Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1

Go down 
5 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyCzw Paź 31, 2019 10:46 pm

K E I R A     P E N T A G R A M

    Słowa i ton głosu Shane’a nadal przesiąknięty był sarkazmem, czy też w pewnych momentach ironią, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy blondyn potrafiłby posługiwać się swoim ojczystym językiem bez tych bliskich jego sercu, dodatków… Nieznacznie zmrużyłam oczy, nie chcąc już popadać z nim w dyskusje, iż dla wielu byłam jedyną nadzieją na spokojny, bezbolesny sen i jak niewielu zasłużyło sobie, by takowego doznać… Jak wielu nie docenia tak prostej, biologicznej przerwy od rzeczywistości… Jak wiele razy nie musiałam uciekać się bezpośrednio do okrutnych tortur, pogadanek i rozlewu krwi, kiedy to wystarczyło osobnikowi zabrać możliwość regeneracji, wypoczynku, a i w dalszym planie analizy ostatnich wspomnień… Jedyną cechą, która mogła wydawać się uciążliwa w tego rodzaju zadawania męczarni był czas, albowiem musiało minąć wiele dób, by człowiek, a tym bardziej wampir odczuwał prawdziwe skutki… Po parunastu dniach bezsenności mogłam u ludzi obserwować na tyle zaawansowane wariactwo, że tracili całkowicie świadomość i zaczynali zachowywać się jak okrutne, dzikie, skore do samobójczych prób, zwierząta… W przypadku wampirów musiałam wspomagać się małymi prezentami, które dostarczałam do ich umysłów…
    W przypadku Shane’a nie uciekłam się na tyle daleko, w zasadzie prócz drobnych przypomnień i sytuacji przy klifie uważałam, że wcale aż tak mocno go nie dręczyłam… Był to bardziej…
  - Niepokój. Twój wewnętrzny niepokój nie pozwalał Ci dobrze zasnąć, a tym bardziej wypocząć… Twój organizm tworzył zapewne obrazy i wizje, które Ci się nie podobały, lecz jestem pewna że nawet połowa z tego nie jest moją winą... Nie zwalaj wszystkiego na damę, le Sieur...- powiedziałam.
  - Jeśli zaś chodzi o prezent… Następnym razem celuj w kwiaty… Błękitne… Ewentualnie fioletowe hiacynty- odparłam, po części i tak nie licząc, by łowca znał się na symbolice prezentowych roślin… Umoczyłam wargi w winie, przyglądając mu się i wewnątrz trochę śmiejąc, że próbuje wybić mnie z rytmu czymś takim, jak drobny bałagan…
  - Czy masz to, czego tak bardzo pragnę?- spytałam, zmieniając ton głosu, modulując go na bardziej uwodzicielski, tym samym nadając zdaniu podwójnego znaczenia.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 01, 2019 5:44 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 2n0n8rm
     Wystarczyło jedno moje słowo, z którym niezupełnie zgadzał się ciemnowłosy, by już po chwili słyszeć potok- bo tak mogłam nazwać liczbę słów wytaczających się z ust Aleca, który raczej gustował w ich jak najmniejszej ilości... Tak naprawdę mało obchodziły mnie jego tłumaczenia, tym bardziej że zdążyłam już podobne definicje wcześniej wyszukać, poczytać o nich i prawdopodobnie przyznałabym mu teraz racje. Jednak... Coś było nie tak. Kiedy uniósł swoją głowę i na mnie spojrzał, poczułam jak wewnątrz mnie coś się przewraca. Moje oczy rozszerzyły się, jednocześnie nie ignorując tej drobnej mimiki, jaka pojawiła się na jego twarzy...
  - Bawi Cię... Twój stan?
     Spytałam, obserwując dla mnie coś, co dotychczas myślałam, że jest niemożliwe... Niczym codziennie patrzenie na obraz, który się nie porusza, by pewnego dnia ujrzeć na nim ożywienie... W brązowych oczach nadal widziałam chaos. Jednak inny. Nie mroczny, tajemniczy, nie jak niekończąca się studnia, bardziej jak... Bałagan. To tak jakby nagle ktoś zapalił mi maleńkie światełko, a ja mogłam ujrzeć chociaż najbliższe mi przedmioty, w jego przypadku uczucia. Uczucia... Emocje... Nie rozumiałam co się wydarzyło, dlaczego właśnie teraz, gdyż doprawdy nie stało się nic przełomowego... A przynajmniej... Jak mogłam to pominąć? Jak?
  - Tak... Jak na przykład ta sytuacja? Jak możesz być przystosowany do życia w społeczeństwie, jak widać, że nawet aktualnie sam-na-sam miałbyś problemy... Przez... Świeżą dla Ciebie sytuacje. Uznałeś, że w wyciszeniu będzie Ci łatwiej się z tym uporać. Uważam, że w każdym otoczeniu- jedynie roślin, czy też otoczeniu osób możliwe jest przystosowanie się. Może to kwestia psychiki, jak ktoś ubzdura sobie, w jakiej sytuacji mu łatwiej, lecz biorąc pod uwagę, jak wiele osób istnieje doskonale radzących sobie w społeczeństwie, a którzy wariują, będąc samotnym... Jedynie z własnymi myślami... Może wszystko jest kwestią wystudiowania...- zaczęłam temat, choć szybko uświadomiłam sobie, jak głupie to było w tej chwili. Byłam przyzwyczajona, że mogłam popadać z nim w dyskusje czysto psychologiczne, refleksyjne, stawiające hipotezy, a ja lubiłam stawiać takie, które różniły się od zawartych  w książkach, zupełnie odwrotnie od niego...
     Teraz ten chłopak mierzył się z czymś innym... Pierwszy raz widziałam w nim kogoś, kto był dla mnie nieprzewidywalny, bo na ogół działania Aleca mogłam wręcz planować. Działał logicznie. Przysiadłam przy nim, chyba nieco za szybko przybliżając się, niż miałam w zamyśle...
  - Nie... To nie miało brzmieć jak krytyka... Każdy potrzebuje czasami samotności, Ty z pewnością więcej niż inni... Jeśli powiesz, że mam sobie pójść to pójdę... Aczkolwiek tak szczerze chciałabym przy Tobie zostać- powiedziałam szybciej niż pomyślałam i choć pytania cisnęły mi się na usta, nie otworzyłam ich po tym oświadczeniu...
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 01, 2019 7:25 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Merthy.merthy

- Kwiaty? Naprawdę… - Skrzywiłem się lekko. To takie… typowe. Najwyraźniej każda kobieta lubiła je otrzymywać chociaż dla mnie nie miało to większego sensu. – Sądziłem, że tak wyjątkową kobietę jak Ty, Keiro należy obdarowywać bardziej kosztownymi drobiazgami niż kilka uciętych badyli, które po kilku dniach i tak wylądują w koszu. Perły… Diamenty… Kości Twoich wrogów. – Zastanawiałem się na głos celowo nie wspominając o przedmiocie, który tak naprawdę chciałaby ode mnie dostać. Zbliżyłem się do leżaka, na którym się rozłożyła i usiadłem na jego brzegu.
- Niestety żadnej z tych rzeczy aktualnie nie posiadam, chociaż… – Chwyciłem satynową wstążkę, którą była obwiązana dziewczyna i powoli zacząłem ją ciągnąć w swoją stronę rozwiązując kokardę. - Chyba domyślam się co mogłoby sprawić Ci prawdziwą przyjemność. – Uśmiechnąłem się zawadiacko kontynuując w ten sposób grę, którą sama rozpoczęła.
- Przedmiot, około dwadzieścia centymetrów… Czarna, miękka skóra. Metalowe okucia. Coś co znajduje się w pomieszczeniu za nami. – Mocniej pociągnąłem tasiemkę po czym mruknąłem cicho zauważając czarny komplet bielizny jaki chowała pod szlafrokiem. Podniosłem głowę aby spojrzeć na wampirzycę.
- Tylko, że… Nie mam pojęcia gdzie schowałaś swój wibrator. – Stwierdziłem chamsko, a następnie poderwałem się z leżaka. Chwyciłem stojącą na stoliku butelkę whisky i uzupełniłem puste szkło.
- Wracając do nieco poważniejszych tematów. - Odrobinę mocniej zacisnąłem dłoń na szklance, którą trzymałem. - Ciekaw jestem czy Ty potrafiłabyś spać spokojnie gdybyś w ciągu ostatnich kilku miesięcy przeszła przez to samo co ja. Śmierć ukochanej, atak na mnie i Eiichiego w Watykanie, masowe morderstwo w rezydencji Marou. – Zacząłem wyliczyć na palcach kolejne wydarzenia. – Dodajmy do tego groźby pewnej niezrównoważonej psychicznie suki, która nie dość, że nawiedza mnie w moich snach to jeszcze zażyczyła sobie abym dzielił z nią jedną sypialnię. Brzmi znajomo, co? – Zapytałem uśmiechając się krzywo do czystokrwistej ale tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu. Wiedziałem, że moje słowa jej się nie spodobają lecz ta kobieta działała na mnie jak płachta na byka.
– To prawda… Nie jesteś odpowiedzialna za wszystkie złe rzeczy, które mnie spotkały ale nie próbuj udawać, że nie miałaś w tym żadnego udziału. – Uniosłem do góry naczynie po czym jednym haustem opróżniłem je z całej zawartości.
- Prędzej zdechnę niż dam Ci tą książkę. – Dodałem na koniec.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 01, 2019 9:37 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Londoner.regular

         Nina nie potrzebowała większej zachęty, aby opaść na mój tors i bez większego skrępowania pozwolić łzom wsiąkać w bawełniany materiał czarnej koszulki… Chcąc nie chcąc przez myśl przemknęła mi sytuacja sprzed paru miesięcy, która w tym konkretnym aspekcie wyglądała bardzo podobnie. Tylko, że wtedy… usłyszałem coś, czego nie spodziewałbym się usłyszeć. I chociaż od tamtego czasu dziewczyna powiedziała wiele krzepiących słów, tak te konkretne odcisnęły się gdzieś głęboko w mojej świadomości i nie chciały zginąć pod toną innych, zdobytych od tamtej chwili informacji, niezależnie jak bardzo chciałem o nich zapomnieć. Chociaż wtedy zdawałem się nie być poruszony, czy zaskoczony, tak później… nie mogłem przestać o tym myśleć. Byłem zły… i sfrustrowany tym, że być może szatynka miała rację. Przymknąłem na chwilę oczy, chcąc odpędzić wspomnienie, które zaprzątało moje myśli. To teraz… nie było ważne.
         Z uwagą słuchałem obwieszczeń dziewczyny, której bezgłośny płacz wkrótce znalazł sobie towarzysza w postaci cichego śmiechu, w którym jednak próżno było szukać jakiejkolwiek wesołości. Nie rozumiałem jak kobieta z jej wyglądem mogła tracić pewność siebie, gdy zdejmowała jakąś parę szpilek, ale milczałem, nie chcąc jej przerywać. Nina odsunęła się od mojego torsu i spoglądając mi w oczy wyraziła uznanie dla mojej postawy, gdy zdecydowałem się zareagować widząc cierpienie na twarzy Ayi, a później, po raz kolejny tego dnia poczułem jak dziewczyna sięga dłonią ku mojej twarzy i wiedzie palcem wzdłuż zabliźnionej już rany zadanej przez łowcę, który pragnął mojej śmierci… Gdy szatynka zbliżyła się do części znajdującej się na ustach, ująłem jej dłoń w swoją, przykładając w całości do twarzy.
         — Brakowało mi tego. — szepnąłem ledwie słyszalnie, nie określając dokładnie co miałem na myśli, za chwilę jednak puszczając dłoń stojącej przede mną wampirzycy, aby móc wyrazić swoje zdanie na temat wypowiedzianych przez nią przed momentem słów.
         — Nie sądzę, żeby było mi do takiego nawet blisko, Nina. Za bardzo to idealizujesz. Poza tym Shane zareagował jako pierwszy, ja tylko powieliłem jego działanie, żeby całość miała dosadniejszy wydźwięk… — zacząłem się tłumaczyć, jakoś dziwnie czując się z myślą, że mógłbym to zrobić, bo Aya przestała być mi obojętna. Bo łączące nas więzy krwi zaczęły nabierać znaczenia… drgnąłem nieznacznie, nagle czując dyskomfort. Nie wiedziałem dlaczego, ale z jakiejś przyczyny ciężko było mi na to spojrzeć tak, jak widziała to dziewczyna i zgodzić się z jej słowami. Nie chcąc bardziej się w to zagłębiać pokręciłem lekko głową, wzdychając ciężko i cofnąłem się kilka kroków od dosięgającego moje stopy oceanu, aby móc przysiąść na suchym piasku. Oparłem łokcie na podciągniętych nieco kolanach i powiodłem niespiesznie wzrokiem po sylwetce szatynki. Prychnąłem.
         — Nie pojmuję jak możesz tracić pewność siebie, gdy nie masz na sobie tych szczudeł. Gdybyś zobaczyła siebie moimi oczami… — urwałem na chwilę, zatrzymując wzrok na jej brązowych tęczówkach — zrozumiałabyś, że nie masz do tego żadnych podstaw. — splotłem dłonie za głową i opadłem na piasek, nie przejmując się, że pod prysznicem będę pewnie przez godzinę wypłukiwał z włosów te wszystkie drobinki.
         — Gdy odpowiadałaś na pytanie Maxa… ten krótki fragment był o mnie? — zapytałem, wpatrując się w rozciągające się nade mną, rozgwieżdżone niebo.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 01, 2019 9:56 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Denrito.regular

Widok rozszerzonych w akcie zdumienia kobaltowych tęczówek Ayi uświadomił mi jakiej spodziewać się mogę reakcji u pozostałej części uczniów akademii… Zdumienie, szok… To chyba najłagodniejsze określenia jakie pojawiły się w moich myślach. Zapewne wielu z nich wpatrywałoby się we mnie w ten sam sposób co ona, w tym momencie. Jak na nowy, niepowtarzalny eksponat wystawiony na targu dziwadeł i odmieńców. Alec Marou z uczuciami. Oksymoron… Zestawienie dwóch wyrazów o przeciwstawnym znaczeniu. Coś co nie ma prawa istnieć.

Próbowałem ponownie przybrać maskę obojętności jaką nosiłem na co dzień lecz kształtujące się w mym wnętrzu emocje skutecznie mi to uniemożliwiały. Była to pierwsza z przyczyn, dla których nie zamierzałem wracać do rezydencji Pentagramów, przynajmniej jeszcze nie teraz. Drugą zaś była moja bezsilność… Brak wrodzonych umiejętności, które gwarantowały mi przetrwanie w tym świecie, coś co niezaprzeczalnie mogło stać się czynnikiem decydującym o moim życiu bądź śmierci. Odruchowo zerknąłem na zegarek sprawdzając czas jaki minął od momentu gdy Roxanne odebrała mi moce po czym westchnąłem ciężko.
- Moje, jak to nazwałaś, „aktualne problemy” są tymczasowe… I nie, wcale mnie to nie bawi. – Odpowiedziałem szorstko wpatrując się w wartki strumień wody. Podniosłem z ziemi jakąś gałązkę aby mieć czym zająć swe dłonie. Nie zaoponowałem gdy usiadła tuż obok mnie.
- Dopuszczasz do siebie myśl, że po prostu tego nie chcę? – Zapytałem odrywając wzrok od potoku by móc spojrzeć na jasnowłosą. – Nie mam i nigdy nie będę mieć potrzeby funkcjonowania w społeczności, którą tak naprawdę głęboko gardzę. Wszechobecną hipokryzją, obłudą i zakłamaniem. Osiąganiem celów idąc po jak najmniejszej linii oporu… - Otaczającą nas przestrzeń przeciął cichy trzask gdy złamałem trzymany w rękach patyk.
- Nie twierdzę, że jestem lepszy. Wręcz przeciwnie… - Przerwałem swą wypowiedź na kilka, krótkich sekund.
- Ale… Zawsze starałem się znaleźć jak najbardziej optymalne z dostępnych mi rozwiązań. – Odrzuciłem resztki drewienka gdzieś na bok. Przymknąłem oczy, odchyliłem do tyłu głowę i wziąłem jeden głęboki wdech zyskując w ten sposób odrobinę czasu by właściwą znaleźć odpowiedź na ostatnie wypowiedziane przez Ayę słowa.
- Już dawno powinnaś ode mnie odejść… - Stwierdziłem jednocześnie czując w mym wnętrzu dość niepokojące uczucie, którego nie potrafiłem odpowiednio nazwać.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 01, 2019 10:55 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 2n0n8rm

    Uniosłam wysoko brwi, gdy wyczułam szorstkość w jego wypowiedzi... A następnie niemal chamską odpowiedź, bo praktycznie zarzucił mi niedopuszczanie do siebie innych możliwości niż postawione twardo przez siebie przekonania... Doprawdy... Uśmiechnęłam się, lecz w porę zacisnęłam wargi i odwróciłam głowę, bo powód mojego lekkiego rozbawienie był dosyć nie na miejscu. On był... Bezczelny. No co za typ. A gdy później zaczął mi pokrótce tłumaczyć przyczynę jego niechęci do ludzkości powróciłam do niego wzrokiem, by odnaleźć prawdę w jego oczach, by zobaczyć przejaw tego, co tak naprawdę uważa o innych. Widziałam jego delikatne drgania brwi, pojawiające się zmarszczki na wskutek... Zirytowania? Chyba. Trudno mi było to jeszcze określić.
    Nie przerywałam mu w jego wywodzie, przyglądałam się, zdając sobie sprawę, że może czuć się z tym dziwnie, jak na niego reaguje i jak spoglądam. Jego uciekanie wzrokiem w przypadkowe miejsca mówiły mi, że może... Wręcz wstydzi się swoich emocji. No cóż. Trudno. Nie miałam ochoty mu ułatwiać sprawy, udawać, że nie czuję fascynacji tym dziwnym momentem, może jedynym, jaki będzie mi z nim spędzać.
    Ostatnie zdanie było dla mnie niezrozumiałe. Nie wiedziałam, jak niby mam to odebrać... Jak miałam wyjaśnić mu mój obraz jego osoby? Był chorym psychopatą, a- socjopatą- bardzo przepraszam! Od pierwszego momentu, kiedy tylko go zobaczyłam. Bez namiastki uczuć, pełen intryg, idealnie posługujący się swoją inteligencją... Jak chodząca broń... Kogo? Vincenta? Aarona? Tak naprawdę zrobił z siebie nie broń, a tarczę przed całą ludzkością... Moje domysły nad jego zamknięciem się już dawno dotarły do myśli, że był kiedyś całkowitą odwrotnością tego, co sobą prezentował w ostatnim czasie...
    Był zbyt wrażliwy...
    Na coś, co ludzie zdążyli po części ignorować, a także stawać się tym, czym on tak gardził, by przetrwać w tym świecie... Ludzie stawali się hipokrytami, kłamcami, oszustami głównie dlatego, że sami wcześniej w życiu spotykali reprezentantów tych osobowości... Szatyn przyznał, że nie jest od tego lepszy, jednak i tak wybrał inną drogę... Odseparowania. Może był mordercą, a może i po części tchórzem... Westchnęłam, widząc jego wzrok i nadal nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Powinnam od niego odejść...?
  - Zauważyłeś już chyba, że robię zazwyczaj dokładnie to, czego nie powinnam...- mruknęłam cicho, zagryzając dolną wargę.
  - Niby jesteś inteligentny... I wstępując razem z bratem do akademii nie przewidziałeś przyczepienia się do Ciebie upartej, irytującej blondynki? Może wcale nie jesteś taki mądry, na jakiego się kreujesz...-powiedziałam, robiąc w jego stronę dosyć teatralną minę. Jeśli chciał we mnie wzbudzić złość, albo tym bardziej współczucie, to miał na to marne szanse.
  - Wspomniałeś, że to tymczasowe... Więc chyba nie ma szans, by Cię zabrać na kolejkę górską... Szkoda, będę się musiała zadowolić tym- odparłam, używając swojej mocy by go na sekundę unieruchomić, a już w kolejnej popchnąć do zimnej wody... Jego mimika i ton głosu nie podobały mi się. Wpadał w jakiś dziwny dół, z którego miałam ochotę go wyrwać, choćby miało to oznaczać zdenerwowanie go...
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptySob Lis 02, 2019 8:50 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Vampire-calligraphy.regular

Moment, w którym Eiichi chwycił moją dłoń i przycisnął ją do swojej twarzy sprawił, że totalnie zaniemówiłam. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony, a tym bardziej zdania, które wypowiedział chwilę potem. Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie przymknęłam oczy i nieznacznie opuściłam głowę unikając w ten sposób jego spojrzenia. Tak wiele chciałam mu powiedzieć… O tym jak bardzo za nim tęskniłam. O tym jak bardzo brakowało mi jego uśmiechu, pocałunków i możliwości by móc się do niego ponownie przytulić. O tym jak bardzo mi na nim zależy. Że moje uczucia do niego wcale się nie zmieniły. Ale… W tej chwili nie potrafiłam odnaleźć właściwych słów. Jednocześnie byłam świadoma tego, że prawdopodobnie zbyt wiele wiązałam z tym drobnym gestem nadziei i że to tylko moje samolubne pragnienia, których nie byłam w stanie powstrzymać. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować brunet zmienił temat, a następnie odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku brzegu by usiąść na piasku.
- Oh… - Westchnęłam cicho. – Przepraszam, najwyraźniej źle to zinterpretowałam. – Stwierdziłam z wyraźnym smutkiem. Naprawdę sądziłam, że jego relacje z rodzeństwem się poprawiły. W końcu kilka dni spędzili w swoim towarzystwie w rodzinnej rezydencji więc mieli okazję aby się lepiej poznać oraz zbliżyć do siebie. Odrobinę się ociągając zbliżyłam się do chłopaka, usiadłam na boku łącząc swoje nogi.
- Tak naprawdę, chyba każdy ma jakieś swoje kompleksy i dziwactwa oraz coś, co sprawia, że łatwiej sobie z nimi radzić na co dzień. Dla mnie są to szpilki, dla kogoś innego małe lusterko - Zaśmiałam się cicho na wspomnienie o Leo i o akcesorium z którym nigdy się nie rozstaje. - Dla Ciebie czarna garderoba i włosy. – W tym momencie przejechałam palcami po czole wampira odgarniając kilka niesfornych kosmyków z jego oblicza.
- Założę się, że gdyś nagle stracił wszystkie swoje ubrania i musiałbyś nałożyć kolorową, hawajską koszulę to również czułbyś się z tym niekomfortowo. – Stwierdziłam z uśmiechem szybko zabierając swoją dłoń.
– Poza tym chętnie się dowiem co takiego widzisz. – Dodałam wpatrując się z uśmiechem w Eiichiego. Następne pytanie chłopaka sprawiło, że poczułam jak robi mi się gorąco. Odwróciłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w ocean. Najchętniej od razu wstałabym z miejsca i rzuciła się do wody aby się schłodzić chociaż nie byłam do końca pewna czy przyniosłoby mi to oczekiwaną ulgę.
- Myślałam, że to raczej oczywiste. – Zaczęłam cicho. - To był mój pierwszy tak poważny związek, pierwszy raz naprawdę się zakochałam, pierwszy raz się tak mocno zaangażowałam i… - Przerwałam na krótką chwilę. – Być może wtedy nie byłam jeszcze gotowa na coś takiego. Popełniłam wiele błędów, a największym z nich było to, że odsunęłam się od Ciebie i pozwoliłam Ci odejść. – Westchnęłam ciężko. - Czasu nie cofnę ale zawsze możemy się przyjaźnić. Prawda?
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 12:51 pm

K e i r a P e n t a g r a m

Najwyraźniej postępujący dwudziesty pierwszy wiek nie działał dobrze na romantyzm mężczyzn, a wysłuchiwanie o kwiatach działało na nich jak płachta na byka, czy jak bajka na dobranoc, przy której jednak woleli wywracać oczami, zamiast je zamykać.
- Wyjątkowość... To tak bardzo pojęcie względne. Skąd przypuszczenie że ulotność jest zła i nieatrakcyjna. Czy życie ludzkie nie jest wyjątkowe? Albo ich krew?-zapytałam, uśmiechając się do niego znacząco, dając mu tym samym znać, że zmiana substancji w jego codziennym menu ostatnio uległa zmianie i okryłabym się hańbą, gdybym nie zauważyła tego drobnego szczegółu u dotychczas rygorystycznym dla siebie łowcy...
- Tak samo z kwiatami... Dziewczęta coraz częściej je doceniają, wiedząc, z jaką wstydliwoscią je kupujecie... Mowa oczywiście o naszych kochanych macho... - powiedziałam swobodnie, sącząc wino, a następnie wyostrzajac zmysły, gdy blondyn się przybliżył... Nie zatrzymałam jego ręki, która powędrowała do materiałowego pasa, a gdy szlafrok osunął się nieco, odkrywając część odzieży pod spodem, uważnie obserwowałam jego twarz... Zdawałam sobie sprawę, co mogło powoli dziać się w jego głowie, lecz łącząca nas relacja nie pozwoliła mu się wyzbyć ironii i kolejnej nieco złośliwej uwagi w moją stronę... Słodki, parszywy szczeniak. A może tą bezczelność miał już we krwi...
- Sama nie wiem, gdzie on jest... Minęły czasy, kiedy nie potrafiłam ocenić i wybrać mężczyzny, który godnie by mnie zadowolił... Chociaż biorąc pod uwagę, że będziesz moim współlokatorem... Może powinnam go poszukać...- odpowiedziałam, chcąc dotknąć dłonią jego policzka, lecz nim nią ruszyłam, poderwał się z miejsca, ukazując swój prawdziwy humor... Informując mnie o swojej decyzji... Nie przypadła mi do gustu. Przez chwilę na moją twarz spadł nieodgadniony cień, a w oczach niebezpiecznie się zaiskrzyło. Że w ogóle śmiał jeszcze odmawiać...
- Doszły mnie słuchy o mniemanym ataku... Doprawdy, moje kondolencje, choć trzeba przyznać, że w bliznach wam do twarzy... Trucizna na urodzinach też była nieciekawym wydarzeniem... Szkoda, że nie mogłeś poczuć jej smaku, w chwili gdy ją połykales i w chwili, gdy wracała... Moglibyśmy się wymienić doświadczeniami... - odparłam, z coraz bardziej ciętym, francuskim akcentem. Poprawiłam ułożenie szlafroka, mocniej go zaciskając.
- Jeśli jednak sądzisz, że jesteś jedynym, który stracił ukochaną osobę to jesteś w błędzie... To niemal jak rzecz do odhaczenia na egzystencjalnej liście wampira... Tym bardziej tego, który kwapi się do zabijania podobnym sobie... Żałuję, że ona nie żyje. Erin, prawda? Może gdyby tu była, mogłabym bardziej Cię przekonać... Ale ostatnia propozycja wcale nie wydaje się gorsza- zainsynuowałam, odkładając na stolik szklane naczynie z mocnym trzaskiem, na tyle jednak kontrolowanym, by nie posypało się szkło.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 2:34 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Merthy.merthy

Nieznacznie drgnąłem w momencie, kiedy wspomniała o krwi… No proszę, jak miło jest się dowiedzieć, że prawdopodobnie każdy przebywający na wyspie służący z zapałem obserwuje wszystkie moje poczynania. Nie miałem zamiaru tłumaczyć niebieskowłosej jakie tak naprawdę były przyczyny zmiany mojej diety, bo prawdopodobnie musiałbym po raz kolejny oglądać ten pełen samozadowolenia uśmiech gdyby dowiedziała się, że stanowi jedną z nich. Nie byłem z tego specjalnie dumny ale musiałem stać się silniejszy, lepiej panować nad moją nową umiejętnością. Wszystko po to aby móc chronić najbliższe mi osoby.

Starałem się zachować względny spokój, z dystansem podchodzić do wypowiadanych przez czystokrwistą słów lecz miarka przebrała się w chwili gdy wspomniała o Erin. To był cios poniżej pasa. Poczułem rodzącą się we mnie wściekłość, która zdawała się przepełniać każdą, nawet najmniejszą komórkę mojego ciała. Zacisnąłem zęby i przez kilka sekund intensywnie wpatrywałem się w dziewczynę. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to już za daleko zaszło… Nie było odwrotu… Jeżeli kiedykolwiek miałoby dojść do konfrontacji pomiędzy nami to ten dzień wydawał mi się równie dobry co każdy inny. Pozwoli zapominałem gdzie tak naprawdę się znajduję… Miałem głęboko gdzieś konsekwencje z jakimi niewątpliwie będę musiał się zmierzyć. Jedyne o czym teraz myślałem to zajebać tą podłą kurwę.

- Nie waż się wypowiadać jej imienia… - Warknąłem. Wziąłem zamach i rzuciłem trzymaną w dłoni butelkę w ścianę budynku. Flaszka robiła się na drobne kawałeczki, a w powietrzu rozniósł się zapach alkoholu. Wykorzystując moment rozproszenia ruszyłem w kierunku wampirzycy. Chwyciłem ją za ten satynowy szlafroczek, mocno pociągnąłem do góry podnosząc czystokrwistą z leżaka, a następnie nie szczędząc siły przycisnąłem Keirę do znajdującego się za jej plecami muru.
- Pozwól, że przypomnę Ci o pewnym szczególe, który najwyraźniej Ci umyka. – Powiedziałem nieznacznie się nad nią pochylając. – Gdyby nie ja… Gdyby nie to, że wbiłem w Twoje serce strzykawkę z odtrutką, nie było by tej rozmowy. Zapominasz o tym, że mogłem pozwolić Ci umrzeć w męczarniach, w kałuży własnej krwi, moczu i gówna… Tobie i Twoim rodzicom. – Moja dłoń mocniej zacisnęła się na cienkim materiale. - Sądzisz, że się nie zawahałem? Że nie przeszła mi przez głowę myśl aby przejść obok i zostawić Cię na pewną śmierć. Przecież za jednym zamachem pozbyłbym się kilku problemów naraz. Ale… Aż do teraz, jak ostatni debil wierzyłem, że jesteśmy w stanie się dogadać. – Przerwałem na krótką chwilę. – Lecz Ty niczego sobie nie uświadomiłaś i dalej śmiesz mi grozić, na dodatek wplątując w to kogoś, kto już nie żyje… - Oddychałem szybko, a serce w mojej piersi łomotało jak szalone.
- Umowa, którą zawarliśmy jest nieważna… Nie byłaś w stanie jej dotrzymać, Keiro. A gdy przyszło co do czego, to ja uratować musiałem tą twoją arystokratyczną dupę.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 4:36 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Denrito.regular

- Oczywiście, że zauważyłem. – Odpowiedziałem jakby była to najbardziej z oczywistych prawd istniejących na tym świecie. Był to także powód, dla którego nie wyraziłem wprost sugestii, iż wolałbym pozostać sam. Wiedziałem, że postępowanie jasnowłosej będzie wprost przeciwne w stosunku do wygłoszonej prośby. Wszak zawsze tak było… Słysząc kolejne zdanie Ayi poczułem się nieco podirytowany stwierdzeniem, w którym to powątpiewała w posiadaną przeze mnie inteligencję.
- Przypuszczam, że nikt nie byłby do tego zdolny. Wielokrotnie wszelkie rozważałem możliwości, nawet te najbardziej nieprawdopodobne… Zawsze uważałem, że lepiej jest być zanadto przygotowanym niż zaskoczonym przez coś… „nieprzewidzianego”. – Powiedziałem patrząc w jej kobaltowe tęczówki jednocześnie ignorując teatralny wyraz twarzy wampirzycy, który pojawił się na jej obliczu.
- Bym może w pewnym stopniu fascynuje mnie fakt, że mimo, iż zdajesz sobie sprawy z mojej reputacji, to jednak wciąż potrafisz mi się przeciwstawić. – Stwierdziłem cicho zanim wampirzyca unieruchomiła całkowicie moje ciało. Opadłem bezwładnie do znajdującego się przed nami strumienia zanurzając się w chłodnej wodzie. W chwili gdy odzyskałem zdolność poruszania się podniosłem się, a następnie spojrzałem na Ayę.
- Bardzo oryginalne… - Fuknąłem przypominając sobie, iż nie był to dziś pierwszy raz gdy ktoś zafundował mi nieoczekiwaną kąpiel. – Zadowolona? – Zapytałem wychodząc z wody.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 9:51 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Londoner.regular

         Nina w niedługi czas po mnie opuściła obmywany wodą piasek i przysiadła zaraz obok,  starając się usprawiedliwić swoją małą obsesję. W sumie trudno było mi się z nią nie zgodzić… każdy miał coś, z czym czuł się pewniej, lepiej… coś, co dawało mu pewien komfort. Czując jak jej dłoń znów muska moją skórę, przymknąłem lekko oczy, jednocześnie zastanawiając się nad jej słowami. Moje czarne włosy, które pofarbowałem, bo nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze i ciemne ubranie, aby zlać się z nocą i nie zwracać na siebie uwagi… Patrząc w swoje odbicie nie chciałem widzieć tego dzieciaka, z którym Saito Hiruma mógł zrobić dosłownie wszystko, co w danej chwili zaświtało mu w tej jego chorej, popapranej głowie. Nie chciałem być tą samą osobą, na której łowca mógł wyżywać się za każdym razem, kiedy coś poszło nie po jego myśli... Chociaż to było niewiele… pozornie nic niewnosząca zmiana… to jednak dzięki niej dużo łatwiej mogłem ruszyć naprzód. Symbolicznie odciąć się od dawnej wersji siebie i zacząć nowy rozdział. Było ciężko, ale dałem radę… przynajmniej w pewnym stopniu.
         — Pewnie masz rację. Chociaż wiesz… do wszystkiego można się przyzwyczaić… — mruknąłem, myśląc nad tym, co by było, gdybym postanowił powrócić do naturalnego koloru włosów i nie ograniczał swojej garderoby do tylko jednego koloru… Może byłbym w stanie to zrobić? Ale Nina miała słuszność. Na ten moment… było mi po prostu tak wygodniej i nie spieszyło mi się, aby odrzucać… właściwie część mnie, tylko po to, aby móc przekonać się czy jestem zdolny do takiej zmiany.
         Zanim zdołałem odpowiedzieć jakkolwiek na jej chęć usłyszenia, co w niej widzę, dziewczyna wyraźnie się speszyła, w chwili gdy zapytałem o to, co powiedziała przy grze w butelkę… Gdy odpowiadała, przed moimi oczami tańczyły wspomnienia chwil, które dzieliłem z nią na przestrzeni spędzonego wspólnie czasu… Te, które z chęcią powtórzyłbym niejeden raz i te, gdzie albo ja albo szatynka nie potrafiliśmy określić, czego tak naprawdę od siebie potrzebowaliśmy… Ponownie zamknąłem oczy, licząc na to, że łatwiej będzie mi powiedzieć to, co miałem w zamiarze.
         — Widzę niezwykle ciepłą i empatyczną kobietę, która zaskoczyła mnie faktem, że istnieją jeszcze na tym świecie osoby z tak… czystymi intencjami. No i która ma chyba najzajebistsze nogi, jakie kiedykolwiek widziałem. — prychnąłem, uśmiechając się półgębkiem. Mógłbym jej tyle powiedzieć… ale czułem, że prędzej pochłoną mnie piaski nim wymienię wszystkie rzeczy, które w niej ceniłem i uważałem za niezwykłe. Już i tak musiałem nieźle się wytężyć, żeby powiedzieć to wszystko bez zająknięcia… to naprawdę nie było dla mnie łatwe.
         — Przyjaźń… — powtórzyłem to, co szatynka zawarła wcześniej w swojej wypowiedzi, jednocześnie podnosząc powieki i odwracając głowę w jej stronę — tego chcesz? — zapytałem, z wyraźnym naciskiem na ostatnie słowo.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 11:14 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Vampire-calligraphy.regular

- Nie… - Odpowiedziałam bez większego namysłu, odwróciłam się aby móc ponownie spojrzeć na Eiichiego. – Wciąż mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Że będzie jak dawniej… To silniejsze ode mnie. – Powiedziałam mocno zaciskając swoje powieki i opuszczając głowę. Nie wiedziałam czy jest to odpowiedni moment na tego rodzaju wyznania lecz postanowiłam kontynuować swoją wypowiedź.
– Ja… Sądzę, że zrozumiałam swój błąd. I chociaż doskonale pamiętam naszą ostatnią rozmowę to nie potrafię tak po prostu zrezygnować i zapomnieć o tym, co tak naprawdę do Ciebie czuję. Nie chcę z tego rezygnować. – Poczułam jak mógł głos łamie się pod naporem przepełniających moje ciało emocji.
- Znaczy… Jeżeli przyjaźń to jedyna opcja gdzie mogłabym spędzać swój czas obok Ciebie, przebywać w Twoim towarzystwie i być obecna w Twoim życiu to… Ja jestem w stanie to zaakceptować. I będę Cię wspierać… Zawsze… - Zapewniłam leżącego na piasku bruneta.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 03, 2019 11:19 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 2n0n8rm
    Uśmiechnęłam się krzywo, wysłuchując jego słowa. A cóż to? Zarozumiałość? Nikt nie byłby zdolny przewidzieć obecności takiej osoby w akademii, jak ja, bo on nie potrafił? Czy to miał być komplement, czy coś źle zrozumiałam... Wystarczyło, bym podała mu za przykład moich braci, którzy mieli w charakterach coś podobnego do mnie i może to pozwalało im zawsze robić otwarty plan. Nastawić się na zadania i cel, lecz brać pod uwagę, że zawsze może znaleźć się coś, co nas zaskoczy- nieważne ile wcześniej o tym nie myśleliśmy... A może to nie do końca o nich. Jakby się tak bardziej skupić zaczynałam sobie przypominać, że to bardziej słowa ojca, któremu zdarzało się powiedzieć coś edukującego w domu- oczywiście do Shane'a- w ramach dodatkowej nauki... W moją stronę mówił bardziej "Aya, ubieraj dłuższe spódniczki..."
    Przyglądałam się, jak szatyn wychodzi z wody... Jak krople zimnej cieczy spływają mu z opadających na czoło włosów, zjeżdżają po skórze... Jego wcześniejsze słowa wraz z tym widokiem zbytnio przypominały pewną sytuację, by jej nie przywrócić w myślach... Jedyne co się różniło to jego oczy, a raczej ich głębia... Jego małe zirytowanie, marszczące się brwi i fukanie...
  - Już Ci kiedyś powiedziałam... Nie boję się, że mnie zabijesz... Nie miałbyś z tego korzyści, nie masz takiego zadania... Więc czemu miałabym Ci się nie przeciwstawiać, kiedy czasami aż mnie trzepie, kiedy coś klepniesz?- spytałam się go, ignorując troszkę jego zarzut o brak oryginalności. Jeśli codziennie go wrzucają do wody to przepraszam, nie wiedziałam... Choć nie mogłam zaprzeczyć, że na tej wyspie musiało być to częstym zjawiskiem, a jednego wampira ofiarą padłam i ja...
  - Aczkolwiek nie mogę tego przypisać to aktualnej... Sytuacji- dodałam szeptem, nawiązując do jego personalnej zmiany, analizując, że też nie bardzo wiedziałam, co się teraz po nim spodziewać... Jeśli odzyskał emocje... Skąd mogłam wiedzieć, że nie jest nawet bardziej wybuchowy niż jego brat? Gdzie znajdowała się granica?
    Podniosłam wzrok, który przez chwilę utkwiony był w ziemi i przyglądałam się jak szatyn wychodzi na brzeg... Przysunęłam do siebie nogi, robiąc minę niewiniątka... Lecz po jego pytaniu coś mnie tknęło... Bo chociaż różne prowadziłam z nim dyskusje i niejeden raz zastanawiałam się nad jego pytaniem, nigdy dotąd nie zadał mi takiego, dotyczącego uczuć... I byłam doskonale świadoma dlaczego. Wręcz mi to przypomniał... Owszem, do tej pory odczuwałam drobną radość, rozbawienie, jednak bardziej na to, jak... NORMALNIE reagował, choćby dając się delikatnie zirytować... Jednak oprócz tego musiał widzieć we mnie, jak reaguje na dane wspomnienie, w którym byłam z nim zdecydowanie za blisko... I nie była to aura niechęci... Odwróciłam gwałtowanie głowę, marszcząc brwi...
  - Po co tak bezczelnie pytasz... Skoro akurat Ty doskonale wiesz...- zarzuciłam mu ze złością w głosie, wiedząc, że właśnie się spaliłam. Jeżeli kiedykolwiek mógł być to mój as w rękawie... To już nim przestał. Wstałam gwałtownie z kamienia, mając ochotę odejść, czując jakiś drobny wstyd, a także to, że kompletnie nie pożądał mojej obecności, więc do diabła, należało go zostawić samego...
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPon Lis 04, 2019 4:23 pm

K e i r a   P e n t a g r a m


    Zarejestrowałam zmiany na jego twarzy... Jak pogłębiała się jego mimika, coraz bardziej wyrażająca złość, gniew, który zapewne rozpalał go od środka... Zdawałam sobie sprawę, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Nie tak powinnam wykonywać ruchy pionkami na naszej małej planszy. Nie skłaniałam go swoimi słowami i poczynaniami do tego, by ostatecznie dał za wygraną i oddał mi księgę... Nie przymilałam się zbytnio, więc jak mógł mi dobrowolnie dostarczyć to, co chciałam?
    Zdążyłam na tyle poznać jego charakter, by zrozumieć, że nie jest osobą, która da się łatwo zastraszyć... Może miałam jeszcze trochę nadziei na manipulację, jednak to jego osoba, która wpływała również na moje uczucia i wybieranie nie najlepszych, niestosownych rozwiązań sprawiała, że wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane i irytujące.
    Doskonale zdawałam sobie sprawę, że przypomnienie mu o dawnej ukochanej, samo wypowiedzenie jej imienia wprowadzi go w szał. Że w żaden sposób nam nie pomoże przejść do kompromisu- wręcz odwrotnie. Jednak jego wzorowa postawa, pozorowanie się na chamskiego dupka, a ostatecznie żalenie się, z jakimi problemami to się nie zmagał, tylko dlatego że poprzednie lata spędził z dupą w chmurach i gębą w czekoladzie, całkowicie wyprowadzały mnie z równowagi. Nie na tyle, by się rzucać, lecz na tyle by słowami wbijać mu igiełki w ciało. Tym razem podziałało to na tyle, że blondyn nie dał rady się opanować...
    Tak bardzo czasami chciałam mu uświadomić, że życie nie jest usłane różami... Że gdyby go jeszcze nastawić na podobne doświadczenia, co ostatnio, za parę lat z jego słodkiego charakteru i prawych zasad pozostałyby tylko zwisające strzępy. Że wybierałby rozwiązania niemoralne i nieczyste, by dobić swojego celu lub uchronić to, co mu jeszcze pozostało... Mimo że zdawałam sobie sprawę, że gdyby był już taki teraz, rzeczywiście z mojej rodziny po tym przyjęciu za wiele mogłoby nie pozostać...
    Z moich ust wytoczyła się mieszanka jęku i warknięcia, gdy przyszpilił moje ciało do muru, dostarczając odrobinę bólu... Jego słowa, które rzucał mi w twarz były przepełnione tak ogromną wrogością, że automatycznie uwolnił też moją...
  - Doprawdy... Pojawiacie się pod koniec przyjęcia akurat "w tym momencie", z pomocną odtrutką... Ciekawe, tym bardziej, że zawartość trucizny zapewne miała coś co wy, łowcy, tak doskonale znacie- odparłam z sykiem i mogło to początkowo brzmieć jak poważny zarzut...
  - Gdyby nie moja wiedza o łączących Cię bliskich relacjach z uczniami Akademii, mogłabym pomyśleć, że mieliście coś z tym wspólnego, a Aya pojawiła się tam zupełnie przypadkiem... Z wiadomej, upartej jej osobowości- kontynuowałam, czując jak z dziąseł wysuwają się kły. Przytrzymywanie mnie przez niego doprowadzało mnie do czegoś z pogranicza oburzenia i wściekłości i aż zaczynałam mieć ochotę połamać mu ręce...  |
  - Ja sobie czegoś nie uświadomiłam? Ja? Czy Ty chociaż widzisz, w jakim świecie żyjesz?!- rzuciła, wyrywając się, używając do tego swojej siły, zamiast go swobodnie przejść i kontynuować rozmowę.
  - Nie wiem, co Ty sobie wyobrażasz w tej szczeniackiej główce, ale ciekawe, jakby nagle pół populacji wampirów zgniła na tamtej sali... I z tego co mi wiadomo, Marou obeszli się bez waszej pomocy. Ciekawe jak długo nie miałbyś tych problemów, gdyby się wzięli dokładnie za to, co jeszcze zostało im na przeszkodzie. Łowcy... Nie uwierzę, że wszyscy jesteście jedną, wielką, wspaniałą rodziną i nie macie starć... Pewnie znaleźliby się tacy, którzy dyskryminują was ze względu na rasę... Jak łatwo można by było ich zmanipulować przez ten amerykański ród i pozwolić Wam wyginąć? A Twoja siostra? Albo padłaby trupem po drodze, albo już na samym końcu, kto wie- odparłam, zamachując się dłonią w jego kierunku i wiedząc z jaką łatwością blondyn przewidzi atak, zdematerializowałam ją w momencie, gdy chciał ją złapać. W tej samej sekundzie posłałam gwałtowny cios stopą w jego brzuch, posyłając go na drugą stronę muru, ignorując towarzyszący przy tym huk.
  - Nie sądzisz chyba, że Twojej siostry się nie obserwuje, hm? Nie wiem w jakie nieprzyjazne towarzystwo się wpakowaliście, czy to może bardziej kwestia Zero Kiryuu, ale gdyby większości czasu ta dziewczyna nie spędzała z kimś z Akademii... Często z kimś nader silniejszym niż żałośni posłańcy, chcący Was zapewne zaszantażować...- zaczęłam i choć podobna sytuacja zdarzyła się jedynie raz, kiedy mogłam wyczuć zainteresowanie z negatywną intencją w kierunku młodej Kiryuu, postanowiłam to nieco naciągnąć zgodnie z moimi przypuszczeniami...
Zaczęłam iść w jego stronę, zaciskając dłoń w pięść.
  - Zawsze wywiązuje się z umowy... Jedyny wyjątek może się pojawić wtedy, jak ładnie zauważyłeś, gdy sama ledwo się trzymam na nogach...- odparłam, wpatrując się wściekle krwistymi oczami w jego postać... Kącik mych ust zaczął poruszać się niestabilnie, by po chwili na mojej twarzy pojawił się krzywy uśmiech.
  - Chcesz teraz wywiązać umowę przez swoje widzimisię, mimo moich starań, by być blisko Twojej siostry... I mieć na nią oko... Troszkę  c'est pas juste- odparłam, zatrzymując się metr przed nim...
  - Nawet nie wiesz co z nią zrobić, Shane... Oddaj mi ją po dobroci- odparłam, wyciągając dłoń na wysokości jego serca i zatrzymując ją na jego piersi.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPon Lis 04, 2019 9:04 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Denrito.regular


Wygłoszony przez wampirzycę wywód pełen był stylistycznych uchybień. Liczne, odbiegające od powszechnie przyjętych norm i zasad kolokwializmy głęboko raniły moje poczucie estetyki. Niezaprzeczalnie, jasnowłosej przydałby się intensywny kurs retoryki gdyż sztuka budowania poprawnej językowo oraz perswazyjnej wypowiedzi najwyraźniej była jej całkowicie obca. Co prawda, już wcześniej zdolny byłem wychwycić tego rodzaju niuanse aczkolwiek dopiero teraz, w chwili gdy utraciłem wszelkie swe moce odzyskując uśpione w mym wnętrzu uczucia, zorientowałem się jak bardzo było to irytujące.
- Zdumiewa mnie Twoja pewność siebie, przekonanie o nietykalności. Pamiętaj jednak, że nic nie może trwać wiecznie. – Powiedziałem celowo ignorując wzmiankę o moim obecnym stanie emocjonalnym. Zatrzymałem się w pewnej odległości od Ayi, ściągnąłem koszulę po czym wykręciłem ją kilkukrotnie usuwając z niej resztki wody. Zanim jednak zdążyłem ponownie ją na siebie założyć usłyszałem dość specyficzną nutę w tonie głosu wampirzycy. Pozornie nic nie wnoszące pytanie zamiast oczekiwanej, lakonicznej odpowiedzi wywołało reakcję, której się nie spodziewałem.
- Bezczelnie? – Zapytałem wpatrując się w jej postać. Nie posiadając umiejętności ujrzenia kształtujących się w drugiej osobie uczuć skupiłem swoją uwagę na obliczu dziewczyny. Szeroko rozszerzone źrenice, uniesione do góry brwi i zaciśnięte wargi świadczyły o złości.
- Wybacz ale chyba nie do końca rozumiem. – Powiedziałem patrząc jak jasnowłosa podrywa się z ziemi, a następnie oddala w kierunku plaży nie udzielając mi żadnych, dodatkowych informacji. Zrozumienie sensu wypowiedzianych przez Ayę słów zajęło mi krótką chwilę. Nie, to niemożliwe… Przecież tylko Aaron o tym wiedział. Skąd w takim razie miałaby ona mieć o tym jakiekolwiek pojęcie? Czyżby mój brat zdradził jej mój największy sekret? W pośpiechu narzuciłem na siebie koszulę, a następnie ruszyłem za nią. Dogoniłem ją w kilka sekund, będąc już blisko wyciągnąłem rękę i złapałem wampirzycę za ramię uniemożliwiając jej dalszą wędrówkę.
- Niby o czym tak doskonale wiem? – Zapytałem szorstko nie pozwalając jej odejść zanim nie udzieli mi odpowiednich wyjaśnień.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptySro Lis 06, 2019 12:21 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Londoner.regular

         — Nina… — szepnąłem, z trudem będąc w stanie uwierzyć w to, co właśnie słyszałem. Powoli podniosłem się z piasku, aby móc zmierzyć się z nią twarzą w twarz. — Ty tak… na poważnie. — mruknąłem na głos, jak gdyby próbując przekonać samego siebie, że szatynka powiedziała to naprawdę. — W takim razie chyba moja kolej na zwierzenia. — prychnąłem, podnosząc dłoń do twarzy, po której to przejechałem w nerwowym geście.
         — Robisz ze mną takie rzeczy… O które nigdy wcześniej bym się nie podejrzewał… — przełknąłem ślinę, wpatrując się w piasek. — Tęsknię… czuję dziwną pustkę, która nie znika, nieważne czym próbuję ją zapełnić… ciągle czegoś mi… brakuje. — wziąłem głęboki wdech, który zaraz wypuściłem z płuc. — Jednocześnie przypominam sobie naszą rozmowę przed moim wyjazdem. To jak tak naprawdę nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą na poważnie. To jak nigdy nie określiliśmy czego od siebie chcemy. To, gdy za każdym razem nie byliśmy czegoś pewni i zaczynały się budzić w nas jakieś wątpliwości… po prostu się od siebie odsuwaliśmy zamiast zwyczajnie spróbować to ze sobą wyjaśnić. Wycofywaliśmy się za każdym razem, gdy zaczynało robić się niewygodnie… — westchnąłem ciężko, przenosząc wzrok na tęczówki wampirzycy. — Mamy po dwadzieścia lat, Nina. Żadne z nas przedtem nie było w poważnym związku i ciężko się dziwić, że nie… Jesteśmy młodzi i nieodpowiedzialni. Ja zamiast zmierzyć się z problemem to się wycofuję. Zamiast się otworzyć to unikam ciężkich tematów, bo tak jest łatwiej… Ty z kolei… jesteś bardzo wrażliwa, łatwo Cię czymś zasmucić, zranić… zawieść. Nic dziwnego, że w końcu coś między nami przestawało działać i zaczynało sypać się jak domek z kart… A prawda jest taka, że niemal za każdym razem była to moja wina. — znów opuściłem wzrok, opierając ręce na kolanach. — Pragnę Cię tak bardzo, że to mnie aż przeraża, ale jednocześnie boję się, że znów dojdzie do tego samego… Że znów Cię zranię i stwierdzisz, że to od początku nie miało sensu…


Ostatnio zmieniony przez Momoko dnia Sro Lis 06, 2019 8:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptySro Lis 06, 2019 8:49 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Merthy.merthy

Zaśmiałem się głośno słysząc oskarżenia Keiry, która najwyraźniej sama już nie wiedziała kogo powinna winić za atak, który miał miejsce podczas urodzinowego przyjęcia Aarona. Najpierw zasugerowała, że za całym tym zdarzeniem stoi stowarzyszenie łowców, do którego należałem, a zaledwie kilka sekund później obarczyła odpowiedzialnością ród Marou.
- Naprawdę jesteś aż tak głupia czy tylko niedoinformowana? – Zapytałem unosząc do góry brwi. Wiedziałem, że nie miała żadnych dowodów na potwierdzenie swych, pożal się boże domysłów więc były to jedyne warianty, które przychodziły mi w tej chwili do głowy.
–Chcesz wiedzieć skąd dowiedzieliśmy się o zamachu? Dzięki Ninie, która postanowiła umieścić w sieci relację z tej waszej snobistycznej imprezy. Szczęśliwym trafem obejrzał ją Eiichi i natychmiast poinformował o wszystkim mnie i naszego Ojca. W trakcie gdy mój brat organizował nasz transport ja zabrałem niemal cały, znajdujący się w magazynach łowców zapas odtrutki. Nie jedną fiolkę… Nie dziesięć… Ponad sto! – Powiedziałem podnosząc swój głos.
- Sądzisz, że po tym wszystkim co zrobiłem by chronić moich najbliższych zaryzykował bym życiem Ayi? Po co miałbym to robić? Jaki miałbym w tym cel, co? – Warknąłem mocniej przyciskając ciało wampirzycy do muru gdy ta zaczęła się wyrywać. Nie zdołałem jednak utrzymać jej zbyt długo.
- To żałosne jak rozpaczliwie chwytasz się każdej możliwej opcji próbując w ten sposób odsunąć ode mnie obraz bezbronnej, bezsilnej istoty jaką wtedy ujrzałem... – Stwierdziłem uśmiechając się półgębkiem. Uważnie obserwowałem zachowanie arystokratki, która w końcu wyciągnęła kij z dupy i ujawniła swoje prawdziwe oblicze. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu gdy zdecyduje się mnie zaatakować i nie pomyliłem się. W momencie gdy zauważyłem wyprowadzone przez wampirzycę uderzenie odchyliłem się nieznacznie. Chciałem chwycić dziewczynę za dłoń lecz zanim to zrobiłem Keira zdematerializowała ją, a ja niemal w tej samej chwili poczułem gwałtowne uderzenie w brzuch. Przeleciałem dwa metry uderzając plecami o ścianę budynku i osunąłem się na drewniany parkiet. Jęknąłem cicho odruchowo przykładając rękę do miejsca gdzie mnie kopnęła.
- Zapomniałem już, że posiadasz tak wkurwiającą umiejętność. – Powiedziałem podnosząc się z podłogi. Nieznacznie zmrużyłem oczy gdy zaczęła zbliżać się w moim kierunku. Szybka analiza mojej obecnej sytuacji uświadomiła mi, że byłem na przegranej pozycji. Nie miałem żadnych szans w bezpośrednim starciu siły. Ataki z dystansu również nie wchodziły w grę gdyż mogła z łatwością ich uniknąć używając do tego swojej mocy. Ale… Nie nazywałbym się Kiryuu gdy coś takiego zdołało mnie powstrzymać. Mimowolnie przypomniałem sobie słowa, które usłyszałem kilka lat temu towarzysząc Ojcu podczas wizytacji jednej z wielu szkółek treningowych dla młodych łowców. Grupka nastoletnich chłopców siedziała słuchając wykładu ówczesnego seneszala, nie było w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie trzy zdania, które wtedy do nich powiedział.

„Nawet jeżeli macie tylko jeden procent szans na zwycięstwo, czyż nie jest to powód by podjąć walkę? Walczcie ostrożnie, oszczędzajcie siły i pozwalajcie by przeciwnicy wyczerpywali się wściekłymi atakami… Zwycięstwo bardzo często przypada w udziale temu, kto jest w stanie wytrzymać dłużej.”

- Oddać po dobroci? Świetny żart Keiro. - Odparłem. - Szkoda tylko, że nikt się nie śmieje… - Wykorzystując moment złapałem wampirzycę za śródręcze i wygiąłem dłoń kobiety do dołu blokując w ten sposób nadgarstek. Przestąpiłem pół kroku jednocześnie obracając jej rękę ku górze. Lewą dłoń położyłem na stawie łokciowym zakładając dźwignie, a następnie kolanem zmusiłem niebieskowłosą do przyklęknięcia. W powietrzu rozległ się trzask pękających kości zmieszany z pełnym bólu jękiem w chwili gdy złamałem jej rękę.
- Powtórzę, bo chyba wciąż to do Ciebie nie dotarło… Nie dotrzymałaś warunków umowy dlatego ją zrywam. – Syknąłem cicho wpatrując się w profil dziewczyny. Tak jak podejrzewałem, moje małe zwycięstwo nie trwało zbyt długo. Keira zdematerializowała swoje ciało po czym posłała mnie w stronę naszej wspólnej sypialni. Niestety, arystokratka zamiast otwartych drzwi balkonowych wykorzystała do tego celu okno… Wysoka witryna rozbiła się w drobny mak w chwili gdy przez nią przeleciałem. Ignorując ból, który powodowały liczne, powbijane w moje ciała odłamki szkła powoli podniosłem się z podłogi. Kątem oka widziałem jak wyraźnie wkurwiona wampirzyca rusza w moim kierunku trzymając w dłoni butelkę po winie. Rozejrzałem się wokół siebie szukając elementu wystroju, którego mógłbym użyć do obrony i wtedy zauważyłem stojącą nieopodal wysoką lampę. Nie złapałem jej od razu, wpierw zaczekałem aż dziewczyna znajdzie się na tyle blisko by wyprowadzić skuteczny atak. Gdy to nastąpiło chwyciłem szybko lampę za stelaż, następnie uderzyłem metalową podstawą prosto w twarz Keiry tak mocno, że jej głowa odskoczyła do tyłu.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyCzw Lis 07, 2019 11:16 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Vampire-calligraphy.regular

Czy spodziewałam się, że zwykły spacer tak szybko zmieni się w kolejną, poważną rozmowę o uczuciach? Nie… A na pewno nie w tak krótkim odstępie czasu od naszej ostatniej konwersacji, która miała miejsce tuż przed jego wyjazdem do Watykanu. Nie przerywałam mu, zbyt dobrze rozumiałam jak bardzo jest to dla niego ważne i jak wiele wymaga to od niego wysiłku. I chociaż z każdym kolejnym wypowiedzianym przez chłopaka słowem czułam coraz szybsze uderzenia serca w mojej piersi zaczekałam aż do momentu gdy skończył.
- Ja nie mam żadnych wątpliwości. - Zaczęłam cicho patrząc mu prosto w oczy. Przesunęłam swoją rękę i położyłam swoją dłoń na jego po czym ścisnęłam ją delikatnie. – Nie mam wątpliwości, że jeszcze nie raz będziemy się kłócić… Że nie zawsze będzie idealnie… Że będą między nami zgrzyty, kryzysy i nieporozumienia… Chwile, kiedy będziemy zastanawiać się czy to wszystko ma jakiś sens… Eiichi, to naturalne. – Powiedziałam przybliżając się odrobinę do czarnowłosego.
- Ważne jest, abyśmy przestali udawać, że problemy nie istnieją. A gdy się jakieś pojawią to zdobyć się na odwagę aby szczerze i otwarcie o nich porozmawiać. Wspólnie znaleźć jakieś rozwiązanie… Wspólnie, a nie odsuwając się od siebie jak było to do tej pory. Wiem, że nie będzie to łatwe ale jeżeli chcielibyśmy odbudować naszą relację to nie ma innej możliwości. – Objęłam czarnowłosego w pasie i przytuliłam się do niego opierając podbródek o jego bark.
- Kocham Cię ale samo uczucie nie wystarczy aby stworzyć prawdziwy związek. – Powiedziałam odwracając głowę w jego stronę.
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 08, 2019 9:19 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Murbia-demo.regular

    Dostrzegł, że coś było nie tak, jednak może trochę za późno. Jego wcześniejsze pytanie czy wszystko było w porządku, zdało mu się więc idiotyczne. Tak naprawdę to nigdy nie wiedział, jak rozmawiać ze swoim bratem. O ile u niego było tyle emocji, że momentami się z niego ulewały, o tyle u Aleca ich brakowało. Zainteresowań też nie mieli podobnych, więc nie było wspólnych tematów. Niemniej, widząc teraz jego stan, chciał za nim podążyć. Chciał, żeby na nim polegał i porozmawiał. Chciał poczuć, że chłopak potrzebuje starszego brata i właśnie dlatego zamierzał za nim podążyć. Nie zdążył… Chociaż zrobił krok we właściwym kierunku, zauważył że Aya już się tym zajęła. Zauważył, że widocznie zainteresował ją stan Aleca i prawdopodobnie też chciała go wesprzeć. Domyślał się, że jego brat wyczuł wampirzycę, ale nie powstrzymał jej. Dla Aarona to był sygnał. Zatrzymał się i spuścił głowę przygryzając wargę. Nie wiedział, czy bardziej zabolało go to, że jego brat NIE CHCIAŁ na nim polegać, czy to, że pomimo wszystkiego co się wydarzyło, Aya wciąż chciała być jakąś częścią jego życia, podczas gdy na Aarona nie chciała nawet spojrzeć. Nadmiar emocji z ostatnich zaczynał go przytłaczać. Stracił jak się okazało siostrę, którą zniszczył jej własny ojciec. Był winny śmierci wielu wampirów. Zranił kobietę, na której mu zależało. I dostał w ryj od jej braci. Niby tylko kilka rzeczy, ale tak bolesnych dla niego, że nie miał już siły. Gwałtownie odwrócił się w przeciwnym kierunku i pospiesznym krokiem oddalił, czując wzbierające w jego oczach łzy. Kurwa, u faceta, łzy… Chcąc uniknąć zostania zauważonym, przyspieszył jeszcze bardziej, i znowu… Aż w końcu dając się ponieść szybkości wampira, po prostu pobiegł. Biegł, dopóki czuł, że nic innego nie może w tej chwili zrobić. Biegł, dopóki czuł, że jeśli się zatrzyma to zacznie płakać. Aż w końcu się zatrzymał na brzegu, czując pod gołymi stopami kamienie. Schylił się, wyszukując płaskiego i cisnął nim w ocen. Sięgnął po następny, a każdy kolejny rzut był coraz mocniejszy, kamień coraz większy, aż cisnął ostatnim z całej siły, jednocześnie wrzeszcząc z całej siły w pustą przestrzeń. Ulżyło mu, ale też spuściło bariery, które starał się trzymać w górze i poczuł łzy, spływające po policzkach. Nawet ich nie powstrzymywał, bo wiedział, że to nie miało sensu. Usiadł na piasku i poddał się chwili słabości i rozpaczy.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPią Lis 08, 2019 11:43 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 2n0n8rm

    Oddalałam się od niego, kierując się w stronę plaży, czując specyficzne rozgoryczenie, ale również odrobinę onieśmielenia i wstydu... Próbowałam za każdym razem udawać przy nim tak niewzruszoną panienkę, skorą do żartów przy jego osobie, a może i nawet z niego samego, robiąc coś mniej lub bardziej złośliwego, dziecinnego, coś co mogłoby trochę skryć moje szczere zainteresowanie jego osobą, które do cholery, nie miałam pojęcia jak było widoczne w mojej aurze- ale było. Lubiłam go. Za ten specyficzny charakter... Nie w sposób czysto sympatyczny, jak do pierwszej lepszej koleżanki i też nie chodziło o zauroczenie, podsycane niegdyś fizycznym kontaktem... W pewien sposób mnie intrygował, interesował, chciałam go zrozumieć, nawet go w pewien sposób szanowałam... i najwyraźniej tych uczuć się wstydziłam na tyle, by uciekać, gdy tylko przypominałam sobie o jego umiejętności. Może miało to związek z tym, kim był, do jakiej rodziny należał, co zrobił i co jeszcze w swoim życiu zamierza dokonać, uciekając się do bezwzględnych rozwiązań...
    W pewnym momencie poczułam, jak zatrzymuje mnie dłoń, a ja nie jestem w stanie iść- a szczerze, próbowałam się przez chwilę uwolnić. Nie wyrywając się szaleńczo, jednak podejmując parę prób postawienia na swoim, pójścia do przodu i pominięcia tematu... Ale przecież ten szczegół nie mógł zostać przez niego zapomniany... Wszakże to była tajemnica. Ile osób wiedziało?
    Spojrzałam na niego spode łba, nie czując zadowolenia, iż próbuje sprawić, bym powiedziała to na głos. Coś jednak we mnie puściło. W tym momencie. Kiedy patrzył na mnie brązowymi oczami, w których czaiły się emocje... Może to wszystko nie miało takiego znaczenia?
  - To że...- zaczęłam, spoglądając na jego tors, a potem sobie coś uświadamiając... Otworzyłam lekko usta, podnosząc spojrzenie na twarz Marou.
  - Nie przywołałeś mnie...- mruknęłam pod nosem, czując się dziwnie z tym, że pokwapił się sam, by mnie dogonić... I jego koszula... Przełknęłam ślinę, nie będąc tego wszystkiego pewna.
  - Ty... Twoje moce... Nie widzisz moich uczuć...- powiedziałam ostrożnie, ujawniając mu to, co właściwie chciał wiedzieć, lecz dla mnie przestało mieć to już znaczenie. Bardziej interesowało mnie, jak do tego doszło...
    Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, nie mogąc za bardzo uwierzyć, lecz też nie będąc jeszcze stuprocentowo przekonana.
    - Dostrzegasz mnie teraz... Tylko w bieli, prawda?- dopytałam, czując się dziwnie dobrze, że nie widzi mnie w tej całej cyrkowej otoczce.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptySob Lis 09, 2019 1:45 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Londoner.regular

         Dotyk szatynki był tak przyjemny i kojący… że chciałem choć na krótki moment zapomnieć o wszystkim innym, co mnie otaczało, aby móc skupić się tylko na nim. Nie miałem pojęcia jak zdołałem wytrzymać bez tego rodzaju bliskości na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy. Teraz dopiero poczułem jak bardzo tego potrzebowałem… jak bardzo było mi brak uczucia jej skóry na swojej, zapachu jej ciała, perfum i tego spojrzenia, wypełnionego szczerością, którym patrzyła prosto na mnie. Z westchnieniem swego rodzaju ulgi objąłem dziewczynę, gdy ta zrobiła to samo, powolnie wiodąc palcami po jej częściowo odkrytych plecach w subtelnej pieszczocie.
         — Nie musimy się z niczym spieszyć. — przemówiłem wreszcie, gdy upewniłem się, że Nina powiedziała to, co chciała. — Na ten moment chcę po prostu przy Tobie być. — odwróciłem głowę w jej kierunku. — Na tyle, na ile mi pozwolisz… — sięgnąłem dłonią do policzka wampirzycy, aby odsunąć z niego jedno, zbłąkane pasmo włosów. — Chcę Ci opowiedzieć o rzeczach, które do tej pory trzymałem w sekrecie… wiedzieć o Twoich radościach i rozterkach, móc Cię dotknąć… — przesunąłem dłoń pod podbródek dziewczyny, aby móc go lekko ująć i przejechać delikatnie kciukiem po jej nieznacznie rozchylonych ustach. — bez zastanawiania się po tysiąckroć, czy na pewno powinienem. — wziąłem głęboki wdech, spoglądając wprost w intensywny brąz jej tęczówek. — Kocham Cię i nie jestem w stanie udawać, że jest inaczej.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyNie Lis 10, 2019 11:55 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Denrito.regular

Wypowiedziane przez wampirzycę słowa oraz przypuszczenia jakie przedstawiła na podstawie zaprezentowanego przeze mnie postępowania sprawiły, że momentalnie rozluźniłem uścisk swojej dłoni. Cofnąłem się jeden krok zwiększając w ten sposób dzielącą nas odległość, a następnie spojrzałem na jasnowłosą czując narastające we mnie uczucie niepokoju. Teoretycznie, byłbym w stanie podjąć próbę zaszczepienia w jasnowłosej sugestii, iż błędne wyciągnęła wnioski. Powiedzieć, że zależało mi na wyjaśnieniu interesującej mnie kwestii nie uciekając się do wykorzystania mych wrodzonych mocy aby ją zatrzymać. Lecz… To nie była by prawda... Nie mogłem tego zrobić, a Ona najwyraźniej doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

W chwili gdy zwróciła mą uwagę na swą dzisiejszą kreację z zażenowaniem odwróciłem wzrok od jej postaci.
- Od jak dawna wiesz? – Zapytałem cicho nie precyzując jednak zagadnienia, o które mi chodziło. Moją słabość do bieli… Informacji, iż potrafię dostrzec uczucia otaczających moja osobę istot czy też faktu, że aktualnie nie miałem możliwości dysponowania żadną swoją umiejętnością.
- Nieważne. – Dodałem po kilku sekundach nieznacznie potrząsając głową. Obok zaniepokojenia spowodowanego wiadomością, iż Aya poznała największą z posiadanych przeze mnie tajemnic pojawiło się również rozczarowanie i rozżalenie względem Aarona. Żadnych nie miałem bowiem wątpliwości, iż to właśnie mój starszy brat źródłem był uzyskanych przez wampirzycę danych, które skrupulatnie skrywałem przez lata. Dlaczego to zrobił? W jakich okolicznościach to nastąpiło? Kiedy?
- Nie ujawniłaś tego… - Zaczerpnąłem powietrza starając się jednocześnie okiełznać ogarniający moje wnętrze emocjonalny mętlik. - Jeżeli miałabyś zamiar właściwy z tej informacji uczynić użytek, dawno byś to zrobiła. Skoro jednak, mój sekret, wciąż jest jedynie w Twym posiadaniu oznacza to, że zamierzasz w inny wykorzystać go sposób. Szantaż? – Zastanawiałem się na głos nad kierującymi wampirzycą motywami. Przeniosłem swoje spojrzenie na stojącą przede mną blondynkę.
- Wyprowadź mnie z błędu jeżeli się mylę… Nie sądzę by w grę wchodziły pieniądze czy innego rodzaju materialne dobra... Więc co? Czego zażądasz ode mnie w zamian za zachowanie tej wiedzy wyłącznie dla siebie?
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyPon Lis 11, 2019 1:53 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Vampire-calligraphy.regular


To był zarazem najpiękniejszy, ale i najtrudniejszy moment w moim życiu. Dwa krótkie słowa... Zaledwie dziewięć liter... Powiedziałam mu, że go kocham ale nie spodziewałam się, że odpowie tym samym. Nie sądziłam, że jest na to gotowy… Najpierw poczułam wstępujący na mój policzek rumieniec oraz rozchodzące się po ciele przyjemne ciepło, a chwilę potem moje serce nagle  zatrzymało się na kilka, krótkich sekund gdy uświadomiłam sobie wagę tego wyznania. Nawet nie wiem kiedy do moich oczu ponownie zaczęły napływać łzy. Tylko, że tym razem nie były to łzy smutku lecz z przepełniającego mnie szczęścia.
- To… Z radości.. – Usprawiedliwiłam się widząc zaskoczoną minę Eiichiego. Zaśmiałam się nerwowo jedocześnie ścierając wierzchem dłoni słone krople, które pojawiły się na mojej twarzy.
- Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. Mimo wątpliwości… Cały czas wierzyłam, że łączy nas coś więcej, coś naprawdę wyjątkowego. – Zapewniłam chłopaka o swoich przekonaniach patrząc prosto w jego karmazynowe tęczówki. Podniosłam się odrobinę z piasku, zbliżyłam do bruneta i pocałowałam go delikatnie w kącik ust. To, co w początkowym zamierzeniu miało być jedynie krótką deklaracją moich uczuć dość szybko przerodziło się w całą ich serię i chociaż wciąż rozbrzmiewały mi w głowie słowa Eiichiego, że nie musimy się z niczym spieszyć to ciężko było mi się powstrzymać. Pragnęłam jego bliskości, pragnęłam go obejmować, przytulać i całować bez obaw, bez wciąż towarzyszącego mi strachu, że mnie odrzuci. Zacisnęłam dłoń na materiale czarnej koszulki, a następnie pociągnęłam ją ku górze ściągając z ciała wampira górną warstwę odzieży. Pochyliłam się aby pocałować go w lewy brak i wtedy też nagle zamarłam, oderwałam się nagle dostrzegając kolejną, nową bliznę jaka w ciągu ostatnich tygodni pojawiła się na jego ciele.
- W co Ty się wpakowałeś? – zapytałam nie potrafiąc ukryć troski w swoim głosie.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptyWto Lis 12, 2019 6:18 pm

K e i r a    P e n t a g r a m

    Żart... Nie, to nie był odpowiedni czas i miejsce na żarty, do których nie miałam najmniejszej ochoty. Mówiłam całkowicie poważnie, żywo, prosto mu oczy, by mu zasygnalizować, że skończyła się moja cierpliwość. W momencie więc, gdy wykręcił mi nadgarstek i umiejętnie zablokował, a następnie złamał rękę... To była odpowiedź. Bardziej dobitna niż cokolwiek innego. Z moich ust rozległ się jęk bólu, gdy poczułam go po całej długości kończyny na tyle mocno, że aż musiałam zasapać powietrze... Ręka bezwiednie opadła mi wzdłuż ciała, a ja po raz pierwszy nie miałam ochoty go ukatrupić. Oj nie... To by było dla niego zbyt piękne i szybkie.
    Zacisnęłam mocno zęby, przystępując wampirzym tempem do ataku, nie pozostawiając mu cienia szansy na dotknięcie mnie. Zdrową ręką posłałam jego ciało na okno, rzucając nim niczym szmacianą lalką i obserwując, jak ląduje w pokoju, rozbijając przy tym szkło na wszystkie możliwe strony... Chwyciłam pustą butelkę wina bez przemyślenia, mając ochotę przywalić nią prosto w ten jego parszywy ryj. Jakież było moje zaskoczenie, gdy się okazało, że sama dostałam... Lampą.
  - Shane. Mój Ty odważny głupcze...- szepnęłam, wypowiadając ostatnie słowo z wyraźnym sykiem. Wewnątrz mnie gotowało się tak bardzo, że tylko jedna rzecz oddzielała mnie od rzucenia się na niego i rozerwania go na strzępy. Umiejętnie poprawiłam pozycję głowy do prostej, stawiając kręgi ponownie w odpowiednich miejscach, a następnie spojrzałam na blondyna, za którym już czaiły się długie, rozrastające się łodygi stojącego w kącie bambusa. Zdawałam sobie sprawę, że mogłabym iść na łatwiznę, rzucić się na niego, uśpić a następnie chociażby wypatroszyć. Cokolwiek. Jednak chciałam, by miał świadomość, gdy zadam mu jakikolwiek ból... Zawarczałam cicho, nie czekając zbyt długo i sprawiając, że roślina wybiła się szybciej do przodu, przebijając go na wylot na wysokości płuc. Z jego ust pociekła krew... Przyklękłam przy nim, wbijając się kłami w jego szyję, chcąc jak najszybciej poczuć ulgę w nic nie pożytecznym ramieniu, lecz przerwałam picie na chwilę, odsunęłam się i popatrzyłam mu w oczy. Łodygi cofnęły się gwałtownie, sprawiając mu ból kolejny raz...
    - Mogłam być Twoim słodkim snem... A wybrałeś koszmar- uśmiechnęłam się do niego, oplatając łodygę rośliny wokół jego brzucha...
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 EmptySro Lis 13, 2019 6:14 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 2n0n8rm

    Nie potrafiłam odpowiedzieć na jego pytanie, gdyż było zbyt nieprecyzyjne. Że co wiem? To że nie ma mocy? Od sekundy. To, jaką posiada umiejętność? W zasadzie parę tygodni się już uzbierało… Długie tygodnie, podczas których już tak ochoczo nie pojawiałam się w miejscach, gdzie i on często przebywał, jak chociażby biblioteka… A gdy byliśmy w jednym pomieszczeniu nie opuszczało mnie przeczucie, że byłam dla niego jak otwarta księga…
Przekrzywiłam odrobinę głowę w bok, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Więc wystarczyło, by odebrać mu moce, by jego uczucia powróciły? Hah, oczywiście z moich przemyśleń wydaje się to tak bardzo łatwe, do tej pory się zastanawiałam, jakim sposobem się to właściwie wydarzyło ale to oznaczało… Że jego umiejętności były głównym powodem jego izolacji. Może nie do końca jego przeszłość, dzieciństwo i otoczenie zmusiły go do wyłączenia emocji… Tylko samo to, kim był, co potrafił od najdawniejszych lat. A to niezwykle wszystko komplikowało i utrudniało. Sam fakt, że „problem”, choć ciężko mi było to tak nazwać, leżał głównie w nim samym…
  - Szantaż… Czego żądam…- prychnęłam, uśmiechając się delikatnie i marszcząc litościwie brwi.
  - Niczego… To będzie Twoja próba… Lekcja. Lubisz je wszakże. Masz racje, materialne dobra mnie nie interesują… Nie jesteś w stanie mi dać tego, czego pożądam na obecną chwilę… Zostaje Ci zaufanie. Zbudowanie relacji, która przekona mnie, że wcale nie będę chciała wyjawiać Twoich sekretów… A takiego czegoś nie buduje się szantażem, ani pieniędzmi, prawda?- spytałam cicho, podgryzając wargę, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru odbierać sobie w tej sprawie wolnej woli…
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 
Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1
Powrót do góry 
Strona 6 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym KOLEJNE DNI
» Streszczenie części 3-ciej (Bal Debiutantek i dzień po)
» Styczeń, po Sylwestrze
» Styczeń, na pokładzie Adaxii

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Część główna :: Wątki-
Skocz do: