— CO DO CHOLERY?! — usłyszał znajomy głos i dźwięk zatrzaśniętych drzwi.
Odwrócił się, a widząc Ayę wpatrującą się w niego z wściekłością w oczach Max skrzywił się i podrapał po karku.
— Tja... — mruknął i machnął ręką, gestem ogarniając cały bajzel, który wcześniej zostawił w pomieszczeniu. — Możliwe, że zahaczyłem o pokój podczas szukania syntetyku. Właśnie sprzątam.
Potem sterczał w jednym miejscu jak kołek, dość długo nic nie mówiąc, chociaż chciał, bo było coś, co nie dawało mu spokoju.
— Słuchaj — odezwał się w końcu. — Wiem, że jestem ostatnią osobą, która powinna się tym interesować i nie zrozum mnie źle, bo nadal najchętniej spuścił bym ci głowę w kiblu, ale...
Spojrzał na nią, marszcząc czoło.
— Dobrze się czujesz?
Aya zerknęła na niego. Była... Zmęczona. Zdenerwowana. Pełna czegoś dziwnego i równocześnie wybrakowana z czegoś ważnego. A stan pokoju to był jakiś kosmos. Spojrzała na Maxa wymownie, mając ochotę go przez chwilę poddusić. Nim jednak cokolwiek powiedziała, uspokoił ją i zabrał się za ogarnięcie.
— A jak mogę się czuć. To wygląda jakby ktoś się tu ze sobą pieprzył i nie posprzątał... — mruknęła, mając na myśli pościel, lecz po chwili zagryzła wargę i podeszła do szafy. Otworzyła ją, by następnie ujrzeć swoje odbicie w lusterku. Zaczęła ściągać kolczyki.
— Nie potrafię określić jak...— mruknęła ciszej, spuszczając głowę i przez chwilę przyglądając się dłoni, w której trzymałam biżuterię... — Jednak... Dzięki że pytasz. Trochę szumi mi w głowie ale to pewnie przez alkohol. Uważam, że po przemianie powinnam mieć większą tolerancję na niego, a prawie nie odczuwam różnicy— prychnęła i tak będąc w sumie zadowolona z tego, jak oceniła dzisiaj to, ile może wypić. Tymczasem Max wywrócił oczami.
— Uwierz mi, gdybym miał się tu z kimś pieprzyć na pewno nie robiłbym tego tarzając się w twoich ciuchach — powiedział, podnosząc z ziemi jedną z jej bluzek. — Ale nie pytam o to, ani o to jak bardzo masz w czubie.
Spojrzał na nią, nie bardzo wiedząc, jak zacząć temat.
— Kiedy Aaron cię pocałował w pierwszej chwili uznałem to za jakąś grę. Nie znam was wszystkich zbyt dobrze, nie wiem co jest między wami i wydawało mi się, że skoro to zrobił, to jest to wśród was coś normalnego. Przynajmniej między waszą dwójką. Ale tak nie jest, prawda?
Nie był pewien, czy dobrze robi. Owszem, widać było, że jest zmęczona i że coś się w niej kotłuje, coś na kształt złości, ale to, co było tam wcześniej, zniknęło. Możliwe, że poruszanie tego tematu było błędem, ale wiedział, że miałby sobie za złe, gdyby tego nie zrobił.
— Widziałem twoją twarz, Aya. Wszyscy widzieliśmy — mówił dalej po krótkiej przerwie. — Ale ja wiem... Widziałem, jak na niego patrzyłaś i znam to spojrzenie.
Nie podszedł bliżej. W ogóle nie ruszył się z miejsca, ale ani na chwilę nie odwrócił też wzroku.
— Dobrze się czujesz? — zapytał raz jeszcze, bardzo, bardzo powoli, by na pewno zrozumiała o co tak faktycznie mu chodziło. Wiedział, że sam pocałunek to nie tak znowu wiele i być może wyolbrzymiał, ale nie potrafił nic na to poradzić. Jej wyraz twarzy zbyt mocno utkwił mu w głowie.
— W czubie. Sam jest czub — pomyślała, a zaraz potem także powiedziała, niezdolna powstrzymać tych słów.
— Sam jesteś czub.
Zdała sobie jednak sprawę, że Max przecież był w Akademii od niedawna. Tak wielu faktów nie znał, bo przecież skąd? Odwróciła się do niego, patrząc mu w twarz i gdy znowu zadał to pytanie, zastanawiała się czy nie odpowiedzieć na odczepkę, że tak, że wszystko w porządku. Tylko czy była w stanie, wiedząc, że spędzi z nim najbliższe godziny i że nie może się schować w swoim własnym pokoju, zostać że swoimi emocjami sama?
Zacisnęła wargi.
— Ale... Ja naprawdę nie wiem. Wszystko jeszcze we mnie żyje. Zbyt wiele rzeczy, bym mogła określić, jak się czuję — odparła, ku jej zdziwieniu ze zbyt donośnym jęknięciem. Odwróciła się ponownie do lustra, trochę zbyt gwałtownie, by następnie uznać, że czas zmyć makijaż. Nie miała na sobie za dużo i zapewne nic by się nie stało, gdyby kosmetyki pozostały na jej skórze jeszcze parę godzin, lecz to była kolejna rzecz, która pozostała jej po człowieczeństwie. MUSIAŁA to zmyć. Nadal miała z tyłu głowy że jak tego nie zrobi, na następny dzień wyskoczy jej pryszcz, a Shane, który nigdy w życiu takowego nie miał, znów będzie miał z niej ubaw.
Pokręciła przecząco głową, nie dowierzając, że w chwili gdy ktoś pyta się o nią po emocjonalnej rozterce, ona przypomina sobie tak mało znaczące chwile...
— Poznałam Aarona w czasie jednych z wakacji... Rzeczywiście, przez chwilę czułam się naprawdę dobrze, bo zagadał do mnie przystojny wampir, który mógł się okazać... Kimkolwiek. Był dla mnie tajemnicą. Nowy. Ale nie taki jak inni, kumpel mojego brata i tak dalej. Marou byli inni... A potem nastąpił konflikt interesów i się okazało ze dla wyższych, niezbyt znanych mi powodów, jestem z nim zaręczona — musiała oczywiście palnąć kłamstwo, lecz była do niego tak przyzwyczajona, że nie sprawiło jej to trudności.
— I wszystko szlag trafił. Chyba zdążyłeś zauważyć, że nie lubię, jak ktoś mi rozkazuje, a tym bardziej układa życie... I właściwie nic z tego nie wyszło...— zaczęła opowiadać, chociaż może też samej sobie, by ułożyć sobie w głowie wszystkie fakty chronologicznie. Szybko jednak zrozumiała, że tego jest po prostu za dużo i nie miała zamiaru długowłosego zanudzać.
— Wszystko jebło, a z każdym tygodniem było coraz gorzej w naszej relacji... I wierz mi, był z tego otoczenia ostatnią osobą, która powinna mnie całować... Powinnam mu wtedy napluć do oka— jasnowłosa mówiła dalej, a zużyte waciki wyrzuciła do kosza.
— Ale powiedzmy, że już wszystko wyjaśnione... Od kiedy to się tak o mnie martwisz, co? A może pod tą maską Tarzana kryje się niesamowicie empatyczna osoba, a ja to właśnie odkryłam? —spytała trochę złośliwie , przekrzywiając głowę i ledwo powstrzymując się by nie użyć znanego jej zdrobnienia.
Słuchając jej Max oparł się o pobliską ścianę. To, co mówiła... Słuchał jej, jak nigdy dotąd. Był co prawda mało zainteresowany samą istotą jej relacji z Aaronem, ale to jak mówiła pokazywało, że chyba — CHYBA — wszystko grało. A to pozwalało mu odetchnąć z ulgą i spokojnie dalej uprzykrzać jej życie. To był plus.
Przytaknął, kiedy wspomniała o reakcji, jaką powinna była zaserwować. A potem spiął się trochę, kiedy zapytała o powody tego nagłego zainteresowania jej stanem. Co prawda był przygotowany na to, że będzie chciała dojść do sedna sprawy, spodziewał się tego, ale nie zmieniało to faktu, że mimo wszystko nie do końca lubił o tym mówić. Nawet jeśli ogólnie przychodziło mu to stosunkowo łatwo. Zanim jednak zdecydował się odpowiedzieć, prychnął cicho, wywracając oczami.
— Wiesz, w głębi duszy owszem. Ale nigdy nie dałaś mu dojść do głosu — powiedział. Potem zamilkł na chwilę, by na koniec powiedzieć. — Pytam, bo wiem jak to jest, kiedy ktoś robi coś wbrew tobie. Wiem, jak chujowe jest to uczucie, kiedy ktoś traktuje cię jak rzecz, jak własność, chociaż nie ma do tego żadnych praw. A po twoim wyrazie twarzy sądzę, że tak właśnie się czułaś.
Spojrzał na nią za pośrednictwem lustra, przed którym stała.
— Mogę cię nie znosić, ale nikt nie zasługuje na takie traktowanie. No, może z wyjątkiem osób, które same tak traktują innych. Jeśli potrzebujesz przestrzeni, po prostu powiedz.
Podtrzymał pośrednio—wzrokowy kontakt jeszcze przez chwilę. Potem bez słowa zabrał się do sprzątania.
Po jego słowach po raz pierwszy jasnowłosa zaczęła się zastanawiać, kim tak właściwie jest Maxwell... Oceniła, że sam musiał mieć nieprzyjemne doświadczenia w przeszłości i to było pośrednio przyczyną, czemu był równie cięty i wrażliwy na pewne słowa i jej złośliwości... Tylko teraz nie zamierzała go wykopać z pokoju. Wiedząc, że błąka się gdzieś po domu, by dać jej chwilę dla siebie dałoby jej poczucie, że musi się z tym uporać dosyć szybko i dodatkowo... Miałaby u niego niejaki dług dobrego zachowania. W sumie to już chyba miała.
Jej twarz wykrzywiła się w grymasie zaskoczenia, otwierając szeroko oczy i wykrzywiając usta do dołu...
— Jak to mnie nie znosisz? No wiesz? Przez drobne przepychanki...— udała zdziwioną. Podeszła do swojego łóżka, który był już w miarę uprzątnięty...
Zatrzymała się przed długowłosym, mając przez chwilę ochotę... Zrobić dla niego coś miłego... A potem jej przeszło, widząc jego wzrok z góry. Nie było w niej tej samej złości, co wcześniej, lecz widziała w nim niejaki silny charakter, przez który automatycznie spięła się w sobie. Skrzyżowała ręce na piersi, by następnie zadrzeć brodę do góry.
— Zostaw już to tu... Jeszcze nie minął cały dzień, prawda? Przygotuj mi kąpiel. Z olejkiem, pianą i jakimś pićkiem obok...— mruknęła, uśmiechając się do niego słodko.
— Po prostu jestem szczery — powiedział, wzruszając ramionami, ale zaraz potem uśmiechnął się lekko. Całkiem autentycznie, chyba po raz pierwszy, gdy znajdował się w jej towarzystwie. Słysząc zwrot "zostaw to" uniósł brwi, zaskoczony. Przez chwilę nie rozumiał skąd ta wspaniałomyślność, jednak jej kolejne słowa wyprowadziły go z błędu. Prychnął cicho.
— W sumie dobrze, że nie wzięłaś sobie tego tak bardzo do serca. Chyba nie zniósłbym bycia dla ciebie miłym przez czas dłuższy niż pięć minut — odpowiedział, ale potem zgodnie z poleceniem udał się do łazienki, tym razem zupełnie bez marudzenia. Wrócił do pokoju kilka minut później.
— Gotowe — powiedział, otwierając szeroko drzwi, by pokazać jej wannę wypełnioną gorącą wodą i pachnącą pianą. — Korzystaj, a ja zadbam o drinki.
W tym krótkim czasie, gdy przygotowywał kąpiel, jasnowłosa rozplotła włosy i wyszukała najbardziej atrakcyjną dla niej książkę...
— Już?— zdziwiła się, gdy usłyszała, że jest już gotowe. — Drinki... Wiesz, minęło więcej niż pięć minut, a Ty na razie spisujesz się... Nie najgorzej— uznała, zaglądając do łazienki i z upragnieniem zerkając na wannę.
Nie zaprzeczyła, gdy powiedział, że nie bierze tego bardzo do siebie. To nie do końca było tak. Była na jakimś dziwnym etapie, w którym czuła jakiś dziwny przesyt wrażeń, przesyt zbyt intensywnych na jej osobę uczuć. Konieczność użerania się z relacjami, które z początku niesamowicie ceniła sprawiał, że była wręcz coraz mniej wrażliwa na pewne aspekty... Chciała poniekąd taka być, by było jej trochę łatwiej. Zaczynała rozumieć początkowy charakter Eiichiego i jego stosunek do reszty świata.
Weszła do łazienki, zrzuciła z siebie białą kreację i zanurzyła ciało w gorącej wodzie... Niemalże po minucie odpłynęła myślami... Zerkała na swoje ciało, na swoje szczupłe nogi, płaski brzuch i nieduże, jędrne piersi, po części zanikające w pianie. Miała rację. Aaron by się nią znudził niesamowicie szybko. Przełknęła ciężko ślinę. Kiedyś fakt, że nie dała mu tego, czego tak chciał, dawała jej małą satysfakcję i odrobinę szacunku do siebie. Dzisiaj nawet to zniknęło. Nie czuła w tym kontekście już zupełnie nic.
I Alec. Ten krótki moment, który dzisiaj nastąpił, który wydawał jej się niemożliwy. Przez chwilę widziała w głębi tych brązowych oczu coś więcej niż pogrążającą się otchłań i ponownie chciała, by spojrzał na nią... Inaczej. Wyjątkowo. Jakoś konkretnie. Po późniejszej rozmowie ze starszym bratem Marou, nawet tego już tak mocno nie pragnęła. Jedyne, co potrafiła teraz zarejestrować to zewnętrze bodźce, jak gorąca woda, lecz w środka naprawdę zaczynała odczuwać pustkę...
Usłyszała jak Maxwell krząta się po pokoju...
— Przyniesiesz mi tego drinka?— spytała dosyć donośnie, sięgając również po książkę.
— Nie jestem miły. Po prostu wykonuję rozkazy. W końcu przegrałem zakład, nie? — odparł na jej słowa, unosząc nieco podbródek w wyzywającym geście, ale potem przepuścił ją w drzwiach, by każdy znalazł się tam, gdzie powinien. Będąc w pokoju ogarnął jeszcze trochę ten burdel, zajmując się jednak wyłącznie tymi kilkoma elementami jej garderoby, które jeszcze leżały na ziemi. No ale dla niej widocznie ruszał się za wolno... wyjątkowo jednak nie zirytowało go to aż tak, jak dotychczas.
— Nie wiedziałem, że można się relaksować, cały czas jazgocząc — krzyknął, nie dając jej jednak szansy na odpowiedź i wychodząc zaraz potem. Zlokalizował barek, znalazł potrzebne składniki i zrobił dwa razy Cuba Libre. Przy barze smakowało mu do tego stopnia, że nadal miał ochotę, by jeszcze raz poczuć ten smak, uznał więc, że i ona chyba nie będzie narzekać. Skończywszy, wrócił do pokoju i zastukał szklanką w drzwi łazienki.
— Proszę...— mruknęła jasnowłosa, dając mu znać, że może wejść, lecz nie posyłając wzroku na drzwi.
Max prychnął.
— Jeśli myślisz, że narażę się na oglądanie twojej gołej dupy, to grubo się mylisz — powiedział. — Mam drinka. Chcesz? Podejdź no do płota. W innym wypadku będzie na ciebie czekał na nocnym stoliku.
Aya uniosła wyżej brew, tym razem zerkając na drzwi. — narażać się? Nie sądziłam że jesteś tak wrażliwy na gole dupy...—mruknęła, chcąc już wychodzić z wanny, lecz zrozumiała, jak bardzo jej się nie chce opuszczać wody.
— Zasłoń sobie oczy ręką... A jeśli boisz się zdemoralizowania to zostaw tego cholernego drinka na stoliku... — dała za wygraną, mówiąc to jednak bez cienia złości, przymykając oczy i opierając głowę o wannę.
— Wrażliwy może nie, ale twojej nie mam ochoty oglądać — mruknął, poirytowany, po czym dodał — Jak sobie chcesz — i zgodnie z tym, co wcześniej powiedział, odstawił zamówionego drinka na nocny stolik przy jej łóżku. Sam upił trochę swojego, odrobinę jakby tracąc na humorze. Wiedział, że Aya miała kiepski wieczór i zaskoczyło go, jak pozytywnie wyszła ta rozmowa sprzed chwili, jednak chwilowe zawieszenie broni nie zmieniało faktu... że jakoś ciężko się z nią współpracowało. Wypił jeszcze trochę, szybko dokończył sprzątanie, układając resztki jej ciuchów w zgrabny stosik na wierzchu komody, by na koniec rzucić się z drinkiem na łóżko, odpalić laptopa i obejrzeć przed snem odcinek jakiegoś dobrego serialu.
Jej kąpiel trwała jeszcze dobrą godzinę, podczas której zdążyła podsumować ostatnią dobę ze trzy razy, przeczytać dwa rozdziały pierwszej części Wiedźmina, do którego lubiła wracać, by ostatecznie wziąć się za właściwe mycie. Wyszła, czując jak jej ciało promieniuje ciepłem, mimo że woda już dawno zdążyła ostygnąć— początkowa temperatura i dodatkowy krótki, końcowy prysznic sprawił, że lustra całkowicie zaparowały, więc nim jasnowłosa rozpoczęła wieczorną rutynę
ubrała jeden z wziętych piżam i delikatnie uchyliła drzwi, by wpuścić chłodnego, niemal orzeźwiającego powietrza... Dziesięć minut później była już w pokoju, związała wilgotne włosy w wysoki kuc, a następnie poszła po swojego upragnionego drinka... Kąpiel sprawiła, że się uspokoiła. Dosłownie. Nie czuła się ani zła, smutna, nawet wnerwiona, że musiała dzielić pokój z długowłosym... Czuła się tak totalnie udobruchana, w jakiejś jebanej, cudownej harmonii. Przez chwilę biła się z myślą, by nie pozwolić zaprzepaścić tego dobrego stanu, nie położyć się na swoim łóżku i nie poczytać dalej książki, jednak ciekawił ją zapuszczony przez Maxwella film... Podeszła do jego łóżka, siadając na jego skraju, upiła wpierw łyk napoju, wpatrując się w dosyć mały ekran laptopa. — Co oglądasz?
Max wiedział, że Aya wyszła z łazienki. Mimo słuchawek wetkniętych do uszu i dobiegających do niego dźwięków słyszał jak otwiera drzwi. jak przez chwilkę kręci się po pokoju. Zerknął na nią przelotnie, by zobaczyć, co robi, ale wyglądało na to, że nie jest to nic, w co miałby być z jakiegoś powodu zaangażowany, ponownie skupił się więc na oglądanej treści. Po raz kolejny okazało się jednak, że nie docenił jej upierdliwości. Czując ciężar jej ciała na brzegu swojego materaca zmuszony był znów przerwać. Tym razem wcisnął pauzę. — Spać nie powinnaś? — zapytał w pierwszej chwili, spoglądając na nią znad ekranu. Nawet się przy tym nie poruszył, ot, po prostu podniósł wzrok, dając tym samym wyraz swojej irytacji, ale potem zacisnął usta. — Dom z papieru. Hiszpański serial — dodał i upił łyka swojego drinka. Tak było łatwiej... się opanować. Nawet jeśli zadanie to samo w sobie było bardzo ciężkie. Limit bycia miłym powoli się wyczerpywał. Ale skoro nie zaczynała, nie zamierzał być tym gorszym. — Oglądałaś? — zapytał, lekko przenosząc ciężar ciała, by wygodniej się ułożyć.
— Hmm nie. Ale dużo o nim słyszałam— odpowiedziała, nie robiąc sobie nic z jego początkowego zirytowania. — I to w pozytywnym sensie. Więc może... — uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na niego wielkimi oczami. — Odepniesz słuchawki i... Naciśniesz spację? — zaproponowała, mocząc usta w drinku. Był taki... Dobry.
Po jej słowach obserwował ją przez chwilę w zupełnym milczeniu i znów zamierając w bezruchu. Nie dość, że zupełnie zignorowała jakże subtelną wskazówkę w postaci wrogiego burczenia, to jeszcze wpraszała się na jego mały, prywatny seans. Zszokowało go to i po części może nawet oburzyło. "Ty tak na poważnie?" miał ochotę zapytać, albo odpowiedzieć, że nie ma w tej chwili humoru na kontynuowanie interakcji społecznych, szczególnie z nią, bo mimo ich dzisiejszej rozmowy zdecydowanie nie byli na stopie koleżeńskiej. Jej poprawne zachowanie wzbudzało w nim też nieufność... było jednak poprawne i to powstrzymywało go przed natychmiastowym udzieleniem odpowiedzi odmownej. Zastanawiał się nad tym jeszcze przez chwilę, rozważając, czy na pewno jest w stanie wytrzymać wieczór spędzony w jej towarzystwie. — Przeginasz — warknął potem, ale mimo jawnie okazywanej niechęci wyjął słuchawki z uszu i odłączył je od gniazda. Potem przesunął się na łóżku, robiąc jej nieco więcej miejsca i odwrócił laptopa trochę bardziej w jej stronę i... włączył odtwarzanie.
— Mówisz?— odparła, gdy stwierdził, że chyba idzie za daleko. Jeszcze parę godzin temu przyznałaby mu rację i dodała, że jeszcze się pcheł nabawi ale... Nawet nie miała w tej chwili ochoty na jakiekolwiek złośliwe komentarze, które teraz byłyby bardziej żałosne, nawet dla niej samej, niż chociażby zabawne... Ułożyła się na łóżku, w miejscu, gdzie łaskawie pozwolił się jej usadowić, po czym przyglądała się ekranowi, sącząc przy okazji drinka... — Jak bardzo byłbyś zły, gdybym zgodnie z moją nagrodą, kazała Ci się cofnąć do pierwszego odcinka?— spytała, przenosząc wzrok na jego twarz, przez chwilę przyglądając się jego ciemnej karnacji i mocnym rysom... Odczekała jeszcze chwilę, uprzedzając go jednak w wypowiedzi... — Żartuję... Byłabym złą Panią..— zakrztusiła się lekko — Ayą... Ayą... Po paru sekundach dała za wygraną, naprawdę i szczerze wciągając się w serial, po kilku minutach odkładając puste naczynie na stolik i odczuwając niepozorne odprężenie...
— Chyba ochujałaś — chciał odpowiedzieć na jej pytanie, po raz kolejny nie ogarniając stopnia jej sfiksowania, ale uprzedziła go, nim zdążył coś powiedzieć. Jedno, krótkie "żartuję" wystarczyło, by go trochę uspokoić, ale już to, jak mówiła o sobie per "Pani" odczuł niemal jak zagrożenie dla swojej osoby. — Niech ci te żarty lepiej nie wchodzą w nawyk — sarknął. Obiecał sobie, że zamknie ją w pokoju bez klamek, jeśli będzie kazała mu tak się do siebie zwracać. Co prawda miała taką możliwość jeszcze tylko przez kilka godzin, ale wiedział, ze stać ją na dziwne rzeczy, wolał więc mieć się na baczności. — A teraz zamilcz.
Koniec końców udało im się skupić na serialu. Obejrzeli do końca odcinek, który włączył, a potem kolejny. Gdzieś w połowie zerknął na nią, przez chwilę nie bardzo mogąc uwierzyć, że byli w stanie spędzić ze sobą trochę czasu nie skacząc sobie do gardeł. Nadal uważał, że potrafi być i zazwyczaj jest maksymalnie wkurwiająca i dziwnie było myśleć, że być może ma też jakiś normalniejszy aspekt, ale było to na swój sposób... hmm. Kącik jego ust drgnął lekko w bardzo niepewnym uśmiechu, nim Max skupił się znów na oglądaniu serialu.
Z jednego odcinka zrobiło się kilka, a Aya dopiero po paru godzinach poczuła się senna. Włosy całkowicie jej wyschły, a w międzyczasie dorobiła sobie jeszcze jednego drinka i okryła się kocem, który ukradła ze swojego łóżka... Poczuła na sobie czyjś wzrok, więc popatrzyła na ciemnowłosego, nie powiedziała nic na jego spojrzenie, a tym bardziej na delikatny uśmiech. Nie wiedziała czy się znowu nabijał... Nie poczuła jednak tego złośliwego humoru i wróciła do oglądania. Jaki to był dziwny typ... A z drugiej strony czuła że chyba jednak najbardziej normalny z nich wszystkich... Po pewnym czasie wstała w ciszy, poszła do swojego łóżka i opatuliła się, nawet nie zaglądając do telefonu. Wymamrotała "branoc" tak niewyraźnie jak nawalony ćpun i cicho, zamknęła oczy, przypominając sobie fragmenty nocy. Te dobre i złe... Przycisnęła kołdrę do klatki piersiowej i zasnęła.