokiem filtrując obszar dookoła. Gdzie ona się podziała?! Dlaczego byłem tak nieuważny i pozwoliłem jej zniknąć mi z oczu? W wampirzym tempie zacząłem przetrząsać teren, metr po metrze, ale dopiero jeden, przeciągły krzyk dziewczyny, naprowadził mnie na właściwy trop. Dopiero on… naraz poczułem niepokój, obawę, która zaczęła rosnąć, im bliżej byłem celu. Oczyma wyobraźni widziałem coś, czego na pewno nie chciałbym zobaczyć, coś, co sprawiło, że z trudem przełknąłem ślinę, a w środku poczułem ciążące mi wyrzuty sumienia. Nie powinienem był jej tutaj zabierać, nie powinienem był zostawiać jej samej, przecież ona nie miała żadnego doświadczenia! Wtem przerażającą mnie coraz bardziej ciszę, przeciął dźwięk pistoletu, a ja, przyspieszając jeszcze bardziej, dobiegłem wreszcie na miejsce. Przez krótką chwilę widziałem tylko sylwetkę dziewczyny, rozciągniętą na podmokłej ziemi, zaraz pod napierającą na nią z góry bestią, czując jak moje nogi robią się miękkie. Dotarłem za późno… było już za późno… Lecz wtedy, ku mojej uldze, dostrzegłem ruch blondynki pod zastygłym w jednej pozycji cielskiem potwora, które odepchnięte zaraz osunęło się na bok. Dopiero teraz zauważyłem, że od chwili, w której przystanąłem na końcu alejki, gdzie leżała Aya, wstrzymywałem oddech, zastygłem wręcz w jednym miejscu, jakbym nagle stracił zdolność poruszania się. Widząc, że dziewczynie nic nie jest, z cichym, bolesnym jęknięciem wypuściłem nagromadzone jak dotąd powietrze, jednocześnie będąc totalnie zdezorientowanym reakcjami swojego ciała. Co się tu… do cholery stało? Dlaczego tak się tym przejmuję? Otrząsnąłem się dopiero po dłuższej chwili i upewniwszy się, że nie zdradzam już żadnych oznak… przejęcia się tą sytuacją, wyłoniłem się z mroku wąskiej alejki, w której jak dotąd pozostawałem, obserwując całe zdarzenie. Podszedłem do wciąż znajdującej się na mokrej posadzce dziewczyny i bez słowa, złapałem ją za ramię, zaraz podciągając do góry, aby wreszcie stanęła na nogi. Przemknąłem wzrokiem po jej ciele, chcąc upewnić się czy nie doznała żadnych większych, wymagających opatrzenia obrażeń, zatrzymując spojrzenie centralnie na wysokości jej własnego. — Myślałem, że kwestia tego, że masz trzymać się blisko mnie jest oczywista, dlatego o tym nie wspomniałem. Mam sądzić, że jesteś na tyle głupia, aby sama nie wpaść nawet na to? — warknąłem dużo ostrzej niż rzeczywiście chciałem, zaraz później puszczając jej ramię i odwracając się w kierunku zabitego poziomu E. Przez chwilę przyglądałem się dziurze, jaką pocisk wywiercił w czaszce paskudnej kreatury. Na mojej twarzy zakwitła konsternacja, gdy spostrzegłem, że kula znajdowała się dokładnie na środku płata czołowego. Strzał został oddany znakomicie. Nawet z tak bliskiej odległości, w jakiej była zmuszona go oddać, byłoby to cholernie ciężkie przy gwałtownych i szybkich ruchach bestii, a co dopiero będąc na jej poziomie. Fart czy coś więcej? Z nieukrywanym zainteresowaniem tym razem skupiłem uwagę na blondynce. — Nie wiem co tu się odjebało, ale w drodze powrotnej wszystko mi opowiesz. — zakomenderowałem. — Ruszaj się, deszcz wypłukuje zapach krwi i za niedługo nie będzie już niczego, co by je tu trzymało. Trzeba się pospieszyć. — zaznaczyłem, znów pierwszy uderzając w drogę. Nie można było pozwolić, aby gromada tych niebezpiecznych stworów opuściła miasteczko. Pozostawienie przy życiu choćby jednego z nich wiązałoby się z kolejnymi ofiarami i kolejną misją. Należało wyplenić wszystkie z tych poczwar, zanim dojdą do wniosku, że nie ma tu już czego szukać i postanowią udać się na łowy na kolejny, zaludniony teren. Wślizgnąłem się w jedną z wąskich alejek, biegnącą pomiędzy rzędami niewielkich, obdrapanych domów. Wyczuwałem stamtąd wyjątkowo silny odór przygniłej krwi. Po jakichś trzystu metrach przebytej drogi zza budynku wyczołgało się źródło ohydnej, wwiercającej się w nozdrza woni i rzuciło w naszym kierunku. I wszystko potoczyłoby się tak, jak miało się potoczyć, gdybym nie przeoczył jednej rzeczy. Tą rzeczą był kolejny osobnik poziomu E, który wykorzystując nasze skupienie na jego pobratymcu, postanowił skorzystać z okazji i przypuścić atak. Później wszystko działo się tak szybko, że dopiero po fakcie dokonanym doszło do mnie, co ja właściwie zrobiłem. Po zastrzeleniu dostrzeżonego przeze mnie stwora, odwróciłem się do Ayi i w dokładnie tym samym momencie zauważyłem drugiego, który już rzucał się na nieświadomą niczego dziewczynę. Nie zdążyłbym niczego powiedzieć, a co dopiero złapać ją, czy odepchnąć od zagrożenia. Nie widziałem innego wyjścia… w ostatniej sekundzie wskoczyłem tuż przed nią, a potężne i ostre pary szponów zamiast w niej, zatopiły się głęboko w mojej klatce piersiowej, zakleszczając gdzieś w moim wnętrzu i uniemożliwiając mi uczynienie choćby kroku. Z mojego gardła jak na komendę wyrwał się ryk przepełniony bólem, zmieszany z przekleństwami w paru językach. Kiedy już unosiłem pistolet do jego głowy, który pod siłą uderzenia tego skurwiela prosto we mnie, niemalże wyślizgnął mi się z ręki, naraz nadciągnęła kolejna, tym razem jeszcze gorsza fala bólu, która na moment odebrała mi myśli. Stwór nie zamierzał dawać mi czasu na odparcie ataku, chciał zakończyć to, co zaczął, najlepiej jak najszybciej. Rozwarłszy szeroko swoje szczęki z impetem wbił się w mój bark, sekunda po sekundzie zwiększając siłę nacisku rzędów zębisk wokół mojego ciała, dopóki nie usłyszał chrupnięcia. Z nowopowstałych ran trysnęła krew, a moje ciało przeszyły spazmy bólu. Wiedziałem jak to jest zostać ukąszonym przez poziom E… w mojej fusze zdarzało się to wystarczająco często, abym dobrze mógł zapamiętać jak to wygląda. Ale jak często by się to nie zdarzało, tak nigdy nie jest się gotowym na jad, który wraz z wgryzieniem się zostaje wtłaczany do wnętrza. Za każdym razem pali tak samo mocno, skażone tkanki płoną tętniącym bólem, a jedyne o czym się myśli, to kiedy to obrzydliwie nieprzyjemne uczucie zniknie… Drżącą dłoń zacisnąłem na chwycie pistoletowym, tak mocno, aż kostki zupełnie mi zbielały, potwór w tym czasie w najlepsze pożywiał się na moim ciele, szarpiąc je i miażdżąc pod naporem swych zębisk. Zanim ból zdołał całkowicie odebrać mi resztki sił, dosięgnąłem wreszcie lufą ku pyskowi tego ścierwa i naciskając spust z trzy czy cztery razy, osunąłem się razem z cielskiem po ścianie budynku, w dół. Wypuściłem z ręki pistolet, który z głośnym brzękiem odbił się od posadzki i zająłem się pozbywaniem doczepionego do mnie balastu. Zagryzłem kawałek bluzy, w chwili, w której próbowałem rozewrzeć doczepione do mnie szczęki, zaraz to wyjąc w przemoczony materiał, kiedy ostre zębiska bestii powoli zaczęły wysuwać się z mojego ciała, uwalniając przy tym kolejne fontanny krwi, które w najlepsze wciąż wypływały z potężnego, wyszarpanego wręcz ugryzienia. Odrzuciwszy podziurawione nabojami cielsko, dosunąłem się do ściany, która dzięki mojej krwi nie była już dłużej biała i opierając o nią głowę, przeniosłem wzrok na Ayę, która stała nieopodal. — Daj… mi… chwilkę… — wysapałem cicho, przyciskając palce do krwawiącego barku. | |
| | | CoolCookie
Liczba postów : 7 Join date : 19/04/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sro Sty 03, 2018 2:00 am | |
| JuliaCisza w pokoju, słuchawki na uszach i playlista "Skillet" grana na Spotify. Przez ostatnie miesiące byłam na tyle zajęta, że resztę uczniów tylko wymijałam na korytarzu, albo spotykałam w kuchni, gdy wskoczyłam tam na szybką "przekąskę". Większość czasu spędzałam na nauce jak i dorywczej pracy, która być może okaże się dla mnie interesującą przyszłością.. Któż wie. Dodatkowo zajęcia z smaokontroli w razie nieprzewidzianych sytuacji... I mimo iż od tamtego "wypadku" w akademii minęło sporo czasu, jakoś osobiście trzymałam to wspomnienie głęboko, nie potrafiąc sobie wybaczyć... Podniosłam się powoli z posłania, p[o czym powędrowałam do łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Moje usta były lekko popękane, a pod oczami było widać delikatne sińce od nieprzespanych dni... a raczej nocy.. Westchnęłam cicho, po czym wyłączyłam muzykę, rozebrałam się do naga i wskoczyłam pod zimny prysznic, by choć trochę się orzeżwić i rozbudzić. Wszystko zajęło mi nie więcej niż 20 minut, po czym wróciłam do pokoju, nie przejmując się nawet wyrarciem ciałą z cieknącej wody. otworzyłam szafę, z której wyciągnęłam szeroką koszulę i legginsy, po czym wyszłam udając się... No właśnie sama nie wiem... Kuchni? Salonu? | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sro Sty 03, 2018 9:39 pm | |
| Ignorowałem widocznie oceniające i niezadowolenie spojrzenie Rainera. Zanim się tutaj pojawił już wiedziałem, że nie pozostawi mnie bez wykładu na temat tego, do czego siebie samego doprowadzę przy takim postępowaniu. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Nienawidziłem ojca jako rodzica, ale trzeba było przyznać, że jako głowa rodu nie miał sobie równych. U niego kontrola polegała na strachu, ale to nadal była kontrola i odnajdował się w tym znakomicie. - Nie ominiemy tego miejsca w naszej trasie… - odpowiedziałem Maxwellowi, nie odwracając od niego wzroku, kiedy zauważyłem, że mój towarzysz brał oddech, aby zapewne odmówić. Spojrzał na mnie nieprzychylnie, ale nie miał w zwyczaju robić złego pierwszego wrażenia, dlatego się uśmiechnął do uczniów. - To widzimy się na miejscu – puścił im oczko i odczekał aż opuścili pomieszczenie. Zamknął drzwi i dopiero wtedy wrogo na mnie spojrzał. Podszedł do biurka i mocno uderzył dwiema rękami o jego blat, pilnując aby nie rozwalić mebla. – Przepustki? – warknął, zmuszając mnie do przygryzienia wargi. – Czy ty chcesz zamienić szkołę na lochy dla każdego, kto się sprzeciwia twojej wizji?! Dokładnie tak samo jak twój ojciec?! – przycisnął go do ściany szybciej niż zdążył mrugnąć. Zacisnąłem palce na jego szyi, zmuszając do jej wyprostowania, ale wyraz jego oczu się w ogóle nie zmienił. Jedyne co się zmieniło to ściana w gabinecie, w której pojawiło się wgłębienie. Kolejny uszczerbek, którym będzie trzeba się zająć. - Zważaj… - zacząłem, ale nie dał mi dokończyć, wtrącając się. - … na słowa? – dokończył pytaniem, chociaż doskonale wiedział, jaka była odpowiedź. – Ta… W ogóle nie przypominasz teraz ojca. Wiesz, powinieneś się zdecydować czy wolisz lodowe oczy, czy może te czerwone. Albo chociaż wyb… - mocniej zacisnąłem palce, pozbawiając go możliwości mówienia. - To, że jesteś moim przyjacielem nie daje ci przyzwolenia na obrażanie przyszłej głowy rodu i przede wszystkim kogoś, kto finansuje twoje wykopaliska – warknąłem groźnie, a on się tylko uśmiechnął. Niczego nie powiedział, nie musiał. Znałem go na tyle dobrze, że wiedziałam, co mu chodziło po głowie. Poza tym wiedział, że najlepszym sposobem na nauczenie mnie czegoś jest pozwolenie mi na odkrycie tego na własną rękę. Jedynie trzeba mnie dobrze nakierować. Puściłem go więc, podchodząc do drzwi. – Czekaj w garażu – udałem się do swojego pokoju, żeby się przebrać ora wziąć potrzebne rzeczy i dołączyłem do Rainera, stojącego przy swoim motorze. Nie słyszałem, kiedy nim wjeżdżał. - Trzymaj… - podał mi szklankę z czerwonym napojem. Po zapachu poznałem, że to była krew, ale nie człowieka. Spojrzałem na niego zdziwiony, pytająco. – W najbliższym czasie są twoje urodziny, a ostatnio nieszczególnie dobrze ci się powodzi – wzruszył ramionami. – W klubie dostaniesz więcej, kiedy znajdę sobie kobietę – wypiłem zawartość naczynia i wzdrygnąłem się, czując jak wypełnia moje ciało.
Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Nie Mar 11, 2018 6:13 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pią Sty 12, 2018 7:18 pm | |
| -W takim razie… Do zobaczenia Księżniczko… - mruknąłem cicho pod nosem gdy tylko Junko i Kyoki opuściły salę muzyczną. Nie mogły tego usłyszeć… Nie chciałem tego. Przez dłuższy okres czasu siedziałem w samotności zastanawiając się nad co tak naprawdę tutaj zaszło i nie potrafiłem znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Jakie licho skłoniło mnie do tej propozycji? Co sobie wyobrażałem? Przecież to było jasne, że mi odmówi i prawdopodobnie tylko ze względu na obecność nowej uczennicy Junko powstrzymała się od mocniejszych słów. Ale była jedna rzecz, która jeszcze bardziej mąciła mój względny spokój… Co bym zrobił gdyby się zgodziła? Co mógłbym jej zaproponować? Spacer po terenie akademii, czy może lepiej oglądanie powtórek w telewizji? Parsknąłem śmiechem próbując to sobie wyobrazić, a następnie potrząsnąłem głową jakbym starał się wyrzuć tą wizję ze swojej głowy… Na całe szczęście dalszą cześć moich rozważań przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę po czym przyłożyłem aparat do ucha… -Cześć tato. – przywitałem się. -Shane… Za kilka dni odbędzie się spotkanie Wielkiej Rady. Oczekuję Twojej obecności.. – w tym momencie nastąpiła chwila ciszy… - O ile jesteś w stanie podjąć zadania, które może nałożyć na Ciebie Rada… - uśmiechnąłem się krzywo. Subtelny jak zawsze… W tym momencie uniosłem głowę wysoko do góry… - Oczywiście, ze jestem… Potrzebowałem chwili by otrząsnąć się po staracie ukochanej osoby. Nie jestem Tobą… Podejmę się każdego zlecenia jakie zostanie mi przydzielone… - zapewniłem. - Oby… - po tym połączenie zostało zerwane, a ja wstałem z miejsca i ruszyłem w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Szedłem w stronę swojego pokoju by spakować najpotrzebniejsze rzeczy gdy na korytarzu spotkałem Juliette.. -Witaj Rudzelcu.. – powiedziałem jednocześnie kładąc dłoń na głowie wampirzycy. – Dokąd się wybierasz? – zapytałem. | |
| | | cereus
Liczba postów : 10 Join date : 01/03/2017 Age : 25
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Sty 16, 2018 11:04 pm | |
| Chwilę po moim wejściu, w drzwiach pojawiła się również Rox. Obejrzałam ją od góry do dołu, a raczej jej ciało, ponieważ zaprzeczyć się nie dało, że było na co popatrzeć. Przeczesałam dłonią włosy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, zatrzymując się na twarzach każdej z kobiet, znajdujących się tutaj razem ze mną. Przejechałam kłami po swojej dolnej wardze, zastanawiając się co przyniesie to spotkanie. Coś musi się stać w pomieszczeniu, w którym roi się od bab. Gdy bliżej nie znana mi osoba, zaproponowała grę, zgodziłam się. Muszę zapamiętać by później się przedstawić. Lepiej późno niż wcale. W pokera grywałam całkiem sporo w przeszłości, chociaż muszę przyznać, że nie jest to moja ulubiona gra karciana. Aczkolwiek przyjmę wszystko, co pozwoli mi jakoś zagospodarować czas i spędzić sen z powiek. Ziewnęłam lekko, zasłaniając wcześniej dłonią usta i kiwnęłam głową na znak aprobaty. Prośba Keiry trochę wytrąciła mnie z równowagi. Chociaż po namyśle, jednak bardziej rozbawiła. Podniosłam się szybko i poszłam po wino, dygając delikatnie uprzednio z szelmowskim uśmiechem na ustach. Gdy wróciłam i zajęłam wcześniejszą pozycję, nalałam kobiecie wina, mówiąc: - Ależ oczywiście moja Pani. Żyję, aby ci służyć. - Zachowałam przy tym kamienną twarz i odkładając alkohol, oparłam się plecami o kanapę. Istny cyrk moi drodzy, istny cyrk. Jeszcze chwila i zostanę pokojówką. Coś pięknego. Gdy Keira zajęta była kartami, ja wpadłam na iście genialny pomysł. Przywołując na usta złośliwy uśmieszek, zwróciłam się do reszty: - Moje drogie Panie, mam pewien pomysł. Co wy na to, żeby w pokera grać na fanty? - Rozejrzałam się, szukając aprobaty wśród moich towarzyszek. - Oczywiście, fantami byłyby ubrania, które w tej chwili macie na sobie.
Spoglądałam na swoje karty, nie okazując żadnych emocji, choć z chęci przywołałabym grymas na moje usta. Nie zastanawiając się wiele, wymieniłam cztery karty licząc na lepszy efekt niż uprzednio. Niestety, los zdecydowanie nie sprzyjał mi tej nocy. Para dziesiątek... Muszę się zastanowić co zdejmę jako pierwsze. | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Sty 27, 2018 4:15 pm | |
| Zimny kieliszek musnął moje usta, kiedy go do nich przystawiłam. Palce zacisnęłam na szkle, umyślnie zahaczając o nie czerwonymi, długimi paznokciami. Pisk, jaki temu towarzyszył wydawał się trwać dłużej niż powinien. Krew zmieszana z winem spłynęła moimi wargami do gardła, jednak uniesienie prawego kącika, będącego bliżej panny Martell, przepuściła kilka kropli. Starłam je językiem, kiedy odsunęłam kieliszek i postawiłam go na stole na miejscu kart, które wzięłam kciukiem i dwoma palcami. Rozłożyłam je, ale wzrok bardziej skupiłam na czarnowłosej kobiecie, z którą spędziłam niezapomnianą noc we Włoszech. - Czy uznajemy biżuterię oraz akcesoria do włosów jako fanty? – zapytałam, spoglądając na swoje karty. Nie były szczególnie dobre, miałam dwie pary, co zazwyczaj nie gwarantowało zwycięstwa. Należało albo być świetnym kłamcą, albo przygotowywać się na przegraną, stąd padło pytanie o takie drobiazgi. Miałam tylko pięć elementów ubrania: parę butów, spodnie, bluzkę i stringi, więc przy takim szczęściu w tasowaniu widziałam marną rozgrywkę dla samej siebie. Szybko bym pozbyła się wszystkiego, co miałam na sobie. Chyba, że trzy spinki, kolczyki, naszyjnik oraz bransoletka również zostaną uznane za fanty. Jeśli by liczyć kolczyki jako jedno, spinki jako dwa rzuty w zestawieniu: 2 spinki oraz spinka i bransoletka, oraz naszyjnik to miałam dodatkowe cztery rundy, z których nie musiałam korzystać. To nie zapowiadało się aż tak tragicznie, a i skorzystać z tego można w… wielu aspektach. Mimowolnie spojrzałam w tym momencie na Nymerię, siedzącą najbliżej mnie i się uśmiechnęłam. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze | |
| |
| | | | Styczeń, po Sylwestrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |