|
| Styczeń, po Sylwestrze | |
|
+4altivia Laurana Almarien Savitur 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Styczeń, po Sylwestrze Pon Mar 20, 2017 9:45 pm | |
| Otworzyłam oczy, gdy ostatnie promienie zimowego słońca wpadły przez okno by musnąć odsłoniętą skórę i zniknąć chwilę potem. Nie było jeszcze ciemno, ale gwiazdy już widniały na wieczornym niebie, a jasność dnia powoli gasła. Nim podniosłam się z łóżka, słońce zdążyło już zupełnie skryć się za czubkami drzew. Nie wiedziałam z jakiego powodu, ale czułam się dziś wyjątkowo dobrze; może dobrze spałam, a może pomógł fakt, że przez nasz wypad do Wenecji wolne od zajęć trochę nam się przedłużyło, niemniej jednak byłam... pełna energii. Przynajmniej zdecydowanie bardziej pełna, niż ostatnio, jak się tak nad tym zastanowić. Po szybkiej porannej toalecie i zajmującym nieco więcej czasu prostowaniu włosów wbiłam się w prosty, monochromatyczny strój złożony z białej, plisowanej spódniczki, kabaretek i zwyczajnej, czarnej bluzki o długich rękawach, który dzięki sportowym butom nabrał zdecydowanie lżejszego, luźniejszego charakteru. Potem zabrałam z biurka kilka pożyczonych książek, telefon i udałam się do biblioteki. Nie zabawiłam tam długo, bo nie miałam ochoty na żadne nowe czytadło, wystarczyło więc odłożyć zabrane jakiś czas temu tomy na właściwe im miejsca. Gdy skończyłam, udałam się do wyjścia, a moja uwaga skupiła się na telefonie, który właśnie odblokowałam. Na wyświetlaczu pojawiła się data i godzina - trzeci stycznia, 16:21. Tapeta przedstawiająca migającą fioletem galaktykę szybko została zastąpiona widokiem skrzynki odbiorczej, którą przeglądałam i czyściłam, wędrując pustym korytarzem w stronę kuchni, gdzie zawitałam tak naprawdę tylko po to, by zabrać z lodówki woreczek krwi. Potem udałam się do salonu i wygodnie wyciągnęłam się na kanapie przed kominkiem. Chwyciłam pilot od telewizora i, nawet nie spoglądając w ekran, włączyłam jeden z licznych kanałów muzycznych. Zrobiłam troszkę głośniej i zabrałam się za przeglądanie maili, które od jakiegoś czasu zawalały mi skrzynkę, odwlekając jednakże przeczytanie tego, który do wykonania tej czynności mnie sprowokował... a który przysłała moja matka. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Kwi 02, 2017 9:01 pm | |
| Już od pewnego czasu byłem na nogach, włócząc się bezcelowo po całym kompleksie, zatrzymując się raz tu, raz tam, instynktownie szukając miejsca wolnego od pozostałych. Ale tym razem przyczyna nie leżała w typowej dla mnie chęci odcięcia się od reszty, aby nie musieć słuchać tych wszystkich głupkowatych rozmów i móc nacieszyć się chwilą względnego spokoju. Tym razem korzenie problemu sięgały głębiej, dużo głębiej. Gdyby tylko ON pozostał tam, gdzie do tej pory był, gdybym tylko nie musiał ponownie patrzeć na tą twarz, czuć na sobie jego wzrok, który był tak niewzruszony i lodowaty jak... wtedy. Zdołałem doprowadzić się do porządku, zamknąć to za sobą, uciec, ale wystarczyło, że znów zobaczyłem go przed sobą, tylko tyle, aby teraz nie móc normalnie zasnąć. Najgorsze jest to, że wydawało mi się, że zdołałem już otrząsnąć się z tego szoku, wmówić sobie, że sprawy mają się lepiej i w sumie tak w zasadzie było, dopóki nie kładłem się z zamiarem snu. Wtedy wszystko na nowo odtwarza się w mojej głowie, każdy, choćby najmniejszy szczegół, który po tym czasie już dawno powinien utonąć gdzieś w otchłani mojego umysłu. Codziennie budzę się z ciężkim oddechem, rozwartymi w szoku oczami i rozbieganym spojrzeniem, jak gdybym nie mógł uwierzyć, że już po wszystkim, że to było tylko wspomnienie, moja rzeczywistość już tak nie wygląda, nie żyję już tamtym życiem. I to działa. Działa do momentu, w którym znów nie zamknę powiek. Koszmar zaczyna się na nowo i jest na tyle realistyczny, że ponownie ulegam ułudzie. Sięgnąłem dłonią do twarzy, przejeżdżając po niej nerwowo, jak gdybym chciał dać sobie znak, aby przestać to rozpamiętywać. Wystarczy, że w stanie spoczynku mój mózg robi to samoistnie, jaki jest sens w robieniu tego na własne życzenie? Wypuściłem bezwiednie nagromadzone w płucach powietrze, opierając się na moment o barierkę wspólnego balkonu. Hah, nawet nie zauważyłem kiedy tu zawędrowałem. Otrząśnij się do cholery! Nie bądź żałosny, to za niedługo minie, nie ma powodu, aby zachowywać się w ten sposób, wyolbrzymiasz problem! O ile w ogóle to można nazwać problemem. Podniosłem schowaną między ramionami głowę i przeniosłem spojrzenie na późnowieczorne niebo, przechodzące powoli w nocne. Ten widok nieco mnie zrelaksował, a przynajmniej pozwolił moim zastygłym w napięciu ramionom opaść i zwrócić uwagę na przyspieszony oddech, który wcześniej umknął mojej uwadze. Kiedy upewniłem się, że i on wrócił do normy, opuściłem taras. Salon o dziwo o tej porze wciąż był pusty, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przez moje dzisiejsze roztargnienie zapach Nym nie został przeze mnie zarejestrowany, więc gdy szybkim krokiem podszedłem pod kanapę, wybijając się do góry i z wyskoku usadawiając się na kanapie, a raczej na wyciągniętych nogach zielonookiego dziewczęcia, byłem w niemałym szoku. Natychmiast podniosłem się do pionu, spoglądając na dziewczynę jak na UFO. Niezręczna sytuacja. W sumie na jej miejscu nawet pomyślałbym, że zrobiłem to celowo. — Jej dziewczyno, urośnij, bo z końca pokoju człowiek ma biedę, żeby Cię dostrzec. — wypaliłem z automatu, nie zastanawiając się ani trochę nad odpowiedzią. Kurna, po co ją drażnię, jeszcze bardziej mi się oberwie! — Eh, to znaczy mój błąd, sorka, zamyśliłem się i... — i wtedy JE ujrzałem. Te piękne, obciskające jej jędrne uda pończochy, lśniące pod wpływem blasku ognia z kominka. Czy ja właśnie usiadłem na tym cudzie? Pogwałciłem to piękno swoim roztrzepaniem i nieuwagą. Szczęka mimowolnie mi się zluzowała i poleciała w dół, a oczy rozbłysnęły bezwarunkową fascynacją. Czy... czy to możliwe, że ona wie? Ktoś jej powiedział, że to diabelstwo tak na mnie działa? Przygryzłem dolną wargę, w zwolnionym tempie opadając kolanem na kanapę, zaraz obok ozdobionych cienkim materiałem nóg brunetki. — Em... Może masaż sprawi, że będą boleć trochę mniej? — wyciągnąłem przed siebie dłoń, muskając zgrabną łydkę Nymerii i wiodąc nią do kolana. Boże, co za cudowne uczucie, miałem wrażenie, że czuję minimalne impulsy elektryczne w czubkach palców. Chwilo, trwaj.
Ostatnio zmieniony przez Momoko dnia Wto Kwi 04, 2017 10:34 pm, w całości zmieniany 4 razy | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Kwi 03, 2017 9:21 pm | |
| Usilnie unikając maila od mamy nadal czyściłam skrzynkę odbiorczą. Z jednej strony chciałam go odebrać, odpisać jej, może oddzwonić... Tęskniłam za nią, szczególnie, że nie miałyśmy ze sobą kontaktu odkąd wróciłam do szkoły na początku grudnia, z drugiej jednak strony nie wiedziałam jak powinnam z nią rozmawiać. W głowie miałam dziesiątki pytań, teorii i podejrzeń i nie byłam pewna, czy mogę się nimi z nią podzielić. Nie miałam pojęcia, czy wiedziała o przysiędze ojca, o tym, że miał na pieńku z Marou. Bałam się zarówno odpowiedzi przeczącej, jak i twierdzącej, bo nie wiedziałam co zrobić dalej z którąkolwiek z nich. No i zdecydowanie nie miałam ochoty na rozmowę z ojcem, a wiedziałam, że pewnie nie dałoby się tego uniknąć. To by się równało konfrontacji, a na nią nie byłam jeszcze gotowa. Kanał muzyczny zmienił styl nadawania, więc - nie przykładając do tego szczególnej wagi - złapałam pilot i na ślepo zaczęłam cykać w górę i w dół, szukając czegoś przyjemniejszego. Słysząc zamykane drzwi tarasowe nie spojrzałam nawet w ich kierunku, zajęta doborem muzyki i szperaniem w telefonie, wiedziałam jednak kto wszedł do środka, bo chłodny podmuch powietrza wpadający do salonu przyniósł ze sobą zapach znajomych, męskich perfum. Brak reakcji okazał się być błędnym posunięciem.
Poszukiwania kanału przerwałam słysząc znajomy rytm hip-hopowego utworu, który bardzo lubiłam, a potem wrzuciłam pilot między oparcie kanapy i własne biodro. Wolną ręką sięgnęłam po przytrzymywany udami woreczek krwi - nie zostało jej tam wiele, dlatego zamierzałam opróżnić go do końca i chyba dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Eiichi jest tuż obok. Odrywając usta od rurki zerknęłam w górę. Jak się okazało zdecydowanie za późno, by zdążyć zareagować. - AUUU! - krzyknęłam, gdy moje nogi z impetem zapadły się w miękkim obiciu kanapy, choć w cale nie bolało jakoś bardzo. Byłam po prostu zaskoczona. - Eiichi, co do... - jęknęłam jeszcze, gdy na powrót poderwał się do pionu. Rzuciłam mu karcące spojrzenie, które w ułamku sekundy zmieniło się w spojrzenie, krótko mówiąc, wkurwione, kiedy usłyszałam dziwne pretensje skierowane w moją stronę, ale złość ustąpiła równie szybko, jak się pojawiła, gdy chłopak przyznał, że to on popełnił błąd. - Nic się nie stało. Ale następnym razem uważaj, prawie podarłeś mi... "Rajstopy" chciałam dodać, bo przez jedną straszną chwilę miałam wrażenie, że cienkie sznureczki zaczepiły się w jakiś sposób o jego spodnie, ale zamilkłam nagle, widząc jego minę. - Eiichi? Wszystko w porządku? - zaniepokoiłam się, ale potem, oczami szeroko otwartymi i pełnymi zdumienia, przyglądałam się, jak przyklęka na brzegu kanapy. Odruchowo podkuliłam nogi, trochę niepewna co teraz zamierza, a trochę, bo chciałam zrobić mu miejsce, ale on zaskoczył mnie po raz kolejny. Czując delikatny dotyk, widząc palce muskające skórę poczułam dreszcz biegnący wzdłuż pleców. W głowie pojawiło się kilka myśli, ale nie można było powiedzieć, żeby wszystkie były przyjemne. Poczułam się nieswojo, zmieszana odrobinę. Kolejny odruch. Śmiech. - Nie wygłupiaj się, aż tak bardzo to nie bolało - rzuciłam, zmieniając pozycję, uciekając od jego dłoni. - Chciałeś usiąść? - rzuciłam ciszej, unosząc się do siadu i robiąc mu miejsce, zgodnie z wcześniejszymi zamiarami, a potem zerknęłam w górę, odnajdując znajomą czerwień tęczówek.
Ciężko było stwierdzić, gdzie patrzy, wzrok miał jakby trochę nieobecny... a ja z poirytowaniem odkryłam, co niespecjalnie mnie zachwyciło, że zastanawiam się, jak sprawić, by mimo mojej odmowy dotknął mnie jeszcze raz. Moje wątpliwości i topniejący opór trochę mnie, prawdę mówiąc, przerażały. - Wcześnie się dzisiaj zerwałeś. Bezsenność cię męczy? - zapytałam, starając się wciągnąć go w rozmowę. Nogi, wyciągnięte przed siebie nawet w pozycji siedzącej, zgięłam trochę i lekko przyciągnęłam do siebie. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Kwi 04, 2017 10:26 pm | |
| Przez długą chwilę niemal całkowicie wyłączyłem się na docierające do mnie czynniki zewnętrzne, bez reszty pochłonięty tym zacnym widokiem. Jednak nie tylko moje oczy miały smakowitą ucztę, dłoń, którą powoli zmierzałem coraz wyżej, ona to dopiero doświadczała prawdziwej przyjemności. Szkoda tylko, że wszystko trwało tak chorobliwie krótko, bo Nymeria najwidoczniej nie zauważyła, że w tym momencie nie robiłem sobie jaj. Z moich ust wydobyło się krótkie, zawiedzione westchnięcie, gdy brunetka podkuliła nogi, zabierając je z zasięgu moich dłoni. Niby co wymacałem to moje, ale i tak czułem niedosyt. Źle powiedziane. Czułem się jakby ktoś dał mi pieniądze, ale tylko do potrzymania. Chyba naturalne, że chciałem je z powrotem. Tylko dla siebie, zrobić z nimi co mi się żywnie podobało... Spojrzałem na brunetkę, która zanosiła się śmiechem, zapewne nie mając minimalnego pojęcia o tym, co działo się w moim wnętrzu, jak wszystko buzowało, a ręce same pchały się w jej kierunku. I co miałem teraz zrobić?! Przyznać się? "Słuchaj, właściwie to jestem zboczony na punkcie pończoch i jak widzę je na kobiecie to mi staje. Dałabyś pomacać chwilę dłużej?" Jak to w ogóle brzmi?! Pomijając fakt, że powiedziałbym prawdę... ale za jaką cenę?! Chyba osiągnąłbym swoje osobiste apogeum zażenowania, a Nym nie dość, że nie spełniłaby mojej prośby, to od tej chwili widziałaby we mnie jedynie skończonego dewianta, któremu preferencje seksualne przeżarły mózg. No doprawdy idealny scenariusz. Z żalem opuściłem dłoń, jeszcze przez jakiś czas wpatrując się utęsknienie w odebraną zabawkę, ale to nie mógł być koniec. Już ja coś wymyślę, żeby zacisnąć palce na tych soczyście wyglądających udach. To nie mogło się tak skończyć, noc jeszcze młoda, wszystko przed nami. Jak nie pomacam ich uczciwie to zrobię to podstępem. Czas wypełnić misję, kolego. Ocknąłem się dopiero, gdy do moich uszu dotarło pytanie o potencjalną insomnię. — Eh? — momentalnie mnie zmroziło, poczułem się jakbym dostał porządnego plaskacza od rzeczywistości. — Nie, wszystko gra. — uciąłem zdawkowo, instynktownie uciekając wzrokiem gdzieś za Nymerię. Nie widziałem sensu w tym, aby rozmawiać z nią o rzeczach, które przecież jej nie obchodziły, a poza tym i tak nie zrozumiałaby o czym mówię. Żeby zrozumieć, musiałaby poznać całą historię, a tego nie chciałem pokazywać nikomu, nie chciałem już nigdy do tego wracać. Chociaż od kiedy trener ponownie wystąpił mi naprzeciw, przeszłość właściwie sama do mnie wróciła, ścigając mnie niczym zwierzyna swoją ofiarę. — A co z Tobą? — szybko się zreflektowałem, chcąc jak najszybciej uciec od niewygodnego tematu. — Oglądasz twerkujących afroamerykanów tylko dzisiaj czy to Twój codzienny rytuał? — kiwnąłem głową na ekran, przedstawiający jakiś hip-hopowy teledysk. Usadowiłem się na miejscu, które udostępniła mi Nymeria, ale to nie było to, czego chciałem. Musiałem wymyślić jakiś sposób, aby znaleźć się jak najbliżej i to stosunkowo w najmniej podejrzany sposób. Pokręciłem się trochę na swojej części kanapy, mrucząc pod nosem z niezadowolenia, starając się całym sobą pokazać jak bardzo było mi źle. Po chwili "dałem za wygraną", z próbą umiejscowienia się w takiej pozycji i wyciągając poduszkę, która zalegała za moimi plecami, przerzuciłem ją w miejsce skulonych nóg dziewczyny. Opadłem głową na jedwabną poszewkę, układając się na kanapie podobnie jak Nymeria. W takiej pozycji moja twarz była dokładnie na wysokości miejsca powyżej jej kostek. — Zamierzasz to skończyć? — spytałem mrukliwie o niedopitą torebkę krwi, która wciąż leżała na stoliku, wykorzystując moment, aby smuga ciepłego powietrza, która wydostała się spomiędzy moich ust zatańczyła na jej skórze i za sprawą mocy wspięła się wyżej, dosięgając połowy uda. — Bo jak nie, to ja bardzo chętnie pomogę. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sro Kwi 05, 2017 9:28 pm | |
| W chwili gdy usłyszałam odpowiedź na pytanie zadane tak naprawdę bez chwili zastanowienia, w głowie coś mi zabuczało, a włoski na karku i rękach zjeżyły się leciutko. Wiedziałam, że kłamał jeszcze zanim zupełnie przestał na mnie patrzeć. Wyjątkowo nie budziło to we mnie podejrzeń ani złości, choć może odrobinę zaciekawiło - przede wszystkim jednak zbiło z tropu i... zasmuciło? Wyglądało na to, że zupełnie przypadkiem trafiłam w czuły punkt. Na chwilę oniemiałam, wpatrując się w niego trochę dłużej, niż by należało. A kiedy zapytał o muzykę, uśmiechnęłam się lekko, przenosząc wzrok na ekran telewizora. Światło oświetlające wokalistę zmieniło się z białego na żółte, a potem jego twarz zastąpiły sylwetki czterech, kształtnych kobiet stojących na białych schodach, w białym pomieszczeniu. Nie ruszały się, a światło tym razem było niebieskie. Parsknęłam cichym, krótkim śmiechem. - Codzienny nie, ale hip-hop lubię, a że nie było akurat nic lepszego... - powiedziałam, wzruszając ramionami. Wokalista wrócił na ekran w otoczeniu żółci i zaczął uskuteczniać charakterystyczny, dziwaczny taniec. Eiichi w tym czasie zajął miejsce obok mnie, przez chwilę wiercąc się nieznośnie, co wywołało u mnie kolejny chichot, a gdy w końcu się ułożył, prychnęłam z udawaną irytacją. - Nie miałeś się gdzie rozwalić! - rzuciłam, ale nie podjęłam próby usunięcia go z kanapy, ani nic podobnego. Zamiast tego przesunęłam się lekko ku krawędzi, by każde z nas miało trochę więcej miejsca. Chwilę potem ciepły oddech czarnowłosego owionął moją skórę wywołując kolejny przyjemny dreszcz. M-hm, już prawie, prawie... Na torebkę krwi zerknęłam ze średnim zainteresowaniem, przez krótką chwilę zastanawiając się, co zrobić, ale potem sięgnęłam po nią i pociągnęłam jeszcze jeden, solidny łyk, na smaka, a resztę oddałam mu bez słowa. Potem zdjęłam adidasy i zepchnęłam je z na ziemię, a nogi ponownie wyciągnęłam przed siebie, by nie zasłaniać mu telewizora. Tym bardziej, że sama też właśnie tam spojrzałam. - Ale fakt, czasem lubię popatrzeć jak tańczą - ponownie zaczęłam temat, akurat w chwili gdy na ekranie zagościła czarnoskóra dziewczyna z burzą loków, bardzo zgrabnie wywijając ciałem. - Z resztą, kto nie lubi? Z takim tyłeczkiem... Patrząc na kobietę dosyć sugestywnie mruknęłam z zadowoleniem. Niestety, tancerka szybko znikła. A nie tylko pośladki miała niczego sobie. Westchnęłam, niemal tęsknie, a że piosenka dobiegała już końca, zmieniłam kanał. Tym razem rozbrzmiał utwór z wyraźnym rytmem, dźwiękiem gitary akustycznej gdzieś w tle i seksownym, męskim wokalem. Przeniosłam spojrzenie na Eiichiego, którego głowa, w wyniku zmiany pozycji, znajdowała się teraz prawie na wysokości moich kolan. Przez głowę przemknęło mi kilka myśli, w tym chwilowa chęć zanurzenia palców w jego włosach, którą z trudem opanowałam. W żołądku czułam lekki uścisk, bo z jednej strony wiedziałam, że zaczynam niebezpiecznie sobie pogrywać, ale z drugiej... czułam się całkiem dobrze, gdy tak leżał obok mnie. Swobodnie. Prawie naturalnie. No właśnie, prawie.
Gdybym się jednak skusiła na to mizianie włosów, to panująca cisza wydawałaby się całkiem właściwa, całkiem na miejscu i, szczerze mówiąc, tego mi chyba właśnie w tej chwili było trzeba. Ale nie skusiłam się, a to stwarzało pewien dyskomfort, wymuszało paplanie symulujące dystans, którego w tym momencie w ogóle nie czułam... I nie chciałam też paplać zupełnie bez sensu. - Sama też kiedyś trochę tańczyłam - rzuciłam w końcu, zupełnie nie wiedząc dlaczego i skąd mi się to wzięło. Ale chyba było dobrze, bo od razu poczułam potrzebę wyjaśnienia, czyli ciszy nie będzie. - W sumie nic szczególnego, kilka lekcji jako dziecko, bo mnie rodzice zapisali, a potem jeszcze parę, jak miałam szesnaście lat. Uśmiechnęłam się, wspominając tamto chwilowe zainteresowanie tematem, które zaowocowało jakąś minimalną jego znajomością. - Kariery nigdy nie zamierzałam z tego robić, ale można powiedzieć, że mi zostało takie lekkie... skrzywienie. | |
| | | Savitur
Liczba postów : 13 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Kwi 08, 2017 11:18 am | |
| Po sylwestrze czułem się… dziwnie. Miałem dość mieszane wspomnienia tamtej nocy. Nie lubiłem śmierci i nie chciałem zaakceptować tego, że zginęli wtedy ludzie. Po całym wydarzeniu okazało się, że ofiar było więcej. Oczywiście, na takich imprezach zdarzały się wypadki, ale statystyki sugerowały, że to nie były zdarzenia losowe. Sam nie wiem czemu to wyszukałem. To jakaś niezdrowa ciekawość. Ale mimo wszystko, bawiłem się dobrze i czy to tak naprawdę moja sprawa? Coś wewnątrz mnie nadal buntowało się przeciwko ignorowaniu tej sytuacji, lecz przecież nie mam wpływu na przeszłość, prawda? Obudziłem się, gdy na zewnątrz było już całkiem ciemno. Przez zimę jednak czas aktywności się wydłużał, więc wciąż było sporo czasu do zajęć. Spojrzałem na stojącą niedaleko łóżka Arlene i uśmiechnąłem się. Nie mam prawdziwego powodu do smutku. Stało się, trudno. Nawet nie byłem w to zaangażowany. Wstałem jeszcze trochę nieprzytomny i ruszyłem do łazienki, by przemyć zimną wodą twarz i umyć zęby. Wciąż nie było ze mną najlepiej, ale wiedziałem, co zrobić, żeby poczuć się naprawdę dobrze. Założyłem spodnie dresowe oraz koszulkę i po wzięciu laptopa pod pachę, skierowałem się do siłowni. Wątpię, żeby komuś się tu chciało zajrzeć o tej porze. Maniacy ćwiczeń już tu byli, a reszta raczej nie zajrzy przed rozpoczęciem zajęć. Byłem sam w pustej sali. Minąłem sprzęt do ćwiczeń, zmierzając do wolnej przestrzeni z lustrem, zostawionej chyba specjalnie dla takich osób jak ja. Nie czarujmy się jednak, byłem tylko ja… i Nina, która przybiegała tu płakać. Albo przynajmniej przybiegła w dniu, w którym tu wszedłem po raz pierwszy. Przypomniałem sobie tamtą chwilę i to, jak wiele się zmieniło od tego czasu. Rozgrzałem się szybko, trochę rozciągnąłem i włączyłem muzykę, żeby trochę się rozruszać do jej rytmicznych lecz niezbyt szybkich dźwięków, zanim przystąpię do czegoś trudniejszego albo do nauki jakiejś choreografii znalezionej na youtube. Zacząłem się bawić w serię ruchów z poppingu i lockingu, raz poruszając się płynnie, raz zatrzymując gwałtownie, albo charakterystycznie napinając mięśnie wprawiając część mojego ciała w charakterystyczne drgnienie. Uśmiechnąłem się sam do siebie, wykonując falę ręką i przenosząc ruch na całe ciało. Freestyle był naprawdę przyjemny i pozwalał w pełni wczuć się w utwór, który sprawiał, że gdzieś w głębi czułem wypełniające moją duszę wibracje. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Kwi 09, 2017 11:03 pm | |
| Normalnie już dawno wypiłbym swoje zwyczajowe kilka torebek, ale coraz częściej po przebudzeniu pierwsze co robiłem to wychodziłem gdzieś na świeże powietrze, czy to na balkon, czy na zewnątrz budynku zamiast do kuchni jak to robiłem do niedawna. Przez dręczące mnie koszmary potrzeba głodu została zepchnięta na dalszy plan, teraz to w większości one zajmowały moje myśli. Ale widząc pijącą Nymerię wręcz od razu poczułem w przełyku to jedyne w swoim rodzaju ukłucie, a w ustach momentalnie zrobiło mi się nieprzyjemnie sucho. Kiedy przejąłem od niej woreczek z poczuciem ulgi objąłem ustami drobny otwór, delektując się powolnymi łykami, którymi stopniowo studziłem budzące się wewnątrz mnie pragnienie. W międzyczasie zerkałem na kolejno puszczane teledyski i słuchałem co ma do powiedzenia zielonooka panna, która skupiła się na odpowiedzi na moje pytanie. Zakasłałem, a oczy rozszerzyły się odrobinę, gdy usłyszałem jak brunetka dosłownie mrucząc wyraziła swoje zainteresowanie tą samą płcią. No przyznaję się, że tego to się nie spodziewałem. — Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, która naprawdę musi wiedzieć co myśli sobie facet widzący niezłą laskę. — przyznałem szczerze, kiwając głową. — Czuję się teraz tak dziwnie zrozumiany. — mruknąłem, przykładając otwartą dłoń do serca. — Niezwykłe, prawie się wzruszyłem. —wyszeptałem, z przesadną powagą. Nymeria ponownie skupiła się na głównym temacie tańca, w skrócie opisując swoją historię z nim związaną. — Coś wiem o tym skrzywieniu — podjąłem, pomiędzy kolejnymi pociągnięciami z torebki — po pigułkach pierwsze o czym pomyślałaś to dzikie dęsy ze mną na środku salonu. Normalnie bym się nie zgodził, ale tak ładnie prosiłaś... — wyszczerzyłem się w uśmiechu, spoglądając na nią kątem oka. — O nieee, już koniec. — skrzywiłem się z niezadowolenia, kiedy po zassaniu kolejnego łyku usłyszałem charakterystyczny dźwięk, jaki wydaje puste opakowanie po napoju, w momencie, w którym ktoś próbuje wypić resztki z resztek. — No nic — westchnąłem, ospale podnosząc się z zajmowanej miejscówki i sposobem kota (na czworakach) idąc wzdłuż kanapy. Zatrzymałem się tuż nad Nymerią, w pozycji, w której parę dni temu ślęczałem nad nią w swoim własnym łóżku. Nie wiem jak dziewczyna, ale sam wtedy bardzo dokładnie przypomniałem sobie całe to zajście. To jak jej skóra wrzała pod moim dotykiem, ustami znaczyłem tą szczupłą szyję i to jak czmychnęła z mych ramion, chociaż jej ciało wyraźnie miało ochotę na ciąg dalszy. Nie zdejmując wzroku z jej błyszczących zielenią tęczówek, odłożyłem pustą torebkę na stolik, który znajdował się zaraz za jej głową. — Dzięki. — mruknąłem krótko, pozostając jeszcze chwilę w takim położeniu, zanim niespiesznie zdecydowałem się powrócić na wcześniej zajmowane przeze mnie miejsce. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Kwi 10, 2017 10:24 pm | |
| O zgrozo, zmuszona byłam przyznać przed samą sobą, że przy nim - a przynajmniej dzisiaj - czułam się trochę jak ta przysłowiowa słodka idiotka. Może była to kwestia mojego całkiem dobrego humoru, ale większość drobnych kpin, żarcików i gestów naprawdę wydawała mi się śmieszna, przez co chichotałam co chwilę jak głupia. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę mentalnie wywróciłam oczami w reakcji na własne zachowanie, nie mogłam jednak nic na to poradzić. Na początku prychnęłam cichutko, widząc jak bardzo zaskoczony jest moją opinią o czarnoskórej tancerce, dopiero po chwili orientując się, że przecież nie mógł wiedzieć - niby specjalnie się nie kryłam ze swoją orientacją, o czym mogło poświadczyć kilka dziewcząt z akademii, ale jakakolwiek wymiana informacji między nami zaczęła się raptem... dwa tygodnie temu? - Mógł nie wiedzieć, fakt - pomyślałam, usilnie ignorując wewnętrzny głos, który biadolił coś o tym, że zgodnie z tą matematyką mój "zawzięty" opór trwał niewiele ponad tydzień, a chwilę potem znów uśmiechałam się widząc jego teatralnie przesadzoną reakcję. Zaśmiałam się też, kiedy wspomniał o tamtym tańcu podczas wieczoru Wigilijnego. - Przyznaję, miałeś całkiem niezły przykład - rzuciłam, nadal chichocząc, a potem z wyrazem rozmarzenia na twarzy przycichłam trochę, przypominając sobie ową chwilę. To było bardzo przyjemne wspomnienie; muzyka, zadowolenie, nasze ciała poruszające się w jednym rytmie... A potem poczułam, jak kanapa zapada się lekko, gdy Eiichi się poruszył i, widząc co robi, niemal natychmiast przypomniałam sobie wydarzenia dnia następnego. Jak wylądowałam na jego łóżku. Jego ciało nad moim, gorące, niemal nagie. Jego dotyk palący moją skórę. Zapach. Taki sam jak teraz, tyle, że słabszy, przytłumiony, jak echo czegoś odległego. Teraz pachniał wyraźniej. Woń perfum zmieszana chyba z żelem po prysznic. Aromat krwi, ludzkiej i jego własnej. Ledwie wyczuwalna nuta mrozu i sosnowych szpilek. Przez krótką chwilę czułam się oszołomiona, zarówno tym co się działo teraz, jak i wspomnieniami, bo to wszystko potęgowało się nawzajem w dziwny sposób. Tym razem ciężko mi było w ogóle pomyśleć o ucieczce. I to nawet wtedy, gdy odzyskałam już zdolność myślenia i zdałam sobie sprawę, że zrobił to specjalnie, właśnie po to, by wywołać taki, a nie inny efekt. Ale co z tym teraz zrobić?
Nasze spojrzenia pozostawały skrzyżowane, gdy prawy kącik moich ust podskoczył lekko do góry. Uniosłam ręce i zatrzymałam dłonie gdzieś na krawędzi paska od spodni. Dotyk był ledwie obecny, niemal widmowy, ale o to chodziło. Potem odchyliłam głowę do tyłu, by spojrzeć na stolik, na którym dopiero co wylądował pusty woreczek. - Mhm - odparłam na podziękowanie, chociaż w cale tak to nie brzmiało, nie teraz, gdy moje ciało wygięte w łuk niemal stykało się z jego. - Tylko nie myśl, że JA będę to sprzątać - dodałam, po czym ponownie opadłam płasko na kanapę, chwilę przed tym, jak wycofał się na swoje miejsce. Moje palce zahaczyły jeszcze o krawędź jego koszulki, nim opuściłam dłonie.
- Czyli co? Sam tańczysz tylko jak dziewczyna zrobi maślane oczka? - zapytałam, wstając z kanapy. Jeden z moich butów zdołał wpaść pod stolik kawowy, więc musiałam po niego zanurkować. - A co jeśli - zaczęłam, prostując się, z białym adidasem w prawej ręce - ta dziewczyna chciałaby wyciągnąć cię na lodowisko? Na klęczkach przysunęłam się do krawędzi kanapy i opierając głowę na wolnej dłoni zerknęłam na niego. - W końcu nie da się ciągle gnić na kanapie w salonie, po jakimś czasie nudno się robi. A wieczór zapowiada się przyjemnie. To jak? Na moich ustach pojawił się niewinny uśmiech, brwi powędrowały lekko w górę, przez co spojrzenie przybrało nieco błagalną nutę. - Pro-szę? - zaintonowałam śpiewnie, odrobinkę pochylając się ku niemu. Nie powiem, byłam cholernie ciekawa efektu. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Kwi 11, 2017 10:31 pm | |
| — Bałagan sprząta ten, kto go zrobił. Nie przypominam sobie, żebym to tutaj przynosił. — uśmiechnąłem się złośliwie, machinalnie wymigując się od odpowiedzialności. Ale czy tym razem nie miałem racji? Oczywiście, że miałem. To było pytanie retoryczne, zawsze miałem rację. Poza tym po co świadomie obciążać się jakimś zadaniem, skoro wokół było tylu innych, którzy mogli coś zrobić za mnie. Jeżeli nie ruszy tego Nymeria to pewnie weźmie się za to inna dziewczyna-perfekcjonistka, którą drobny nieład w salonie będzie gryzł w oczy. Pozostaje jeszcze sprzątaczka, o ile wciąż jakaś jest. W sumie... nigdy żadnej nie widziałem. Może mają moc niewidzialności albo pojawiają się wtedy, kiedy wszyscy gdzieś się ulotnią, żeby w spokoju pozmiatać wszystkie brudy. Przymierzałem się do ponownego, bardzo wygodnego rozłożenia się na kanapie, moja głowa już prawie miała spocząć na idealnie wyciągniętych nóżkach brunetki, gdy nagle to małe coś podskoczyło gwałtownie do góry, prawie zasadzając mi kolanem w szczękę i wskakując pod mieszczący się obok stolik. Popatrzyłem na nią z mieszanką zdziwienia, irytacji i zawodu, zastanawiając się co jej odwaliło. Czy ona celowo zabiera te nogi z mojego zasięgu? Albo ma za dużo energii i musi się wybiegać jak przysłowiowy piesek po podwórku albo zaczaiła o co mi chodzi i teraz bawi się w testowanie mojej cierpliwości. Obie wersje mało mi się podobały, ale jednak druga była gorsza, o wiele. Mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, zsunąłem się nieco z kanapy, aby tym razem móc na niej zwyczajnie usiąść, już nawet nie licząc na to, że brunetka wróci na swoje poprzednie miejsce, abym ponownie mógł ułożyć się w pasującej mi pozycji. Ugh, cała ciężka praca poszła na marne akurat wtedy, kiedy już myślałem, że pomału zacząłem posuwać się z planem na przód. W życiu niczego nie można być pewnym. Podrapałem się po karku, wbijając spojrzenie w ekran telewizora, na którym pojawił się jakiś przesadnie uśmiechnięty koleś, wychwalający pod niebiosa nowe ręczniki papierowe, które miały pochłaniać do dwóch razy więcej wody. Fascynujące, zaraz biegnę po telefon i dzwonię. I wtedy spod stolika wyskoczyła Nymeria, opierając się o wolną przestrzeń między moimi nogami i powracając do tematu tańca. Przełknąłem ślinę, nie mogąc nie zauważyć jak blisko teraz się znajdowała i jak niewiele brakowało, aby opierała się o inną... rzecz. Odchrząknąłem znacząco, ale jedynie po to, aby doprowadzić się do porządku i przestać skupiać swoją uwagę na tym, co rozgrywało się poniżej mego pasa. — Nie wszyscy muszą mieć identyczne hobby, panno Martell. — uśmiechnąłem się cwaniacko, krzyżując ręce na piersiach i przechylając się nieco do przodu. Chociaż w tańcu inwencji twórczej mi nie brakowało, to cała reszta była daleka od ideału. Sam nigdy nie kwapiłem się aby coś z tym zrobić, ani mnie do tego nie ciągnęło, ani nie uważałem tego za przydatną umiejętność, więc zostało jak jest. Zaraz za jednym pytaniem pojawiło się kolejne, które tym razem wprawiło mnie w lekkie osłupienie. Ale... że co? Ja i lodowisko? Z mojej piersi wydostało się ciche westchnienie, mieszanka rezygnacji i wpływu jej bliskości na moje ciało. To nie mogło wypalić. Nigdy nie próbowałem jazdy na łyżwach, lodowiska znałem tylko z widzenia, nawet nie kojarzyłem, abym kiedykolwiek na jakieś właził. — Ale ja nie — zacząłem, przerywając nagle, gdy z ust brunetki wydobyło się dźwięczne "proszę". Zawiesiłem wzrok na jej podekscytowanym spojrzeniu, które, miałem wrażenie, próbuje mnie prześwidrować na wylot. — nie potrafię jeździć na łyżwach. — dokończyłem wreszcie, w ten sposób szybko pozbywając Nymerię złudzeń na zaistnienie jej pomysłu w praktyce. — Lepiej uderz z tym do Leo. Daję głowę, że ta błyszcząca wróżka wygina się na lodzie jak profesjonalna primabalerina. — uśmiechnąłem się kąśliwie. Drogie panie i panowie, temat uważam za pomyślnie zamknięty. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sro Kwi 12, 2017 9:30 pm | |
| Gdy on pochylił się do przodu, ja się wyprostowałam, ale i tak owionęło mnie powietrze poruszone jego westchnieniem. Trochę mnie to zdziwiło. Wydawał się... zły? Poirytowany? Nie potrafiłam odgadnąć, ale szybko się okazało, że nie musiałam rozszyfrowywać wskazówek. Powiedział wprost co jest na rzeczy, a ja z niemałym zaskoczeniem byłam zmuszona stwierdzić, że nie mówił tego tylko dlatego, żeby mnie spławić, bo nie wyczuwałam kłamstwa. Potem dopiero uderzyło mnie, że nie powiedział też "Nie". Tylko, że nie umie. Spostrzeżenie to sprawiło, że się uśmiechnęłam. Zaśmiałam nawet, słysząc jakie określenie wymyślił dla Leo. - Wiem tylko tyle, że wróżka z pewnością zaopatrzyła Akademik w zestaw łyżew jak tylko usłyszała, że mamy lodowisko - powiedziałam, a w moim głosie wyraźnie było słychać rozbawienie. - Prawdopodobnie jest więc sporo prawdy w tym, że jeździć potrafi, ale to mnie akurat teraz trochę mało obchodzi. Unosząc ku górze jeden kącik ust odnalazłam spojrzenie czerwonych oczu. - Chcę. Iść. Z tobą - powiedziałam powoli, dobitnie, palcem wskazującym dotykając jego piersi, co tylko podkreślało i tak już jasny przekaz, nadając mu jeszcze więcej stanowczości. - Jesteś wampirem, nauczysz się w trymiga! - dodałam potem i wyraźnie lżejszym tonem. Wstałam z klęczek, wspomagając się oparciem dłoni o jego kolana. Nadal na boso, z butami w jednej ręce, podparłam się pod boki. - A dzięki temu przynajmniej będzie trochę ciekawiej - rzuciłam, puszczając mu oczko, a potem wyciągnęłam ku niemu rękę i czekałam na odpowiedź. Energia trochę mnie rozpierała i było to widać. Gwiazdy na granatowym niebie mrugały szyderczo, gdy palące pragnienie wyrwało mnie ze snu. Pieczenie i suchość w gardle męczyły mnie już na tyle, że zawarczałem donośnie wygrzebując się z kołdry. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale odkąd się tu zjawiłem, zdążyłem zauważyć, że pożywiam się częściej niż pozostali uczniowie, co trochę mnie... zaniepokoiło? Chyba aż tak dramatyczne określenie tu nie pasowało, ale z pewnością byłem tym faktem zaintrygowany i nieco zirytowany i w takim też nastroju, zastanawiając się nad tym po raz kolejny, udałem się pod prysznic. Ciepła woda spływająca po plecach pozwoliła mi się trochę rozluźnić, ale napięcie związane z moim stanem nie ulotniło się w pełni. W ustach czułem wysunięte kły, podejrzewałem też, że moje oczy straciły już swój naturalny, bursztynowy kolor i nie mogłem przestać się zastanawiać dlaczego tak jest. U innych nie widywałem tych oznak tak często, jak u siebie. O ile nie kryli się z dodatkowymi posiłkami, to można było odnieść wrażenie, że dla nich picie krwi było raczej nawykiem niż faktyczną potrzebą. Woreczek krwi rano i wieczorem zdawał się zaspokajać pragnienie większości z nich i chyba nigdy nie widziałem żeby komukolwiek zmieniał się chociażby kolor oczu. No, może poza Keirą i tym czarnowłosym Kiryuu, ale u nich wydawało się to permanentne... Zastanawiało mnie dlaczego tak jest. Czy była to kwestia przemiany? Młodości? Pochodzenia? Może to, że stworzyła mnie Keira miało tu jakieś znaczenie? Poganiany pragnieniem właśnie opuściłem łazienkę jakieś pięć minut później. Szybko ubrałem się w czarne, dresowe spodnie i białą koszulkę bez rękawów, ale za to z kapturem, który od razu narzuciłem na głowę. Założyłem jeszcze buty, zabrałem gumkę do włosów i wsunąłem ją na nadgarstek, a potem wyszedłem z pokoju i ruszyłem do kuchni, by zaopatrzyć się w lodówce. Wziąłem dwa woreczki krwi, a potem wyszedłem na dwór głównymi drzwiami. Chłód i smak krwi działały kojąco, pozwalały się uspokoić i już gdzieś w połowie pierwszej porcji poczułem się trochę lepiej. Powoli zaspokajane pragnienie stopniowo coraz bardziej uwalniało mój umysł spod swojego wpływu. Zacząłem zwracać uwagę na śnieg skrzypiący pod stopami, na te gwiazdy, których migotanie wziąłem wcześniej za szyderczy śmiech. Na brak księżyca. I na stłumiony ścianami całkiem przyjemny rytm muzyki dochodzący... chyba z piętra po prawej. Siłownia? Dobierając się do drugiej porcji krwi zmaterializowałem niedużą, ciemnoniebieską, poziomą barierę, potem kolejną i kolejną. Na wpół materialne schody, których poprzednie stopnie znikały, gdy tylko zrobiłem krok do przodu, zaprowadziły mnie aż do okien na piętrze. Okazało się, że się nie myliłem. Muzyka faktycznie dobiegała właśnie stąd. Wnętrze spowijało jasne światło o przyjemnie ciepłym odcieniu. Sprzęty treningowe stały, nieużywane w tej chwili, ale pomieszczenie zdecydowanie nie było puste. W środku był jakiś szatyn, którego twarzy nie kojarzyłem. I tańczył, co sprawiało, że poziom mojego zainteresowania automatycznie się zwiększał, szczególnie, że nie wydawał się być w tym względzie amatorem. Entuzjastą, sądząc po tym, jak się poruszał, jak bawił się ciałem i rytmem, ale z pewnością nie początkującym. Chciałem go poznać, więc nie czekając dłużej, zapukałem w szybę.
Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Nie Kwi 16, 2017 9:55 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Kwi 16, 2017 10:48 pm | |
| Prawdę mówiąc trochę zdziwił mnie fakt, że chciała spędzić wolny czas akurat ze mną. Nasza relacja, patrząc z perspektywy wcześniejszych wydarzeń była dość dziwna, miejscami nawet niezręczna i trudna do określenia, ale Nymerii najwidoczniej to nie przeszkadzało. Może w ten sposób próbowała rozjaśnić nieco sytuację? Obrzuciłem ją bacznym spojrzeniem, jak gdybym próbował wyczytać z niej przyczynę, bo jej entuzjazm wydał mi się podejrzanie niepokojący. Zacząłem nawet myśleć, że może znów jedzie na złotych tabletkach, bo jej chichot praktycznie nie cichnął, a upór przypominał mi tamten z wigilijnej nocy. Chyba, że taka jest na co dzień i dopiero teraz przekonuję się o tym na własnej skórze. Pomijając fakt, że rzeczywiście w tej chwili nie miałem nic ciekawszego do roboty, to nadal nie uśmiechało mi się robienie z siebie debila na czyichś oczach. Że też musiała wybrać lodowisko na pogłębianie znajomości. Nie mogłoby to być, no nie wiem, chociażby łóżko? Lądowanie na nim jest stokroć przyjemniejsze niż na lodzie i wcale nie potrzeba łyżew, żeby fajnie się jeździło. Tyle plusów, czemu kobieto tego nie dostrzegasz? Ni to prychnąłem, ni fuknąłem, z ociąganiem ujmując wyciągniętą ku mnie rękę dziewczyny, aby z równym opieszalstwem wstać z cieplutkiej kanapy, którą stale ogrzewał żar z kominka. — To co wydarzy się na lodowisku, ma zostać na lodowisku, zrozumiano? — postawiłem warunek, łypiąc okiem na Nymerię, w oczekiwaniu na gorliwe zapewnienie. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Kwi 17, 2017 1:59 am | |
| Trochę to trwało, i nie obyło się bez manifestacji niezadowolenia, ale koniec końców Eiichi złapał moją rękę i łaskawie podniósł dupcię z wygodnej kanapy, co bardzo mnie ucieszyło. - Oczywiście - odpowiedziałam na jego pytanie, starając się zabrzmieć poważnie, co było jednak dosyć trudne, zważając na wysoki poziom rozbawienia pomieszanego z satysfakcją. Uśmiech, który chwilkę potem pojawił się ponownie na moich ustach mógł wprowadzić go w błąd, zasugerować, że obietnicy dotrzymać nie zamierzam, ale nie bardzo mogłam coś na to poradzić. Z butami w jednej ręce i jego dłonią w drugiej wyleciałam na korytarz i pociągnęłam go w stronę schowka, wiedząc, że to tam wylądowały pudła z łyżwami. Szybko znalazłam parę dla niego i dla siebie. - To chyba dobry rozmiar, nie? - zapytałam, podając mu klasyczny, czarny męski komplet. Potem schyliłam się, by założyć buty i nagle zdałam sobie sprawę, że przebijanie się przez zaśnieżony las w adidaskach może nie być najprzyjemniejsze. - Uch... Daj mi chwilę, zaraz wracam. Muszę założyć jakieś inne buty - powiedziałam, by zaraz potem wspiąć się o kilka stopni w górę. - Tylko nie zdezerteruj w tym czasie - dodałam, śmiejąc się cicho. Później, w mgnieniu oka, zniknęłam. Będąc w pokoju rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafy. W środku wynalazłam czarne, skórzane kozaki na niewysokim obcasie, więc wyjęłam je i szybko założyłam, a potem, niewiele myśląc, zabrałam też taliowaną czarną bluzę z dużym kapturem i zapinaną na suwak. Nie było co prawda na tyle zimno, żeby wampir mógł zmarznąć, ale... hmm... wydało mi się to po prostu właściwym posunięciem. Założyłam ją już biegnąc w dół po schodach, ale nie trudziłam się zasuwaniem zamka. Eiichi nadal czekał u dołu schodów. - Gotowa. Chodź - rzuciłam, łapiąc leżące przy schodach łyżwy. Następnie wyszliśmy na dwór i ruszyliśmy w stronę jeziora.
Na lód weszłam pierwsza, co nie było raczej niczym dziwnym w zaistniałej sytuacji. Odbiłam się lekko, potem nieco mocniej i odjechałam kawałek od brzegu, by potem zakręcić i zgrabnie wyhamować kawałeczek od miejsca, w którym wystartowałam. Ostrza zeskrobały cieniutką warstewkę śniegu i lodu, a kawałki pofrunęły w stronę krańca tafli. Odnalazłam spojrzenie Eiichiego, który nadal jeszcze do mnie nie dołączył, a potem, tak jak w salonie, wyciągnęłam rękę i czekałam na jego ruch. Tym razem jednak dzieląca nas odległość była wyraźnie większa, więc złapanie jej nie było takie proste jak wcześniej. | |
| | | Savitur
Liczba postów : 13 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Kwi 18, 2017 8:42 pm | |
| Dałem się zapomnieć. Dźwięki niosły moje ciało, a ja pozwoliłem mu reagować bez udziału mojego umysłu. Ruchy były płynne i naturalne, muzyka całkiem przejęła kontrolę. Przynajmniej było tak do momentu, w którym nie usłyszałem pukania. Zatrzymałem się w pół ruchu i po chwilowej nieprzytomności rozejrzałem, lokalizując nietypowe źródło przełamującego muzykę dźwięku. Moje zielone oczy otworzyły się szerzej, gdy dostrzegłem mężczyznę, wyglądającego jakby lewitował przy oknie. To było dość niespodziewane… Ale z drugiej strony, każdy z nas coś potrafił, więc nie powinienem się tak dziwić. Uśmiechnąłem się i pokonałem dzielącą mnie od chłopaka odległość, otwierając okno. - Cześć.- powiedziałem, opierając ręce o parapet i przechylając, by sprawdzić, czy moje podejrzenia są prawdziwe.- Często tak podglądasz ludzi, czy mam się czuć wyjątkowy? Jestem Liam.Po przywitaniu się, zrobiłem chłopakowi miejsce i podałem rękę, by pomóc mu wejść do środka. Wiedziałem, że teoretycznie nie potrzebuje tego, by się tu dostać, ale w sumie czemu miałem sobie odpuścić ten miły gest? Nawet jeśli liczyłem na to, że trochę potrenuję, nigdy nie odmówię towarzystwa. W szczególności osoby, której jeszcze nie znam. Przesunąłem wzrokiem po ciele chłopaka i ponownie się uśmiechnąłem. Nawet jeśli nie oceniałem nikogo na podstawie wyglądu, trudno było się od tego powstrzymać w tym momencie. Wampir był ubrany wygodnie, co sugerowało, że lubił ruch, a te długie, ciemne włosy… Nie wiedziałem jak długo się powstrzymam przed ich pomacaniem. Na razie jednak jakoś się trzymałem i nawet może wyglądałem przy tym normalnie. Może. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Kwi 22, 2017 10:11 pm | |
| Na moich ustach wykwitł lekki uśmiech, gdy zobaczyłem zdziwienie malujące się na jego twarzy. Szatyn potem podszedł i otworzył okno, ale nie od razu wpuścił mnie do środka. Nie to, żebym protestował - chłopak wyglądał całkiem nieźle, w szczególności, gdy patrzyło się na niego z takiej perspektywy, jak ja teraz, czyli trochę z góry, więc miałem na co popatrzeć. - Maxwell - odparłem, chwytając wyciągniętą rękę - I nie, nie jestem zawodowym podglądaczem, jeśli o to pytasz. To raczej jednorazowy przypadek. Mocny uchwyt. Dobra rzecz. Podciągnąłem się i wskoczyłem do środka. Machnąłem ręką, a ciemnoniebieska bariera, na której stałem, rozpłynęła się w nicość. - Ale słysząc muzykę nie mogłem się oprzeć. Odkąd tu jestem chyba tylko raz widziałem, żeby ktoś korzystał z siłowni. Oprócz mnie. - dodałem jeszcze, lądując obok niego. Jednym, płynnym ruchem zsunąłem z głowy cienki kaptur. - Swoją drogą, przyjemny kawałek - powiedziałem, skinąwszy głową w stronę odtwarzacza. - Chyba nie słyszałem go wcześniej. A ty całkiem nieźle się ruszasz. Od dawna tańczysz? Po raz ostatni omiatając szatyna wzrokiem sięgnąłem do okna. Zatrzasnąłem je, a potem przekręciłem uchwyt. Mechanizm zaklekotał, zapadki wskoczyły na swoje miejsce, zamykając je szczelnie. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Kwi 23, 2017 11:01 pm | |
| Zaraz po tym jak Nymeria obiecała spełnić mój warunek, zostałem pociągnięty przez korytarz do schowka, w którym ktoś postanowił przechowywać łyżwy. Swoją drogą nawet nie wiedziałem, że mamy tutaj schowek. Chwilę później w moje ręce został wepchnięty jeden komplet, któremu zacząłem uważnie się przyglądać. Czułem się tak jakby ktoś wciskał mi w łapę zioło, mówiąc, że to dobry towar, ale ja już wtedy w głębi duszy wiedziałem, że to mieszanka wszelakiego zła, którego z całą pewnością nie chce się próbować. Kiedy tak z powątpiewaniem taksowałem wzrokiem powód mojego niezadowolenia, Nymeria popędziła na górę, aby przywdziać na siebie coś bardziej... wyjściowego jak na taką porę roku. Oparłem się o barierkę przy schodach, odchylając głowę do tyłu i intensywnie myśląc nad tym czy zachować się jak chujek i jednak dać nogę czy wytrwać w swojej głupiej decyzji, którą podjąłem pod wpływem nagabywań dziewczyny i odważnie stawić czoła nadciągającej katastrofie. Zanim zdążyłem wybrać opcję, dzięki której moja godność nie ucierpiałaby tak dramatycznie, Nymeria stawiła się obok mnie przyodziana w ciepłą bluzę i typowo zimowe obuwie, gotowa na naszą wycieczkę nad zamarznięte jezioro.
Chociaż łyżwiarstwo w ogóle mnie nie interesowało, to musiałem przyznać, że z pewnym podziwem obserwowałem jak Nymeria bez skrępowania wkracza na lód i odjeżdża spory kawałek, pieczętując go na koniec zgrabnym piruetem i wyciągając do mnie rękę w zapraszającym geście. Zrobiła to tak lekko i bez trudu, że nawet zacząłem myśleć, że to nie może być takie ciężkie. Pff, pewnie, że tak, ile to jest odepchnąć się tym kawałkiem żelastwa i utrzymać równowagę? Błahostka. Z równą nonszalancją postawiłem nogi na zamarzniętej tafli wody, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i prychając głośno. — Jakie to banalne. — mruknąłem do siebie, wbijając czubek łyżwy w lód i z wyjątkowym impetem odbijając się z miejsca. O kurwa... Zrozumiałem, że coś poszło nie tak, kiedy wyprułem przed siebie z ultraszybkością, po drodze mijając Nymerię, która czekała na mnie z cierpliwie wyciągniętą ręką. — JAK SIĘ TYM HAMUJE????!!! — wrzasnąłem, odwracając w twarz w jej kierunku, jednocześnie uporczywie próbując nie stracić równowagi. Ja pierdolę, jest źle, jest źle, jest źle! Sytuacja wymagała ode mnie decyzji błyskawicznej, nie miałem czasu czekać na radę, musiałem rozwiązać to sam. Odkleiłem jedną łyżwę od lodu, wbijając ząbki z jej czubka brutalnie w jej powierzchnię. Powietrze przeciął głośny szum, a mną zarzuciło do przodu. Kiedy rozpłaszczyłem się na środku jeziora, czując jak twarz przymarza mi do lodowiska, wtedy wiedziałem już, że to spierdoliłem. Zmarszczyłem brwi, zaciskając szczęki, próbując zdusić w środku mój rosnący, zupełnie uzasadniony wkurw. Podniosłem się do klęczek, strzepując z twarzy śnieg – resztki oznak mojej paskudnej porażki. — I mniej więcej to właśnie miałem na myśli mówiąc, że nie umiem jeździć! — wykrzyknąłem do Nymerii, dopiero teraz zwracając uwagę jak daleko mnie wykopało. — Wiedziałem, że to był zły pomysł! — fuknąłem, zmieniając pozycję na kucającą i opierając łokcie na kolanach. Miałem dość tego diabelstwa na swoich nogach i tego lodowiska. Zapewne w tym właśnie momencie opuściłbym to miejsce, gdyby nie to, że obecnie znajdowałem się... na samym środku tego przeklętego jeziora. Oceniając swoje szanse na przeżycie, warknąłem pod nosem. — Nie ruszam się stąd. — rzuciłem gniewnie. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Kwi 24, 2017 12:10 am | |
| Idąc nad jezioro nie rozmawialiśmy co prawda, ale obserwowałam Eiichiego i ciężko mi było coś wyczytać z jego niewzruszonego wyrazu twarzy, dlatego lekkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy wbrew wcześniejszym słowom wydawał się całkiem pewny siebie po założeniu łyżew. Uznałam to jednak za dobry omen. Wszak co mogło być złego w odrobinie pozytywnego myślenia, prawda? Szczególnie, że wcześniej nie wyglądało na to, by miał przestać się krzywić na myśl o jeździe na łyżwach, a tu proszę... Wydawało się, że wszystko jest okej, zwłaszcza, że stał pewnie i nie chwiał się, zarówno w śniegu na brzegu jak i po wejściu na lód. Słysząc jego prychnięcie i lekko lekceważące stwierdzenie nie mogłam się nie uśmiechnąć... nie sądziłam, że sytuacja może się zmienić tak diametralnie w tak krótkim czasie. Na końcu języka miałam klasyczne "a teraz odepchnij się lekko..." i tym podobne frazesy, ale nie zdążyłam nawet otworzyć ust, a Eiichi już mknął przed siebie z zawrotną prędkością. Gdyby jeszcze wystartował w moim kierunku może byłabym w stanie go zatrzymać, ale ten przemknął jakieś półtora metra ode mnie. Na jego twarzy malowała się czysta panika i czułam, że moja też na chwilę przybrała podobny wyraz, ale potem on zaczął krzyczeć, niemal jednocześnie podejmując próbę hamowania, co skończyło się niezwykle gwałtownym i malowniczym upadkiem i... wybuchnęłam śmiechem. Głośnym, pełnym rozbawienia, tak jak nie śmiałam się już dawno. Chwilkę potem jego pełen wściekłości głos przebił się przez mój atak wesołości. - Nie przesadzaj, nie było tak źle - odparłam na jego oskarżenia, jakoby zaciągnięcie go tu było złym pomysłem, nadal zaśmiewając się przy tym i odbiłam się lekko ku niemu, ale wtedy zobaczyłam jak próbuje się podnieść, a potem strzela klasycznego focha i po raz kolejny nie wytrzymałam. Tym razem było gorzej. Brzuch zaczął mnie boleć, łzy napłynęły do oczu... Zatrzymałam się na chwilę i pochylona oparłam dłonie na kolanach, starając się jakoś to ogarnąć, uspokoić się i w ogóle, ale nie było łatwo. Powstrzymać tak dziki chichot trzeba umieć. Nie dałam rady. Przynajmniej nie do końca - Nie dąsaj się, nie było tragicznie - powiedziałam, uradowana jak dziecko, gdy z szerokim uśmiechem na twarzy zmniejszałam dzielącą nas odległość. Nadal wstrząsał mną tłumiony śmiech. - Każdy na początku leży. Żałuj, że nie widziałeś mojego pierwszego upadku - mówiłam potem, zatrzymując się obok niego. - Śmiem twierdzić, że był jeszcze bardziej malowniczy, niż twój - dodałam, po raz kolejny tego dnia podając mu rękę, tym razem jednak bardziej w geście pomocy niż, jak dotychczas, zachęty. | |
| | | Savitur
Liczba postów : 13 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Maj 15, 2017 11:19 pm | |
| Chłopak przyjął podaną mu rękę, wchodząc do pomieszczenia. Poruszał się płynnie, zręcznie… Mówiło się tak o każdym wampirze, ale tu chodziło o coś innego. Tancerzy rozpoznawałem niemal od razu. Za dużo lat spędziłem w ich towarzystwie, żeby tego nie zauważać. Lubiłem obserwować ludzi i to, jak bardzo kolorowi i inni od siebie byli. Zazwyczaj było ich łatwiej znaleźć, niż wampiry i w sumie nie przeszkadzało mi to. Przyjemne towarzystwo, choć często musiałem się pilnować, żeby moja sprawność nie odbiegała od tej człowieczej, a pragnienie krwi nie osiągnęło poziomu, w którym kogoś zaatakuję. Mimo wszystko, miałem wiele przyjemnych wspomnień, związanych z przyjaciółmi z przeszłości. Czas jednak zbudować nowe znajomości. W końcu za szybko nie wrócę do Rotterdamu no i jestem tu na własne życzenie. - Poza mną i tobą widziałem tu tylko jedną osobę i ona szukała samotności, a nie miejsca do ćwiczeń.- powiedziałem, z niewielkim uśmiechem, opierając się o stolik.- Co do piosenki, to Paralyzer zespołu Finger Eleven. Uwielbiam jej refren. Bardzo łatwo wpada w ucho.Odruchowo poruszyłem się zgodnie z rytmem, lecz zaraz zatrzymałem w miejscu, kładąc dłoń na karku i uśmiechając rozbrajająco. Ciężko mi było nie tańczyć, gdy słyszałem muzykę i takie właśnie były efekty. Stojący przede mną mężczyzna zdawał się jednak nie oceniać mnie przez to źle. Ciekawiło mnie skąd pochodzi, gdzie wcześniej tańczył i co. Chciałem się dowiedzieć o nim więcej nawet przez samo to, że wszedł tu przez okno, zachowując się przy tym całkowicie swobodnie, jakby to było normalne. Był trochę dziki i bardzo mi się to podobało. - Odkąd tańczę… Jeśli wierzyć mojej mamie, zacząłem jeszcze przed przyjściem na świat. Podobno bardzo się ożywiałem, gdy grała muzyka. Ogólnie taniec towarzyszył mi przez całe istnienie. Zawsze to lubiłem, niezależnie od formy.- przyznałem, ponownie zaczynając przyglądać się intensywniej rozmówcy.- Ty też tańczysz, prawda? Może przyłączyłbyś się do mojego treningu? Zawsze przyjemniej jest to robić wspólnie. Nie ukrywam też, że jestem ciekawy, jak się ruszasz. Może drobna zabawa w „rób to, co ja”?Interesowało mnie, co chłopak ma do pokazania i z chęcią wymienię się z nim doświadczeniami. Max był fantastycznie zbudowany i wprawienie jego ciała w ruch było czystym marzeniem. Bez podtekstu, oczywiście. A może i z podtekstem? Mimowolnie zacząłem się zastanawiać nad tym jaki jest w łóżku i z kim do niego chodzi. Nie wyglądał na geja, ale nie każdy przecież wyglądał, prawda? Odwróciłem na chwilę wzrok, gdy uświadomiłem sobie o czym zaczynam myśleć. Easy. Chcę się zaprzyjaźnić, więc nie powinienem już przy pierwszym spotkaniu zaczynać myśleć o czymś podobnym. W sumie chyba w ogóle nie powinienem, jeśli to ma być po prostu przyjaźń. Lepiej się skoncentrować na przyjemnej chwili, w której byliśmy teraz. Zresztą nie wskoczę mu przecież do łóżka. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pią Maj 19, 2017 10:33 pm | |
| Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy zaczął opowiadać swoją historię z tańcem. Musiałem przyznać, że historia była całkiem urocza, nawet jeśli dość... typowa, bo przecież tak mniej więcej mówi jakieś dziewięćdziesiąt procent ludzi, którzy lubią się ruszać. Co nie znaczy, że potrafią, ale na szczęście on nie był jedną z TAKICH osób. Bez trudu można to było dostrzec. Kiedy zapytał, czy tańczę, przytaknąłem, zaczepnym i czarującym uśmiechem nagradzając jego zdolności dedukcyjne, nie spodziewałem się jednak propozycji, jaka padła z jego strony. Zaintrygował mnie. A co za tym idzie, moja odpowiedź nie mogła być inna. - Jasne. Dobry pomysł. Dawno nie miałem okazji potańczyć. Nie licząc, oczywiście, Wenecji, ale tamto... - zawiesiłem głos, przypominając sobie tę krótką chwilę tam, na weneckim skwerze, w której trzymałem w ramionach rudowłosą piękność, co było niestety mniej satysfakcjonujące, niż powinno. - Mniejsza z tym. Zaczynaj - powiedziałem w końcu, na koniec uśmiechając się ciepło. Potem odsunąłem się od okna, przechyliłem głowę to na jedną stronę, to na drugą, lekko rozgrzałem stawy, choć w zasadzie nie było mi to potrzebne, a potem skinięciem głowy dałem mu znak i pozostało mi już tylko czekać. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Maj 23, 2017 12:14 am | |
| Śmiech Nymerii, który normalnie uznałbym za całkiem uroczy, teraz był jedynie kolejną szpilką, wbijającą się w moją pokiereszowaną dumę. Co z tego, że to zupełnie normalna reakcja i na jej miejscu rżałbym jeszcze głośniej? Sam fakt, że to przydarzyło się mi, a nie komu innemu sprawiał, że cała sytuacja przybrała zupełnie inny wyraz, a mnie dosłownie zaczęło skręcać z oburzenia i wstydu jednocześnie. Wiedziałem, że to głupota, żeby się tutaj pchać, ale nie, na co słuchać własnej, niezawodnej intuicji, no na co?! Debil. Przygryzłem dolną wargę, próbując zebrać wszystkie myśli do kupy i chociaż trochę uciszyć wszechogarniającą mnie irytację. Ale to nie mogło skończyć się dobrze, o nie. Nie mogło, gdy Nymeria zdecydowała się na tak odważny krok jakim było podjechanie w miejsce, z którego zadeklarowałem się nie ruszać, po raz trzeci tego dnia podsuwając mi rękę. Ten gest, który automatycznie skojarzył mi się ze zbliżającym się nieszczęściem, bezczelną, zupełnie celową zagrywką. Tsk, ten mały, zielonooki diabeł sam się o to prosił! Z zimnym błyskiem w oku chwyciłem wyciąganą do mnie dłoń i drapieżnie zaciskając wokół niej palce, z impetem pociągnąłem niczego niespodziewającą się dziewczynę w dół, prosto na mnie. Pomimo niewielkiej wagi i tak wgniotła mnie w lód, boleśnie traktując napierające na jego powierzchnię łokcie. Skrzywiłem się automatycznie, za chwilę jednak wypuszczając spomiędzy ust głośne prychnięcie, które zamieniło się w krótki, złośliwy śmiech. — Co to za postawa? Drwienie z początkującego? — spytałem, powoli prostując się na obolałych łokciach i wyrównując twarz z jej twarzą. — Nie podoba mi się to. — wymruczałem, zmieniając ton głosu na zdecydowanie mniej przyjemny. W dalszym ciągu korzystając z jej oszołomienia, wysunąłem się spod jej ciała, jednocześnie popychając ją na lód, w który uderzyła równie nagle jak jeszcze chwilę temu we mnie. Od razu mi się polepszyło widząc, że nie tylko ja mogę grzać ten kawał zmarzliny, ale to jeszcze nie było to. Umiejscowiłem się zaraz nad nią, przygryzając pnący się w górę kącik ust. Odkleiłem dłoń od powierzchni skutego mrozem jeziora, kładąc dwa lodowate palce na jej wyeksponowanej grdyce i wiodąc nimi pod sam podbródek, który to gwałtownie uniosłem. — Zamknij oczy i będziemy kwita. — obiecałem. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Maj 23, 2017 10:21 am | |
| Powinnam się była tego spodziewać, naprawdę. Wyciągnęłam go na lód chociaż nie chciał, przez moją zachciankę wyrżnął jak długi, na co ja zaczęłam rżeć jak opętana. To oczywiste, że coś musiało nadejś po takiej akcji, jakiś rodzaj zapłaty czy zemsty. Eiichi był takim typem i powinnam była to przewidzieć... Ale nie przewidziałam. - Łaaaaaaa! - zdołałam krzyknąć tylko, gdy straciłam grunt pod nogami, a potem gruchnęłam na niego bezwładnie, całym ciężarem ciała. I tym razem to jego śmiech zakłócił ciszę, podczas gdy ja próbowałam się jakoś z tego wykaraskać, ale zdążyłam ledwie unieść się na rękach, kiedy usłyszałam jego słowa. Prychnęłam głośno, odgarniając włosy z twarzy. Jemu się nie podoba? A co ja miałam powiedzieć!? Ja tu do niego z czystymi intencjami i pomocną dłonią ufnie wyciągniętą, a on mi taki numer wywija! - Ooo, wypraszam... - zaczęłam, ale dokończyć nie zdołałam, bo nagle poczułam, że znów znajduję się w połowicznym stanie nieważkości, a zaraz potem gwałtowne zderzenie z taflą lodu wyrwało mi z płuc resztki oddechu. Stęknęłam głośno, trochę z bólu, trochę z zaskoczenia... A choć tym razem czułam już, co teraz będzie... zawahałam się. To wystarczyło, by Eiichi znalazł się nade mną. - Wariat - mruknęłam, ale nie brzmiało to obelżywie. Było w tym sporo irytacji, tak, ale też dużo rozbawienia i... zwykłego stwierdzenia faktu i koniec końców brzmiało to niemal pieszczotliwie. Mniej więcej w tym samym czasie poczułam chłodny dotyk na szyi i zadrżałam. Nie z zimna. To mnie nie ruszało. Minimalnie - minimalnie! - i niemal bezwiednie odchyliłam głowę, poddając się, pozwalając mu na to, co robił chociaż w duchu nie czułam się z tym tak zupełnie w porządku. Ale nie zaprotestowałam. Więcej - miałam ochotę mruczeć z zadowolenia, ale tę potrzebę udało mi się opanować. Na chwilę, na ułamek sekundy przymknęłam oczy, jednak gwałtowny ruch sprawił, że znów otworzyłam je szeroko. Z moich ust wydarło się rozedrgane westchnienie, a potem po raz kolejny usłyszałam jego głos. Ton jego głosu skrywał stanowczość, nakaz, ale i obietnicę czegoś przyjemnego i od tej mieszanki zawirowało mi w głowie. Przez chwilę panowała cisza, gęsta i ciężka i słychać było tylko mój nierówny oddech. - A jeśli tego nie zrobię? - zapytałam trochę na przekór, ale nie poruszyłam się ani o milimetr, w żaden inny sposób nie buntując się przeciw temu, co miało nadejść. Byłam ciekawa, co będzie dalej i ciężko było mi ukryć jak wiele przyjemności czerpałam z tej niepewności. Chyba nawet nie bardzo się starałam... | |
| | | Savitur
Liczba postów : 13 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Maj 28, 2017 5:09 pm | |
| Po tym, co wybrałem, muzyka przesuwała się sama na kolejne utwory, jak to zwykle było z autoodtwarzaniem w internecie. Nawet tego nie zauważyłem, gdy "Paralyzer" dobiegł końca. Ale to nic. To, co grało, nie miało dla mnie w tym momencie większego znaczenia. Potrafiłem się dostosować do niespodziewanych zmian, więc im mniej typowy utwór, tym lepiej. "Kryptonite" zespołu 3 Doors Down nie był mi jednak obcy. Przekrzywiłem nieznacznie głowę, gdy wspomniał o Wenecji. Chłopak ewidentnie przeżył tam coś ciekawego i wspomnienie budziło żywe emocje. Niemniej, Max zdawał się chcieć je zachować dla siebie, a ja postanowiłem nie nalegać. Tym bardziej, że tamta noc we mnie samym budziła mieszane uczucia, nawet jeśli nie mogłem powiedzieć, że bawiłem się źle. Ciemnowłosy zmienił temat, a ja uśmiechnąłem się, gdy dostałem pierwszeństwo, zaraz wykonując wstępną sekwencję. Starałem się, by ruchy były na ten moment proste. Obaj się rozkręcimy, ale nie chciałem zaczynać od czegoś, co nie będzie dla niego do wykonania. Kroki, które wykonałem pochodziły ze swingu. W przód jedną nogą, później w tył i do tyłu drugą nogą, a następnie charakterystyczne przesunięcie w bok, w którym tylko jedna stopa wykonywała widoczny krok. Ręce poruszały się do rytmu, imitując charakterystyczny ruch przy chodzeniu, lecz czyniąc go przerysowanym, pasującym do zabawnego stylu swingu. Na razie tyle. Zobaczymy, jak Max sobie poradzi i co sam zaproponuje. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Maj 30, 2017 10:16 pm | |
| Czy to było tylko moje wrażenie czy Nymeria opierała się dzisiaj jakoś... mniej? Słowa oczywiście musiały być wyrazem buntu i przekory, ale w tych subtelnych, nieumykających mi gestach zobaczyłem, że zaczyna mięknąć, gdzieś tam w środku jej opór pomału słabnie, chociaż średnio jej się to podobało. Uśmiechnąłem się mechanicznie, rozważając swoją myśl. Nie ma nic zabawniejszego niż obserwowanie jak czyjaś wola krok po kroku niknie i wreszcie podporządkowuje się czyjemuś widzimisię, chociaż początkowo ktoś był tak bardzo na nie. — W takim razie wolisz, żebym zachował urazę? — zapytałem wręcz zdumiony, nie spuszczając z niej wzroku. — Nie polecam takiego rozwiązania. Może się zdarzyć wiele, wiele — kładąc nacisk na swoje słowa zrobiłem to również z palcami pozostającymi na spodzie jej podbródka. — niespodziewanych rzeczy. Wierz mi, potrafię być naprawdę kłopotliwy, jeśli ktoś mnie do tego zmusi. — westchnąłem jak gdyby współczująco dla tych wszystkich, którzy ośmielili się sprawdzić to na własnej skórze. — Liczę na to, że Ty jednak mnie nie zawiedziesz i wybierzesz właściwie. To jak będzie, hm? — nachyliłem się nieznacznie, zaraz jednak odsuwając do tyłu, aby dać jej odrobinę przestrzeni i chwilę do namysłu. Ach, granie na czyichś emocjach to takie bardzo w moim stylu. I ile jeszcze frajdy po drodze! Nymeria dobrze wykorzystała pozostawiony jej czas i pomimo buntu, który skrzył się w jej oczach, nie pozwoliła mu przejąć władzy nad swoim ciałem, posłusznie stosując się do mojego polecenia. Mrr, to takie przyjemne kiedy taki krnąbrny mały źrebaczek wreszcie daje za wygraną, kładzie po sobie uszy i robi to, co się mu każe. Zanim przystąpiłem do działania, poświęciłem dłuższą chwilę na nacieszenie się prezentującym pode mną widokiem. Twarz Nymerii zastygła jakby w oczekiwaniu i niepewności, podczas gdy jej oczy pozostawały szczelnie zamknięte, niewidzące jak mój wzrok dosłownie chłonie kształt jej ust, rysy szczęki i gruby wachlarz rzęs, na którym zatrzymały się drobinki śniegu. — Nie ruszaj się. — dodałem za chwilę, chcąc mieć pewność, że Nymerii nie wpadnie do głowy kolejny opór czy też ucieczka przed tym, co ją czeka. Dłoń, która do tej pory nieprzerwanie naciskała na skórę pod szyją, zmniejszyła napór, robiąc sobie bardzo dla mnie przyjemną wędrówkę poprzez całe jej ciało, do chwili, w której dojechałem do tej cudnie wyeksponowanej nogi, z oplatającą ją pończochą. Tutaj poświęciłem więcej uwagi i troski, przedłużając podróż poprzez to miejsce jak tylko się dało. Nie mogłem sobie pozwolić na nic więcej, inaczej wszystko by się wydało, a ten diabeł miałby na mnie haka, którego mógłby wykorzystać przy pierwszej, nadarzającej się okazji. Nie mogłem tak ryzykować. Wędrówka skończyła się gdy obie dłonie zsunęły się na wsparte o lód łyżwy. Precyzyjnie, szybko, a jednocześnie tak delikatnie, aby brunetka się nie zorientowała, pozbywałem się utrzymującego łyżwy na jej stopach wiązania, wieńcząc swoją pracę zszarpaniem żelastwa i zwycięskim odskoczeniem na bok, aby uniknąć potencjalnej próby pochwycenia skradzionej własności. Odjechałem jeszcze drobny kawałek od zaskoczonej Nymerii, wciąż grzejącej lodowisko swoimi czterema literami. — Co? Ale że mam jebnąć tym w cholerę? Tak żeby dosięgło brzegu? Naprawdę? — pytałem, patrząc to na łyżwy, to na nic niemówiącą Nymerię. — Ale jak wrócisz? Aha, mam się tym nie przejmować? No, skoro nalegasz~! — zamachnąłem się porządnie i wyrzuciłem łyżwy w powietrze, uśmiechając się złośliwie. Obserwowałem jak obuwie z płozami wzbija się w górę, z niemałą szybkością pokonując swój dystans i wreszcie lądując równiutko na brzegu jeziora. Zagwizdałem z uznaniem, odwracając się w kierunku Nymerii. — Ma się tego cela, co? — wyszczerzyłem zęby. — To ja będę zmykał. Dołącz jak Ci się znudzi. — parsknąłem, powoli ruszając w stronę brzegu. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Maj 30, 2017 11:10 pm | |
| Leo - Pośród twojego orszaku - robactwa. Tu sobie stałą założę siedzibę!- krzyknąłem, wiedząc iż mój głos rozprzestrzenia się po całej sali. - Gdy z tego ciała znużonego światem otrząsnę jarzmo gwiazd zawistnych. Oczy, spojrzyjcie po raz ostatni! Ramiona, po raz ostatni zegnijcie się w uścisk! A wy, podwoje tchu, zapieczętujcie pocałowaniem akt sojuszu z śmiercią. Na wieczne czasy mający się zawrzeć! Pójdź, ty niesmaczny, cierpki przewodniku! Blady sterniku, pójdź rzucić o skały Falami życia skołataną łódkę! Do ciebie, Julio!- uniosłem małą fiolę ku górze, by następnie przechylić ją w kierunku swoich ust. Ciemnofioletowy napój z leśnych jagód, który miał uchodzić za mniemaną truciznę pozostawił jeszcze na długo pewien dziwny posmak, za którym moje podniebienie nie do końca przepadało. Padłem , jak długi koło długowłosej blondynki- piękności o anielskiej urodzie, na twarzy której nieśmiało czaiło się pełno jasnobrązowych piegów. Rozchylone wargi ujawniały idealnie prościutkie zęby. Przymknięte powieki drżały nieznacznie, co- na szczęście- było niewidoczne dla widzów. Przez pewien czas zastanawiałem się, jak ta ślicznotka potrafiła modulować swój głos na nieskazitelnie niewinny, bowiem za kulisami piała jak stary kogut. Jak nie gorzej… Kolejna część przedstawienia mnie nie obchodziła, moja rola się skończyła… No, chociaż leżałem nieruchomo to i tak wiedziałem, że przyciągam wzrok dużo bardziej od wypowiadających się aktorów. Skrzypki. Nastrojowa, budująca napięcie muzyka, której źródło tak naprawdę trudno było określić. No bo przecież zawsze grają w momencie samobójstwa. Jak to tak, zabijać się bez muzyki? Toż to passe! Miałem mieszane uczucia co do tej roli. Tkliwe romanse i dramaty to oczywiście pestka i w sumie powinienem brać w nich udział od czasu do czasu, biorąc pod uwagę potrzeby fanek. Ich nieprzerwane pragnienie, by zobaczyć jakieś rozczulenie, wrażliwość czy zakochanie w pięknych mych oczach- jako aktor czułem się zobowiązany, by im to dać, jednocześnie wybierając sobie jakieś bardziej ambitne role na kolejny raz. Lubiłem tą pracę. Oczywiście wiązało się to z byciem w centrum uwagi i zdobywania coraz to więcej osób, które w końcu zdały sobie sprawę, jak wielka zajebistość chodzi po tym świecie. Ale tu chodzi też o coś więcej. Tu chodzi o wszczepienie cząstki tej doskonałości w każdą niedoskonałą poznać, którą gram. Ta satysfakcja z personalnego wykreowania własnej roli- no cud, miód i batonik. Poczułem delikatne smyranie przy lewej dłoni. Blondyneczce się nudzi? Od kiedy to trupy poruszają kończynami? Ah, chociaż ona będzie jeszcze niby wstawać… - Oh Romeo! Mój Romeo! Dawaj, dawaj Słoneczko, czas kończyć tą sztukę. Sztuczny szpadel wyjątkowo dobrze upomina o swojej obecności. Nie widzę innej możliwości jak się umówić do masażystki po wszystkim. Niechaj dostąpi zaszczytu dotykania swymi dłońmi mego ciała. Minuta po minucie. Koniec muzyki. Brawa. Skłon w dół i ulotnienie się nim ktokolwiek by zauważył… Jadąc już na spokojnie w samochodzie i udając, że słucham Margarett, patrzyłem na ekran telefonu i zastanawiałem się, czy to już czas dokupienia sobie smakołyku. Były tam jeszcze, czy nie były… „Hej, Piękności najdroższe, czy sprawdzisz mi, Junko najsłodsza ile mam batoników w dolnej szufladzie w kuchni? Obiecuje że w tym miesiącu pomodlę się do Afrodyty. Na Twą cześć”. Wysłałem wiadomość, zastanawiając się, czy wampirzyca mi zrobi tą przyjemność, czy jednak będę musiał się jeszcze do kogoś zwrócić. W końcu ważna sprawa… Tylko że… Ou. - Margarett? - No?- kobieta zerknęła na mnie kątem oka, prowadząc samochód. - Jeśli pokłóciłabyś się ze znajomym, a on by właściwie później o tym zapomniał i prosił o pewną przysługę to jakbyś zareagowała?- spytałem, żałując że smsów nie można cofać. - Byłabym jeszcze bardziej zła, że w ogóle zapomniałeś… Imbecylu. Hm. No tak. Czyli nie może uznać, że nie pamiętałem…. No problemo. Sięgnąłem z powrotem do telefonu. „ Nie martw się o tamtą sytuację. Nie umiem się na Ciebie gniewać, a Tobie złość chociaż w urodzie nie szkodzi to jednak uśmiech bardziej pasuje”. No normalnie Romeo… Wcisnąłem wyślij. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Maj 30, 2017 11:28 pm | |
| Muzyka zdążyła się zmienić i gdy usłyszałem dobiegające z głośników wyraźnie rockowe brzmienia zdecydowanie nie spodziewałem się, że Liam wyciągnie z arsenału akurat swing. Zaśmiałem się cicho, widząc jak zamiata nogami do rytmu, ale ku mojemu rozczarowaniu, skończył swój repertuar zdecydowanie za szybko. Jego ciało dobrze czuło muzykę i miło było na to popatrzeć. Niestety, nadeszła kolej na to, bym i ja się popisał. Odczekałem chwilę by znaleźć właściwy takt, a potem powtórzyłem jego ruchy, zarówno nóg jak i rąk, a po tym ostatnim przesunięciu, płynnie przeszedłem we własny ciąg dalszy, początkowo również utrzymany w klimacie swingu. Jedna z moich rąk powędrowała w górę, druga zatrzymała się na wysokości pasa; wykorzystując podobieństwo ruchów przesunąłem się w kierunku przeciwnym do pierwotnego, potem z powrotem i jeszcze raz, pozwalając, by moje nogi sunęły wiotko jedna za drugą. Gdy przeniosłem ciężar ciała po raz ostatni, moje ruchy były już sztywniejsze. Zmieniamy styl! Nogi rozstawione szerzej niż do tej pory, rock and rollowe przytupy z tym charakterystycznym ruchem kolan, które trzeba było do rytmu zbliżać i rozkładać. Na koniec złączyłem nogi i zachowując marszowy rytm, pochyliłem się, dłonie jedną po drugiej wyciągając w jego stronę, jakbym chciał go zatrzymać, by potem, również jedna po drugiej położyć je na swoich kolanach, skąd ruchem posuwistym powędrowały bezwstydnie w górę. Potem nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, tym samym kończąc swój pokaz. Znów nadeszła kolej Liama. Pytanie, które zadał zaraz po mnie było z rodzaju tych retorycznych, ale odpowiedź, której sam sobie udzielił, minimalnie dała mi do myślenia, chociaż może w trochę inny sposób, niż tego prawdopodobnie oczekiwał. Bo jakoś nie wątpiłam w to, że potrafił być uciążliwy, ale ciekawiło mnie, czy potrafił chować urazę... tak naprawdę. Do bólu, nie tak jak teraz, dla żartu. Ostatecznie rozważania te zajęły mi niewiele więcej niż ułamek sekundy. To nie był czas ani miejsce, no i to wszystko nie miało przecież na celu jakiejś głębokiej dysputy. To były wygłupy, a moje pytanie zadane było wyłącznie z czystej przekory. Tak naprawdę nawet przez myśl mi nie przeszło, by przeszkadzać mu w tym, co robił... chociaż to mógł być z mojej strony błąd. Ogólnie jednak jego słowa, miały zaczepny wydźwięk, niezależnie od tego, jakie myśli u mnie wywołały, dlatego uśmiechnęłam się lekko pod nosem i nie zmieniając pozycji posłusznie zamknęłam oczy. Zaraz potem zachichotałam i uspokoiłam się, czekając. A każda chwila jego bezczynności wydawała się okropnie długa... A później, powoli, bardzo powoli jego dłoń spłynęła w dół mojego ciała. Alleluja i wszyscy święci! To było takie... przyjemne uczucie! Tam, przed chwilą, na kanapie, to męczące wrażenie rozdarcia, kiedy coś mnie blokowało, a jednak chciałam, żeby dotknął, żeby... mmm. I teraz, kiedy w końcu, nareszcie, ale jakby wręcz nadal za mało! A potem, och, tak. Mhm. Mhm, tak jest dobrze. Ta dłoń na udzie. Mmm, czytasz mi w myślach, kotku. Starałam się, naprawdę się starałam nie ruszać, ale nie udało mi się uciszyć ciężkiego oddechu ani zatrzymać rąk, które ledwo dotykając spoczęły nieśmiało gdzieś na jego biodrach. W głowie miałam tylko jedno - rób. tak. dalej. Nic dziwnego, że nie wyłapałam momentu, w którym zakosił mi łyżwy... - Eiichi? - zdążyłam miauknąć tylko, skołowana i niepocieszona, tak nagle ograbiona nie tylko z łyżew ale i z uczucia bliskości, które sprawiało mi tyle radochy. Uniosłam się na łokciach, a potem usiadłam prawie prosto, z nogami rozjechanymi smętnie na powierzchni lodu i obserwowałam, co robi. Chwilę potem moje łyżwy poszybowały w kierunku dalekiego brzegu i łupnęły głucho o zamarzniętą ziemię, ale ja zaszczyciłam je tylko krótkim zerknięciem. Potem moje spojrzenie z powrotem wylądowało na Eiichim.
Zrobił mi psikusa, olbrzymiego, ale znowu chyba nie tak, jak to sobie zaplanował. Brak łyżew nie był w żaden sposób ograniczający, choć on najwyraźniej liczył na jakieś krytyczne unieruchomienie, które wiązałoby się z uwięzieniem mnie na środku jeziora. Co to, to nie, mój panie... Ale za porzucenie i dezercję należy się kara. Nim jeszcze zdecydował się pożegnać, podciągnęłam nogi i chwiejnie się uniosłam. Wydawało mi się, że to widział... ale chyba nie zobaczył już, jak kucam, pewnie, bez odrobiny niestabilności, paznokciami dłoni wczepiając się w lód. Unosząc głowę obserwowałam jak odpycha się raz, drugi... a potem rzuciłam się w prawo i została po mnie tylko rozmazana smuga. Zatrzymałam się parę metrów przed nim, w podobnej pozycji, bo tak najłatwiej było wyhamować, a następnie uniosłam się. Spod przymrużonych powiek posłałam mu uważne, groźne spojrzenie. - Nie wiem co sobie myślałeś, ale chyba nie sądziłeś, że tak po prostu dam ci odejść, co? - zapytałam cicho. Ton głosu miałam raczej spokojny, być może nawet... niepokojąco spokojny w zaistniałej sytuacji. Ostrym ruchem głowy odrzuciłam opadające na twarz włosy. - Nie uważasz, że to niegrzecznie tak zostawiać kobietę na pastwę losu? - mruknęłam, ruszając powoli ku niemu, zupełnie jakbym sunęła w szpilkach po wybiegu, a nie boso po lodzie. Chociaż musiałam przyznać, że trochę ziębiło w stopy. - Taki gentleman jak ty - kolejny ruch, tym razem znów w wampirzym tempie i znalazłam się tuż przed nim, - nie godzi się. Nie mówiłam głośniej niż wcześniej, ale nagłe zmniejszenie odległości mogło dać takie wrażenie. Patrzyłam w górę, spojrzenie miałam utkwione w jego tęczówkach, a moje dłonie w tym czasie powędrowały do jego torsu, gdzie wspięły się kawałeczek i wczepiły w materiał jego ubrania. Trzymając się go, uniosłam się na palcach najwyżej jak tylko mogłam. Spojrzenie miałam mętne, niemal tęskne, a usta kusząco rozchylone. Zerknęłam na jego wargi, zupełnie, jakbym ich szukała, pragnęła... No i było w tym trochę prawdy, ale nie do końca o to teraz chodziło. - Szkoda tylko, że z nas dwojga to ty gorzej sobie radzisz na lodzie - szepnęłam słodkim głosem, a potem najzwyczajniej w świecie oparłam się na nim całym ciężarem ciała. Oczywiście nie zamierzałam ryzykować, że przypadkiem złapie równowagę, dlatego dla pewności płynnym ruchem nogi podcięłam go lekko. I tak, o to, proszę państwa, Dawid po raz kolejny obala olbrzyma Goliata. Krążąc bo bibliotece z naręczem książek delektowałam się ciszą i spokojem, jakie panowały w pomieszczeniu. Oprócz mnie nie było tu teraz nikogo, a choć nie czułam teraz tej wewnętrznej potrzeby samotności, jaka często mi towarzyszyła, to i tak doceniałam sytuację, bo dni względnie spokojne nie zdarzały się tu często. Stałam właśnie w połowie wysokości drabiny, odkładając trzymane tomy na właściwe im miejsca, gdy mój telefon wydał dźwięk oznaczający przychodzącą wiadomość. Zaintrygowana odłożyłam jeszcze dwie z pozostałych kilku książek, a resztę zabrałam ze sobą do pobliskiego stolika, gdzie zostawiłam telefon. I tak musiałam zanieść je do innego regału, więc równie dobrze mogłam najpierw sprawdzić o co chodziło. Zeszłam z drabiny i ruszyłam w kierunku stołu, jedną ręką poprawiając i obciągając prostą, białą sukienkę z ozdobną, czarną koronką. Przy stoliku okazało się, że wiadomość była od Leo. A że jej treść i zawarta w niej prośba były dosyć banalne, westchnęłam tylko i stwierdziłam, że chłopak może równie dobrze poczekać na odpowiedź. Byłam zajęta, a jemu informacje nie były potrzebne na JUŻ, dlatego odłożyłam telefon i zamierzałam dokończyć to, co robiłam, ale nie zdążyłam się nawet ruszyć, gdy dźwięk smsa rozległ się po raz kolejny. Sięgnęłam po telefon, otworzyłam wiadomość... i mnie zamurowało. W pierwszej chwili trochę dlatego, że nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi i dlaczego miałby być na mnie zły, ale potem zrozumiałam i musiałam się upewnić, czy na pewno dobrze widzę. Nie umiem się na ciebie gniewać. I spokojny wieczór szlag trafił. - Gniewać się na mnie? Ty? A niby za co? - napisałam i od razu wysłałam. Potem nastąpiła chwila zawahania, po której moje palce znów przesunęły się po ekranie. - P.S. Sugerowanie, że "uśmiech komuś bardziej pasuje" jest trochę bezczelne. Kolejna wiadomość wysłana. Odłożyłam telefon, czując jak drżą mi ręce. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Cze 13, 2017 1:04 am | |
| Niepewnie sunąłem po lodzie, próbując jak najszybciej, ale jednocześnie jak najostrożniej dotrzeć do brzegu i uwolnić się z tego niebezpiecznego obszaru. Zbyt skupiony na swoim zajęciu zupełnie przestałem zwracać uwagę na to, co się za mną dzieje, sądząc, że Nymeria i tak nie zdoła już mnie dopaść. Zatrzymałem się w chwili, w której usłyszałem inne szuranie niż to, które wydawały moje łyżwy i ze zdumieniem w oczach odkryłem, że zielonooka, która teraz powinna wyklinać na mnie na środku jeziora, stoi zaledwie parę metrów ode mnie, przeszywając mnie zimnym jak ten lód spojrzeniem, z zaciętą miną i wkurzona jak sto diabłów. Zachwiałem się, rozglądając niespokojnie na boki, nie bardzo wiedząc, co mam kurwa teraz zrobić. Nie wrócę się na środek jeziora, dopiero co zdążyłem się stamtąd wykaraskać, ale także nie ruszę na przód, bo stoi tam ONA. W grę wchodziło jedynie wyminięcie, ale im bliżej podchodziła, tym szybciej zaczynałem tracić ostatki nadziei na pomyślną akcję. Głos tego wkurwionego chochlika powodował, że zaczynałem czuć dziwne sensacje w okolicach kręgosłupa, coś na wzór niesławnych, nieprzyjemnych dreszczy. Kiedy już zamierzałem spróbować się ruszyć, dziewczyna wykonała dosłownie kilka wampirzych susów, zatrzymując się tuż przy mnie. W chwili, w której jej ręka spoczęła na mojej bluzce wiedziałem, że mam przejebane. Słowa, które popłynęły z tych rozchylonych ust jedynie upewniły mnie, w jak wielkie bagno wpadłem i że nic już z tym faktem nie zrobię. Na swoją karę nie musiałem długo czekać. Dziewczyna po popchnięciu mnie do tyłu, postanowiła się upewnić, że wyląduję tam, gdzie chce, żebym wylądował, podcinając mi nogi i czekając na efekt. Tyle w zupełności wystarczyło, abym kolejny raz tego cholernego dnia grzmotnął cielskiem o lód, przyjmując całą siłę uderzenia na tylko czekającą na to kość ogonową. Ból rozlał się po całym dole moich pleców, a ja poczułem jak w środku mnie zapala się autentyczny gniew. No i okej. Brawo. Brawo, Nymeria. Mam nadzieję, że wiesz, że ja zawsze oddaję. Nawet kobietom. Kiedy zacząłem zbierać się do wstania milczałem jak grób, nie zaszczycając jej choćby chwilowym zerknięciem. Kilkoma strzepnięciami pozbyłem się resztek śniegu z moich ubrań, a gdy ostatnie z nich zniknęły, złapałem swój lewy przegub rozmasowując miejsce, które także swoje ucierpiało, gdy choć minimalnie próbowałem zamortyzować upadek. — Nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale nie pozostawiasz mi wyboru. — zacząłem groźnym, niezapowiadającym niczego dobrego tonem. — Zadbam o to, żebyś skończyła jeszcze niżej niż ja. — i zanim zdążyłem pozwolić dziewczynie na analizę moich słów, solidny kawał lodu, na którym stała zamienił się w ciecz, a Nymeria dosłownie runęła prosto w lodowatą toń jeziora. Odsunąłem się od powiększającego się z każdą chwilą przerębla, przystając dopiero wtedy, kiedy postanowiłem przestać ogrzewać unoszący się na wodzie lód i mając pewność, że z tego miejsca dziewczyna mnie nie dosięgnie. — P.s, może na lodzie radzisz sobie lepiej, ale z kimś, kto w każdej chwili może Ci go usunąć spod stóp nie powinnaś tak kozaczyć. — wymruczałem triumfalnie, czując jak kącik ust automatycznie pnie się w górę. Widok przemoczonej do suchej nitki Nymerii, próbującej wydostać się na śliski brzeg karmił moje paskudne, podłe ego lepiej niż niejedna, zgrabnie wystosowana riposta. Nie potrafiłem nawet tego ukryć, że naprawdę nie jest mi przykro, a wręcz przeciwnie, to krótkie, ale jakże efektywne przedstawienie na swój specyficzny sposób cieszyło moje oczy. Przyglądając się jak Nymerii dobrą chwilę zajmuje wspięcie się na lód, wcale nie kwapiłem się do tego, aby jej pomóc. Dopiero gdy wciąż zszokowanej dziewczynie udało się całkowicie wyjść z przerębla i odsunąć od niego na pewną odległość, pomalutku podjechałem pod jej rozłożoną na lodzie sylwetkę, ociekającą z każdej strony wodą. Parodiując jej dotychczasowe podawanie mi ręki, sam teraz nachyliłem się nad nią, podsuwając swoją dłoń. — Ochłonęłaś płomyczku czy wracasz do akwarium? — spytałem, posyłając brunetce uroczy uśmiech. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze | |
| |
| | | | Styczeń, po Sylwestrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |