|
| Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 09, 2020 6:44 pm | |
| Do tej pory Aaronowi obce było określenie bezsenności. Nie miewał problemów ze spaniem aż do tej nocy. Jego głowę wypełniały niezliczone myśli, kiedy próbując odpocząć, przewracał się z boku na bok. Analizował wydarzenia, wszystkie słowa i czuł, że to mu rozsadzało głowę. Kłujący ból uniemożliwiał mu odcięcie się od rzeczywistości, czego tak bardzo potrzebował. Wracało do niego wszystko, atakowało każdy zakamarek umysłu. Od swoich pierwszych kroków w Akademii. Kiedy wiedział, kim był i co miał zrobić, przez poznawanie uczniów, gdy zaczął myśleć, że może to wszystko co planowali było wielkim błędem, aż do wydarzeń minionego wieczoru, kiedy odwrócenie się od niego niemal każdej bliskiej mu osoby pokazało mu jak bardzo nie chciał stracić żadnego z nich. Czuł się tym wszystkim przytłoczony, niedobrze mu było, czego nigdy nie czuł. Wewnętrzny dyskomfort i nienawiść do samego siebie. W końcu odpuścił te nieudolne próby, umył się, ubrał i włączył sobie jakąś muzykę. To go uspokoiło chociaż na chwilę, niemniej tylko dlatego, że zagłuszał wszystkie myśli. Co jakiś czas zerkał też na telefon, jakby spodziewał się coś tam zobaczyć. Sam nie był pewien na co liczył, dopóki nie zorientował się, że otworzył sms-y z Nymerią. Chciał coś do niej napisać, ale nawet nie wiedział co, więc tylko wpatrywał się w ekran. - Kurwa – odrzucił komórkę gdzieś na bok, opadając w końcu bezradnie na łóżko. No co miał napisać? Przepraszam? Chcę pogadać? Nie chcę cię stracić? To wszystko brzmiało jak z tandetnego, nastoletniego romansu. Poza tym nie był pewien czy ta rozmowa by cokolwiek dała. Już próbował i dziewczyna wydawała się niezainteresowana kontynuowaniem tej znajomości. Nie mógł się jej dziwić, sam był sobie winien. Przekręcając się na plecy, z jego ust wyrwało się gardłowe warknięcie. Zaczął się zastanawiać czy gdyby Nym znała całą historię z jego perspektywy, to czy cokolwiek by to zmieniło. Jeśli nie, to przynajmniej miałby pewność, że gardzi wszystkim, co oferował, nawet tymi dobrymi cechami i zachowaniami. Wiedziałby, że nie balansowały one tych gorszych. Może to było rozwiązanie? Prawda? Tylko… czy na pewno tego chciał? Aya była jej przyjaciółką. Może nie chciała wiedzieć o niej wszystkiego? Albo wiedziała i wciąż uważała, że zasłużył na wszystko? Poza tym czy naprawdę chciał stawiać swoją rodzinę w jeszcze gorszym świetle? Przygryzając wargę zarzucił poduszkę na twarz, ale nie na długo. Nagle poczuł znajomy przymus. Klnąc pod nosem musiał wstać i odpowiedzieć na wezwanie Aleca. Zdenerwowało go to głównie dlatego, że po pierwsze: wręcz mu nakazywał zaprzestania używania na nim tej mocy, a po drugie: zamierzał cały dzień zostać w pokoju i dalej wiercić się na posłaniu, szukając rozwiązania. Przeszło mu nawet przez myśl, żeby spakować rzeczy i wynosić się z wyspy, na której i tak nikt go nie chciał. Zamiast tego udał się nad brzeg oceanu, stając kilka metrów od brata. Już cisnęło mu się na usta zwrócenie mu uwagi, że go nie posłuchał, ale to Alec odezwał się pierwszy. A powiedział takie zdanie, że Aaron musiał się nad nim dłużej zastanowić. 15 lat? Tylko na niego mógł liczyć? Bezsenna noc nie pozwoliła mu odpocząć. Czuł się trochę ospały i dlatego w pierwszej chwili nie rozumiał brata. Alec zawsze mówił szyfrem, ale Aaron miał do niego klucz. Teraz on nie pasował, czuł się trochę zmieszany, dopóki nie spojrzał bratu prosto w oczy. One były… - Masz uczucia… - odezwał się jak jakiś idiota. Wpatrywał się w niego czując wiele rzeczy jednocześnie. Złość, ból zdrady, radość… i tęsknotę. Chwilę mu zajęło zaakceptowanie tego wszystkiego, ale w końcu się opanował. Zapragnął go objąć, ale on trzymał go z daleka. Telekinezą nakazywał mu zachować dystans. Aaron mógł go zmusić do przerwania tej farsy i w konsekwencji móc przytulić brata, ale nie miał na to siły. Odpuścił, bo każda próba walki, którą podejmował, kończyła się katastrofą. Nie miał też pojęcia jak się zachować. Tyle lat marzył o odzyskaniu swojego młodszego brata, w nadziei, że zyska w nim emocjonalne wsparcie i będzie mógł być wsparciem dla Aleca, ale podejrzewał teraz jedną rzecz. - Jestem ostatnim, z którym rozmawiasz w takim stanie, prawda? – podniósł wzrok na chłopaka, nawet nie ukrywając tego, jak mocno go to zabolało, jak zawiedziony się czuł. A potem westchnął zrezygnowany, bezsilny. - Pomimo tego, miło cię w końcu zobaczyć – tylko na chwilę się ciepło uśmiechnął, potem było tylko gorzej. – To był twój wczorajszy problem? Uczucia? – zapytał, chowając dłonie do kieszeni. – Są chujowe, prawda? – dodał już uciekając wzrokiem na cicho szumiący ocean. Czuł na swoim ciele zimne podmuchy wiatru, napływającego z horyzontu. Oplatały go tak samo jak wszystko, co w nim siedziało przez te wszystkie lata. Emocje, jak te fale na brzegu, zajmowały coraz więcej wolnej przestrzeni. - Zostawiłeś mnie… - powiedział podsumowując to, co nagle zaczęło nim wstrząsać. Wracały. Uczucia, które pojawiały się u niego przez 15 lat, kiedy znajdował się w pobliżu brata, wracały. Wszystkie na raz: tęsknota, zawód, żal, wściekłość, irytacja, frustracja, rozpacz, poczucie winy… A razem z nimi bolesne wspomnienia… | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 09, 2020 8:16 pm | |
| - Ale po co mu ta autoryzacja? Przecież wszystko przebiega po staremu, doskonale zna procedury! - fuknęła do telefonu. - Uparł się, kochanie. Nic na to nie poradzisz - usłyszała w odpowiedzi. Zaklęła soczyście. - Czy on ma pojęcie ile może nas kosztować opóźnienie w dostawach? - krzyknęła niemal, ale zanim nadeszła jakakolwiek odpowiedź, westchnęła głęboko i odezwała się znowu. - Dobrze, przyślij mi to zamówienie. Jej telefon zawibrował zaraz potem, odsunęła go więc od ucha i weszła na skrzynkę mailową. Otworzyła otrzymaną wiadomość, pobrała załącznik i zaczęła go przeglądać, czując jak irytacja dudni jej w uszach. Rejestrowała czytany tekst, ale kompletnie nie była w stanie go przeanalizować, wściekła na tego jebanego służbistę. Już w momencie, gdy oficjalnie przejęła obowiązki ojca, pomimo jego wyraźnego niezadowolenia wiedziała, że będzie musiała trochę się z nim poużerać, by w końcu zaakceptował taki stan rzeczy, nie podejrzewała jednak, że będzie jej uprzykrzał życie byle pierdołą.
Przesuwając palcem po ekranie upiła solidny łyk margarity, ale wtedy czyjś głos oderwał ją od uciążliwego obowiązku. Uniosła głowę - musiała zadrzeć ją dość wysoko, by zobaczyć twarz przybysza. W pierwszej chwili nie miała pojęcia z kim przyjemność, ale sposób, w jaki wymówił jej imię podpowiedział, że odpowiedzi należy szukać we wspomnieniach. Potem odnalazła ciemne, dziwne znajome oczy. Przyjrzała się lepiej twarzy. I coś zaskoczyło nagle. - Cesare?
Przyłożyła telefon do ucha, na chwilę odwracając wzrok od mężczyzny. - Oddzwonię do ciebie, tato. Powiedz wujkowi, że muszę to przeanalizować i trochę mi to zajmie. Skoro lubi żyć w niepewności, mogę mu to zapewnić, proszę bardzo. Głos po drugiej stronie także wypowiedział jej imię, ale natychmiast weszła mu w słowo. - Nie martw się, ogarnę to. Odezwę się za jakiś czas. Potem jeszcze raz podniosła spojrzenie. - Cholera jasna, prawie cię nie poznałam - powiedziała, tym razem przyglądając mu się dokładniej, poświęcając więcej uwagi.
Pamiętała go jako młodego chłopaka, nastolatka ledwie, a nie widzieli się na tyle długo, że ten obraz jakoś tak... utkwił w jej pamięci, stały i niezmienny. Ale on się zmienił i to całkiem znacznie. Twarz mu zmężniała, policzki pokrywał lekki zarost, którego nigdy dotąd nie miała okazji zobaczyć. Ciała też miał tak jakby trochę więcej i bardziej foremne, niż wtedy. No i ten wzrost! Matko jedyna, jaki on był wysoki... - Chyba dobrze cię karmili tam, gdzie się zaszyłeś. Trochę urosłeś odkąd cię ostatni raz widziałam - odezwała się, wstając. Zostawiła kieliszek na ziemi, a telefon na leżaku, wyprostowała się i oparła ręce na biodrach i spojrzała na niego. Metr osiemdziesiąt parę jeszcze wyglądało przy jej wzroście dość normalnie, ale tutaj różnica zaczynała się robić drastyczna. Uśmiechając się radośnie, podeszła do niego, stanęła obok, mierząc go wzrokiem. - Wow - wyrwało jej się. Z tego miejsca musiała zadzierać głowę dość konkretnie, by spojrzeć na jego twarz. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 09, 2020 9:37 pm | |
| Nie spodziewałam się, że Junko tak chętnie podzieli się ze mną posiadaną wiedzą. Słuchałam uważnie, odhaczając w myślach kolejne punkty, które znajdowały się na mojej liście. Alec i Aya Kiryuu, o tej dwójce plotki dawno już zdążyły opuścić mury akademii, poza tym nie bez powodu w czasie przyjęcia w rezydencji Marou matka posłała Sybillę na balkon aby brązowowłosa wtrąciła się do prowadzonej pomiędzy nimi konwersacji.
Relacja Nymerii Martel i Roxanne Ayton również nie była dla mnie niespodzianką, miałam okazję obserwować ich połączone w zmysłowym tańcu ciała i chyba tylko kompletny idiota nie byłby w stanie zauważyć chemii iskrzącej pomiędzy dziewczynami.
Nina Senrii i Eiichi Kiryuu, światowej klasy modelka i młody buntownik… O tej parze nie wiedziałam zbyt wiele prócz tego, że niejedno już zaliczyli rozstanie. To właśnie relacja na żywo tej dziewczyny na znanym internetowym portalu przyczyniła się do tego, że bliźnięta przybyli z odtrutką.
Jednakże to połączenie Shane’a Kiryuu z Keirą Pentagram najbardziej mnie zaintrygowało. I to na nim zamierzałam się skupić. - Łowca wampirów i przedstawicielka czystej krwi? – Zdziwiłam się szczerze. - To dość niespotykane. – Wyciągnęłam ze szklanki słomkę, a następnie przesunęłam plastikową słomkę wzdłuż swoich ust, zagryzłam zębami jej koniec. - Naprawdę ciężko mi w to uwierzyć. - Zmarszczyłam brwi przypominając sobie jak po zakończonej akcji ratunkowej widziałam jak blondyn kłócił się ze swoim bratem o ostatnie ciastko z czekoladową polewą. – Keira to dystyngowana i elegancka kobieta zaś Shane… Jest chyba dość frywolny… - Odłożyłam na stolik pustą szklankę jednocześnie dając kelnerowi znak, że chętnie napiję się kolejnego drinka. - Żałuję, że nie mam przy sobie swoich kart, chętnie bym sprawdziła co tak naprawdę jest pomiędzy nimi. – Spojrzałam na Junko i uśmiechnęłam się. - A Ty jak sądzisz, połączyła ich chwilowa namiętność czy to coś „poważniejszego” ? – Zapytałam wpatrując się w dziewczynę, bo zaczynałam podejrzewać, że ta konkretna relacja nie jest dla niej całkiem obojętna.
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 09, 2020 10:38 pm | |
| Kiedy Pandora zaczęła komentować relacje łączące Shane'a i Keirę Junko odsunęła szklankę od ust, przełykając ciężko. Kobieta przytoczyła bardzo dobry argument, nad którym ona sama jakoś się wcześniej nie zastanawiała. Nad przewinieniami swojej siostry o podobnym charakterze często się rozwodziła, ale jednak Cynthia, nawet jeśli działała tym samym wbrew ojcu, wybrała sobie kogoś czystej krwi. Co powiedziałby Kaname, gdyby wiedział, co czuła do Shane'a? Co, gdyby faktycznie coś z tego wynikło?
Zganiła samą siebie za podobne myśli. Z jednej strony dlatego, że po tym co wczoraj zaszło, jakoś nie wyobrażała sobie, by faktycznie do czegokolwiek doszło między nią a Shanem. Z drugiej, bo gdzieś z tyłu głowy miała wspomnienie surowej twarzy ojca i tego jej oblicza, które miała okazję poznać dopiero niedawno. Takiego, które napawało ją przerażeniem i rodziło wątpliwości wcześniej nie mające prawa bytu. A potem znów padło imię blondyna i wróciła do rzeczywistości.
- Jest odważny - wtrąciła, nim zdołała się powściągnąć i oczywiście natychmiast tego pożałowała. Ale kiedy już zaczęła, nie mogła tego tak zostawić. - Zazwyczaj zachowuje się jak idiota, ale ma w sobie też trochę ogłady - wydukała cicho, wzruszając ramionami, jakby dając do zrozumienia, że w sumie nie ma to dla niej aż takiego znaczenia. - I chyba może się podobać. Nawet komuś takiemu jak Keira - dodała z udawaną nonszalancją, dla lepszego efektu odrzucając dłonią opadające na twarz włosy. Nie była pewna, jak wypadła, więc zatkała sobie usta drinkiem.
Potem padło kolejne pytanie i tym razem ciężko było jej usiedzieć spokojnie. Wyjęła z drinka plastikowe mieszadło i zaczęła je lekko obgryzać. W jej głowie panował w tym czasie mętlik, bo zastanawiała się nad odpowiedzią i jednocześnie starała się. Za. Wszelką. Cenę. O tym. Nie myśleć. Nie tak naprawdę. - Nie wiem, co między nimi zaszło - skłamała, wpadając tym samym w fazę zaprzeczenia. - Po prostu wydaje mi się, że to skomplikowana relacja i mogłam być w błędzie sądząc, że się nie lubią. Wczoraj na to nie wyglądało. Może sami nie wiedzą, czego chcą?
Jeszcze raz wzruszyła ramionami, zaraz potem zastanawiając się, czy w tym ostatnim zdaniu miała na myśli jego i ją, czy może samą siebie. | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 11, 2020 5:00 pm | |
| K e i r a P e n t a g r a m Dawno nie byłam zmuszona do ciemności. Cichej, bezkresnej, pochłaniającej. Kompletnie innej od zmroku, od otoczenia, w którym ludzie umieszczają wszystkie swoje lęki. Tak zwana „nicość”, która naturalnie oplata każde stworzenie w czasie snu i dopiero po czasie daje się zastąpić przypadkowymi, nie w pełni kontrolowanymi obrazami, wykreowanymi przez mózg. Dla mojej osoby była ona zawsze niczym pusta kartka, gotowa i czekająca aż ją zapełnię. Teraz mogłoby się wydawać, że kreowanie snów jest moją rozrywką, dodatkiem, umiejętnością… Za dziecka odczuwałam to zupełnie inaczej. Choć sprawiało mi to trudność, potrzebowałam tego, tak jak dzikie zwierzę, które potrzebuje się wybiegać. Bez tego drobnego aspektu w moim życiu czułam się po prostu pełna okrutnego chaosu. Słyszałam swoje serce, dziwne, naprzemiennie przyjemne i lodowate dreszcze. Drobny ból i swędzenie w nieokreślonych dokładnie dla mnie miejscach. Doskwierający, piekielny ogień tam, gdzie moje ciało doznało poważnych uszkodzeń. Czułam wszystko, mimo że wiedziałam, że już dawno zasnęłam. Próbowałam pośpiesznie złapać się świadomej myśli. To nie pierwszy raz, kiedy coś takiego mi się przytrafia. Nie pierwszy raz moje ciało uległo przemęczeniu, wykrwawieniu, połamaniu… Na skutek którego, wszystkie stworzone przeze mnie małe światy rozpadły się w nicość. Było już znacznie gorzej. Teraz może irytowało mnie jedynie to, że doszło do tego z tak błahego powodu, z kimś tak ode mnie słabszym… Wszystko wróci do normy… Chaos jest zawsze inicjalnym aspektem… Czułam jak moje serce się uspokaja, jak ciało bierze coraz głębsze oddechy, a ja pozwoliłam sobie odpoczywać, mimo że nadal miałam całkowitą świadomość, przez właściwie większą ilość godzin. Gdzieś dopiero pod koniec, całkowicie odpłynęłam i prawdopodobnie to odratowało mnie od całodziennej migreny dnia kolejnego… Otworzyłam powolnie oczy, czując pod głową unoszącą się pierś. Dopiero po chwili wspomnienia do mnie wróciły, także ostatni element wczorajszego dnia, w którym postanowiłam nas przenieść do apartamentu rodziców. Uniosłam wzrok, a następnie przyjrzałam się blondynowi. Wyglądał co najmniej tak, iż samo trzęsienie ziemi mogłoby go nie wybudzić… Prócz widocznego odpłynięcia wampira, rozchwiane po czole włosy i lekko otwarte usta dodawały mu pewnego rodzaju delikatności… Westchnęłam delikatnie, przymykając na nowo powieki i zapadając w sen, nieznacznie przywierając do łowcy swoim ciałem. Dopiero kilka godzin później zdałam sobie sprawę, że w tym krótkim momencie nawet na chwilę nie pomyślałam o problemie księgi, ani o tym, kim z krwi był mój tymczasowy łóżkowy towarzysz… Szmer i wiercenie się w pościeli wystarczyło, bym gwałtownie otworzyła oczy, a moje zmysły intensywnie się wyostrzyły. Tym razem będąc na drugim końcu łóżka, odwróciłam głowę, zobaczyć, co się właściwie dzieje, lecz najwyraźniej była to kwestia tylko tego, iż Shane musiał się dosyć głośno porozciągać… Zmierzyłam go wzrokiem, naciągając na siebie pościel. - Chyba dobrze Ci się spało... *uznajmy że jest ubrana w czarne majtki tylko, nie wiedziałam gdzie to wpleść w posta xD | |
| | | Raika
Liczba postów : 168 Join date : 27/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 11, 2020 10:16 pm | |
| Więęęęęęęc… Wróciła do pokoju koszmarnie skołowana. Całą drogę powrotną próbowała zrozumieć, co się wydarzyło. Odliczała to na palcach, chociaż nie do końca wiedziała dlaczego. To miało jej pomóc? Gejowski pocałunek, gejowskie macanki, emocjonalny rollecoaster, niezręczne pytania, głębokie rozmowy i… zakochany goryl? Na wspomnienie ostatniego cicho zachichotała. Natomiast po dotarciu do pokoju, opadła bezsilnie na łóżko, mrucząc ze zmęczenia. Ledwie wstała, żeby się umyć i położyć spać. Po tylu wydarzeniach zasnęła bez problemów. A kiedy się obudziła… Niny już nie było. Zaczęła się więc zastanawiać czy od przyjazdu choć raz dłużej ze sobą pogadały, ale nie mogła sobie przypomnieć. Z kolei przypomniała sobie rozmowę z Maxem i niemal od razu wyskoczyła z łóżka. Gotowa po kąpieli, ułożeniu włosów i przebrana w kostium, na który narzuciła przewiewną, prześwitującą sukienkę, wędrowała korytarzem czytając nazwy pokoi. Szukała Kwitnącej Magnolii, a stając przed nim zamierzała zapukać. Powstrzymała się w ostatniej chwili. - Chwila, to idiotyczne – pokręciła głową odsuwając się od drzwi, ale nie odeszła. Zaczęła się przyglądać klamce, dopóki nogi nie poniosły ją w stronę wyjścia. Niemniej po kilku metrach zawróciły i dziewczyna zaczęła krążyć w tę i z powrotem, przed pokojem Maxa. - Mówił coś o prezencie, ale to wcale nie znaczy, że masz od rana go nękać – zaczęła mamrotać do samej siebie, nie zaprzestając marszu. – Ale może mówił, że mam przyjść? Albo dać mu znać jak wstanę? Nie, chyba nie – musiała wyglądać jak idiotka, kiedy tak wierciła się po korytarzu, niemal wydeptując krótką trasę pomiędzy miejscami, w których zawracała. – Albo może zapomniał? Ale czy to wtedy nie znaczy, że powinnaś odpuścić? Albo może napiszesz mu wiadomość? Tylko do cholery nie masz numeru… - zachowywałaby się tak głupio jeszcze dobrych kilka minut, gdyby na korytarzu nie pojawiła się jedna ze służących. - Panienko, czy wszys… - słysząc czyjś głos, Ashlej zatrzymała się raptownie i zesztywniała, przyklejając ręce do ciała, a wzrokiem uciekając na boki. - To nic takiego. Znaczy, trochę się zaplątałam. Szukałam łazienki i… - kiedy zorientowała się, co powiedziała, uderzyła się otwartą dłonią w czoło. No tak, brawo Ash… Szukałaś toalety w rezydencji, w której łazienka jest w każdym pokoju. W dodatku jako wampir, który nie załatwia potrzeb fizjologicznych… - Szukałam… Znaczy się… Ja się zgubiłam, szukałam wyjścia i… - wyjście było niemal na końcu korytarza, bardzo wyraźnie widoczne. - Panienko? – kobieta wyraźnie próbowała powstrzymywać śmiech, który się jej cisnął. - Ja już pójdę… - przekręciła się i jak kłoda ruszyła przed siebie. - Panienko, tam jest ścia… - służąca nie zdołała dokończyć, próbując ją powstrzymać przed marszem, kiedy Ashley… zderzyła się z murem. - … na… - dokończyła, kiedy aktorka jęknęła z bólu, rozmasowując czoło po bolesnym spotkaniu. - Taki jest efekt skradania się pod czyimś pokojem… - mruknęła ze słyszalnym bólem, a potem poczuła jak rumieńce wypełzając jej na twarz. Nawet nie patrzyła już na służącą tylko puściła się biegiem w stronę wyjścia, co też nie skończyło się dobrze. Rozpędziła się tak, że… wpadła do wody, na której stała rezydencja, nie potrafiąc zatrzymać swojego pędu. Wyskakując na powierzchnię złapała głęboki oddech, a widząc śmiejącą się z niej służącą, ponownie zanurzyła się w wodzie, zostawiając nad powierzchnią tylko oczy. Była pewna, że woda wokół niej wrzała niczym w gorących źródłach przez płonące ze wstydu policzki. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pią Lut 14, 2020 5:06 pm | |
| Ze strzępków informacji, jakie udało mi się uzyskać od wampirzycy, niewiele dowiedziałam o tym co tak naprawdę łączy Shane’a i Keirę. Co więcej, odniosłam wrażenie, że w tej kwestii Junko nie była ze mną całkowicie szczera. Z tych niedomówień wyciągnęłam jednak kilka, dość istotnych danych.
Nie bez znaczenia została reakcja zaprezentowana przez czystokrwistą. Już sama wzmianka o tym chłopaku sprawiła, że na twarzy brązowowłosej pojawiło się lekkie zawstydzenie, które próbowała ukryć pod lekceważącym tonem. Widać było, że dyskusja o możliwej relacji pomiędzy tą dwójką nastręczała jej dość sporych trudności. Do tego wszystkiego należało dodać nerwowe tiki takie jak: wzruszanie ramionami, obgryzanie plastikowego mieszadełka, odrzucanie włosów do tyłu oraz unikanie mojego spojrzenia. Dla mnie zawarty w niewerbalnym przekazie komunikat był niezwykle klarowny… Na tym etapie nie wiedziałam jednak czy ze strony Kuranówny była to zwykła fascynacja, przelotne zauroczenie czy też prawdziwa miłość.
Nie miałam jednak zamiaru zdradzać wyciągniętych wniosków, nie o to mi chodziło. W tego typu rozmowach najważniejszy był odpowiedni umiar. Nauczyłam się balansować na cienkiej granicy dostosowując się zarówno do rozmówcy, jak i do informacji, które uzyskiwałam. Uważne słuchanie jest równie wartościowym narzędziem co zadawanie odpowiednich pytań… Na ogół zawsze zaczynałam od ogólnych kwestii, łatwiejszych i mniej zobowiązujących, a dopiero potem przechodziłam do szczegółów. Jeżeli dana osoba nie chciała mi czegoś zdradzić, bądź udawała, że nie zna odpowiedzi, nie drążyłam tematu. Wolałam wzmocnić zaufanie do tego stopnia by sama zechciała mi to powiedzieć i potwierdzić w ten sposób moje przypuszczenia. Ten sam schemat zastosowałam w przypadku Junko. Na tym etapie znajomości zadawanie zbyt wielu osobistych pytań mogło odnieść przeciwny skutek do zamierzonego efektu. Jeden krok za daleko, a uznałaby naszą przemiłą konwersację za jakieś przesłuchanie.
- Może się podobać. – Powtórzyłam jedno z ostatnich wypowiedzianych przez Junko zdań. Odwróciłam nieznacznie głowę by spojrzeć na krzątającego się za barem bruneta. – Hmm… Być może zyskuje przy bliższym poznaniu ale… Ja jednak wolę ciemnowłosych mężczyzn, mają ikrę i temperament, które lubię. – Powiedziałam uśmiechając się do dziewczyny podświadomie sugerując, iż nie powinna postrzegać mnie jako potencjalną konkurentkę w wyścigu o względy blondyna. Młody barman przyniósł w końcu zamówionego przeze mnie drinka, na szerokiej tacy ustawionych zostało osiem kieliszków z błękitnym płynem. - Kamikadze… - Wyjaśniłam gdy chłopak postawił przede mną cztery naczynia, a drugą połowę zaniósł mojej nowej koleżance. – Cała zabawa polega na tym by wypić jednego po drugim w jak najkrótszym czasie. Skusisz się? – Zapytałam biorąc do ręki pierwszy kieliszek.
| |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pią Lut 14, 2020 11:17 pm | |
| Z mojego gardła wydobył się długi, pełen niezadowolenia pomruk. Coś uparcie łaskotało mnie w nos… Odwróciłem głowę i wcisnąłem ją głęboko w miękką poduszkę próbując pozbyć się uporczywego swędzenia, które przerwało mój błogi sen. Niestety, niewiele to pomogło. Po kilku nieudanych próbach poddałem się i zamiast walczyć z tym jakże irytującym zjawiskiem postanowiłem się go po prostu pozbyć. Otworzyłem oczy i wtedy zauważyłem, że moja twarz dosłownie leży w otoczeniu długich, kręconych włosów, które co i rusz muskały mój nos. Uniosłem dłoń, a następnie bardzo delikatnie odgarnąłem na bok ciemnogranatowe kosmyki starając się przy tym nie przerwać snu wampirzycy.
Wsłuchiwałem się w cichy, spokojny oddech leżącej obok dziewczyny jednocześnie wdychając specyficzną mieszkankę olejków, którą użyła zaraz po wspólnej kąpieli… Palce mojej lewej ręki bezwiednie przesuwały się wzdłuż jej ramienia, głaskałem miękką skórę, aż do momentu gdy położyłem dłoń na talii kobiety. Uśmiechnąłem się półgębkiem. Pragnąłem być bliżej, przytuliłem się do jej pleców i wtedy też dotarła do mnie charakterystyczna woń jaśminowego olejku… Ten jakże specyficzny, intensywny, wręcz odurzający aromat całkowicie mnie rozbudził…
- Kurwa. – Powiedziałem bezgłośnie. W jeden sekundzie powróciły do mnie wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce poprzedniej nocy. Poczułem narastające drapanie w gardle, przełknąłem ślinę lecz nie przyniosło mi to oczekiwanej ulgi. Zabrałem dłoń z biodra dziewczyny, odsunąłem się nieznacznie, a następnie przewróciłem na plecy. Utkwiłem swoje spojrzenie w suficie próbując zebrać rozbiegane myśli w jedną całość. Przypomniałem sobie całą konfrontację z Keirą, naszą walkę, nieoczekiwane zbliżenie, do którego doszło później oraz decyzję o zmianie apartamentu gdyż ten poprzedni po całej akcji nadawał się jedynie do generalnego remontu. Chciałem znaleźć sensowne wyjaśnienie tego co zaszło… Dowiedzieć się jakim cudem krwawa jatka nagle przekształciła się w namiętny sex. Czy to miało jakikolwiek sens? Czy było rozsądne patrząc na to jak skomplikowana relacja nas łączyła? Im więcej czasu poświęcałem na tego typu rozważania tym coraz bardziej utwierdzałem się w jednej kwestii… Tytuł największego debila właśnie trafił w moje ręce.
Uniosłem się na łokciach do pozycji siedzącej po czym zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu szukając części mojej garderoby. Jak mogłem się spodziewać, nie znalazłem niczego oprócz porzuconego w pośpiechu białego, kąpielowego ręcznika leżącego nieopodal wejścia do łazienki. Brawo Shane, kolejny raz popisałeś się inteligencją… Odrobinę dłużej zawiesiłem wzrok na drzwiach prowadzących na korytarz. W mojej głowie mimowolnie pojawiło się wyobrażenie tabliczek jakie często wiszą na ogrodzeniach rezydencji informując o agresywnych lokatorach: „Dobiegam do bramki w 3 sekundy, a ty?” Hmm… Ciekawe czy zdążyłbym złapać klamkę zanim Keira kolejny raz miałaby okazję zobaczyć mój goły tyłek.
Moje jakże ciekawe przemyślenia zostały przerwane przez słowa wampirzycy. Odwróciłem głowę by spojrzeć na niebieskowłosą. - Przyznaję, całkiem przyjemnie… Co ciekawe to znów twoja zasługa Mademoiselle. - Uśmiechnąłem się zawadiacko. - A Ty? Wyspałaś się? - Zapytałem. - Słyszałem, że mam tendencję do rozpychania się w łóżku. – Powiedziałem przypominając sobie opowieść Eiichiego o tym, że gdy spaliśmy razem podczas pobytu w Watykanie to ponoć uderzyłem go w twarz.
| |
| | | Valeriane
Liczba postów : 26 Join date : 08/12/2019
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Sob Lut 15, 2020 11:34 am | |
| Pomimo małego tornada, które zburzyło wewnętrzny spokój Cesare, powierzchnia pozostała gładka, nienaruszona, spokojna. Na twarzy nie pojawił się nawet cień niepokoju świadczącego o gonitwie myśli mężczyzny. Wypracowywał ten spokój latami, Z resztą miał kilka długich uderzeń serca na uspokojenie się i przywrócenie równowagi, którą Nymeria zburzyła z taką łatwością; nie musiała nawet nic robić, wystarczyło, że tutaj była. A może raczej wystarczyło, że Cesare wiedział, jak niebezpieczną dla jego planów moc ma kobieta. Stał i przyglądał się jej, kiedy kończyła rozmowę przez telefon z – jak się szybko okazało – ojcem i z uwagą spijał każde słowo, choć sam ich zlepek wyrwany z kontekstu nie mówił mu niczego. Poza spekulacjami, w które nie zamierzał brnąć. Nie odwrócił wzroku, kiedy Nymeria znów na niego spojrzała i poddał się jej taksującemu spojrzeniu, nie pozostając w tym dłużnym. Zmieniła się, to jasne. Przestała być dziewczynką, której obraz pojawiający się przed oczami miał już lekko zamazany tysiącem innych wspomnień i stała się kobietą. Cesare odniósł wrażenie, że tylko jej oczy pozostały takie same. Dziwne zderzenie z przeszłością nie odbiło się nawet nutą melancholii czy nostalgii w jego umyśle. Musiał pozostać neutralny za wszelką cenę. Bo nie zamierzał płacić żadnej ceny za idiotyczny sentymentalizm, a ta z pewnością byłaby wysoka, gdyby prawda wyszła na jaw. — Zaszyłem się? — parsknął zamiast tego śmiechem, pozwalając sobie nie tylko na beztroski ton głosu, ale również na uśmiech. — Z tego co wiem, na długie lata zostałem tam, gdzie spotykaliśmy się za dzieciaka. To ty przestałaś się tam pojawiać. Tak naprawdę sam nie pamiętał, jak to się stało i kiedy albo w jaki sposób rozeszły się ich drogi. Po prostu kiedyś zobaczył ich po raz ostatni, a później życie i wymagania, które mu stawiano odciągnęły go bardzo daleko od słodkiego, niewinnego dzieciństwa i długich godzin spędzonych na beztroskich zabawach z rówieśnikami. — W takim razie ciebie musieli nie dokarmiać — odgryzł się, mrużąc oczy. Stąpał po kruchym lodzie. Co mógł powiedzieć, a czego nie? Nie pamiętał dokładnie, jak działał dar Nymerii, choć jako dzieciaka poważnie go irytował, kiedy bawili się razem z Nicholasem i chcieli mieć swoje „męskie” tajemnice. Myśl o przyjacielu z dzieciństwa spowodowała nasuwające się naturalnie pytanie, nad którego ciężarem Cesare się nie zastanawiał nawet przez sekundę. Po prostu palnął je z uprzejmą ciekawością, wbijając spojrzenie w Nymerię. — Nicholas też tu jest?
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Sob Lut 15, 2020 8:27 pm | |
| Gdy Pandora ponownie zabrała głos Junko jeszcze przez chwilę czuła się dość spięta. Kierunek, w jakim poszła rozmowa, nie do końca jej odpowiadał - był to dla niej rejon mocno niekomfortowy, ale nie bardzo wiedziała jak teraz z tego wybrnąć. Nie rozumiała też za bardzo, co kobieta miała na myśli, mówiąc o tym, jakich mężczyzn preferuje, szczególnie, że w ogóle nie widziała powiązania między kolorem włosów, a konkretnymi cechami charakteru.
Dopiero pojawienie się kelnera sprawiło, że atmosfera zelżała trochę. Choć możliwe, że bardziej chodziło o fakt, że przez chwilę skupił na sobie uwagę brunetki, przez co sama Junko nie czuła się tak bardzo... na widoku. Dziewczyna z wahaniem spojrzała na ustawione przed nią kieliszki. Drink miał bardzo ładny kolor, ale nie była pewna, jak to na nią zadziała, a nadal miała w pamięci dość wyraźny obraz tego, co działo się na przyjęciu. I tym razem nie była to wizja oceanu krwi, a raczej... szczątki telefonu w dłoniach. - Chyba nie powinnam - powiedziała, spuszczając wzrok i uśmiechając się delikatnie. Nie chciała jednak za bardzo odstawać, poprosiła więc kelnera o kolejne mojito.
Mężczyzna uwinął się bardzo szybko i po chwili trzymała już w dłoni wysoką szklankę, nagle czując się jakby trochę pewniej. Jakby ten mały, kruchy przedmiot był czymś w rodzau tarczy... albo sposobem na zajęcie rąk. Tak czy siak działało całkiem nieźle. - Od czasu przyjęcia mocny zapach alkoholu trochę mnie odrzuca - wyjaśniła, patrząc na kamikadze. Potem nagle doznała olśnienia. - Przepraszam - zaczęła. - Domyślam się, że to trudny temat, ale... jak ty sobie radzisz od tego czasu? Spojrzała na Pandorę. - Stoisz teraz na czele swojej rodziny, prawda? | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Sob Lut 15, 2020 8:27 pm | |
| Czy naprawdę ten kontakt urwał się z ich winy? Oczywiście nie ich, w sensie jej i Nicka, bo mieli wtedy mało do powiedzenia w jakiejkolwiek kwestii, musiało więc chodzić o rodziców, ale dopiero słuchając go, zdała sobie z tego sprawę. Co stało się wtedy, że tak nagle odcięto ich od tej małej części ich życia? Czy zrobili coś nie tak? A może było to coś, na co nikt nie miał wpływu?
Przyglądała mu się, marszcząc lekko brwi. Gonitwa myśli jakoś zmniejszyła entuzjazm wywołany tym nieoczekiwanym spotkaniem, ale odpowiadając żartem na jej zaczepkę sprawił, że zachichotała pod nosem. - Auć - odparła z udawanym oburzeniem, odsuwając się od niego, by wygodniej im było rozmawiać. A potem padło pytanie, którego zdecydowanie nie spodziewała się usłyszeć.
Natychmiast spoważniała. Zamrugała szybko, a z pomiędzy rozchylonych ust umknął urwany oddech. Jej twarz wykrzywiła się, nie był to jednak grymas płaczliwy. Przez chwilę wyglądała tak, jakby nie wiedziała, co powiedzieć, choć słowa już tańczyły jej na języku. - Nick nie żyje - wydusiła w końcu. Wykonała gest, jakby chciała skrzyżować ręce, ale coś chyba poszło nie tak, bo tylko złapała się za lewe ramię, przez chwilę kuląc się w sobie. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 16, 2020 4:55 pm | |
| Spojrzałam na Junko z zaskoczeniem… Raczej nie spodziewałam się tak bezpośredniego pytania ze strony wampirzycy. Wiadomo, niewiele osób chciało się podjąć wątku, który związany był z masakrą na przyjęciu w rezydencji Marou. Wspomnienia tamtej nocy wciąż były zbyt świeże, zbyt żywe… Wiązały się z uczuciem straty i pustki zwłaszcza dla tych z zaproszonych osób, których bliscy ponieśli śmierć. W tej kwestii coś nas łączyło.
- Tak, przejęłam rolę i obowiązki jakie do tej pory pełniła moja matka. – Odpowiedziałam dość oschłym tonem. Uniosłam dłoń i zacisnęłam palce wokół złotego wisiorka w kształcie węża, jednej z wielu pamiątek jaka została mi po mojej rodzicielce. Powinnam odczuwać wyrzuty sumienia, że w momencie gdy Sybilla wytrąciła z mej ręki kielich z zatrutym winem zamiast udzielić pomocy matce postanowiłam ratować Vincenta i jego synów ale z drugiej strony wiedziałam, że gdybym wtedy tego nie uczyniła spotkałabym się z dezaprobatą ze strony Valerii. - Dość szybko zaakceptowałam jej śmierć, może nawet za szybko ale… Nie pozostawiono mi wyboru. – Ujęłam w dłoń pierwszy, stojący od prawej strony kieliszek z błękitnym płynem i jednym haustem opróżniłam go z całej zawartości. - Zbyt wiele było spraw, którymi musiałam się zająć, nie miałam czasu aby pogrążyć się w żałobie. – Powiedziałam zanim osuszyłam drugi kieliszek. - Odsunęłam od siebie cały ból oraz cierpienie. Zamiast tego poświęciłam całą uwagę na to by godnie reprezentować moją rodzinę. Tego ode mnie oczekiwano… - Zanim odłożyłam na stół trzecie, puste naczynie skrzywiłam się lekko przypominając sobie rozmowę jaką odbyłam z wujem krótko przed pogrzebem. - Teraz chcę skupić się przede wszystkim na mojej młodszej siostrze, więź emocjonalna pomiędzy Sybillą, a moją matką była niezwykle silna… Znacznie silniejsza niż moja. – Uniosłam do ust ostatni kieliszek. - Stąd decyzja o naszym wyjeździe z Panamy. Uznałam, że w miejscu, które nie jest wypełnione wspomnieniami szybciej odzyska dawną pogodę ducha. – Gestem dłoni przywołałam barmana i poprosiłam aby przygotował następną kolejkę. - Na pewno nie chcesz? – Zapytałam wskazując stojący przed długowłosą rządek kieliszków. - Wiem, że alkohol nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów ale o niektórych z nich pozwala zapomnieć. – Stwierdziłam posyłając dziewczynie pełen zrozumienia uśmiech.
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 16, 2020 7:31 pm | |
| Ucieczka w miejsce nie wypełnione wspomnieniami... W przypadku Junko wyglądało to trochę inaczej i sam rodzaj wspomnień pewnie też był inny, ale wszystko do tego się sprowadzało, prawda? Pojawiła się tu mimo dręczących ją rozterek i tłumionych uczuć, bo chciała uciec z domu. Z domu, który kiedyś był jej azylem, jej królestwem, w którym traktowano ją jak księżniczkę, a który w ostatnich dniach zmienił się nie do poznania. Od ojca, który do niedawna był jej wzorem do naśladowania, jej opiekunem. Kimś, kto, jak kompas, wskazywał właściwy kierunek.
Zachęcona słowami Pandory raz jeszcze spojrzała na stojące przed nią kieliszki. Potem sięgnęła po jeden, przytknęła do ust, starając się nie oddychać i przechyliła, przełykając szybko całą zawartość. Słodki, palący smak sprawił, że otworzyła szeroko oczy, natychmiast czując uderzenie gorąca. - Wszystkie? - wychrypiała, patrząc w stronę brunetki, odrobinę przerażona, a ta przytaknęła. Krzywiąc się Junko sięgnęła po kolejny kieliszek, potem następny i jeszcze jeden. Opróżniała je, krzywiąc się raz za razem, a na koniec wzdrygnęła się potężnie. - Ugh - sapnęła ciężko, odsuwając je daleko od siebie. Ale minęła chwila i nieprzyjemny smak wódki zniknął, pozostawiając po sobie jedynie ciepło w żołądku.
Na chwilę zapadła cisza, w której Junko zastanawiała się nad resztą słów Pandory. Nie mogła powiedzieć, że rozumiała jakie to było uczucie. Sytuacja kobiety była zupełnie inna, niż jej własna - spadło na nią wiele obowiązków, którymi wcześniej nie musiała zaprzątać sobie głowy, a oczekiwania wobec niej drastycznie wzrosły... Ale ten fragment o pogodzeniu się ze śmiercią kogoś z rodziny wydawał się dziwnie znajomy. - Ja i Cynthia też nie byłyśmy blisko - odezwała się cicho, ze wzrokiem wlepionym w szklankę trzymaną w obu dłoniach. - Jej śmierć była nieoczekiwana, ale nie... Westchnęła, opadając w tył i zatapiając się trochę głębiej w miękkim siedzisku. - W październiku, kiedy zginął brat Nymerii i dziewczyna Shane'a - zaczęła, by zaraz potem spróbować z trochę innej strony. - Pamiętam, że oboje byli bardzo przygnębieni, ale nie potrafiłam tego wtedy zrozumieć.
Spojrzała na Pandorę. - Próbuję powiedzieć, że to specyficzna sytuacja. Wiem, że w twoim przypadku jest to bardziej skomplikowane, ale ja też nie czuję się tak, jak oni wtedy. To... po prostu się stało. Wzruszyła ramionami. - Tak naprawdę to nawet nie wiem, jak powinnyśmy się czuć w związku z tym wszystkim. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Nie Lut 16, 2020 8:30 pm | |
| Zaśmiałam się widząc grymas niezadowolenia jaki pojawił się na twarzy wampirzycy. Z zainteresowaniem śledziłam jak walcząc ze sobą wypija zawartość kolejnych kieliszków, a gdy odstawiła ostatnie opróżnione naczynie na stół uniosłam obie dłonie i klasnęłam dwa razy. - Zuch dziewczyna. – Pochwaliłam wyczyn długowłosej uśmiechając się serdecznie.
Nieznacznie zmarszczyłam brwi próbując zrozumieć co tak naprawdę Junko chciała mi powiedzieć. Jak to? Nie odczuwała żadnego żalu po śmierci starszej siostry? Trudno było mi w to uwierzyć lecz nie miałam zamiaru jej z tego tytułu oceniać. - Źle mnie zrozumiałaś. – Zaczęłam zwracając się do niej łagodnym tonem. Odwróciłam głowę i spojrzałam w kierunku otwartego morza. - Owszem, Sybilla miała lepszy kontakt z moją matką lecz to nie znaczy, że nie odczułam jej straty. Po prostu nie zawsze się zgadzałyśmy… – Prychnęłam pod nosem. Mało powiedziane, na każdy przytoczony przez nią argument ja miałam dwa przeciw lecz… - Szanowałam ją, kochałam… I mimo wszystko starałam się spełnić stawiane przez nią wymagania chociaż często były sprzeczne z moimi przekonaniami. – Powiedziałam w głębi ducha ciesząc się, iż wreszcie mogę sama decydować o swoim życiu i nie muszę dłużej starać się o względy mojego kuzyna.
- Pustka, smutek, strach, złość, ulga… Żałoby nie należy utożsamiać z listą uczuć jakie powinny się w nas pojawić… To bardzo indywidualna sprawa. Każdy z nas inaczej sobie radzi w trudnych sytuacjach życiowych, co wynika z naszych wcześniejszych doświadczeń, osobowości i okazanego nam wsparcia ze strony bliskich. – Stwierdziłam lekko wzruszając ramionami. Barman postawił przed nami następną kolejkę kamikadze. - Nie powinnaś się tym teraz zadręczać… Uwierz, gdy nadejdzie właściwy czas nie będziesz w stanie powstrzymać łez. – Powiedziałam biorąc do ręki pierwszy z czterech kieliszków. - Wypijmy za bliskie nam osoby, żywych i martwych. - Zaproponowałam.
| |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 12:11 am | |
| K e i r a P e n t a g r a m Patrzyłam na jego lico, zastanawiając się, jak właściwie do tego doszło. W czasie, kiedy odpowiadał mi na pytanie swoim charakterystycznym stylem, ja z niedowierzaniem dochodziłam do wniosku, że nie odczuwałam wyrzutów sumienia... Zakłopotania... Żalu do siebie samej... Moje spojrzenie powędrowało na jego usta, następnie tors, by ostatecznie zatrzymać je na drzwiach balkonowych... Kąciki moich ust drgnęły ku górze, bo byłam zaskoczona bardziej swoimi myślami, niż tym, co się wydarzyło dnia poprzedniego... - Skoro obudziłeś się w tym łóżku to nie, nie rozpychałeś się. Byłeś wyjątkowo grzeczny- odparłam, roztrzaskując niepodobne do mnie emocje, które jeszcze przed sekundą mną kierowały... Jak chociażby delikatne zawstydzenie i zasłonięcie się sporą warstwą kołdry jeszcze kilka minut temu... Oj Keiro, skąd Ci się to wzięło tak nagle. Ostatecznie odgarnęłam pierzynę na bok, by wstać i skierować się w stronę szafy rodziców. Pozwoliłam sobie pożyczyć długi, cienki szlafrok, a dotyk czarnego materiału na mojej skórze wywołał przyjemne odczucie... Nie obwiązałam go jednak wokół talii, a pozwoliłam, by zwisał wzdłuż ciała, zakrywając większość biustu. Odszukałam również dolną część męskiego dresu, którego mój ojciec używał głównie w celu joggingu pośród najbardziej niebezpiecznych ścieżek puszczy na wyspie... Miał swoje dziwne strony. Podeszłam ze spodniami do łóżka, usiadłam na jego skraju, tuż przy nogach blondyna. - Sądzę, że Ci się przyda- odparłam, rzucając ciuch na pościel, przez sekundę patrząc w jego niebieskie ślepia. Sprawa księgi wciąż mnie nurtowała i wiedziałam, że będzie mnie ta sprawa męczyć... Czy dosłownie, czy gdzieś z tyłu głowy. - Jeśli jesteś głodny, na dole obsługa z pewnością się już przygotowała...- dodałam, spoglądając na jego szyję na dosłownie sekundę, a następnie na dywan, przyjmując dosyć spokojną, choć odrobinę smutną mimikę twarzy... I jeśli na początku sądziłam, że ta noc kompletnie nie miała sensu, może dzięki niej zrozumiałam coś dosyć kluczowego... | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 6:59 pm | |
| Jedna z moich brwi automatycznie wystrzeliła do góry w chwili gdy usłyszałem wypowiedź wampirzycy. - „Wyjątkowo grzeczny” – Prychnąłem drwiąco pod nosem po czym spojrzałem na Keirę z lekkim niedowierzaniem. - Serio? Wciąż masz zamiar traktować mnie jak małego, nieposłusznego szczeniaka? – Zapytałem nieznacznie przechylając głowę w lewą stronę. Tak naprawdę przeczuwałem jaką otrzymam odpowiedź. Nie miałem zbyt wielu oczekiwań ani złudzeń… Nie byłem aż takim idiotą by sądzić, że ta jedna, niespodziewana noc zdoła cokolwiek zmienić w naszej relacji. Zwłaszcza, że miałem w posiadaniu coś czego pragnęła o wiele bardziej niż kilku upojnych chwil w moim towarzystwie. I co ważniejsze, nadal nie zamierzałem jej tego tak po prostu oddać.
Obserwowałem jak niebieskowłosa podnosi się posłania i zbliża do stojącej przy ścianie szafy. Wyciągnęła z jej wnętrza sportowe, męskie dresy oraz długi czarny szlafrok, który niemal od razu założyła na siebie. Zaraz potem podeszła do mnie i usiadła na końcu posłania. - Dzięki. – Chwyciłem spodnie i uniosłem je do góry oceniając czy będą na mnie pasować. - Powinny być dobre… Należą do twojego Ojca, prawda? – Zapytałem patrząc kątem oka na wampirzycę, która w odpowiedzi tylko przytaknęła głową. Wciąż czułem się odrobinę skrępowany faktem, że skorzystaliśmy z apartamentu należącego do jej rodziców. Nie dość, że ośmieliłem się spać w łóżku należącym do przywódcy rodu Pentagram z jego najstarszą córką to, jakby tego było mało, jeszcze zamierzałem wcisnąć swoją gołą dupę w jego spodnie. Westchnąłem ciężko. - Mam nadzieję, że twój staruszek mi to wybaczy. – Odrzuciłem na bok kołdrę, usiadłem na krańcu mebla i szybko wciągnąłem na siebie przyniesiony przez Keirę dres. Następnie wstałem z łóżka i przeciągnąłem się aby rozbudzić zesztywniałe mięśnie. - Rozumiem, że nie łapię się na opcję ze wspólnym śniadaniem? – Spytałem udając głębokie rozczarowanie odczytując ukrytą w wypowiedzi wampirzycy wiadomość o tym, że najwyższy czas abym zniknął jej z oczu.
| |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 7:43 pm | |
| K e i r a P e n t a g r a m Jego pierwsze pytanie całkowicie zignorowałam z logicznego dla mnie powodu... Nie do końca wiedziałam, jak go będę traktować i na co zdecyduję się w kolejnych dniach. Potrzebowałam pewne rzeczy ustabilizować sobie w głowie, może nawet zweryfikować wcześniej istniejący plan... Przytaknęłam, gdy spytał, czy spodnie należą do mojego ojca... Tak, widok Shane'a w ubraniach Silyen'a było czymś, nawet dla mnie dziwnym. Jeszcze brakowało, by się uśmiechnął od ucha do ucha i popitalał w tym po całym domu... Miałam wrażenie, że żadna ze służących nie kojarzy aż tak dobrze całej szafy głowy rodu, może z jedna, dwie... Za to Xanthia poznałaby od razu. Ojciec nie był na tyle sztywną osobą, by traktować swoje ubrania jak święty arsenał, jednakże wiedząc, kim był sam nosiciel może delikatnie obawiałabym się jego większych dociekań... Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że marszczę nerwowo brwi i przez to niekontrolowanie powróciło moje zirytowanie. Na samo to, że ktokolwiek mnie taką oglądał. Czemuż to nie pozwoliłam mu zwiedzać korytarzy z gołym dupskiem? Biorąc pod uwagę jego kompletną niewyrozumiałość do spraw dla mnie ważnych- w zasadzie mu się to należało. Westchnęłam. - Opcja dobrze przysmażonej jajecznicy z bekonem, przyprawami, cebulą i grzankami? Czy może croissant, maczany w nutelli? Jeżeli nie przewidujemy do tego lektury, o której rozprawialiśmy poprzedniej nocy to cóż... Pragnę z przykrością przypomnieć, że moje menu nieco różni się od Twoich preferencji...- mruknęłam, wstając z posłania i podchodząc do częściowo zasłoniętego okna... Palcami delikatnie zaczęłam muskać i rozczesywać włosy... - Dopiero za jakieś dwie godziny pojawią się osoby, którzy przywrócą mój pokój do normalnego stanu... Wieczorem powinien być gotowy. Jednakże... Zrozumiem jeśli będziesz wolał zatrzymać się nieco w bardziej prywatnym miejscu... Na górze są jeszcze dwa pokoje jednoosobowe. Jeśli poprosisz grzecznie Jasmine, przekaże Ci klucze- odparłam, specjalnie nie wspominając o nich wcześniej. | |
| | | Momoko Admin
Liczba postów : 110 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 8:08 pm | |
| Słysząc komentarz Nymerii kawałek pancake’a niemalże stanął mi w gardle. Czy to na pewno była rozmowa o śniadaniu czy już o czymś innym? — Cóż, muszę przyznać, że nie jestem zbyt cierpliwy, gdy czegoś chcę… — mruknąłem, nabijając na widelec kolejnego kęsa. Nina w tym czasie zajęła miejsce tuż obok, zajadając się jakimś dietetycznym, owocowym mixem. Tyle do wyboru, a ona je owoce jak jakieś zwierzę w lesie. Co jest z tymi modelkami – nie wiem. — Myszlafem, żwe to oszyfifte. — wybełkotałem z pełnymi ustami na jej zarzut, że przecież mogłem dać znać, skoro śniadanie miało być tylko dla mnie. Wiedziałem, że fizyka czy matematyka dla tej panny była rzeczą nie do okiełznania, ale żeby takich prostych, życiowych spraw umysłem nie ogarnąć? No dobra, nie powinienem być aż tak ostry, w końcu pomimo pewnych minusów jednak dostałem żarcie pod nos i to nie byle jakie żarcie, bo faktycznie było lepsze jakościowo niż „zjadliwe”. Po chwili szatynka odezwała się ponownie, podejmując kolejną próbę bronienia swojego zdania i – nim zorientowałem się w sytuacji – trzymana przez nią truskawka wylądowała w moim uchu, a śmietana poczęła spływać mi wzdłuż szczęki. Ugh. Posłałem Ninie spojrzenie mówiące, że gdybym nie darzył jej sympatią to już miałaby przesrane, a potem byle jak starłem dłonią niepożądaną substancję, skupiając ponownie swoją uwagę na ostatnim już pancake’u. Słuchając jak wampirzyca czyta z kartki zaplanowane na dziś atrakcje – zwłaszcza tą z samego początku – zmarszczyłem brwi, krzywiąc się pod nosem. Czy to miał być jakiś żart czy…? Odwróciłem głowę w kierunku Nymerii, uśmiechając się półgębkiem. — Pozostawię tego rodzaju… przyjemności… komuś innemu. Chociaż muszę przyznać, że te bitwy w kisielu i miss mokrego podkoszulka wyglądają naprawdę obiecująco. — mruknąłem, masując się kontemplacyjnie po brodzie. — Daję głowę, że Shane dojdzie od samego– — i tu przerwałem, przypominając sobie wydarzenia z wczorajszej nocy… No tak, chłopina się wczoraj wygimnastykował to pewnie sam widoczek go już tak nie weźmie. Nymeria w tym czasie przebrała się w inne ciuchy, obwieszając jak choinka i wychodząc na taras zakomunikowała, że idzie popijać drinki na leżaku. Zwróciłem się w kierunku Niny, wygrzebując z trzymanej przez nią miski kolejną truskawkę. — Ucz się od mistrza. — poleciłem, łapiąc owoc zębami i nachyliłem się nad szatynką, obserwując jak truskawka lekko napiera na jej muśnięte pomadką usta… | |
| | | altivia
Liczba postów : 128 Join date : 07/03/2017 Skąd : Z lasu
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 8:29 pm | |
| W czasie, gdy długowłosy brał prysznic, ja wskoczyłam w dwuczęściowy, biały strój kąpielowy. Nałożyłam na siebie beżową narzutkę w siatkę i w bardzo podobnych stylu wyszukałam torebkę. Włożyłam do niej telefon, książkę i gdy już miałam wychodzić przyjrzałam się tajemniczo wyglądającemu pudełku... Nie zwróciłam wcześniej na niego uwagi, lecz nie przychodziło mi też do głowy, do czego mogłoby służyć. I to facetowi, bo z pewnością nie należała do moich rzeczy... Podeszłam do niej, delikatnie i bez większego przemyślenia otworzyłam ją. Nie tego się spodziewałam. No, wszystkiego. Naprawdę. Pudełko na śniadanie. Na jakąś indyjską biżuterię. Na kondomy. Whatever. Ale farby? To ten zjełop używa takich rzeczy? Wzięłam jedną z nich w dłoń, przyglądając się. Nie były to olejne, których zwykłam używać... Dopiero po chwili domyśliłam się, do czego służą... Wypuściłam powietrze z płuc, odłożyłam pudełeczko na miejsce, jeszcze przez chwilę nie spuszczając z niego oczu. Po kilkunastu sekundach opuściłam jednak pokój. Przemierzałam korytarze, inteligentnie i nieprzesadnie udekorowane kwiatami i różnego rodzaju figurkami i posągami... Jeden, bodajże gipsowy, przedstawiał na wpół nagą kobietę o można by uznać, rozmarzonej twarzy... Jednakże bez jednej ręki i nogi. Czy to było zamierzone? Tego już zapewne miałam się nie dowiedzieć... Z oddali zauważyłam postać i już miałam przywitać się z entuzjazmem, bo nie była to obsługa, jednak... Nie mogłam wyczaić, kto to dokładnie był... Dopiero po kilku kolejnych krokach... Zmrużeniu oczu... Nie, to nie tak, że nie widziałam... Po prostu może nie do końca docierał do mnie fakt, że owa osoba może być w tym miejscu, o tym czasie... Kiedy dzieliły nas jedynie parę metrów, nie miałam już wątpliwości. Jakoś tak dziwnie opanowało mną uczucie radości, przez które pognałam do Madsa biegiem, by ostatecznie przytulić się do niego. - Nie wierze! Wróciłeś!- nie wiem, czy można uznać to za powitanie. W każdym razie miałam nadzieję, że go nie przestraszyłam, odsunęłam się więc po chwili i uśmiechnęłam życzliwie. | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Pon Lut 17, 2020 9:06 pm | |
| Słuchając słów Pandory poczuła zawstydzenie. Oczywiście, po raz kolejny musiała zaliczyć gafę w kwestii rozumienia społecznych konwenansów - bez tego chyba nie byłaby sobą. Nie odzywając się więcej, odsunęła na bok swoje mojito, uznając, że skoro już wypiła coś innego, niemądrze byłoby wracać do miętowego drinka, albo popijać jedno drugim. Wolała też zrobić krótką przerwę, bo nie wiedziała, jak zadziała na nią taka mieszanka, poprosiła więc barmana o dużą lemoniadę i ponownie skupiła się na słowach brunetki.
Czy Pandora naprawdę w to wierzyła? Junko nie była pewna, ale nie sądziła, by w jej przypadku - tym konkretnym przypadku - miało się to sprawdzić. Śmierć siostry nie wywoływała w niej uczuć, które mogłyby zaowocować takim stanem rzeczy, nawet jeśli obudziła nutkę dziwnej, nieznanej dotąd nostalgii. Nie miała jednak czasu się nad tym rozwodzić, bo oto Pandora wzniosła toast. Junko po raz kolejny spojrzała na kieliszki, rozdarta. Wiedziała, że nie powinna, ale po raz kolejny wewnętrzny głosik - brzmiący bardzo podobnie do głosu brunetki - podszeptywał jej o ucieczce i zapomnieniu. A potem coś ją tknęło, gdy w kontekście toastu pomyślała o wszystkich, którzy niedawno odeszli. Nie tylko o swojej siostrze, ale też o wielu innych, których nawet nie znała. I o tym, jak bardzo niewiele brakowało, by ofiar było jeszcze więcej. I, że sama mogła znaleźć się wśród nich.
Zbierając się w sobie sięgnęła po kieliszki i opróżniła je, jeden po drugim, znów wzdrygając się na sam koniec. - Błe - mruknęła. - Chociaż muszę przyznać, że teraz smakowało trochę lepiej. Czuć było cytrusy, a nie tylko wódkę. Popiła wszystko ogromnym łykiem zimnej lemoniady, na koniec przez dłuższą chwilę spoglądając na kobietę. - Dziękuje, Pandoro - powiedziała. - Rzadko mam okazję porozmawiać z kimś w ten sposób. Uśmiechnęła się do niej blado i zaczęła cicho mówić - Odkąd przybyliśmy ciężko się tu naprawdę rozluźnić, ciągle panuje napięta atmosfera, a w domu też nie było lepiej. Tata bardzo dziwnie się zachowywał, zupełnie, jak nie on... - zapowietrzyła się na chwilę, zastanawiając się, czy nie powiedziała zbyt wiele. - Mocno to wszystko przeżywa - dodała, próbując trochę zmienić wydźwięk własnych słów, a zaraz potem machnęła ręką. - Przepraszam. To nie ważne. | |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 18, 2020 1:58 pm | |
| Przez kilka minut wpatrywałem się w Keirę w całkowitym milczeniu, coś w jej wypowiedzi, tonie jakim się do mnie zwracała sprawiło, że poczułem się dziwnie… Przeżyłem różnego rodzaju poranki, mniej i bardziej wypełnione entuzjazmem ale chyba pierwszy raz spotkałem się z taką reakcją, i naprawdę nie chodziło mi już nawet o to, że odmówiła wspólnego posiłku lecz o ten dziwny chłód i obojętność jaką mi okazała… Zupełnie jakby między nami nic się nie wydarzyło. Wróciła do punku wyjścia, tak po prostu. - Ok, rozumiem. – Powiedziałem niepewnym tonem. Uniosłem dłoń i podrapałem się po głowie jakby miało mi to pomóc w znalezieniu jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia zachowania Keiry. - W takim razie… Pójdę zabrać swoje rzeczy, a potem znajdę Jasmine i poproszę ją o ten klucz. – Uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie moją wczorajszą rozmowę z czarnowłosą przewodniczką. Wtedy oddałbym wszystko za możliwość zamieszkania w jednoosobowym pokoju z daleka od tej wrednej zołzy, a teraz czułem jak ogarnia mnie fala sprzecznych uczuć. Shane, do cholery, co się z Tobą dzieje? Zrobiłem kilka kroków w stronę drzwi, nie odwracając wzroku od pleców Keiry lecz moje słowa nie wywołały w niej żadnej reakcji. W końcu odwróciłem się, położyłem dłoń na klamce lecz coś powstrzymywało mnie przed opuszczeniem apartamentu. Zacisnąłem dłoń w pięść, a następnie lekko uderzyłem we framugę. - Nie, kompletnie nic z tego nie rozumiem. To do Ciebie nie podobne… Pozwalasz mi odejść? Tak po prostu? – Zaśmiałem się cicho, przekręciłem głowę aby móc ponownie spojrzeć na wampirzycę. - Już się poddałaś? Żadnych gróźb? Makabrycznych wizji, w których torturujesz mnie i moich najbliższych? Nie masz ochoty czymś we mnie rzucić: wazonem, doniczką lub lampą? Bat nie zadziałał więc wciskasz we mnie marchewkę? – Zadawałem kolejne pytania wyrzucając z siebie całą frustrację jaką czułem. - Wiesz, jakbyś wczoraj nie straciła zimnej krwi być może obyłoby się bez tego całego cyrku. Nie sądzisz, że istnieją inne możliwości… Naprawdę nigdy nie pomyślałaś, że moglibyśmy podjąć współpracę? Gdybyś zdradziła mi jak chcesz wykorzystać zawartą w księdze wiedzę przeciwko Marou to być może ja podzieliłbym się z tobą informacjami, które zdobyłem buszując przez dwa tygodnie w watykańskich archiwach dostępnych wyłącznie dla łowców. – Westchnąłem ciężko. - Przemyśl to, w ten sposób każde z nas coś zyska… - Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi na oścież. - Jakbyś mnie szukała będę w kuchni… Narobiłaś mi smaka tymi rogalikami z nutellą. – Mruknąłem na odchodne chociaż to nie na croissanty tak naprawdę miałem ochotę w tym momencie.
| |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 18, 2020 3:13 pm | |
| Obserwowanie jak młoda Kuranówna reaguje na smak alkoholu było całkiem zabawnym zjawiskiem, do tej pory nie spotkałam się z tym by ktoś tak jawnie prezentował swoją niechęć do wysokoprocentowych trunków. Z każdym kolejnym kieliszkiem wampirzyca coraz bardziej się przede mną otwierała stwarzając mi tym samym niesamowitą sposobność by wyciągnąć z niej znacznie więcej przydatnych informacji. Nie czułam więc żadnych wyrzutów sumienia proponując następne toasty i namawiając by wypiła więcej.
Zadrżałam z ekscytacji gdy Junko ściszyła swój głos do szeptu. Moja podświadomość podpowiadała mi, że powoli zbliżałam się do momentu gdy wampirzyca przekroczy bezpieczną granicę. Wstałam ze swojego miejsca, a następnie przysunęłam swój fotel bliżej brązowowłosej. Usiadłam na brzegu miękkiego worka po czym pochyliłam się w stronę dziewczyny, wyciągnęłam swoją rękę i zacisnęłam dłoń wokół palców wampirzycy. Ten pozornie drobny, niewiele znaczący gest miał za zadanie przekazać jej moje pełne wsparcie. Dla przypadkowego obserwatora wydawał by się zupełnie naturalnym odruchem, niemym wyrażeniem empatii oraz zrozumienia. Dla mnie miał kluczowe znaczenie, chciałam by Junko uświadomiła sobie, że może na mnie polegać. - Cieszę się, że tak uważasz. To wiele dla mnie znaczy. – Powiedziałam patrząc jej prosto w oczy. - Przypominasz mi moją młodszą siostrę, jesteście w tym samym wieku. Ona też jest bardzo wrażliwa. – Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie odgarnęłam z czoła szatynki jeden zabłąkany kosmyk. W chwili gdy zaczęła mówić o swoim ojcu mocniej ścisnęłam jej dłoń. - Owszem, ważne… Junko, musisz zrozumieć, że każdy z nas inaczej radzi sobie z poczuciem straty. – Zaczęłam. - Twojemu ojcu trudno pogodzić się z tym, że ktoś w tak brutalny sposób zakończył życie jego córki. Zapewne przepełnia go nie tylko smutek i żal lecz również takie uczucia jak gniew, złość, chęć rewanżu i zemsty... – Przerwałam na chwilę i rozejrzałam się dyskretnie wkoło sprawdzając czy nikt nie podsłuchuje naszej wymiany zdań, zbliżyłam swoje usta do ucha wampirzycy. - Za bezpieczeństwo gości odpowiedzialny był mój wuj więc być może Kaname obwinia Marou za tą tragedię, nie zdziwiło by mnie to gdyby planował jakiś odwet. Jakby tego był mało śmierć Cynthii wiąże się z dużymi zmianami na scenie politycznej. Chyba wiesz o co mi chodzi? – Zapytałam mając nadzieję, iż odnajdzie w mojej wypowiedzi aluzję do nieaktualnych już zaręczyn Cynthii z Finnem Ivarsen.
| |
| | | Laurana Admin
Liczba postów : 233 Join date : 28/01/2017
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 18, 2020 7:15 pm | |
| Przeczuwałem, że konwersacja z moim starszym bratem wymusi na mnie konfrontację z cała naszą przeszłością. Spodziewałem się usłyszeć wiele przepełnionych animozją pretensji, długiego monologu mającego na celu uświadomić mi fundamentalne znaczenie emocji bądź też przywołania nacechowanych pozytywną jak i negatywną energią reminiscencji, które niejednokrotnie wywoływały pomiędzy nami burzliwe argumentacje. Jednak, wbrew moim oczekiwaniom, zamiast perswazyjnej wypowiedzi otrzymałem zaledwie kilka, zdawkowych zdań.
Znacznie więcej informacji o stanie emocjonalnym, w jakim aktualnie znajdował się Aaron, odnalazłem w otaczającej jego postać aurze. Przeważającą barwą, w przylegającej do sylwetki szatyna przestrzeni, była czerwień symbolizująca złość i wzburzenie. Przeplatały ją niezwykle liczne żółte, jasnozielone, beżowe oraz lawendowe wstęgi oznaczające kolejno: radość, niedowierzanie, frustrację oraz bezsilność. Tym co jednak najbardziej przykuło moje zainteresowanie była uformowana mniej więcej na wysokości serca obręcz w kolorze srebra świadcząca o głębokim smutku i przygnębieniu.
Mimo zachowania minimalnego dystansu, jaki niezbędny był abym właściwy zachował osąd, nie byłem w stanie w pełni zignorować docierających do mojej osoby bodźców… Jeden z kącików mych ust mimowiednie uniósł się ku górze w chwili gdy usłyszałem jakiego określenia użył mój starszy brat by scharakteryzować stan znacznego ożywienia umysłu, nie potrafiłem jednak odmówić przyznania mu w tej kwestii racji. - Wolałbym nie powtarzać tak ekspresyjnych epitetów lecz nie sposób z tym polemizować. – Stwierdziłem podążając za spojrzeniem stojącego obok szatyna. Przez moment wpatrywałem się w ocean, a zaraz potem podjąłem się kontynuacji rozpoczętego przez Aarona tematu. - Naprawdę tak uważasz? Bo nie zapewniłem Ci emocjonalnego wsparcia? Doprawdy… Jak długo jeszcze masz zamiar odwracać wzrok od rzeczywistości? – Zadałem serię pytań w odpowiedzi na ostatni, zaprezentowany przez ciemnowłosego zarzut. - Z twojego punktu widzenia to bezsensowny wybór. Otoczyłem się wysokim murem, nikogo nie wpuszczałem… Zrezygnowałem z wszelkich doznań i pragnień. Ale czy kiedykolwiek zadałeś sobie trud by racjonalne odnaleźć wyjaśnienie mojego postępowania? - Odwróciłem głowę by spojrzeć na brata. - Nawet nie wiesz jak złożona istnieje korelacja pomiędzy moimi wrodzonymi umiejętnościami, a posiadaną przeze mnie zdolnością empatii. Nigdy nie byłeś w stanie dostrzec poświęcenia jakiego się podjąłem… Ani Ty, ani nasz ojciec… Obaj zaślepieni zostaliście własnym egocentryzmem. – Przerwałem na moment aby zebrać myśli. - Obiecałem… Dałem "jej" słowo, że zniszczę nie tylko Twoich wrogów lecz również wszystkie twoje słabości. Jednak jak miałem to uczynić skoro największym dla Ciebie zagrożeniem okazałem się być ja? – Głęboko wciągnąłem powietrze do płuc próbując okiełznać wzbierający we mnie gniew.
| |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 18, 2020 7:37 pm | |
| Po opuszczeniu pokoju zatrzymał się na chwilę na korytarzu, by się rozejrzeć i rozeznać w rozkładzie budynku. Wiedział, że powinien iść do kuchni i troszeczkę uszczuplić tutejsze zapasy krwi, bo nadal czuł się odrobinę wycieńczony, ale gdy tylko ruszył w tamtym kierunku, jego uwagę przykuł odgłos stóp uderzających o podłogę w bardzo szybkim rytmie. Było jasne, że ktoś biegnie, a sądząc po kierunku i nasileniu dźwięku, biegł dokładnie w jego stronę, odwrócił się więc, zdążył jednak zobaczyć tylko białą czuprynę, nim ów osobnik wpadł w niego z impetem. Odruchowo odskoczył lekko, ale nie po to, by uciec, a bardziej z zamiarem zamortyzowania zderzenia i krótko objął dziewczynę, śmiejąc się przy tym cicho. - Nie wiem, czy wróciłem, ale tak, jestem tutaj - powiedział, puszczając ją. - Dobrze cię widzieć, Aya - dodał, gdy się odsunęła. Owinął telefon słuchawkami i wsunął go do kieszeni spodenek. -Idę właśnie do kuchni. Chodź - powiedział jeszcze, by następnie od razu ruszyć we wspomnianym kierunku.
Wystrój wnętrza był tu mocno specyficzny - prosty i oszczędny, trzymany w stonowanych, naturalnych kolorach, ale zachwycający otwartą przestrzenią, co w połączeniu z dużymi oknami i sporą ilością roślin dawało wrażenie, jakby pomieszczenie w ogóle nie miało ścian. - Ładnie tu - mruknął, rozglądając się z zainteresowaniem. Potem poszedł w stronę lodówki, w której spodziewał się znaleźć woreczki krwi. - Jesteście tu wszyscy od wczoraj, tak? - zaczął, przeglądając zawartość pojemnej chłodziarki. W końcu złapał jakąś przypadkową grupę z plusem. - Jak ci mija czas? Dobrze się bawisz? | |
| | | Almarien Admin
Liczba postów : 280 Join date : 25/01/2017 Age : 33
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 Wto Lut 18, 2020 8:02 pm | |
| Troszkę kręciło jej się w głowie, więc gdy Pandora przysunęła się bliżej, Junko przyjęła to z ulgą. W ten sposób łatwiej było jej się skupić. Nie spodziewała się jednak ani słów przyrównujących ją do Sybilli, ani też drobnych gestów czułości skierowanych w jej stronę. Gdy Pandora odsunęła jej włosy z twarzy poczuła się skrępowana i zawstydzona, ale w jakiś taki przyjemny sposób. Ale potem to wszystko znikło, gdy kobieta zdecydowała się jednak podjąć temat Kaname. To sprawiło, że Junko zacisnęła usta w przypływie bezsilnej złości. Jak miała jej wytłumaczyć, że nie chodziło tylko o to? A nawet jeśli, to czy powinno to TAK wyglądać? - Nie rozumiesz! - syknęła z naciskiem, nieświadomie ściskając też mocniej przyjazną dłoń. - On obwinia WSZYSTKICH. I nie myśli racjonalnie.
Odnalazła spojrzenie kobiety. - Mam wrażenie, że oszalał. Nie mam pojęcia, co może zrobić. Czując w ustach paskudną suchość sięgnęła po lemoniadę. Wypiła łyk, trochę tracąc w tym czasie wątek ojca, bo jej uwagę przykuły inne słowa Pandory. Spojrzała na nią znad brzegu szklanki. - Wiem, że śmierć Cynthii nie wpłynie dobrze na nasze relacje ze Skandynawią. Ale poza tym? - zastanowiła się. - Co masz na myśli? - zapytała i znów zaczęła pić, tym razem osuszając szklankę cytrynowej pokusy aż do dna. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 | |
| |
| | | | Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |