|
| Styczeń, po Sylwestrze | |
|
+4altivia Laurana Almarien Savitur 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Sie 13, 2017 11:02 pm | |
| Po wysłaniu wiadomości do Leo stałam w miejscu jeszcze przez chwilę, oparta o blat stolika, próbując się uspokoić, potem jednak podniosłam część książek i wróciłam do odkładania ich na półki. Uspokajanie się jak zwykle nic nie dało — nadal drżały mi ręce, a krew nieprzyjemnie szumiała w uszach, starałam się jednak odrzucać od siebie uporczywe myśli. Leo tu nie było i o ile nie zamierzał zadzwonić, nie miałam jak rozwiązać tej sytuacji, dręczenie się nią było więc bezsensowne. Szkoda tylko, że moja głowa logiki słuchała raczej rzadko.
To było jednak dobre miejsce, by dojść do siebie. Ciche, spokojnie. Byłam tu sama, nie musiałam więc użerać się z nikim, kiedy zwyczajnie nie miałam do tego głowy. Można było tu zostać, dopóki złość mi nie minie. Gdyby jeszcze tylko wyłączyć telefon... Z tą myślą skierowałam się do stolika, na którym go zostawiłam. Sięgnęłam po urządzenie i przytrzymałam przycisk, a po krótkiej chwili ekran zgasł i rozległa się melodyjka oznajmiająca wyłączenie zasilania. Odetchnęłam, uśmiechając się do siebie. A potem trzasnęły drzwi biblioteki. — Serio? — zapytałam sama siebie, odwracając się, by przekonać się kogo licho przywiało. Byłam co prawda dość daleko od wejścia, ale długo czekać nie musiałam. Eiichi zatrzymał się parę metrów dalej, kuląc się jak przestraszona surykatka, a potem wyciągnął spod bluzy naręcze magazynów. Wywróciłam oczami, będąc święcie przekonana, że przyszedł tu schować swoje pornograficzne pisemka, ale gdy ponownie skupiłam się na jego osobie z mieszaniną politowania i irytacji wymalowaną na twarzy, doznałam szoku. Tuż przed tym, jak wsunął je między inne czasopisma dostrzegłam na okładce kawałek przepysznie wyglądającego ciasta wiśniowego i hasła w stylu „10 rzeczy, których nie wiedziałeś o IMBIRZE” czy „Cynamon – sekret doskonałej szarlotki”. Zamrugałam szybko, zaskoczona. Eiichi również był zaskoczony, gdy się odwrócił. Mocno, zupełnie, jakbym przyłapała go na czymś niewłaściwym.
A ja? Chciałam być miła. Chciałam powiedzieć „cześć” i pogadać spokojnie, nawet mimo targającego mną wzburzenia, chwilowo przyćmionego przez jego nagłe pojawienie się. Ale nie, on — tak samo jak jego brat — po prostu nie byłby sobą, gdyby nie zaczął od zgryźliwości. Musiał, po prostu musiał wywlec tamten incydent. Poczułam na policzkach gorące, gorzkie zażenowanie i w pierwszej chwili dałam się ponieść. Znałam Zero Kiryuu, wiedziałam jak wygląda i raz czy dwa doszły mnie słuchy, że swoje dzieci trzyma krótko, dlatego zdecydowałam się przybrać jego postać, zaszokować Eiichiego, a słowami sprawić, by się odczepił, ale tuż po tym jak ta myśl uformowała się w mojej głowie wpadłam na lepszy pomysł. — A wiesz, że owszem? Bawiłam się. I coś ci powiem — trajkotałam, pozwalając by w czasie wypowiadania tych ostatnich słów moja postać rozmyła się. Głos jeszcze miał echa swojej naturalnej barwy, ale zmieniał się, szybko, podobnie jak ciało. Zanim znowu się odezwałam, przed Eiichim stał… on sam. — Było fantastycznie. Szczególnie w tej postaci — mruknęłam, brzmiąc dokładnie jak czarnowłosy.
Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 14, 2017 12:35 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 12:34 am | |
| W schowku wrzuciłam łyżwy tam, skąd pierwotnie je zabrałam, zdjęłam przewieszone przez szyję adidasy i wzięłam się za rozplątywanie związanych ze sobą sznurówek, przerwałam jednak, gdy Eiichi stanął w drzwiach. — Co? — zapytałam, przekrzywiając głowę i marszcząc brwi. Potem oczy urosły mi do rozmiaru spodków filiżanek, widząc, jak zamyka drzwi. — Ha, ha, ha, bardzo zabawne — powiedziałam gdy zamek szczęknął charakterystycznie. Podeszłam bliżej, złapałam za klamkę i poruszyłam nią. Stawiła opór, a ja, wbrew sobie, poczułam odrobinę złości. — Serio, wiele rozumiem, ale to jest zagranie godne przedszkolaka — warknęłam i, zupełnie jakby miało to coś zmienić, znowu szarpnęłam klamkę. — Eiichi? Otwórz to — dodałam jeszcze, ale, naturalnie, odpowiedzi żadnej nie było. Ot , po prostu się ulotnił. Wywróciłam oczami. Miałam ogromną ochotę zwyczajnie wyważyć drzwi, ale nie miałam ochoty tłumaczyć się potem Aaronowi, dlatego po prostu ruszyłam w stronę znajdującego się w pomieszczeniu okna, ale nim jeszcze je otworzyłam dziwne zestawienie dźwięków przykuło moją uwagę. Najpierw było coś cichego, coś jak szum, albo szelest, ale ledwie słyszalne, a potem znikąd pojawił się stukot obcasów. Odwracając się, kątem oka dostrzegłam pojawiającą się przy drzwiach Keirę. Po raz kolejny zrobiłam wielkie oczy i przyznaję, że szczęka też minimalnie mogła mi opaść. Kobieta w tym czasie się odezwała, podchodząc coraz bliżej, a choć na ten widok z niewiadomych powodów odezwały się we mnie jakieś pozostałości instynktu samozachowawczego, nie wydawało się, żeby miała złe zamiary, co niejako potwierdzała właśnie swoimi słowami. — Umm, względnie. Właśnie wychodziłam — powiedziałam, gestem wskazując na okno za plecami. — Ale jeśli znasz stąd jakieś inne wyjście, chętnie skorzystam. Nie mam ochoty znowu babrać się w śniegu. Potem uniosłam w uśmiechu jeden kącik ust. — Cena nie gra roli. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 1:29 am | |
| Czy chciałem ją wkurzyć? Tak, całkiem możliwe, że tak. Dlaczego? To nie tak, że coś mi zrobiła, właściwie to jej nie znałem, więc to było tak naprawdę atakowanie jej bez potrzeby. Ale czy ja musiałem mieć powód, żeby kogoś zgnoić? Nie. Gdybym miał trochę więcej serca, to widząc twarz szatynki, która właśnie zajęła się soczystą czerwienią dałbym sobie spokój, a być może nawet spróbował jakoś zneutralizować swój wcześniejszy przytyk czy chociaż starał się sprowadzić rozmowę na zupełnie inny tor, żeby oszczędzić jej tego wstydu. Ale nie. To byłem ja. O dokładnie taką reakcję mi chodziło. Gdyby spuchła na twarzy jeszcze bardziej wtedy zostałbym w pełni usatysfakcjonowany, ale nie było jeszcze nic straconego. W końcu dopiero co otworzyłem usta, a jak to mówią „noc jeszcze młoda”. Z moim talentem na pewno nie wywinie się stąd w dobrym nastroju, już ja o to zadbam. Junko – pomimo wszechogarniającego ją zażenowania otworzyła początkowo szczelnie zaciśnięte w gniewie usta, a ja już w myślach zacierałem rączki. Cóż to nasza mała, biedna dziecina chce powiedzieć, hm? To co usłyszałem na pewno nie było czymś, czego bym się spodziewał, ale pomyślałem sobie, że Kuranówna robi dobrą minę do złej gry. Ze wszystkich sił stara się grać na swoją korzyść, chociaż pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo jej to nie pasowało. To było aż nienaturalne. Spomiędzy moich wrednie wykrzywionych warg wydobyło się ciche parsknięcie, pokazujące co o tym myślałem, jeszcze zanim zabrałem głos. „I coś Ci powiem”, zakomenderowała zaraz później, a ja już pewien, że następnym co przetnie powietrze między nami będzie mój śmiech, zawołałem w myślach „Show me what you got, girl. C’mon!” Aż nie do wiary, że ta istotka jeszcze próbowała dalej w to brnąć. To było po prostu przekomiczne. Ale wtedy… stało się coś… co było… co najmniej… nie tak. Zobaczyłem jak postać Junko, którą mógłbym dotknąć w każdej chwili, gdybym tylko wyciągnął dłoń dostatecznie daleko – zamienia się w smugę czegoś niewyraźnego. Zamrugałem kilkukrotnie oczyma, marszcząc brwi i w głębokiej konsternacji uporczywie wpatrując się w niezidentyfikowany kształt, który jakby falował i unosił się zaraz nad podłogą. — Co jest? — spytałem raczej samego siebie, podnosząc dłoń do oczu i przecierając je, jak gdybym dopiero co się obudził i próbował zetrzeć sprzed oczu poranną, podrzemkową mgłę. — Co to ma być? — wypaliłem zaraz później, tym razem już bardziej w stronę… tego czegoś. Chyba nie mógłbym się przygotować na ten moment nawet, gdyby ktoś mi powiedział, co się właśnie stanie. To było po prostu… niemożliwe. Na dźwięk słów tego… tworu, siebie, jej… dosłownie oniemiałem. Moje brwi powędrowały w górę tak wysoko, jakby chciały uciec z mojej twarzy, a usta rozwarły się jak do orala. Moje oczy skakały po tworze, który wyglądał identycznie jak ja, świdrując wzrokiem każdy odcinek tego… ciała? — To jest… Ty… Ja... — moje usta zamknęły się nagle, a ja poczułem jak słowa grzęzną mi w gardle jak kamienie, które spadają w dół i w dół, bez względu na to, jak bardzo chciałem wypchnąć je na górę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że żywo gestykuluję, machając nieskładnie dłońmi, raz w stronę tego czegoś, raz siebie. Spojrzałem na tą kreaturę z przerażeniem w oczach, następnie na swoje własne dłonie, które przyłożyłem do twarzy niczym kompres, otulając się nim prawie zupełnie, zanim zgiąłem się w pół i dobiłem plecami do regału z książkami. Czułem niemal jak mózg mi się przegrzewa, jak zaczynam wątpić w to, co mnie otaczało, otacza i gdzie ja tak naprawdę jestem. I przede wszystkim – co się właściwie stało. Przełknąłem gwałtownie ślinę, nagle odczuwając jej nadmiar, który przy przełykaniu prawie stanął mi w pół drogi gulą. Zacisnąłem jeszcze raz ręce na twarzy, zanim zdecydowałem się całkowicie je opuścić, przez cały czas utrzymując swój rozbiegany wzrok na tej kreaturze. Byłem niemal pewien, że nie mrugnąłem ani razu, śledząc jej poczynania, chociaż od chwili przemówienia… moim głosem, nie ruszyła się z miejsca. Wciąż byłem w szoku i nie miałem pojęcia co tu się kurwa właśnie wydarzyło. Z trudem wziąłem w płuca głęboki wdech, który wydawał się teraz palić jego ścianki i niepewnie stawiłem stopę w kierunku mojego sobowtóra. Musiałem się dowiedzieć… musiałem się przekonać czy to jest jakiś majak czy… nie, to musiał być majak. Po prostu… musiałem się upewnić, że tak było. Jeden krok, drugi krok, trzeci… to było jak jebana podróż do Ziemi Obiecanej. Gdyby ktoś mi powiedział, że trwało to czterdzieści lat pewnie byłbym skłonny uwierzyć. Kiedy stanąłem z tym oko w oko, moja dłoń z wahaniem powędrowała w kierunku jego ramienia… kiedy pod palcami zamiast pustki wyczułem strukturę mięśni, ciało, skórę, odskoczyłem jak oparzony, wpatrując się w „siebie” z jeszcze większym szokiem niż poprzednio, a powietrze nie przeciął mój śmiech tylko: — O KURRRWA MAĆ!!!! CZYM TY JESTEŚ??!!! | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 2:52 pm | |
| Przepraszam za błędy typu jakiś dziwny wyraz z dużej litery, brak polskich znaków czasem etc. Na komie napisalam ;o
~~~~~~~~~~~~~~~~~ Aya
Strzelanka... Miałam wrażenie, ze Shane'owi nigdy się to nie znudzi. Większość osób stroni od rzeczy, które wykonuje przez większość godzin swojej pracy, a tymczasem on chyba jeszcze długo nie odczuje znużenia wobec swoich zadań... Tak, tutaj zdecydowanie miał powód, aby dawać mi fory, choć na glos nigdy nie przyznałabym mu racji. Wróciłam wspomnieniami do srebrnego pistoletu, który kiedyś otrzymałam od ojca, kiedy kończyłam szesnaście lat. Shane wrócił z jakiejś misji zadowolony, niczym zakupoholiczka puszczona w wir galerii handlowych w Nowym Yorku, choć jednocześnie wymęczony i brudny. Nie mogłam sobie przypomnieć o co dokładnie chodziło, jednakże z pewnością blondyn wtedy uzyskał uznanie niektórych z osobistości z tej samej branży... Chodziłam za nim jak cień, przedrzeźniając go ale i będąc z niego dumna. Banan czaił mi się na twarzy i nie chciał zejść jeszcze długo. Jednak jednocześnie czułam w piersi niewygodne, uciążliwe Coś. Zazdrość? Kiedy już myślałam, że pogodziłam się z faktem pójścia inną drogą niż pozostali z rodziny, pragnienie podążenia za śladem przodków przepłynęło przeze mnie jak zimna fala. Byłam już o wiele starsza niż dzieci, które rozpoczynały treningi na łowców. Wiedząc to i tak próbowałam jeszcze raz namówić ojca... Oczywiście się nie udało. Po wybuchu jego złości, Jakiś czas później dostałam w nagrodę pocieszenia marną imitację łowieckiego Pistoletu, który przyjęłam z entuzjazmem. Mimo wszystko to była pierwsza rzecz od Zero Kiryuu dla swej córki, co nie było lalką ani gadającym, dużym misiem. Potem potoczyło się wszystko dosyć szybko... Kilka dni później wylądowałam w szpitalu po osłabnięciu, a zaraz po wyjściu wcisnęłam się fartem na podroż do gorących źródeł. Nie pamiętałam tylko, co właściwie się z tym pistoletem stało. Klikałam mocniej w przyciski pada, jakbym dzięki temu mogła pozabijać więcej wrogów. - Tss- mruknęłam, widząc jak moja postać ledwo uchodzi z życiem. - Jak piesek od brudnej roboty – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wszystkie ważniejsze sprawy załatwiał Aaron, ja byłam od stempelków i chociażby kontroli jakości życia w akademiku. Jeśli można to tak nazwać... Jeśli jakiś wampir w przypływie gniewu cos zniszczy to ja mam biec, unosząc kieckę i zająć się naprawieniem takowej szkody... A przynajmniej tak było do czasu włamania się do biurka w gabinecie. Przełknęłam ślinę, przypominając sobie, jak Aaron postanowił zaciągnąć mnie siłą do jaskini niczym homo sapiens z ery kamienia łupanego. To nie było przyjemne... Szczególnie powrót na własną rękę. Od tamtego czasu praktycznie nie chciał ode mnie nic... Miałam do tego wszystkiego mieszane uczucia. - Nawet przepustek nie mogę załatwiać... Ciebie i Eiichiego to w sumie nie dotyczy ale naprawdę zrobiło się tu niezłe więzienie...- mruknęłam, spoglądając na regenerację własnej postaci. - Właściwie... – przerwałam strzelanie, by spojrzeć Shane'owi prosto w niebieskie oczy. - Dlaczego my tu jeszcze jesteśmy? By uczyć się o torturach?- spytałam, ciekawa jego odpowiedzi... W pewnym sensie było parę aspektów, które nadal mnie tu trzymały, lecz przecież nie na długo...
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 3:57 pm | |
| Jego szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta były jak balsam na moją duszę. Poczułam się zupełnie jakby przybyło mi dodatkowo ze trzydzieści centymetrów i to mimo wcześniejszej zmiany wzrostu. Gwałtowna fala satysfakcji obmyła moje wnętrze, na ustach zatańczył tryumfalny uśmiech. Była w tym słodycz... Czy tak smakuje szczęście? — Lepszą wersją ciebie — mruknęłam w odpowiedzi na krzyk, puszczając mu oczko i zaśmiałam się, ale widząc jego nie na żarty przestraszoną minę wywróciłam oczami. — No już, już, nie panikuj, to tylko ja — powiedziałam, powoli wracając do swojej właściwej formy. Moje kontury znowu się rozmyły, a kiedy oczy znalazły się na niższym poziomie wiedziałam już, że znowu jestem sobą. A potem przypomniałam sobie co chciałam zrobić najpierw i uświadomiłam sobie co musiałby czuć, gdyby zamiast siebie zobaczył swojego ojca. Chrząknęłam cicho, splotłam ręce na piersi i odwróciłam wzrok. Na chwilę. Dopóki poczucie winy nie zniknęło gdzieś za dobrze znanymi nutami zniecierpliwienia i irytacji. — Już. Widzisz? — powiedziałam, krzywiąc się, a potem odwróciłam się tyłem do niego, bo coś jeszcze ciągle mi ciążyło i nie chciałam... patrzeć mu w oczy. Na chwilę zajęłam się wyrównywaniem kilku ułożonych już książek i czasopism leżących na stoliku i dopiero gdy mi przeszło, znowu odważyłam się na niego spojrzeć. Uśmiechnęłam się krzywo, ruchem dłoni odrzucając na plecy opadające do przodu włosy, a potem ponownie splotłam ręce na piersi. — To co, Kiryuu? Przyszedłeś schować swoje pisemka, tak? Dobry był sernik? | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 8:19 pm | |
| Rozczarowanie… Nie wiedziałam co mam myśleć o jego zachowaniu… Ciemnowłosy niemal przez cały ten czas stał odwrócony do mnie plecami przyrządzając sobie kolejnego drinka… Nie tak to sobie wyobrażałam. Nie tak to powinno wyglądać. Byłam przygotowana niemal na każdą możliwą sytuację, przeanalizowałam tysiące scenariuszy ale nie sądziłam, że będzie miał mnie i to co do niego mówię głęboko w dupie… Jakby moje wyznanie i wysiłek jaki włożyłam w to aby się z nim spotkać nie zrobiły na brunecie żadnego wrażenia. Z drugiej strony mając za Ojca takiego degenerata zapewne nie dziwiło go podobne zachowanie… Poza tym z tego co słyszałam, czego zdołałam się dowiedzieć, On również ma ręce splamione krwią niewinnych osób… Jak cała rodzina… Jak cały ten zasrany ród… Nigdy nie chciałam być jego częścią, nie chciałam mieć z nimi niczego wspólnego dlatego tak bardzo brzydziłam się płynącej w mych żyłach krwi.
Złość… Odruchowo zacisnęłam zęby starając się nie spuszczać wzroku z ciemnobrązowych tęczówek mężczyzny. Pomiędzy nami zapanowała cisza… W mojej głowie panował mętlik w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które mi zadał. Nie miałam zamiaru się przed nim płaszczyć i błagać o pomoc… Nie miałam również niczego co mogłabym zaproponować w zamian… Nie miałam niczego prócz stojącej w opuszczonej ruderze czarnej walizki, w której znajdowało się kilka cennych dla mnie drobiazgów… Jedyne co mi pozostało i z czego nie zrezygnuję nigdy to godność… Wyprostowałam się jednocześnie obdarowując stojącego przeze mną mężczyznę spojrzeniem zimnym niczym lód… - Ponieważ będzie to jedyna przyzwoita rzecz jaką uczynisz w swoim życiu… – rzekłam cicho.
| |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 9:00 pm | |
| Sceptycznie obserwowałem jak Aya wciska pociski na kontrolerze w myśl zasady „na chybił trafił, a nóż mi się uda”… W sumie bardziej niż o widocznych na ekranie telewizora żołnierzy obawiałem się, że już za chwilę mój jakże cenny sprzęt zostanie rozwalony na kawałki przez nieumiejącą grać nastolatkę… Westchnąłem pod nosem od niechcenia rozbijając i zabijając grupkę dezerterów chowających się we wnętrzu opuszczonego budynku. Teraz tylko wystarczyło podłożyć ładunek wybuchowy pod główną bazę wroga i … - No nie wierzę… Możesz powiedzieć po jakiego grzyba się w to wpakowałaś? – powiedziałem wciąż obserwując rozgrywkę, a dopiero potem dotarło do mnie, że jasnowłosa coś do mnie mówiła. - Niejako dotyczy… Nie mogę brać swobodnych zadań jak miało to miejsce do tej pory, a zamiast tego muszę czekać na oficjalne wezwanie od naszego Ojca… - rzekłem nieznacznie odwracając głowę w stronę siostry napotykając wpatrzone we mnie jej wielkie, niebieskie gały… Z moich ust wydobyło się kolejne westchnięcie… - Jestem pełnoletni… Dawno już mógłbym opuścić to miejsce… Zostawić to wszystko za sobą i rozpocząć nowy etap w moim życiu… Zostać pełnoprawnym Łowcą i szykować się na przejęcie pałeczki po Ojcu ale wciąż pozostaje tu kilka osób, których nie mogę zostawić na pożarcie przez chorobę zwaną Marou… – stwierdziłem powracając do gry
| |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 9:59 pm | |
| Czujnie obserwowałem dziewczynę, stojąc ze skrzyżowanymi rękami i nogami. Nie mrugałem, można powiedzieć, że nawet nie oddychałem. Po prostu patrzyłem się na przybysza i zastanawiałem, co teraz zrobi, jakich argumentów użyje. Zaskarbiła sobie moją przychylność tym, że nadal dumnie stała przede mną i prezentowała jak najlepiej. Nie spuszczała wzroku, nie uciekała nim speszona. Mierzyła się ze mną jak równy z równym. - Gówno wiesz o moim życiu – warknąłem zaciekle, czując wzbierającą we mnie wściekłość, kiedy tak bezczelnie zarzuciła mi nieprzyzwoite życie. Posądzała mnie o plugastwo i gdyby nie to, że jej ciało leżało zapewne setki kilometrów ode mnie, rzuciłbym się na nią. Teraz nic bym tym nie zyskał i chociaż emocje już buzowały w moich żyłach, nadal były niczym w porównaniu z tym, czego doświadczałem przed jej przybyciem. Ona była niczym w porównaniu do okresu, jaki teraz się zbliżał. – Masz szczęście, że twoje bezczelne obrazy nie wywierają na mnie tak intensywnego wpływu jak zazwyczaj – dodałem ostro, odpychając się od szafki i podchodząc do niej pewnym krokiem. Nadal się nie odsunęła. Ciekawe czy byłaby tak samo niewzruszona, gdyby nie była tutaj w formie astralnej, ale jako ona sama, we własnym ciele. – Powiedz mi proszę jedną rzecz – odezwałem się wyzywająco. Niespiesznie wyciągnąłem rękę w jej stronę i zgarnąłem kosmyk jej włosów. Były gładkie i takie same w dotyku, jakby kobieta rzeczywiście tutaj była. Spodziewałem się raczej jakiejś zimnej ściany, pustki czy nawet odepchnięcia, jakby otoczona była niewidzialną barierą. Bawiłem się nimi, w milczeniu podziwiając jej kontrolę swojej umiejętności. Zupełnie, jakby była dla niej perfekcyjna, niczym niematerialna siostra bliźniaczka. – Dlaczego Vincent Marou miałby się interesować jakąś zwykłą, zapewne nudną kobietą? | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 14, 2017 10:45 pm | |
| - Wiem o Twoim życiu znacznie więcej niż sam podejrzewasz… odpowiedziałam na zaczepkę tym samym tonem, którym On zwrócił się do mnie. Postawiłam na najbardziej niepewną kartę próbując tym samym powołać się na sumienie mężczyzny chociaż istniało prawdopodobieństwo, iż w ogóle go nie posiadał. Nie było odwrotu… Nie ruszyłam się nawet o milimetr gdy brunet postanowił zmniejszyć dystans pomiędzy nami… Nie drgnęłam gdy chwycił w dłoń pukiel moich włosów… Chociaż z każdą kolejną chwilą moja chęć ucieczki wzrastała to jednocześnie nie chciałam dać mu tej satysfakcji… Nie pokazałam jak bardzo obawiam się jego osoby bowiem na tym świecie istnieją istoty znacznie straszniejsze niż Aaron Marou… - Nie chciała zostać jego niewolnicą… Nie po tym co spotkało Waszą Matkę… powiedziałam przez zaciśnięte zęby… W tym momencie gwałtownie odwróciłam głowę w kierunku ściany… - Są blisko… Muszę natychmiast opuścić miejsce, w którym aktualnie się znajduję… Szukają mnie… Jeżeli otworzysz bramę wkrótce spotkamy się osobiście jeżeli pozostanie zamknięta… Uznam, że ta rozmowa nigdy nie miała miejsca…
| |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Sie 15, 2017 7:31 pm | |
| Nie drgnęła chociaż już dawno przekroczyłem granicę przestrzeni osobistej. Zdawała się być całkowicie niewzruszona moim zachowaniem. Z kolei ja traciłem cierpliwość. Poruszała tematy, o których nie znosiłem rozmawiać nawet wtedy, kiedy nie miałem ciężkiego okresu. Mówiła, jakby doskonale wiedziała o czym a nie przypominałem sobie, żebym komukolwiek opowiadał o swoim życiu. Wchodziła na bardzo kruchy grunt i gdyby coś nie odwróciło jej uwagi, zapewne nie skończyłoby się to zbyt pozytywnie. Drażniła mi, ale z drugiej strony intrygowała. Dlaczego zwróciła się akurat do mnie zamiast do łowców, którzy chętnie by pomogli jej w tym zadaniu? Zdziwiły mnie jej słowa, ale jeszcze bardziej jej nagłe zniknięcie. Sam nie byłem pewien, co powinienem zrobić. Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w miejsce, w którym była, by za chwilę opuścić pokój. Niespiesznie skierowałem się do gabinetu, z którego wyciągnąłem przepustkę i wyszedłem ze szkoły. Ciekawiła mnie ta dziewczyna a skoro jedyne, czego oczekiwała to pomoc w odzyskaniu matki, nie moglem jej odmówić. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Czw Sie 17, 2017 10:33 pm | |
| Kiedy pierwsza fala szoku minęła zacząłem się zastanawiać jak to jest możliwe. Rozumiałem tylko tyle, że najpierw stała przede mną Junko, a później przekształciła się w drugiego mnie. Na własne oczy widziałem jak rozmywa się w powietrzu, a zamiast niej pojawia się zupełnie inna postać. Moja postać. Czyżby… czyżby to była jej moc? Kiedy usłyszałem „lepszą wersję mnie”, wykrzywiłem się na twarzy, nagle w pełni gotowy do stanięcia w szranki z tym wciąż, zupełnie nieznanym mi tworem. — Chyba coś Ci się pochrzaniło, podróbo! — prychnąłem, wycelowując palec w… Eiichiego vol. 2. Nadal nie byłem pewien jak mam się wobec tego zachowywać… niby nie wykazywało specjalnie wrogich zamiarów, ale… pieprzyć! Czemu mam być miły? To coś nie dało mi żadnego powodu. Ale zanim zdołałem cokolwiek dodać – drugie ja rozmyło się w powietrzu, ustępując sylwetce szatynki. Okej, dobra, super. Teraz przynajmniej mam pewność, że nie zwariowałem, a Junko robiła sobie… robiła sobie ze mnie jaja. Na początek oblała mnie fala wzburzenia. Czułem jak gdzieś w moim wnętrzu rośnie sobie taka kula złości, która zaczęła uderzać mi do głowy z głośnym szeptem „Wylej to z siebie”, „Pozwól sobie na to”, „Dokop jej czymś”, ale później… to zniknęło. Ot tak. Było, przepadło. Może dlatego, że po młodej Kuranównie ostatnie czego bym się spodziewał to działanie na własną rękę w próbie zrobienia z kogoś głupka. Zawsze myślałem, że to taki typ dystyngowanej pannicy, co to sama do wykręcania numerów się nie kwapi i woli posłużyć się czyimiś rączkami… w sumie, za bardzo to nie mijało się teraz z prawdą. Wciąż byłem zaskoczony, ale poczułem też coś dziwnego. Coś, czego dotąd nie czułem. Czy to był… respekt? Pewne uznanie? Tak, chyba to było właściwe. Dziewczyna, że tak to ujmę, nie pieprzyła się z jakimiś docinkami tylko od razu pojechała z grubej rury. I to się ceni, drodzy państwo. Przynajmniej w mojej, dziwnej skali szacunku. Kiedy wszystko stało się jasne, pozwoliłem sobie na szczery śmiech, który opuścił moje płuca jak pociski, nagle i gwałtownie. To wszystko było tak niespodziewane i absurdalne, że naprawdę, już dawno nie byłem w takim szoku. Uspokoiłem się dopiero, gdy Junko postanowiła wznowić swoją podłą grę. Widziała to?! Widziała moje pisemka? Kiedy ten śliski wąż je dostrzegł? Przecież byłem ostrożny jak pantera podczas polowania. Skradałem się najciszej jak umiałem… Przewertowałem w myślach wszystkie pomysły, które mogłyby teraz posłużyć mi w obronie przed tą wścibską wiedźmą i… mam. — Czekaj, czekaj… wracając do Twojego poprzedniego oświadczenia… To prawda, co mówiłaś? Miałaś „fun time” z moim ciałem i tym brzęczącym jebadłem? Whoohoo, jeśli tak, to… Nasza mała, niewinna Junko wcale nie jest taka niewinna jak wszyscy sądzili. — wypaliłem, sam będąc ciekawym jak też to wybrnie z tego czystokrwista. Oczywiście byłem w 99% pewien, że to zwykła bujda, którą Junko wymyśliła na poczekaniu, żeby skutecznie zamknąć mi usta, ale… nigdy nic nie wiadomo. — Kto by pomyślał, że złote dziecko Kaname Kurana jest takim perwersem. Mogłoby być nieciekawie, gdyby ktoś się o tym dowiedział, prawda? — wyszczerzyłem ząbki, powracając do swojej nonszalanckiej postawy. — Nie jestem z tych co plotkują, ale wiesz jak to jest… czasem coś się mimochodem wymsknie. — co chciałem osiągnąć? Zmusić ją do ostatecznego poddania się i przy okazji trochę się przy tym pobawić, rzecz jasna. Miałem nadzieję, że zrozumie, że brnąc dalej w temat czasopism za wiele nie ugra. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Sob Sie 19, 2017 11:27 pm | |
| Uśmiech, który pojawił się na jego ustach sprawił, że trochę się rozluźniłam. Nieprzyjemne napięcie zniknęło, zastąpione ulgą i tą nutą tryumfu, którą czułam wcześniej, a która jeszcze nie do końca wygasła. Kąciki moich ust uniosły się lekko. Opuściłam głowę, odgarnęłam za ucho kosmyk włosów i zawtórowałam mu cichym śmiechem, ale potem... potem okazało się, że z tą zamianą ciał i dość jednoznaczną sugestią mogłam się nieco przeliczyć. Pierwotny efekt był doskonały, ale już zaczynałam odczuwać konsekwencje takiego postępowania. Kiedy zaczął się dopytywać o szczegóły skarciłam się w myślach. Był przecież podobny do Shane'a. Dlaczego nie przewidziałam, że się tego uczepi?
Prychnęłam, słysząc jego słowa, a potem ściągnęłam usta i brwi, czując, jak policzki zaczynają mnie piec. — Oczywiście, że nie! — warknęłam. Rąk na piersi splatać nie musiałam, bo już były splecione, co w dziwny sposób podkreślało zarówno moje wzburzenie, jak i zażenowanie. — Wywaliłam to ustrojstwo przez okno w dziennym akademiku jeszcze tego samego dnia. Za kogo ty mnie masz! Zerknęłam na niego spod byka, ale chwilę potem naszła mnie myśl, przez którą poczułam jeszcze większe ciepło na policzkach, jednocześnie zastanawiając się, czy nie wybuchnąć śmiechem. — Swoją drogą twój brat powinien czasami się nad sobą zastanowić. Takie żarty są na poziomie przedszkolaka — burknęłam jeszcze, nie mogąc pozbyć się z głowy tej uciążliwej wizji. Ciekawe co będzie, jak śnieg stopnieje… | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Sie 20, 2017 6:10 pm | |
| Gwałtownie otworzyłam oczy… Przez kilka następnych sekund oddychałam głęboko jednocześnie wpatrując się w pokryty grzybem sufit. Chciałam na spokojnie poukładać myśli w mojej głowie ale buzująca w mym ciele adrenalina skutecznie mi to uniemożliwiała… Czułam gniew… Obrzydzenie… Agresję… Bezsilność… Złość… Strach… Wszystko na raz, a nawet uczucia, których nie potrafiłam jednoznacznie nazwać… Jakąś dziwną pustkę… Ulgę… Spokój…
Bardzo ostrożnie podniosłam się z posłania po czym powoli zbliżyłam się do wiszącego na ścianie lustra. Wciąż czułam specyficzne odrętwienie, które pojawiało się zawsze gdy przestawałam korzystać z mojej mocy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym nie było nic prócz kilku prostych sprzętów i przygotowanej do nagłego wyjazdu czarnej torby. Nikt nie czekał na moje przebudzenie, nikt nie stał na korytarzu pod drzwiami, nikt „obcy” nie przekroczył progu budynku… Uśmiechnęłam się lekko zastanawiając nad reakcją Aarona gdyby dowiedział się jak wiele razy go okłamałam w czasie naszej krótkiej rozmowy i jak wiele razy jeszcze mam zamiar to zrobić… Uniosłam dłoń i przejechałam palcami po paśmie włosów, które przed chwilą dotykał. Miał coś w sobie… Trudny do określenia magnetyzm, który jednocześnie przyciągał mnie do niego jak i odpychał. Zapewne marzeniem wielu kobiet jest grzać mu miejsce w łożu na dłużej niż tylko jedną noc. Ciekawe czy kiedyś którejś się to udało?
Związałam włosy w wysoki kucyk, a następnie przetarłam oczy lekko rozmazując starannie wykonany makijaż. Sprawdziłam czy w pokoju nie zostało nic co mogłoby być dowodem na to, że kiedykolwiek w tym miejscu byłam, podniosłam z podłogi torbę po czym udałam się w kierunku wyjścia. Uroczy recepcjonista wciąż siedział za biurkiem z tą różnicą, że teraz zamiast obraźliwych słów w stronę mijających go hotelowych gości z jego gardła wydobywało się chrapanie… Położyłam klucz na blacie wraz z kilkoma papierkami o niezbyt wysokich nominałach. - Było miło… – mruknęłam odwracając się w stronę frontowych drzwi. Obeszłam budynek i po krótkiej chwili znalazłam się na parkingu gdzie podeszłam do ukrytego pod czarną plandeką ścigacza… Jednym pewnym ruchem ściągnęłam narzutę by móc spojrzeć na ponad dwustukilową bestię. - Cześć Maleńka… Tęskniłaś? – zapytałam niemal pieszczotliwym głosem. Uśmiechnęłam się przypominając sobie rozpacz poprzedniego właściciela gdy przegrał decydujące rozdanie rozbieranego pokera… Bogaty goguś spędzający czas na roztrwanianiu pieniędzy swoich rodziców bardziej żałował, że nie zobaczy co ukrywam pod ubraniem niż tym, że właśnie przegrał motocykl. Założyłam kask ukrywając pod nim włosy po czym wsiadłam i odpaliłam maszynę, której potężny warkot przerwał wieczorną ciszę. Doskonale znałam trasę jaką powinnam jechać i nie tracąc czasu od razu skierowałam się na główną drogę prowadzącą do akademii. Po około piętnastu minutach byłam przed bramą… Była otwarta… Ale to nie jedyna niespodzianka jaka mnie spotkała… Był tam również On we własnej osobie… Prawdziwy „strażnik piekieł” z tego co udało mi się dowiedzieć podpatrując innych uczniów szkoły… Zatrzymałam się tuż obok niego po czym zsiadłam ze ścigacza… Ściągnęłam kask… -Witaj Aaronie… Dziękuję, że zechciałeś po mnie wyjść… – powiedziałam patrząc na mężczyznę z trudnym do ukrycia uznaniem.
| |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Sie 20, 2017 9:25 pm | |
| Nie byłem pewien, czego oczekiwałem od tej dziewczyny. Pojawiła się z nikąd, powiedziała zapewne wyuczoną formułkę a ja od razu otworzyłem bramę. Zupełnie, jakby nie potrzeba było więcej, żeby zyskać moją aprobatę. Co gorsza, ostatnio naprawdę tak było i zaczynałem się zastanawiać, czy pozycja przewodniczącego szkoły mnie nie zmiękczyła. A może to była wina osób, którymi się otaczałem? Z którymi miałem styczność? Może powinienem był to zmienić? Zamiast starać się na siłę zyskać sympatię, pójść w drugą stronę i po prostu wzbudzać w nich strach, który zmusiłby ich do posłuszeństwa i szacunku? Do tej pory na tym wychodziłem lepiej. Od kiedy Ojciec nas tu wysłał zaczęła się moja „cudowna przemiana”. Nie byłem pewien czy podobało mi się to, co zostało z dawnego mnie. Przed dwoma laty nie pomyślałbym o tym, żeby wpuścić do MOJEJ szkoły obcą osobę, która nawet nie raczyła się przedstawić, okazując mi tym samym brak szacunku. Aaron, co się kurwa z tobą dzieje? Głośny ryk silnika zagłuszył moje myśli. Bez problemu odnalazłem jego źródło, obserwując jak pod bramę podjeżdża wysokiej klasy sprzęt. W pierwszej chwili to on skupił moją uwagę. Ten Kawasaki robił ogromne wrażenie. Był wypolerowany do najmniejszej plamki. Kurz nie zdobił jego ramy, a silnik warczał jak nic innego. Byłbym skłonny tylko na nim skupić swoją uwagę i dotknąć każdego centymetra, ale to by wyglądało co najmniej nieodpowiednio, kiedy tuż przede mną stała jego właścicielka. Właścicielka, która miała świetny gust. Nawet ubranie miała w moim typie. I pomyśleć, że dwa takie cacka błąkały się gdzieś po świecie. - Byłbym zobowiązany, gdybyś w myśl zasady okazywania szacunku nowo poznanym osobom, zwłaszcza jeśli są one czysto krwiste, podała swoje miano – nie mówiłem ostro, ale jednak nutka zniecierpliwienia była bardzo wyraźnie słyszalna w każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie. Nie miałem zamiaru ruszać się sprzed bramy i wpuszczać jej na teren szkoły, zanim nie poznam z kim tak naprawdę miałem do czynienia. Być może była to osoba, o której słyszałem dość… niepochlebne komentarze, bądź wręcz przeciwnie. Moje zdanie o niej, w dużej mierze, zależało od tego, jak się zachowa przez najbliższe kilka minut. A liczyłem na to, że odpowiednio, bo nie chciałbym pozbywać się jej ze szkoły. Już zdążyła zyskać moją aprobatę. Prezentowała sobą o wiele więcej, niż prezentują przeciętni przedstawiciele szlachetnych wampirów. Stojąc przed nią czułem niekontrolowany respekt. Czułem przyjemne dreszcze, które wędrowały tuż pod moją skórą w okolicach kręgosłupa. Kojarzyły mi się z pająkami, które wszystkimi odnóżami dreptały po moim ciele. Ciężko byłoby mi tę ekscytację i zainteresowanie zobrazować w postaci zwykłych określeń. To były żywe uczucia, wybijające się ponad inne. Szczególnie teraz było to dla mnie czymś naprawdę ciekawym i poniekąd nowym. Ostatnio w taki sposób wybijały się ze mnie tylko negatywne emocje. Zdążyłem zatęsknić za takimi doznaniami. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Nie Sie 20, 2017 10:16 pm | |
| Obserwowałam uważnie jego zachowanie… Każdy jego nawet najmniejszy ruch czy spojrzenie, które na początku skupiło się głównie na moim motocyklu. Obserwowałam w ciszy jak podziwia nienagannie wypolerowaną karoserię i nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy gdy ujrzałam jego zachwyt… Trzeba było przyznać, iż potrafi docenić prawdziwe piękno. Domyśliłam się również dlaczego czeka na mnie przed bramą, a nie w głębi swojego gabinetu dzierżąc w dłoni szklaneczkę czegoś mocniejszego… Nie ufał mi… Nic o mnie nie wiedział… Nigdy wcześniej mnie nie spotkał… Nawet nie znał nawet mojego imienia i zapewne nie chciał by w jego idealnym świecie pojawiła się jakaś przygotowana do detonacji bomba. Jego „prośba”, o ile tak można nazwać sformułowanie, które do mnie skierował, była dość sztywna… Wyczuł to czego nie mógł podczas naszego pierwszego spotkania, a mianowicie, że ma przed sobą jedynie szlachetnie urodzoną wampirzycę co wyraźnie zaznaczył w swojej wypowiedzi niejako pokazując mi moje miejsce w szeregu… Ciekawe jakby zareagował na wiadomość o naszym pokrewieństwie? Ale na to by przekazać mu tak radosne wieści było stanowczo za wcześnie… - Wybacz ale nie nawykłam do tego rodzaju etykiety… - odpowiedziałam wpatrując się wprost w jego ciemnoorzechowe tęczówki… - W moim świecie informację się zdobywa, a nie otrzymuje w prezencie… Chcesz poznać moje imię? Moje plany? – zapytałam robiąc kilka kroków w tył, aż zatrzymałam się tuż przy czarnym ścigaczu… Odwróciłam głowę i delikatnie przejechałam palcami po kierownicy zupełnie jakbym pieściła tors kochanka o poranku. - Co powiesz na mały wyścig? Jeżeli wygrasz powiem Ci o sobie wszystko czego tylko zapragniesz? – obiecałam ponownie zwracając ku mężczyźnie moje jasnoniebieskie tęczówki. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 1:21 am | |
| Wzięłam głęboki oddech, słysząc padające z jego ust kontrowersyjne nazwisko. Powróciłam wzrokiem do gry, ponownie starając się omijać wroga, którym między innymi był Shane… Nie do końca opanowałam jeszcze wszystkie przyciski i kombinacje, czasami zamiast kucać, zdarzyło mi się poturlać na drugą stronę drogi… By wyglądało to na zaplanowaną akcję, nie wydawałam odgłosu zirytowania, kucałam postacią za wielką, ochraniającą mnie skrzynią i oczekiwałam na dogodny moment, by wykonać strzał… - Maa-roo-uu- zaśpiewałam pod nosem, będąc całkowicie usatysfakcjonowana z odpowiedzi brata. Nic więcej mi nie trzeba było. Wiedziałam, że powód był wystarczająco silny, by przetrzymać go w Akademii jeszcze przez nieokreślony czas… Zastanawiało mnie coś innego. Czy sam również miał coś, jakąś skrywaną, malutką tajemnicę, którą nie chciał, czy też nie mógł innym powiedzieć. Czy też padł ofiarą szantażu, intrygi, czy również wtrącił się tam, gdzie nie trzeba było… Ale to był Shane… Gdyby się dowiedział… Gdyby usłyszał i był świadkiem przyznania się do zabicia siostry Erin dawno sięgnąłby po pistolet i celował. Tak podobne, impulsywne posunięcie, dokładnie tak, jak zrobiłby ojciec. Ale czy to byłoby mądre? Czy to po prostu ja jestem tchórzem? Ucisk w klatce piersiowej. Westchnęłam, skupiając myśli na dłoniach blondyna. Na długie palce, które po chwili były niezdolne do naciskania przycisków na ciemnej konsoli… Unieruchomione… Wykorzystując okazję, iż postać Shane’a kompletnie się nie ruszała i stała jak kołek, wycelowałam pośpiesznie w pierś i oddałam serię strzałów na tyle celnie, że wkrótce człowiek opuścił bron i śmiesznie, nierealistycznie osunął się na ziemię. Wstałam z szerokiego łóżka, poprawiając sobie włosy za ucho i zostawiwszy konsolę na pościeli, stanęłam naprzeciwko brata. Przystawiłam upozorowane w pistolet palce do jego czoła i wykonałam małe „piff –paff”… - Teraz jest tu o wiele więcej zasad… Dlatego grają bardziej nie fair niż kiedykolwiek… Nawet będąc silniejszym można wypaść z gry…- mruknęłam, zdając sobie sprawę, że moje słowa mogą nie być dla niego dosyć klarowne… Popatrzyłam na jego twarz, tak bardzo znaną mi i wypaloną w pamięci, że mogłabym bez problemu przelać ją na płótno. Przybliżyłam się do niego, mając głęboko gdzieś co sobie pomyśli i co powie. Otoczyłam go ramionami, lekko opierając podbródek o jego jasną czuprynę. - Uważaj, byś sam nie został pożarty… Bo wtedy zginę i ja…- mruknęłam, zostając w tej pozycji jeszcze przez kilka sekund. Zażenowanie. I ta dziwna trudność w przyznaniu niektórych rzeczy… Odsunęłam się od niego, posyłając mu wymuszony, krzywy uśmiech i następnie skierowałam się w stronę drzwi. - Dzięki za grę. Poćwicz jeszcze, poćwicz…- dodałam, wychodząc, by następnie udać się schodami w dół…
Ostatnio zmieniony przez altivia dnia Pon Sie 21, 2017 8:11 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 6:20 pm | |
| Niewiele brakowało mi by zakończyć rozgrywkę pełnym zwycięstwem. Już nawet obmyślałem w głowie słowa pocieszenia jakie skieruję do mojej siostry po tym jak wyrżnę w pień całą jej drużynę gdy nagle poczułem jak drętwieją mi palce… Na początku było to zwykłe mrowienie lecz już po chwili nie byłem w stanie naciskać poszczególnym przycisków na konsoli… Zanim zorientowałem się co jest przyczyną takiego stanu rzeczy było już za późno. Odwróciłem głowę i spojrzałem na siedzącą obok mnie blondynkę, która wykorzystując okazję tym razem skutecznie wycelowała w moją postać pozbawiając ją życia… Game over… - Wiesz, że to się nie liczy? – zapytałem obserwując jak dziewczyna wstaje z łóżka i staje naprzeciwko mnie. Ściągnąłem brwi słysząc jej słowa ponieważ nie za bardzo wiedziałem jak powinienem je zinterpretować. Jeszcze dziwniejsze było to co nastąpiło później… Jasnowłosa przytuliła się do mnie niczym miś koala do drzewa powodując tym samym, że na mojej twarzy pojawiło się jedno wielkie WTF… Serio… Zamknięcie w czterech ścianach źle wpływa na psychikę wszelkich istot żyjących… Zanim Aya opuściła mój pokój zauważyłem, że sama jest zażenowana całą tą sytuacją… Nie ukrył tego jej wymuszony uśmiech ani uszczypliwe słowa na „do widzenia”… Gdy drzwi się zamknęły również podniosłem się z posłania i zbliżyłem się do szafki nocnej. Otworzyłem górną szufladę wyciągając z niej mój osobisty zapas syntetyku jednak ze zdziwieniem zauważyłem, że pudełeczko jest już całkiem puste. No cóż… Najwyraźniej czekała mnie wyprawa do kuchni… Wyłączyłem telewizor, poprawiłem pościel po czym opuściłem sypialnię udając się na dół. Co ciekawe ani w kuchni ani w przyległych do niej pomieszczeniach nie było żywej duszy. Gdzie wywiało całą ferajnę?… Oczywiście wyczuwałem kilka mniej lub bardziej lubianych przeze mnie osób lecz znacznie bardziej interesujący był fakt, że najwyraźniej w budynku nie było jednego z przedstawicieli czystej krwi. Nie zaprzątając sobie dłużej głowy tak mało istotnymi sprawami zabrałem się za przygotowanie dietetycznego „posiłku” jednocześnie nastawiając ekspres by móc zaparzyć mocną kawę. Wypiłem syntetyk czekając aż maszyna wykona swoją robotę i będę mógł zamaskować ohydny smak sztucznej krwi.
| |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 6:41 pm | |
| Nieznacznie uniosłem jedną brew ku górze, zniecierpliwiony tym czekaniem. Ta kobieta zdawała się w ogóle nie przejmować różnicą, która nas dzieliła i zapewne w innej sytuacji wyprowadziłoby mnie to z równowagi. Nie tym razem. Podobało mi się to, bo nie robiła tego w… obraźliwy sposób. Nadal zachowywała rezon, nie zapędzała się jednocześnie pokazując, że nie życzy sobie traktowania z góry. Intrygowała mnie i tylko dlatego jeszcze się na nią nie rzuciłem wkurwiony. Uważnie śledziłem trasę, którą na kierownicy przebyła jej dłoń. Każdy ruch, którego dokonała pozostawił w mojej głowie swój obraz. Doskonale rozumiałem jej zachowanie względem motoru i chociaż powinno, nie zaskoczyło mnie, że zaproponowała wyścig, wiedząc że sam jeżdżę tym sprzętem. Jak długo mnie obserwowała? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usiadłem za kierownicą swojego MTT Turbine Superbike. Zapomniałem o nim, zakopując się w dokumentach i sprawach organizacyjnych. - Proponuję zmianę zasad… - odezwałem się pewnie podchodząc do dziewczyny, uśmiechając wyzywająco i spoglądając jej prosto w oczy. Czułem jak ekscytacja wypełnia moje ciało niczym najlepszy narkotyk. Mrowienie pojawiło się w każdej jego części. Dosłownie KAŻDEJ. – KIEDY… - specjalnie położyłem nacisk na to słowo. - … wygram powiesz mi i zrobisz wszystko, czego tylko zapragnę. Miałem wrażenie, że jeszcze chwila a moje oczy zalśnią jednoznaczną czerwienią. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 7:56 pm | |
| Nie sądziłam, że nasza rozmowa potoczy się w ten właśnie sposób… Nie byłam przygotowana na to, że zechce stawiać własne warunki. A powinnam to przewidzieć… Postąpiłam zbyt lekkomyślnie pozwalając mu przejąć kontrolę i teraz było już za późno by się z tego wycofać. Nie chciałam by uznał mnie za pospolitego tchórza, który zrezygnuje z zakładu przez niewielką zmianę jego zasad. Zbyt wiele miałam do stracenia… Dużo więcej mogłam zyskać jeżeli tylko udałoby mi się zaskarbić jego uznanie. Z pozornym spokojem obserwowałam jak zmniejsza dzielący nas dystans nie mogąc oderwać wzroku od ciemnobrązowych tęczówek, w których pojawiły się czerwone przebłyski. Czułam nasilające się wibracje powietrza… Pewność siebie jaką zaprezentował Aaron była wręcz przytłaczająca i chociaż nie zamierzałam podać mu wygranej na srebrnej tacy już na tym etapie przeczuwałam, że moja przegrana jest bardziej niż pewna. I w tym właśnie momencie ujawniło się płynące w mych żyłach szaleństwo i brawura… - Powiem co zechcesz… – zapewniłam stojącego przede mną mężczyznę odpowiadając subtelnym uśmiechem na jego uśmiech. - I spełnię każde Twoje pragnienie o ile będzie to tylko jedna… Jedyna rzecz… - mówiąc to uniosłam do góry swoją dłoń prezentując mu wskazujący palec. W końcu przecież wszyscy mężczyźni to wzrokowcy więc nawet jeżeli przekazana na głos informacja nie zawsze trafia do ich mózgów tak wersja wizualna praktycznie zawsze.
| |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 8:18 pm | |
| Walczyła. Była wampirem o szlachetnej krwi a starała się postawić na swoim niemal w tak dużym stopniu jak czysto krwiści, jak my. Nie odwracała wzroku, nie jąkała się, nie drżała. Jej postawa praktycznie się nie zmieniła, pobudzając już i tak buzującą w moich żyłach adrenalinę. Czułem jak jej intensywne strumienie przypominają mi o tym, że nadal miałem materialną powłokę, ostatnio zbyt często ukrytą za wybuchami emocji. - Stawiasz mi warunki na moim terenie… - odezwałem się i gdyby nie uśmiech, majaczący na mojej twarzy, mogłoby się to wydawać urażoną dumą. Kły nieznacznie mi się wysunęły, nie prezentując swojej pełnej okazałości. Oczy zapewne już zalśniły czerwienią. Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej. Dzieląca nas odległość nie była duża, raptem kilka centymetrów a jeszcze to zmniejszyłem, podnosząc jej podbródek do góry dwoma palcami i kciukiem, kładąc go w pobliżu ust. Bezceremonialnie spojrzałem w jej jasnoniebieskie tęczówki. Czułem niezdrową satysfakcję z zaistniałej sytuacji. – Trzy… Zrobisz trzy rzeczy, których pragnę… - powiedziałem pewnie. – Inaczej nasza rozmowa się tutaj kończy – dodałem takim samym tonem. Gdybym był człowiekiem, moje serce zapewne wybijałoby dosyć intensywny rytm, odpowiadając ekscytacji, która mnie objęła. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 9:43 pm | |
| — Za kogo Cię mam? — powtórzyłem jej pytanie na głos, drapiąc się po karku w głębokim zamyśleniu. — W sumie ciężko powiedzieć. Niby sprawiasz wrażenie zimnej i wyniosłej, ale mówi się, że takie są najbardziej zboczone i niewyżyte, więc kto wie. — podsumowałem, puszczając jej oczko. Ruszyłem w stronę wyjścia z biblioteki, zatrzymując się jeszcze na chwilę, aby na kolejną wypowiedź Junko wzruszyć niedbale ramionami. — On mentalnie jest jeszcze w przedszkolu, także wszystko się zgadza. — uśmiechnąłem się wrednie, popychając drzwi i zostawiając Junko sam na sam ze swoimi myślami. Idąc korytarzem mignęła mi przed oczami biała szopa włosów Ayi, która zaraz zniknęła gdzieś za rogiem. — Ty tam! — zawołałem, przyśpieszając kroku i łapiąc delikwentkę z tyłu za materiał czerwonej bluzki. — Nie żebym się upominał, ale jak chcesz jeszcze dzisiaj coś podziałać w sprawie treningu to radziłbym Ci się przebrać. — mruknąłem, patrząc sceptycznie na jej obecny strój. — Chyba, że chcesz walczyć w tym… „staniku”, to rób co chcesz. — uniosłem obie ręce do góry, pokazując, że właściwie to mam w nosie jak będzie wyglądać podczas ćwiczeń. Nie mój ból, nie moje zmartwienia. — Pośpiesz się, inaczej wyjdę sam. — dodałem jeszcze, zanim czmychnąłem schodami na górę. Wpadłem do swojego pokoju po broń, noboje i inne potrzebne duperele, które ukryłem pod fałdami bluzy. Opuściłem pokój i ruszyłem schodami w dół… | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 10:06 pm | |
| – Blać… - przeklęłam po rosyjsku gdy usłyszałam nowy warunek chłopaka. Zagryzłam zębami wargę ważąc w myślach jego propozycję… Trzy rzeczy zamiast jednej… Czego mógł ode mnie żądać? Czego pragnął od dziewczyny, którą pierwszy raz widział w swoim życiu? Pojawiłam się nagle, bez żadnej wcześniejszej zapowiedzi, a On już rościł względem mnie jakieś pretensje sądząc, że może decydować o moim postępowaniu. Pieprzony Marou z pieprzoną manią wielkości… Z drugiej strony jeżeli dzięki temu będę miała chociażby najmniejszą szansę aby urzeczywistnić mój cel to nie zawaham się spełnić nawet jego najbardziej chorą wizję… - Zgadzam się… - powiedziałam cicho nie odrywając wzroku od szkarłatnych tęczówek. Dotyk jego dłoni rozgrzewał niemal każdy centymetr mojego ciała i chociaż starałam się pamiętać o tym, że jesteśmy rodzeństwem ta wiedza ginęła gdzieś pod falą doznań związanych z jego obecnością. - Ale Ty również musisz coś mi obiecać… Wysłuchasz prośby, z którą do Ciebie przyszłam… - w przeciwieństwie do niego nie stawiałam warunków… Chciałam by sam zdecydował o tym czy jest w stanie mi pomóc…
Ostatnio zmieniony przez Laurana dnia Wto Sie 22, 2017 10:04 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Pon Sie 21, 2017 11:20 pm | |
| I oto nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie dzień… Moje dłonie drżały z ekscytacji, podobnie jak serce, które biło mi tak mocno w piersi, jakby chciało utorować sobie drogę na zewnątrz. Wręcz nie mogłam w to uwierzyć… te wszystkie lata, które spędziłam na śledzeniu jej życia, na bacznych obserwacjach i wnikliwym przyglądaniu się z boku, w ukryciu… dzisiaj to wszystko się zmieni! Wreszcie stanę z nią twarzą w twarz, pogadam z nią, dotknę… Moja bogini będzie tak blisko mnie! Odwróciłam głowę od okna samochodu, w które do tej pory wpatrywałam się jak w obrazek i przeniosłam swoje roziskrzone oczęta na moją drogą Ginpatsu, która jakby próbując mnie uspokoić położyła mi łapę na nodze. — Och, Ginpatsu! — zawołałam, chwytając w swe drobne dłonie jej dużą głowę. — Wreszcie spotkam się ponownie z Junko–sama! Tyle czekałam na tę chwilę! — wypaliłam rozemocjonowana, gładząc pieszczotliwie kciukami jej nadzwyczaj miękką sierść. — Jak myślisz, jaka ona jest? Czy bardzo się zmieniła od czasu kiedy ostatni raz ją widziałam? Pewnie jest jeszcze piękniejsza~~.— rozmarzyłam się tak bardzo, że dopiero coś na kształt krótkiego skowytu srebrnej wilczycy przywróciło mnie do rzeczywistości. Od czasu kiedy dołączyła do akademii zdobywanie informacji na jej temat było dużo trudniejsze, miałam wrażenie, że serce pęka mi w szwach. Tyle czasu bez konkretniejszych wieści, bez ujrzenia jej lica chociaż przez chwilę. NIE ZNIOSŁABYM ANI MINUTY DŁUŻEJ BEZ JEJ OBECNOŚCI. Dlatego zdecydowałam się dołączyć do akademii, pomimo plotek jakie krążyły na jej temat i zasad, którzy nowi zarządcy placówki zawarli w regulaminie. Dla mojej cudnej bogini jestem w stanie zgodzić się na wszystko. I nic, powtarzam, nic nie będzie w stanie stanąć mi na przeszkodzie. Wyeliminuję każde zagrożenie! Poczułam jak mimowolnie moje dłonie zaciskają się w pięści na samą myśl, że ktoś mógłby wślizgnąć się pomiędzy mnie, a Junko–sama. — Nie dopuszczę do tego! —wysyczałam zaciekle, uspokajając się dopiero, gdy wielki jęzor Ginpatsu liznął mnie w piąstkę. — Och! Masz rację, Ginpatsu to niemożliwe. Ja i Junko–sama jesteśmy sobie przeznaczone i nic tego nie zmieni. — pogłaskałam moją towarzyszkę po grzbiecie, na co ta z przyjemnością zmrużyła ślepia. — Dojechaliśmy, panienko. — przerwał mój wywód szofer, który zaraz wysiadł z wozu, aby otworzyć mi drzwi. — Wooohoo! Idealnie! — zaklaskałam energicznie, poderwując się z miejsca i wyskakując na zewnątrz. W wesołych podskokach zmierzyłam w kierunku bramy, przy której z daleka dostrzegłam dwie sylwetki. Kobieta stała tuż przy motocyklu, a mężczyzna niebezpiecznie się nad nią pochylał… Najwidoczniej komuś zebrało się na amory tuż przed szkolnym wejściem. — Dobry wieczór. — przywitałam się jedynie, zanim otworzyłam metalową bramę. Ginpatsu posłusznie dreptała tuż przy mojej nodze, posyłając jednak dość nieprzyjazne spojrzenie w kierunku dwójki wampirów. Nigdy nie była specjalnie ufna, ale pewnie po jakimś czasie przyzwyczai się do obecności reszty uczniów. Kiedy wkroczyłam na teren akademika rozejrzałam się bacznie po sporym kompleksie. Spojrzałam na Ginpatsu, która człapała teraz z nosem przy ziemi, chłonąc nowe zapachy i badając nowy teren. Uśmiechnęłam się szeroko, klepiąc zachęcająco wilczycę po grzbiecie. — Biegnij się rozejrzeć, to nasz nowy dom. — powiedziałam, nie musząc długo czekać na reakcję ze strony Ginpatsu. Początkowo niepewnie stawiała łapę za łapą, co chwila oglądając się za siebie, jak gdyby chcąc upewnić się czy wciąż tam jestem, lecz za chwilę dała się ponieść swej młodzieńczej ciekawości, pędząc przez siebie i niknąc gdzieś wśród drzew. Zaśmiałam się cichutko, kręcąc głową. Weszłam po stopniach prowadzących do akademika i za moment już stałam w jego wnętrzu, wnikliwie badając każdy szczegół. — Zabierz moje bagaże do pokoju numer 16. — poleciłam posłusznie człapiącemu za mną mężczyźnie, a sama zdecydowałam się na głębszą eksplorację budynku. Poza tym… musiałam się dowiedzieć gdzie jest moja bogini! Zerknęłam do pokoju, który wyglądał mi na salon. Zdziwiłam się, że o tej porze stoi pusty. Wampiry jeszcze w łóżkach? Do moich uszu nagle dobiegł brzęczący dźwięk jakiegoś kuchennego urządzenia. Pełna nadziei ruszyłam w podskokach w kierunku hałasu i znalazłam się w kuchni, w której jakiś wysoki blondyn był w trakcie wampirzej potrzeby, jaką była konsumpcja syntetyku. — Hej i… smacznego. — przywitałam się z uśmiechem, który później zamienił się w coś w rodzaju grymasu, gdy mój wzrok spoczął na szklance ze sztuczną krwią. — Jestem Kyōki Kansei i jestem tu nowa. — przedstawiłam się. — Byłbyś tak miły i pomógłbyś mi znaleźć panienkę Junko Kuran? Bardzo mi zależy! — złożyłam obie ręce jak do modlitwy i ze skrzącymi oczyma czekałam na odpowiedź nieznajomego. | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Sie 22, 2017 4:20 pm | |
| - Damie takie słownictwo nie przystoi – odpowiedziałem, znając znaczenie przekleństwa, którego użyła. Ojciec wymagał od nas nauczenia się wielu języków i nigdy na to nie narzekałem. Mogłem porozumieć się z wieloma osobami na co najmniej komunikatywnym poziomie. To była jedna z rzeczy, które zrobił dobrze w naszym wychowaniu. Już zanim usłyszałem zgodę, wiedziałem że to ja wygrałem to starcie. Widziałem to w jej oczach, powołując się na to, co już mi zaprezentowała. Poprosiła mnie o pomoc, bo była świadoma, że sama sobie z tym nie poradzi. Wybrała mnie, bo Alec na pewno nie pomógłby jej w tym, co miała zamiar zrobić. Nadal Vincent był jego przywódcą i chyba bardziej patrzył na niego w ten sposób niż jako na własnego ojca. Potrzebowała mnie, a ja nie byłem tak przybity do muru. Słysząc obcy głos spojrzałem w kierunku źródła i to wilk, wędrujący u boku kobiety, nakierował mnie na tożsamość przybysza. Niemal zapomniałem, że miała się zjawić u nas Kyoki Kansei. Nie pamiętałem tylko, kiedy otrzymała klucze skoro nawet się nie zatrzymała, aby o nie poprosić. Nieistotne, miałem o wiele lepsze rzeczy do roboty w tej chwili. - Witaj w szkole! – krzyknąłem za dziewczyną mimochodem i wróciłem spojrzeniem do swojej rozmówczyni. - Nie wysłucham – zacząłem, a widząc jej zdezorientowanie uśmiechnąłem się triumfalnie. – Pomogę ci odzyskać matkę – dodałem i odwróciłem się, dając jej czas na uspokojenie oddechu. – Zaraz wracam, czas wyciągnąć sprzęt – zniknąłem, pozostawiając w powietrzu te dwuznaczne słowa. Ze swojego pokoju wyciągnąłem odpowiednie klucze i znalazłem się w garażu. Ściągnąłem płachtę ze swojego motoru i nie tracąc czasu na rozmarzenie, wyjechałem kierując się w miejsce, w którym zostawiłem kobietę. Dopiero wtedy wstałem i wyciągnąłem spod tylnego siedzenia kask. – Gotowa? – zapytałem, uśmiechając się i prezentując już w pełni wysunięte kły. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze Wto Sie 22, 2017 9:13 pm | |
| Prychnęłam cicho śmiechem gdy na odchodne Eiichi wyraził swoje zdanie na temat Shane’a, ale potem żadne z nas nic już nie powiedziało, a on wyszedł, zostawiając mnie samą. Zabawiłam w bibliotece jeszcze chwilkę, dokańczając swoje sprawy, a potem również opuściłam pomieszczenie. Udałam się na chwilę do swojego pokoju, by zostawić tam swój telefon, z którym w tej chwili i tak nie chciałam mieć do czynienia, a potem... nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie miałam planów, nie czułam potrzeby socjalizowania się resztą uczniów, choć oczywiście nie skreślałam go zupełnie — ot, po prostu nie zamierzałam w tej chwili do tego dążyć. Zatrzymałam się przy drzwiach, opierając o nie czoło i z ręką na klamce zastanawiałam się, czy jest sens w ogóle wychodzić... a potem poczułam znajomą tęsknotę i wiedziałam już, co powinnam zrobić. Porzucając plany o zostawieniu telefonu zabrałam go ze sobą i wyszłam na korytarz, zatrzaskując za sobą drzwi. Potem spłynęłam po schodach, po drodze uśmiechając się do Ayi i Eiichiego. Chwilę później byłam już w sali muzycznej. Cichutko zamknęłam za sobą drzwi, zapaliłam światło i powoli ruszyłam przed siebie, koniuszkami palców muskając każdy instrument — na tych rzadziej używanych zdążyła osadzić się cienka warstewka kurzu — aż dotarłam do wiolonczeli stojącej gdzieś w rogu. Widząc ją uśmiechnęłam się po raz kolejny i wyciągnęłam ją tak bardzo na środek pomieszczenia, jak tylko się dało. Usiadłam i zaczęłam dostrajać instrument. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Styczeń, po Sylwestrze | |
| |
| | | | Styczeń, po Sylwestrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |