Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1

Go down 
5 posters
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyPią Kwi 19, 2019 10:50 pm

Po feralnym zakończeniu bankietu urodzinowego Aarona w spokojną egzystencję wampirzych rodzin wkradł się niepokój. Głowy rodów zgodnie postanowiły o tymczasowej izolacji najmłodszego pokolenia, w związku z czym uczniów Akademii wysłano na ferie zimowe.

Ród Pentagramów udostępnił w tym celu jedną ze swoich prywatnych wysp położonych w archipelagu Polinezji Francuskiej. Znaleźli się prawie wszyscy - niezależnie od poziomu zaufania, jakim ich darzono w obecnej sytuacji.



POKOJE

Rox - Leo (Hawajski Sen):

Aaron - Junko (Oaza):

Nina - Ash (Cesarski Dotyk):

Xan - Alec (Wiśniowy Azyl):

Shane - Keira (Spokojna Przystań):

Eiichi - Nym (Białe Piaski):

Aya - Max (Kwitnąca Magnolia):

Cesare - Mads (Powiew Zachodu):

Pandora - Sybilla (Królewska Orchidea):

POZOSTAŁA CZĘŚĆ REZYDENCJI
klik:


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Nie Sty 19, 2020 8:29 pm, w całości zmieniany 27 razy
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyPon Lip 15, 2019 3:18 pm

K e i r a       P e n t a g r a m



  - Panienko Pentagram- usłyszałam wołający, kobiecy głos, a gdy odwróciłam się lekko, moim oczom ukazała się wysoka jasnowłosa wampirzyca. Wywnioskowałam, że szuka mnie od jakiegoś czasu i może nawet cieszy się z mojej obecności.
 - Słucham Cię, Jeanne.
    Dorównywałaby mi wzrostem, gdybym nie zdecydowała się dzisiaj przywdziać wysokich sandałów. Jej średniej długości włosy splecione były w kłosa, a skromna fryzura dodatkowo została udekorowana spinką z czerwonym kwiatem. W tym samym kolorze prezentowały się dzisiaj jej pełne usta, rzadko rozkwitające w uśmiech. W jej wąskich, zielonych oczach mogłam wyczytać zaangażowanie, przynajmniej w mojej obecności…
  - Chciałabym Ci przedstawić Pana Bruno Chiarini, syn słynnego Gianfranco Chiarini. Zgodził się być w najbliższych dniach opiekunem włoskiej części kuchni, nauczać naszych kucharzy i sam szykować  wyborne potrawy.
  - Mia signora, è un onore – powiedział grzecznie niski mężczyzna, patrząc na mnie lekko speszony, lecz również posyłając lekki uśmiech.
  - Grazie- odpowiedziałam krótko, znowu przenosząc spojrzenie na kobietę.
  - Jeanne, wiedząc z jaką dokładnością spełniasz moje zadania, czuję się odciążona i spokojna. Nie musisz konsultować każdego zatrudnionego kucharza i pracownika. W kwestii gastronomii naprawdę Ci ufam. Na koniec zsumuj ich pracę i dostarcz księgowej odpowiednich informacji. Wszyscy dostaną należytą zapłatę…- odparłam, patrząc przez okno i kontrolując tym samym, czy goście nadjechali…
  - Miałam zamiar również zaprosić mistrza od kuchni indyjskiej, lecz sprawy się pokomplikowały…
  - To nic, moi goście z pewnością wybaczą nam ten brak. A teraz wybacz, muszę się już oddalić- dałam znać dziewczynie, że nie mam więcej czasu na jej kwestie. Poczułam delikatne zirytowanie i choć nie dałam tego po sobie poznać, wampirzyca posłusznie skinęła głową i oddaliła się po wypowiedzeniu paru uprzejmości. Wątpiłam, by chociażby jedna osoba z Akademii poczuła się urażona z powodu braku kilku potraw… Dodatkowo zdążyłam już zaobserwować, że główne głowy do wyżywienia z uczniów akademii to fanatycy słodyczy i prostych dań…
    Długi korytarz hotelu, udekorowany wysokimi wazami, roślinnością i jasnymi wykończeniami, zakończył się po parunastu metrach. Cienki materiał niebieskiej suknizaczepiał mnie z każdym krokiem o łydki. Poprawiłam wystającą wsuwkę, umiejętnie nie dewastując dzisiejszego upięcia, nim podeszłam do recepcji. Siedzący i piszący na komputerze młody mężczyzna wstał nieco za gwałtownie, gdy delikatnie położyłam dłonie na ladzie.
  - D-dzień dobry! Witam, panienko, w czym mogę pomóc?- spytał, uspokajając się szybko. Posłałam mu delikatny uśmiech, nie komentując póki co jego drobnej przerwy w pracy…
  - Czy widziano moją siostrę?
  - Ponad godzinę temu, z moim przypuszczeń mogę tylko poinformować, że prawdopodobnie znajduje się w Posiadłości na wodzie, jednak nie jest to potwierdzone- odpowiedział, stojąc dosyć sztywnie i będąc przygotowanym na polecenia. Przyjrzałam mu się bardziej, zauważając, że ma krótsze włosy niż rok temu, ciemniejszą opaleniznę i nieznacznie szersze barki. Jego dołeczka, ukazującego się przy uśmiechu zapewne nie dane mi będzie widzieć przez najbliższy czas…
  - Rozumiem. Goście powinni przybyć za około godzinę… Niech sala bankietowa, jadalnia i reszta pomieszczeń będą dla nich otwarte, jeśli sobie tego życzą. W każdej chwili mogą również zadzwonić po usługi, nie chciałabym sytuacji, gdzie nie byłoby nikogo po drugiej stronie telefonu.
  - Czy wynajmować pokoje innym gościom, czy wstrzymać się na określony czas?
  - Niech hotel funkcjonuje normalnie… Nic nie mówiłam o zaprzestaniu, Panie Darwin.
  - Oczywiście- zabrałam dłonie z lady recepcyjnej równie delikatnie, jak na niej wcześniej położyłam i bez dłuższego przeciągania, wyszłam z hotelu, żegnając się krótkim słowem.
Poszłam szukać siostry.
    I mimo że sama sądziłam, że znajduje się w domu, znalazłam ją dopiero na plaży, sączącą jeden z wielodostępnych  drinków…
  - Ich przyjazd będzie dla Ciebie takim utrapieniem, że już się znieczulasz? I to bez mojej obecności…- stwierdziłam, zajmując leżak obok niej i kiwając głową na barmana.
  - Mamy jeszcze godzinę miłosiernego spokoju… I bardzo chciałabym Ci dać ją przeżyć w spokoju i bez zmartwień ale nie było okazji porozmawiać… O tamtym dniu… - ujęłam w dłoń szklankę z jasnoczerwonym drinkiem, czując zimną rozkosz na opuszkach palców.
  - Miałabyś coś przeciwko, żebyś opowiedziała mi, co się działo po naszym rozdzieleniu na przyjęciu?
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Lip 16, 2019 12:26 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Hastagram-personal.regular

         Po masakrze na przyjęciu rodu Marou pomysł z odpoczynkiem na wyspie należącej do mojej rodziny wydawał się być cudowną, zbawienną odskocznią od mających tam miejsce odrażających, traumatycznych wręcz przeżyć. Ale to wszystko… funkcjonowało jedynie w teorii. Pomimo dobrodziejstw i rozrywek, które znajdowały się niemal na każdym kroku, mój umysł uporczywie powracał myślami do każdego z negatywnych uczuć, towarzyszących mi przez prawie cały tamtejszy wieczór. Na nowo ogarniała mnie cała ta frustracja i poczucie bezsilności, które wtedy oplatały moje ciało ciasnymi pętami. Starałam się wyładować to wszystko podczas popołudniowych treningów kickboxingu, ale prawda była taka, że pomagało to jedynie na chwilę. Dodatkowo… gdybym tylko mogła spędzić ten czas sama, z siostrą, z dala od niepotrzebnych tłumów, zakłócających błogą ciszę i spokój… ale oczywiście to byłoby zbyt piękne. Ojciec postanowił, że najlepszym rozwiązaniem będzie ściągnąć tu uczniów akademii Crossa biorących udział w przyjęciu, aby wspólnie spędzić ten burzliwy okres, jaki rozpętał się w politycznym światku, zintegrować się, odprężyć i zebrać siły przed kolejnymi miesiącami nauki.  Weź się tu kłóć z tatusiem… Zwłaszcza, że chcąc nie chcąc nie mogłam powiedzieć, że była to głupia decyzja. Ojciec zapewne zyskał tym w oczach innych rodów jako ten, kto przejmuje się młodym pokoleniem, zwłaszcza w obliczu takiej tragedii. Szkoda tylko, że jego wizja tak bardzo odbiegała od mojej.
         W dodatku… inni może faktycznie odzyskają nieco spokoju ducha, zrelaksują się i chociaż częściowo zapomną o tej feralnej nocy, ale… jak ja miałam to zrobić mając za współlokatora nikogo innego jak Aleca Marou? Faceta, który zawsze stał obok, gdy miała miejsce jakaś chora, niepożądana sytuacja? Keira zasugerowała taki przydział w wierze, że będę w stanie wyciągnąć z niego jeszcze więcej informacji o nim samym i jego umiejętnościach, a ja, chociaż całą sobą chciałam się nie zgodzić, przystałam na takie rozwiązanie, nie chcąc sprawiać wrażenia słabeusza, który wycofuje się z zadania niemalże na starcie. Musiałam myśleć racjonalnie i logiczne. Niekiedy trzeba robić to, co trzeba, a nie to, co nam się podoba.
         Z niezadowolonym mruknięciem złapałam ustami słomkę i głośno wysiorbałam ostatki pina colady z dna podłużnej szklanki.
         — Kulwa. — wysepleniłam, wciąż ze słomką w ustach, patrząc gdzieś w horyzont i zastanawiając się gdzie zmierza moje życie.
         — Jeszcze jednego drineczka, panienko? — usłyszałam za sobą głos barmana, który brzmiał na skonsternowanego.
         — Nie, Dominique, potrzebuję więcej niż jednego drineczka. Daj mi od razu dwa. — wyrzuciłam z siebie, gdy wreszcie dałam spokój zgryzionej przeze mnie słomce.
         Po plus minus godzinie wylegiwania się na leżaku i sączenia alkoholowych wariacji z rąk Dominique’a dostrzegłam zbliżającą się w moim kierunku sylwetkę mojej siostry. Szlag. Albo mi się dostanie za opierdalanie się albo za upijanie się o tej godzinie. Tak czy owak na chowanie dowodów zbrodni było za późno, zresztą obecność barmana za moimi plecami mówiła sama za siebie. Podciągnęłam się nieco na leżaku, prostując plecy i zakładając nogę na nogę, bo do tej pory byłam tak rozwalona, że nawet facet takiej pozycji by się powstydził. W tym czasie Keira zdążyła do mnie dołączyć, usadawiając się na leżaku obok i polecając barmanowi przyrządzenie jej jakiegoś trunku.
         — Nie będę zaprzeczać. — powiedziałam, wzruszając lekko ramionami. — I wybacz, ale miałam potrzebę zostać sam na sam z moimi myślami. Zwłaszcza, że wkrótce będzie to… znacznie utrudnione. — spojrzałam na nią, jednocześnie zastanawiając się czy przyszła jedynie, aby sprawdzić co robię. Chwilę później dostałam odpowiedź. Oczywiście, że nie tylko po to. Za godzinę mieli zjawić się uczniowie, a moja siostra nawet na „wakacjach” nie zapomina o tym co najważniejsze, czyli o naszych planach i interesach.
         — Chciałam… ustalić z Aleciem kwestię zatajenia okoliczności śmierci ich pracownika i… spróbować nawiązać jakiś rodzaj współpracy, aby dowiedzieć się komu tak bardzo zależało na publicznym zniszczeniu mojego wizerunku. Oczywiście wolałabym zrobić to sama, ale moja wiedza na temat każdego z obecnych wtedy gości była i wciąż jest żadna lub znikoma… pomimo mojej niechęci uznałam, że to jedyne wyjście. W tym celu udałam się na taras, aby po niego pójść i przenieść się w jakieś odosobnione miejsce, ale sprawy się trochę… zaostrzyły, gdy tam poszłam. — mruknęłam, uciekając wzrokiem gdzieś w bok i obracając słomkę między palcami. — Przyznaję, że chciałam się trochę rozerwać po tym nawale irytujących sytuacji, z których żadna nie poszła po mojej myśli. Więc… przekręciłam kilka słów i zainsynuowałam dwóm, towarzyszącym mu wampirzycom, że adorowany przez nich mężczyzna przed chwilą bardzo miło spędzał ze mną czas w swoim pokoju na pewnej fizycznej aktywności… Z tego, co pamiętam jedną z nich była Aya, i jak myślę, to ta sama, która ma tu przybyć za niespełna godzinę. Ciekawie będzie powitać na wyspie twarz, którą tak bardzo wzburzyłam swoimi słowami. Z tej białowłosej wręcz wylewała się zazdrość… Zazdrość o kogoś, kto nic do ciebie nie czuje… jak smutno i żałośnie to brzmi, hm? — zastanowiłam się na głos, pociągając długiego łyka californication.


Stylóweczka:
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Lip 16, 2019 9:16 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Gaby.demo

Z zamkniętymi oczami i nogami złożonymi na oparciu kanapy leżałam, czekając na zakończenie lotu prywatnego odrzutowca.
- Podchodzimy do lądowania, proszę pani - usłyszałam w interkomie głos pilota, ale zajęta własnymi myślami nie zareagowałam od razu.

Po tym co wydarzyło się na urodzinach Aarona ciężko było przekonać rodzinną starszyznę, że skorzystanie z zaproszenia Pentagramów to dobry pomysł, ale w końcu mi się udało. Mogłam oczywiście powiedzieć, że mam ich w dupie i jadę tak czy siak - w końcu jako głowa rodu miałam teraz taką możliwość - ale takim zachowaniem tylko niepotrzebnie bym ich do siebie zraziła, a tego starałam się unikać. Już i tak wielu z nich miało mnie za głupią siksę. To, że pozwolili mi objąć pozycję przed czasem nie znaczyło, że będą mi pobłażać we wszystkim, a spora część liczyła również na moją wdzięczność, naiwność, teoretyczną skłonność do bycia manipulowaną... Byli jednak i tacy, na których stratę nie było mnie stać; wieloletni doradcy mojego ojca, doświadczeni, dobrze znający nasz świat. Wiedziałam, że mogę liczyć na ich pomoc. I to właśnie tych MUSIAŁAM przekonać do tego pomysłu.
- Po pierwsze odrzucenie zaproszenia byłoby nietaktem, nawet w tak niesprzyjających okolicznościach. Niemniej jednak nie chodzi tylko o to... - tłumaczyłam im. - To szansa, żeby zacieśnić związki z Pentagramami, co byłoby wskazane, jeśli zamierzamy ich używać jako tarczy przeciwko Marou. A odpoczynek w tropikach po tym, co się stało, też ma swoje plusy.
Wiedzieli to, ale nie byli by sobą, gdyby się nie sprzeciwiali. Koniec końców wyszło jednak na moje.
- Przynieś moją walizkę. Sama się nimą zajmę - powiedziałam do stewardessy, siadając. Kobieta wyszła, a ja wyjrzałam przez okno. Samolot wychodził właśnie z lotu kołowego i zbliżał się do lądowiska. Jeszcze na moment zamknęłam oczy...

W klimatyzowanym wnętrzu odrzutowca było dość rześko, ale tu polinezyjskie słońce robiło swoje i to się czuło nawet podczas zmierzchu. Przstanęłam na szczycie schodków prowadzących na płytę małego lotniska i zdjęłam cienką, czarną bluzę, okrywającą nagie ramiona. Biały shirt i krótkie spodenki były teraz w zupełności wystarczające. Bluzę przerzuciłam przez ramię, złapałam za uchwyt czarnej walizki i podreptałam po schodach w dół, po czym wsiadłam do podstawionego samochodu. Kilka minut później byłam już na miejscu.

Musiałam przyznać, że posiadłość prezentowała się niemal jak z bajki. Już patrząc na nią czułam się zrelaksowana... i odrobinę podekscytowana. Ciągnąc za sobą bagaż ruszyłam przed siebie.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pią Lip 19, 2019 4:11 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyCzw Lip 18, 2019 12:32 pm

K e i r a        P e n t a g r a m


    Moja siostra lubiła różnego rodzaju rozrywki, a jednym z nich było granie na emocjach innych... Może własnie dlatego tak bardzo denerwowała ją postać Aleca Marou... Bardziej ją irytował niż wywierał pomiędzy nimi dystans, nie zastanawiała się tak często, jak ja, kim tak naprawdę jest i co ma w tej swojej parszywej głowie... Możliwe, iż Alec budził większe emocje na niej niż większość przeciętnych person naszego otoczenia- nawet jeśli były one głównie negatywne... Powoli zaczęłam sądzić, ze może to być kluczem do zbliżenia się do młodszego syna Vincenta. Zbytnio analizowałam jego osobę, by móc swobodnie się przy nim czuć, a to znowu budziło we mnie obawy, ze moja ostrożność wzbudzi w nim jakiekolwiek wątpliwości... I pytania...
    Xanthia była inna. I może przez ostatnie miesiące właśnie jej potrzebowałam, by pójść z tym wszystkim o krok dalej.
    Możliwe, ze przesadzałam, a Alec jest nikim innym, jak aspołecznym, beznamiętnym wampirem z lubością do nauk i literatury...
    W takim razie moja intuicja jeszcze tak bardzo by się nie myliła... Bo podpowiadała mi jasno i wyraźnie... Ze będę miała z nim problemy...
    Spojrzałam to na ocean, to na napój, by przeanalizować przedstawioną przez Xanthie sytuacje...
  - Ależ masz sposób na rozerwanie...- uniosłam brew, słuchając jej dalej, gdy szklanka drinka połowicznie zakrywała lekki uśmiech.
  - Jesteś pewna, że to była... Zazdrość?
  - Takie odniosłam wrażenie. - odpowiedziała. - Widać było, że próbowała trzymać nerwy na wodzy, maskując zirytowanie uśmiechem, ale to jednak nie wystarczyło. - dodała, przypominając sobie sytuację na tarasie. - Swoją drogą czemu tak Cię to interesuje? Chodzi Ci coś po głowie? - zapytała mnie, bacznie się mi przyglądając...
  - Owszem... Mimo wszystko warto znać relacje, jakie łączą interesujących nas osób... Co ciekawe, tam gdzie zostawisz swój ślad, Xanthio, zazwyczaj dzieje się coś ciekawego... Coś, na co tak bardzo nie zwracasz uwagi, a co często może mieć jakieś większe znaczenie-pociągnęłam kolejny łyk, a następnie spojrzałam na spodenki jasnowłosej.
  - Lubisz ten krój... W tamtym roku chyba miałaś podobne. Czy to wszystko, Xan? Dużo myślałam o tym co się stało... Mimo że chciałabym sobie wybić z głowy ten jakże cudowny toast i zająć się jakimś młodym posiłkiem albo kąpielą  to jednak trudno zapomnieć to uczucie... Bezsilności i obrzydzenia- wspomniałam cicho, marszcząc brwi.
 - Gdy wreszcie oddaliliśmy się od pozostałych Alec zgodził się na współpracę... Pod warunkiem, że będę konsultować z nim każde z kolejnych posunięć. Plus... jak na kogoś, u kogo gość został zaatakowany przez cholera wie jakiego szaleńca, wydawał się być nieszczególnie zainteresowany rozwiązaniem tej sprawy. A być może to po prostu ten jego brak uczuć, ciężko stwierdzić. Tak czy owak zamierzam być czujna, nie ufam mu. - powiedziała.
  - Wiem co masz na myśli. - westchnęła, kręcąc alkoholem w szklance. - Czuję to samo. - dodała.
  - Jest jeszcze coś, czego ode mnie oczekujesz, siostro?
    Odłożyłam szklankę na bok, patrząc na nią lekko zdziwiona. Pogładziłam obojczyk palcami i uśmiechnęłam się do niej krzywo, ujawniając rząd zębów i wystający, jasny kieł...
  - Huuuh? To brzmi, jakbyś się chciała mnie pozbyć. Chcesz mi powiedzieć, ze Cię nudzę?- spytałam nieco głośniej, przechodząc do pozycji siedzącej.
  - Tak być nie może... Co powiesz na zakład, młodsza siostrzyczko? Postarajmy się być miłe dla naszych współlokatorów. Bez złowrogiego rozlewu krwi, przenosin do innego pokoju, czy tym podobne... Jeżeli któraś z nas odpadnie... Jako pierwsza, umówmy się... Sprząta cały ten bajzel, poczynając od księgowych, raportów i kończąc oczywiście na osobistym pożegnaniu wszystkich gości.
Tak... Potrzebowałam jakiejś motywacji na najbliższe dni...
Słysząc moją propozycję sięgnęła dłonią do karku, rozmasowując go z pomrukiem niezadowolenia.
— Powiedziałabym, że zwariowałaś, ale… z racji tego, że wątpię, abym uzyskała od Aleca jakiekolwiek informacje próbując rozerwać go na strzępy, to tak czy owak będę musiała się przez ten czas jakoś… powstrzymywać. — mruknęła, kończąc swojego drinka. — Na jedno wychodzi, także niech Ci będzie.


Ostatnio zmieniony przez altivia dnia Pią Lip 26, 2019 12:27 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Lip 21, 2019 5:35 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Stingray.regular

Od wydarzeń mających miejsce na urodzinach Aarona minął tydzień i musiałem z przykrością stwierdzić, że był to najbardziej pojebany okres w moim życiu. W ciągu pierwszych dwóch dni nikt nie miał dokładnie pojęcia co tak naprawdę się stało. Potem ujawniono informacje o próbie otrucia, o tym, że odpowiedzialna była za tamta nowa uczennica, Varya, ale wiadomo też było, że nie działa sama. A to rodziło kolejne pytania, kolejne wątpliwości... Również we mnie, choć sam atak nie miał nic wspólnego ze mną bezpośrednio.
A może miał?

Z informacji, do których udało mi się dotrzeć wywnioskować można było wiele rzeczy. Interpretacja zależna od tego, kto patrzył na całość w danej chwili. Niemniej jednak wszystko, co się zdarzyło, sprawiło, że zacząłem się zastanawiać, czy nadal chcę być częścią tego świata. Póki trzymałem się na uboczu - sam, jako wampir w nocnych klubach Nowego Jorku - te wszystkie problemy mnie nie dotyczyły. Intrygi snute w świecie arystokracji pozostawały z daleka ode mnie. Co mi przyszło z pchania się w ich towarzystwo? Bliskie spotkanie ze śmiercią.
Z drugiej jednak strony teraz pewnie nadal żyłbym na własny rachunek, nieświadomy tego, co tam się odpierdala, a to już mogłoby być niebezpieczne. Nie lubiłem nie wiedzieć, jeśli coś mnie dotyczyło. A dotyczyło. Poniekąd.

Mimo to, gdyby to nie od Keiry wyszło zaproszenie na wyspę, pewnie z miejsca bym je odrzucił. Byłem przeciążony i chyba potrzebowałem chwili przerwy od całej tej zgrai. A tak? Zacząłem się zastanawiać. I w końcu uznałem, że to w sumie nie głupi pomysł. Chcąc się odizolować zawsze mogłem zmyć się gdzieś w dzicz, prawda?

Ubrany w jasnoszare dresy i biały t-shirt, z torbą sportową przerzuconą przez ramię wędrowałem sobie powoli drogą prowadzącą do przystani, do której pokierowano mnie z położonego kawałek dalej hotelu.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Lip 23, 2019 11:31 am

L e o    U t s u k u s h i i

„Leo Utsukushii otarł się o śmierć!”

„Aktor wyjeżdża w tajemnicze miejsce po katastrofie w Posiadłości Marou”

„Wino, czy... Trucizna?!

- To musiała być sprawa kobiety!”

”Czy Utshukushii planuje przerwę w karierze?”

„Rzygający Leo Utsukushii- tego nikt się nie spodziewał!”

    Niemal zakrztusiłem się po odczytaniu ostatniego, związanego ze mną nagłówka. I ty Pudelek przeciwko mnie? Jasna cholera, i jaka przerwa w karierze, ja tu specjalnie chudnę do roli, sprawdziliby dobrze na filmwebie, a nie bzdury opowiadali.
Westchnąłem, przyciągając tym samym spojrzenie młodej, uroczej stewardessy.
  - Czy w czymś mogłabym pomóc, proszę pana?- zapytała uprzejmie.
  - Nie ma jak temu pomóc, Miła Pani. Potrzebny czas i dystans. Tak, dystans nas może uratować...- mruknąłem, bardziej do siebie niż do niej, lecz po chwili zauważyłem, że to nieco niegrzeczne z mej strony. Miałem wrażenie, że stewardessa domagała się uwagi i gdy już miała się oddalić, wziąłem małą karteczkę menu.
  - To może... Czarną kawę. Macie taką od serca?
  - Tylko takie, proszę Pana- odpowiedziała, wyraźnie rozpromieniona. Po chwili oddaliła się, nie zauważając, że jej elegancko związane włosy spadły z jej ramienia i teraz wisiały równolegle do jej zgrabnej, kształtnej sylwetki. Oparłem głowę o trzy wyciągnięte palce i obserwowałem ją uważnie z daleka. Ostatnie minuty podróży minęły niezwykle spokojnie i miło, głównie dlatego, że telefon zastąpiłem owsianym batonikiem.

    Wyspa. Tego mi było trzeba. Trochę lądu, otoczonego oceanem, opalonych kobiet, na biodrach których kiwały im się uroczo spódnice, drinki z palemkami. Zawsze miałem wrażenie, że inaczej smakują niż te w klubach, czy domowo robione. Z tak dobrym humorem promieniałem nie gorzej niż samo słońce. Przejechałem dłonią po jasnobrązowych, miękkich włosach, zaczynając twierdzić, że warto było pocierpieć z godzinę dla dodatkowych wakacji. Choć wtedy myślałem, że to koniec. Że już nigdy nie ujrzę światła księżyca, nie zagram żadnej roli, nie udam się już do SPA, nie zwiedzę pozostałych lądów, a Świat? Jak zareagowałyby moje biedne, cudowne fanki? Czy historia załamujących się ludzi po śmierci Mc Jacksona by się powtórzyła?
     Na szczęście znalazł się ktoś, kto pomyślał, ile jeszcze mógłbym zrobić dla innych. I nigdy nie sądziłem, że to będzie właśnie on, lecz to właśnie pięknie pokazuje, że nie szata zdobi człowieka.
    Po całym wydarzeniu dostałem miliony wiadomości, niektóre od samych kolegów z branży, czy dawnych bliskich znajomych, którzy zapełnili mi całą skrzynkę w prywatnym telefonie, na e-mailu i portalach społecznościowych. Można tam było znaleźć cały zestaw typów wiadomości, od wyrazów współczucia, życzenia zdrowia po naśmiewania się. Gdyby nie to, pewnie o całej sytuacji zapomniałbym trzy dni po urodzinach Aarona i poszedłbym kulturalnie do fryzjera i restauracji, zaszczycając społeczeństwo swoją obecnością, lecz gdzie by się teraz nie udać, wszyscy pytają o jedno i to samo.
    Rozciągnąłem się w promieniach słońca, by następnie wyprostować swoją koszulę i udać się w stronę przystani, uśmiechając się co jakiś czas do znajdujących się na wyspie ludzi. Moi Drodzy, przyjechałem. Wiem, że tęskniliście.


Ostatnio zmieniony przez altivia dnia Wto Lip 23, 2019 7:35 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Lip 23, 2019 7:21 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Murbia-demo.regular

        Ocean Spokojny… Mógłbym powiedzieć, że świeża bryza nadciągająca od strony wody przyjemnie smagała mnie twarzy, ale tak nie było. Odnalezienie przyjemności w rzeczach tak trywialnych po ostatnich wydarzeniach wydawało się niemożliwe. Innego rodzaju rozrywka zajmowała teraz moje myśli toteż ferie zimowe na wyspach nie były szczytem moich marzeń. Przyjąłem zaproszenie głównie po to, żeby oglądać kobiety w strojach kąpielowych, bo który mężczyzna odpuściłby sobie taki widok?
     Krzyżując ręce na klatce piersiowej stałem na dziobie statku, wypatrując wzrokiem wyspy ukrytej gdzieś na wodach. Moje dwudzieste pierwsze urodziny… Na samą myśl o tych niefortunnych kilku godzinach narastała we mnie wściekłość. To, co się wtedy wydarzyło pozostawiło piętno nie tylko na mnie, ale również na innych, wzbudzając w nich niepokój o to, czy powinni ufać naszej rodzinie. Poza tym… Śmierć Cynhtii była dla mnie bolesna. Nawet jeśli wyjechała bez słowa wyjaśnienia, a potem zobaczyłem ją zaręczoną z Ivarsenem, dalej tliły się we mnie jakieś uczucia do niej. W dodatku nie mogłam zjawić się na jej pogrzebie. Najgorzej, że nie wiedziałem kogo obwiniać za to, co się wydarzyło. Czy powinienem się dziwić Varyi? Vincent zabił jej rodzinę i na jej miejscu też pałałbym do niego chęcią zemsty, ale czy naprawdę musiała do tego używać mnie? Naprawdę sądziłem, że miałem dla niej jakiekolwiek znaczenie, ale najwidoczniej mylnie oceniłem sytuację. Nie potrafiłem wybierać kobiet, którymi się interesowałem... Miałem nadzieję, że może coś z tego wyjdzie i znowu się przejechałem.
     Z całej siły cisnąłem w wodę szklanką, którą trzymałem w dłoniach. Poleciała na tyle daleko, że nie słyszałem nawet plusku, kiedy wpadała w głębiny, jednak to wcale nie pomogło. Wciąż czułem na sobie ten ciężar. W ostatnich dniach nie ufałem sobie i nikomu z rodu Marou, a już szczególnie własnemu ojcu. Nie było to obce dla mnie uczucie. Zawsze wzbudzał moje wątpliwości, ale teraz zaczynałem poważnie myśleć nad tym, czy taka osoba powinna wciąż żyć i nadal bruzgać, już i tak złe imię naszej rodziny. Przez jego działania ciężko było o poparcie wśród innych rodów. Był potworem. Ale czy ja się od niego różniłem? To, w jaki sposób sobie ostatnio radziło było idealnym odwzorowaniem jego działań.
     Wzdychając odwróciłem się w stronę kapitana statku i zbliżyłem do niego, oczekując informacji, jak daleka podróż nas jeszcze czekała.
     - Jesteśmy prawie na miejscu, paniczu – odpowiedział na zadane pytanie, nieznacznie przechylając głowę, aby okazać należyty szacunek. Ostatnio faktycznie nieznacznie poprawiało mi to humor. Lekceważony byłem cały czas, zarówno przez rodzinę, jak i uczniów akademii. Nie traktowali mnie poważnie, ani z szacunkiem w przeciwieństwie do Aleca. Z resztą czemu się dziwić? O to przecież Vincentowi chodziło, udało mu się osiągnąć to, co sobie zaplanował. Nie miałem jednak pojęcia, jak miałem wszystko zmienić. Sojusz z innymi rodami zawarty za plecami Vincenta? Przecież nikt nie uwierzy, że nie byłem przez niego wysłany, aby się tym zająć. Sojusz z łowcami? O tak, na pewno będą chcieli, nienawidząc wampirów… Szantaż? Ale czym miałem szantażować?
     - To wyczerpujące… - schylając głowę, złapałem się u nasady nosa z zamkniętymi oczami. Westchnąłem, głowiąc się nad tym, jakie działania miałem podjąć.
     - Co takiego paniczu? – pokręciłem głową, dając kapitanowi znak, że nie miałem ochoty na ten temat rozmawiać. Zszedłem pod pokład i usiadłem opierając się o kanapy z nogami rozłożonymi na stole. Co jakiś czas zerkając na brata bawiłem się sztyletem, podrzucając go w rękach. Może metoda ojca, aby kontrolować innych za pomocą strachu to nie był taki zły pomysł? To się wydawało o wiele prostsze niż zyskanie sympatii czy zaufania. Swoją drogą czy ktokolwiek mi ufał?
     - Kurwa! – rzuciłem sztyletem przed siebie, a ten wbił się w drzwiczki od sejfu. Niczego tam nie schowałem. Wziąłem go tylko dlatego, że metal, z którego został zrobiony mógł wytrzymać siłę wampira. Dzięki temu broń się zatrzymała i nie przebiła statku. Szkoda by mi było takiego jachtu. Alec natomiast zerknął tylko na mnie i dalej czytał książkę, co tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. – Dzięki, twoje słowa otuchy zawsze mi pomagają – warknąłem na niego sarkastycznie i wstałem, wyciągając ostrze z drzwiczek. Sztylet błysnął w słońcu, kiedy statek przybijał do portu i lśnił dalej kiedy wychodziłem jako pierwszy, nadal się nim bawiąc. Kapitan podążał za nami, bez problemu dźwigając bagaże.
     - Dajesz radę, Jason? – zapytałem mężczyzny, któremu już brakowało rąk.
     - Mam na imię Josh… - spojrzałem na niego kątem oka i wzruszyłem ramionami.
     - Jakby mnie to obchodziło – zeskoczyłem z pokładu i rozejrzałem się dookoła. Przybyliśmy na wyspę, ale z tego, co mówiono jeszcze nie byliśmy u celu. Nie czekaliśmy też długo, aż pojawiła się przed nami czarnowłosa kobieta z burzą loków. Poprawiając czarny t-shirt dostrzegłem w niej pewien… potencjał.
     - Pierwsza pozytywna rzecz tego wyjazdu – uśmiechnąłem się do niej, pozwalając jej mówić, chociaż o wiele lepiej by było, jakby najpierw zapytała czy może.
     - Witam panów na wyspie rodu Pentagram – o, ukłoniła się, jednak wytresowano ją na okazywanie szacunku. – Mam na imię Jasmine i poprowadzę panów do motorówek, którymi zostaniecie dowiezieni do przeznaczonego panom domu. Czy mogłabym poprosić o panów miana?
     - Aaron i Alec… - zacząłem, ale nie zdołałem dokończyć.
     - … Marou – uśmiechnęła się, zerkając na jakąś listę i wyciągnęła dwa klucze z torebki, którą przy sobie miała. I jej pierwsze piorunujące wrażenie szlag trafił. Zarzucając prywatną torbę sportową na ramię nachyliłem się nad kobietą, drugą ręką wciąż podrzucając sztylet idealnie przy jej twarzy.
     - Nie sądzę, żeby przerywanie czystemu było dobrym pomysłem – odezwałem się i odsunąłem, wymijając kobietę. – Zgaduję, że to w tamtą stronę – podążyłem tam, skąd wcześniej przyszła i wsiadłem do jednej z motorówek, patrząc na numer pokoju.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyCzw Lip 25, 2019 11:01 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Aurella.script

Pełna wątpliwości patrzyłam, jak widoczna w oddali wyspa rośnie i coraz bardziej się przybliża. Marszcząc brwi lekko skubałam zębami paznokieć serdecznego palca. Czy dobrze zrobiłam, że tu przyjechałam?
Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Tak naprawdę nie miałam nawet pojęcia co mną kierowało w podjęciu tej decyzji. Po tym, co się stało na przyjęciu u Marou sytuacja w domu była koszmarna. Nigdy nie widziałam taty w takim stanie... Zawsze pamiętałam go jako dystyngowanego dżentelmena, którego subtelny, pełen zadowlenia uśmiech przez długi czas był moim kompasem moralnym. Jeżeli on coś akceptował, to musiało być dobre i ta prawda wydawała mi się oczywista, ale wtedy... Wtedy wpadł w szał. A choć rozumiałam jego powody, ciężko było mi na niego patrzeć.
W pierwszej chwili był jak dzikie zwierzę, opiekun stada, nie dopuszczający do nas absolutnie nikogo. Wyrzucił z domu całą pomniejszą służbę, pozostawiając tylko kilka najbardziej zaufanych osób. Potem było trochę lepiej, uspokoił się nieco, ale też... oddalił? W jego usposobieniu brak było tego ciepła, którym dotychczas nas darzył, a w oczach nadal widziałam zimny płomień wściekłości. To sprawiało, że trochę się go bałam. I chyba nie tylko ja. Nawet mama starała się schodzić mu z drogi, kiedy tylko mogła.

Rozumiałam, że jego zachowanie również wynikało ze strachu, ale zaakceptowanie tego przychodziło mi z trudem. Po pierwsze dlatego, że nie byłam przyzwyczajona, że mnie ignoruje. Po drugie dlatego, że nigdy nie przypuszczałam, że on może się bać. Nie od razu to zrozumiałam, ale widziałam w jego zachowaniu pewne wzorce, które mnie samej zdarzyło mi się powielać i to naprowadziło mnie na trop tego, jak mi się wydawało, absurdalnego odkrycia. Kiedy jednak zdałam sobie z tego sprawę, wydało się to oczywiste. I jeszcze bardziej podsyciło moje własne przerażenie.

Wzdrygnęłam się. Poczułam, że pieką mnie oczy, przygryzłam więc wargę, by nad sobą zapanować, jednak nie było to szczególnie łatwe. Do tej pory nie potrafiłam spokojnie myśleć o minionych zdarzeniach. Starałam się to od siebie odpychać, jak tylko mogłam, ale wracało raz po raz, sprawiając, że dygotałam ze strachu i bezsilności. Z obawy przed śmiercią, która nigdy wcześniej nie wydawała mi się tak realna. Byliśmy przecież nieśmiertelni, prawda? Niezwyciężeni.
A jednak nie do końca.

Zamrugałam szybko w nieudanej próbie odpędzenia łez. Wessałam powietrze w rozedrganym wdechu. To było silniejsze ode mnie.
Nigdy nie byłyśmy z Cynthią blisko. Nie byłyśmy, a jednak jej śmierć wywarła na mnie piętno nieporównywalne z niczym innym. Siostra będąca synonimem krnąbrności, siostra, którą w ogromnym stopniu gardziłam, stała się symbolem czegoś innego. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę po niej płakać, wyśmiałabym go. Ona pewnie byłaby tego samego zdania w odwrotnej sytuacji. Ale teraz... teraz jej nie było. A jej życie dobiegło końca w koszmarnej agonii, zanim jeszcze na dobre się rozpoczęło.

Westchnęłam, przecierając oczy i wspominając dzień, w którym otrzymaliśmy zaproszenie od Keiry. Początkowo ojciec nie chciał się zgodzić i trochę go rozumiałam. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej coś mi podpowiadało, że powinnam jechać. Odpocząć od panującej w domu atmosfery. Zastąpić chłód kamiennych ścian i pustych pokoi ciepłem słońca i szumem fal. Czymś lżejszym.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon, by sprawdzić godzinę. Zasięgu nadal nie było, spodziewałam się jednak, że sytuacja się zmieni, gdy tylko dobijemy do brzegu. Mimo to kilkukrotnie przejechałam palcem po ekranie, otwierając pustą książkę adresową, pustą skrzynkę esemesową i mailową, folder zdjęć, w którym chwilowo znajdowało się tylko kilka selfie zrobionych w czasie rejsu. Telefon był nowy i uruchomiłam go dopiero na łodzi, a tata zabronił połączenia satelitarnego w obawie przed szpiegowaniem, więc dane nie zdołały się jeszcze zsynchronizować. Pamiętałam jednak wszystko. A przypominając sobie, poczułam jak melancholię przyćmiewa nagłe uderzenie gorąca.

O tym też starałam się nie myśleć, bo za każdym razem miałam ochotę krzyczeć. Świadomość, że Shane prawdopodobnie też będzie na tej wyspie przyprawiała mnie o zawrót głowy, sprawiając, że miałam ochotę schować się pod najbliższy kamień. Gdy po raz pierwszy zdałam sobie z tego sprawę prawie dostałam ataku paniki. Potem próbowałam przekonać tatę, żeby jednak nie puszczał mnie na ten wyjazd, ale przestałam, gdy się zdenerwował. Nie rozumiał, dlaczego nagle zmieniłam zdanie, a ja prędzej bym umarła, niż mu to wyjaśniła. Zaczęłam sobie wmawiać, że być może niepotrzebnie się martwię. Że może go nie będzie, bo łowcy prowadzili dochodzenie w sprawie otrucia.

Spojrzałam przed siebie. Byliśmy już blisko przystani. Obsługa jachtu zbierała się do cumowania. Wkrótce miało się okazać, czy okłamywanie samej siebie na cokolwiek się zdało.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyCzw Lip 25, 2019 11:35 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Denrito.regular

Od kilkunastu minut bezwiednie wpatrywałem się w rozbijające się o brzeg jachtu fale. Ciemnej barwy, nieprzepuszczające  słonecznego światła ani żadnego dźwięku szyby sprawiały ważenie jakbym oglądał stary, czarno-biały film z wczesnych lat dwudziestych z tą różnicą, iż w tym konkretnym przypadku nie musiałem uwagi swej skupiać na wypowiadanych przez aktorów kwestiach czy też oceniać ich teatralnych umiejętności. Znakomitą większość spędzonego w podróży czasu poświęciłem szczegółowej analizie mających miejsce wydarzeń podczas urodzin mojego starszego brata. Każdego dnia zadawałem sobie tysiące nowych pytań, a gdy odnajdywałem logiczną odpowiedź na chociażby jedno z nich w jego miejsce automatycznie pojawiało się dziesięć kolejnych. Ojciec z wyraźną idiosynkrazją udzielił mi zaledwie kilka, szczątkowych informacji odnośnie pochodzenia zamordowanej przeze mnie dziewczyny oraz łączących nas więzach krwi niemalże całkowicie pomijając kwestię tego co wzbudziło w Varyi tak ogromną nienawiść oraz niepohamowaną chęć zemsty. Konwersacja z Aaronem, w której opowiedział mi przebieg zainicjowanego przez ciemnowłosą spotkania na korytarzu, dostarczyła znacznie większą ilość potrzebnych mi faktów aczkolwiek nie było to dla mnie wystarczające źródło wiedzy. Chciałem zobaczyć to na własne oczy… Musiałem to zrobić… Dlatego też tuż przed wypłynięciem w podróż na wyspę należącą do rodu Pentagram, wbrew zakazom Ojca, udałem się do punktu, który zaledwie kilka sekund dzieliło od tego by w historii rezydencji mego rodu zapisał się jako miejsce zgonu głowy rodziny Marou oraz namaszczonego przez niego następcy. W momencie gdy tylko dotknąłem ściany stałem się świadkiem tamtej konfrontacji. Wypowiedziane przez młodą kobietę słowa trwale zapisały się w mej pamięci jednocześnie tworząc serię niekończących się zagadnień, które wciąż próbowałem w spójną ułożyć całość. Kim była osoba, z którą Romanova postanowiła się sprzymierzyć? A raczej kto kierował jej poczynieniami? Kto mógł mieć dostęp do trucizny zdolnej pozbawić życia ponad stu siedemdziesięciu zaproszonych na uroczystość gości… Kto najwięcej by na tym zyskał? Mimo, iż z ust Varyi żadne konkretne nie padło imię czy nazwisko domyślać się mogłem koneksji z Łowcami, którzy od wieków stanowili naszych naturalnych wrogów. Intrygująca również była przytoczona przez ciemnowłosą kwestia odnosząca się mojej osoby… Mojego przeznaczenia oraz genezy posiadanych przeze mnie umiejętności. Jak wiele, urodzonego z nieprawego łoża potomstwa, mój Ojciec poświęcił by stworzyć kogoś takiego jak ja? Potwór… Po tym co ujrzałem w swej wizji to słowo nabrało całkiem nowego znaczenia…

Opuściłem głowę by zerknąć na leżąca na mych kolanach książkę, której zawartość zawierała wielowiekową historię rodu Romanov spisaną przed jego upadkiem. Delikatnie przesunąłem palec po kartce odnajdując fragment, na którym skończyłem czytać aczkolwiek mimo, iż starałem skupić wzrok swój na lekturze, znaczenie większości tekstu zdawało się rozmywać pośród innych myśli. Nie miałem jednak zamiaru przerywać nawet gdy usłyszałem odgłos zbliżających się kroków. Kilka sekund później w pomieszczeniu pojawił się Aaron. Ciemnowłosy bez słowa rozsiadł się na jednej ze znajdujących się w pomieszczeniu skórzanych kanap po czym zaczął bawić się nożem. W momencie gdy usłyszałem wypowiedziane przez mego brata przekleństwo nieznacznie podniosłem głowę. W pierwszej chwili mój wzrok spoczął na ścianie gdzie umieszczona została fotografia przedstawiająca postać mojej kuzynki Pandory, na cześć której imię nosiła łódź gdzie aktualnie się znajdowaliśmy. Długie, kruczoczarne włosy opadały kaskadą wzdłuż całej sylwetki ukrywając newralgiczne części ciała wampirzycy, a ciemnobordowe tęczówki zdawały się śledzić wszelkie nasze poczynania. To spojrzenie przypomniało mi o naszym ostatnim spotkaniu w porcie  gdzie z nieukrywanym żalem powiadomiła nas, iż ze względu na żałobę po śmierci swej matki oraz konieczność przejęcia obowiązków jako nowa głowa rodu Grimmoire nie może towarzyszyć nam w podróży.  Dopiero w następnej kolejności uwagę swą zwróciłem na wbity w sejf sztylet. Nie skomentowałem tego w żaden sposób tylko powróciłem do wcześniej wykonywanej czynności. Mniej więcej po godzinie kapitan statku powiadomił nas o dotarciu do celu. Opuściłem pokład podążając za bratem w kierunku przystani gdzie naszego przybycia oczekiwania niewysoka, ciemnoskóra wampirzyca, która przedstawiła się imieniem Jasmine. Poprawiłem odrobinę ułożenie okularów, a następnie powitałem ją nieznacznym skinieniem głowy. Nie przerwałem zainicjowanej przez mojego brata konwersacji aczkolwiek mej uwadze nie umknął fakt, iż wygłoszona przez szatyna werbalna groźba wzmocniona przystawieniem do twarzy czarnowłosej sztyletu odwrotny odniosła skutek aniżeli sam zainteresowany mógłby sądzić. W otaczającej młodą kobietę aurze nie odnalazłam żadnych znamion świadczących o strachu, zamiast tego spostrzegłem delikatne zdumienie, które niemalże momentalnie przekształciło się w rozbawienie. Przewodniczka odprowadziła Aarona z grzecznym, subtelnym uśmiechem, który rozkwitł na jej obliczu. Zbliżyłem się do kobiety.
- Panno Jasmine… Wybacz impertynencki popis elokwencji w wykonaniu mego starszego brata. – Rzekłem jednocześnie wyciągając dłoń po klucz do przydzielonego dla mnie pokoju. - Jesteśmy niezmiernie wdzięczni rodzinie Pentagram za otrzymane zaproszenie.  – Zapewniłem młodą kobietę woląc uniknąć sytuacji, w której to tego rodzaju, pozornie nic nie znaczący incydent negatywny uzyskał by oddźwięk w oczach naszych gospodarzy. Dziewczyna spojrzała na mnie po czym potrząsnęła burzą czarnych loków. Uśmiechnęła się.
- Nie musisz mnie przepraszać. Proszę, podążaj za mną... Zaprowadzę Cię do przystani. Twój apartament jest naprawdę wyjątkowy. Na pewno będziesz zachwycony. – Stwierdziła obierając kierunek w stronę ustawionych przy pomoście motorówek. Zanim ruszyła zerknąłem na listę gdzie obok swojego miana dostrzegłem również imię Xanthii z rodu Pentagram.
- Bez wątpienia. – Odpowiedziałem spokojnym tonem chociaż tak naprawdę wiedziałem, że kilka dni spędzonych w towarzystwie tej kobiety z pewnością wystawi na próbę wszelkie zasoby posiadanej przeze mnie cierpliwości.  
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyPon Lip 29, 2019 10:17 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Hastagram-personal.regular

         Kiedy godzina przybycia pozostałych zaczęła niebezpiecznie się zbliżać, wraz z Keirą postanowiłyśmy ruszyć do domku na wodzie i upewnić się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

         — Sprawdziłaś wszystkie pokoje? — zapytałam Claire, układającą właśnie świeżo zebrane mango i banany w drewnianej misie.
         — Tak,  pani, każdy z nich jest w jak najlepszym porządku. — powiedziała, z zadowoleniem spoglądając na ułożoną przez siebie owocową piramidę.
Wywróciłam oczami, podchodząc do lodówki i otwierając jej drzwiczki.
         — To tutaj jest ważniejsze niż jakieś tam owoce. — mruknęłam, spoglądając na równo ułożone stosy torebek z krwią. — Chociaż… to bardziej opcja dla leniwych. W końcu wystarczy zrobić kilka kroków w głąb wyspy, żeby zjeść coś świeższego. — powiedziałam, zamykając lodówkę i opierając się rękoma o blat stołu, myśląc co jeszcze powinnam sprawdzić.
         — Oczywiście, pani. — wydusiła z siebie dziewczyna. — Jeżeli niczego więcej ode mnie nie potrzebujesz to pójdę zobaczyć co-
         — Czekaj, pomożesz mi w czymś. — weszłam jej w słowo, po chwili stając tuż przed nią. Leniwie prześlizgnęłam spojrzeniem po jej szczupłej, acz zaokrąglonej sylwetce,  lecz to odsłonięta szyja dziewczyny najbardziej przykuła mój wzrok. — Zgłodniałam trochę…
         — A-ach… — młoda blondynka przełknęła nerwowo ślinę, uciekając oczyma gdzieś w kąt pomieszczenia. — Ja… oczywiście… a-ale jeszcze nikt wcześniej ze mnie nie… więc proszę…
         — O. — wyraźnie zaskoczona przekrzywiłam lekko głowę, przyglądając się jej z jeszcze większym zaciekawieniem. — Aż ciężko w to uwierzyć.
         — To prawda. — jej głos ściszył się do szeptu, w chwili gdy przemknęłam palcami po skórze na jej szyi. — Więc proszę abyś była delikatna, pani…
Uśmiechnęłam się, wysuwając kły.
         — Ciężko z nimi być delikatną, sama rozumiesz… Ale bez obaw, zaboli, a później... nie poczujesz już nic.

         Drzwi wejściowe wkrótce otworzyły się szeroko, a przez nie poczęli napływać goście. Kilka dziewcząt pospieszyło z naręczami kwiatowych naszyjników, witając każdego z osobna z szerokimi uśmiechami i gdy nie słyszały żadnych wyraźnych protestów – wkładały jedną z ozdób na szyję. Gdy wszyscy wreszcie zebrali się w salonie, wraz z siostrą wyszłyśmy im na spotkanie. Z racji tego, że Keira zdecydowanie więcej czasu niż ja poświęciła organizacji poszczególnych rzeczy, stwierdziłam, że wyręczę ją w oficjalnym przywitaniu, żeby później nie narzekała, że nic nie robię…
         — Witamy na wyspie rodu Pentagram i ogromnie cieszymy się, że wszyscy zdecydowali się na przybycie. Znakomita większość z was nie miała jeszcze okazji mnie poznać – nazywam się Xanthia Pentagram i jestem młodszą siostrą Keiry, mam nadzieję, że podczas tego tygodnia będzie nam dane lepiej się ze sobą zaznajomić. — przemówiłam na wstępie, omiatając wzrokiem wszystkich zgromadzonych. Łowcy i ich siostrzyczka, która chyba zdążyła mnie już znielubić… kilka osób ze szlachetnych rodów, przemienieni i… czyści. Junko Kuran, która chyba nie trzymała się za dobrze po tym całym incydencie… zresztą ciężko się jej było dziwić, jeszcze niedawno musiała pożegnać członka swojej rodziny… Aaron Marou, którego zbluzgałam na parkiecie, a później on olał mnie i moją propozycję zabawy. Wiedziałam, że była głupia i nieodpowiedzialna, i mogła skończyć się w bardzo nieprzyjemny sposób, ale wszystko wtedy było lepsze niż ta sztywna, nudna i przewidywalna zwyczajowa „rozrywka” na tego typu przyjęciach… Chociaż nie… nie wszystko…  nie to, co potem mnie spotkało w towarzystwie… Aleca Marou. Mój wzrok zatrzymał się na nim dosłownie na sekundę, ale na samo wspomnienie o tych wszystkich wydarzeniach, uśmiech na moment zdołał zmyć się z mej twarzy. Wzięłam szybki haust powietrza w usta, wykrzywiając je na nowo w wyrazie zadowolenia.
         — W tym celu zdecydowałyśmy się zorganizować kilka… wydarzeń, do których udziału serdecznie zachęcamy. O wszystkich poinformujemy w odpowiednim czasie. Ach i oczywiście, wszelkie potrzebne wam numery kontaktowe znajdują się na wywieszonej tu tabliczce. Gdybyście szybko chcieli się czegoś dowiedzieć, coś zamówić czy zgłosić to śmiało korzystajcie. — powiedziałam wskazując palcem na tablicę, która wisiała metr ode mnie. — Pod spodem jest mapa z wypunktowanymi lokacjami, które mogłyby was zainteresować… Gorąco zachęcamy do zwiedzania. No i oczywiście, w razie jakichkolwiek problemów czy niejasności jesteśmy do waszej dyspozycji. Życzymy wam miłego pobytu i widzimy się niebawem. Tymczasem jednak zapraszam do przydzielonych wam pokoi, mamy nadzieję, że spełnią wasze oczekiwania.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptySob Sie 03, 2019 9:43 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Merthy.merthy

Jak oparzony zerwałem się z kanapy momencie gdy poczułem spływającą po moim ciele lodowatą wodę. Walcząc z resztkami senności zacząłem gorączkowo rozglądać się po pomieszczeniu.
- Co jest? Toniemy? – Zapytałem. Sytuacja stała się jasna w chwili gdy zatrzymałem spojrzenie na stojącym obok mnie Eiichim, który wpatrywał się we mnie z kpiącym uśmieszkiem. W jego dłoni dostrzegłem puste wiaderko do lodu.
- Bardzo zabawne… - Skomentowałem pod nosem jego szczeniacki wybryk. - Prosiłem Cię abyś mnie obudził jak dotrzemy na miejsce ale nie mogłeś zrobić tego w jakiś delikatniejszy sposób, Młotku? – Spytałem z wyraźną pretensją w głosie jednocześnie przechylając na bok głowę by pozbyć się pozostałości wody wypełniającej moje ucho. Podniosłem się z narożnika, chwyciłem materiał mokrej,  białej koszulki, a następnie potrząsnąłem nią by usunąć kilka kostek lodu, które wpadły za tkaninę.
- Debil. – Mruknąłem. Zanim ruszyłem za rodzeństwem w kierunku wyjścia najpierw sięgnąłem po leżącą na stoliku starą książkę w skórzanej oprawie. Hmm… Ciekawe jak długo wytrzyma Keira zanim przyjdzie do mnie żądając jej jako „zapłaty” za swoje jakże cenne usługi? W sumie… Ostatecznie to ja byłem osobą, która uratowała jej otruty tyłek na tym feralnym przyjęciu, a zaprezentowane przez nią umiejętności ochroniarskie warte były mniej więcej tyle co zeszłoroczny śnieg. Szczerze mówiąc od samego początku miałem mieszane uczucia odnośnie tego wyjazdu. I to nie tylko z powodu, że kurort do którego otrzymaliśmy zaproszenie był własnością rodu Pentagram. Nie mogłem zaprzeczyć, że po ostatnich, niezwykle intensywnych tygodniach pragnąłem odpoczynku. Nie miałbym nic przeciwko krótkim wakacjom gdyby to była jakaś bezludna wyspa gdzieś pośrodku oceanu. Cisza, spokój, szum fal i ja wpatrujący się w bezkresny błękit wielkiej wody. Dodajmy do tego niekończący się strumień wysokoprocentowego alkoholu w połączeniu z pannami w skąpym bikini. Brzmi jak obietnica raju… No cóż najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Schowałem książkę do jednej z bocznych przegródek swojej torby, którą następnie zarzuciłem sobie na ramię i opuściłem pokład. Ruszyłem razem z Ayą i Eiichim za przewodniczką w kierunku przystani gdzie wsiedliśmy do jednej z zacumowanych tam motorówek, która zawiozła nas do dużego domu stojącego pośrodku oceanu. Musiałem przyznać, że budynek zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Po przekroczeniu progu powitało nas kilka ślicznych dziewcząt z naręczem kwiatowych naszyjników. Uśmiechnąłem się szeroko do niewysokiej brunetki, a następnie pochyliłem się ułatwiając w ten sposób przydzielone służącej zadanie. Po tym krótkim przywitaniu głos zabrała niebieskowłosa wampirzyca, Xanthia młodsza siostra Keiry. Starałem się jak mogłem skupić uwagę na wypowiadanych przez wampirzycę słowach aczkolwiek było to OGROMNIE trudne zadanie. Najwyraźniej unikalny kolor włosów to nie jedyna cecha, która łączyła siostry Pentagram. W pewnym momencie poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem głowę dostrzegając w tłumie Junko aczkolwiek ona zdawała się całkowicie ignorować moją obecność w pomieszczeniu. Nie żebym był tym faktem jakoś zaskoczony… Od czasu gdy Eiichi wysłał jej z mojego telefonu wiadomość z wyznaniem miłości nie mieliśmy żadnego kontaktu. Do tego Aya dość szczegółowo opisała mi reakcję czystokrwistej. Po zakończonym przemówieniu Xanthii, w momencie jak wszyscy zaczęli powoli rozchodzić się do przydzielonych pokojów zbliżyłem się do brązowowłosej.
- Junko, zaczekaj.... Możemy porozmawiać? – Zapytałem.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 04, 2019 12:45 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Denrito.regular

Podróż motorówką nie trwała zbyt długo. Zaledwie kilka, krótkich minut dzieliło mnie i Aarona od docelowego miejsca podróży, którym w ostateczności okazał się stojący pośrodku oceanu budynek. Wysiadłem z niewielkiej łodzi po czym podążyłem za bratem w kierunku jaki wcześniej wskazała nam nasza przewodniczka. W momencie gdy prowadzące do ekskluzywnej rezydencji podwójne wrota na oścież się otworzyły powitani zostaliśmy przez grono zatrudnionych przez ród Pentagram służących. Każda z nich trzymała w dłoni utworzony z kolorowych kwiatów wieniec. Z grzecznym podziękowaniem przyjąłem oferowany przez nie przywitalny podarunek, a następnie spojrzałem na Xanthię, której to zaszczyt przypadł oficjalnego powitania wszystkich gości. W zainteresowaniu wysłuchałem wygłoszonego przez niebieskowłosą przemówienia w trakcie którego wzrok wampirzycy stopniowo przemieszczał się po obliczach zaproszonych na wyspę przybyszach. W chwili gdy nastąpiło spotkanie naszych spojrzeń mej uwadze nie umknął fakt diametralnej odmiany w otaczającej młodą wampirzycę aurze, która niemalże momentalnie zapłonęła od takich uczuć jak głębokie rozżalenie oraz strach. Po zakończonej przemowie udałem się w stronę przydzielonego mi na czas pobytu pomieszczenia. Będąc w środku pozwoliłem sobie na zajęcie posłania znajdującego się w pobliżu drzwi wyjściowych, rozpakowałem znamienitą większość swojego bagażu umieszczając zabraną odzież w znajdującej się w pobliżu łóżka szafie, a także przystosowałem jedyne znajdujące się w pokoju biurko do własnych celów. Moja współlokatorka pojawiła się w pomieszczeniu mniej więcej pół godziny od oficjalnego powitania. Widząc stojącą w progu wampirzycę odłożyłem na blat stolika, książkę, którą aktualnie czytałem po czym odruchowo podniosłem się z krzesła.
- Witaj Xanthio. – Powiedziałem opuszczając głowę na znak szacunku. – Pozwoliłem sobie zaadaptować biurko. – Rzekłem wyrażając tym samym nadzieję, iż nie ma z jej strony żadnych obiekcji w stosunku do podjętych przez mą osobę działań.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 04, 2019 6:24 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Aurella.script

Schodząc na brzeg wrzuciłam telefon do podręcznej torebki, a tę zarzuciłam na ramię. Sięgnęłam po swoje bagaże, jednak ubiegł mnie w tym jeden z załogantów.
- Dziękuję, Takashi - mruknęłam, nieco roztargniona i skinęłam głową, po czym ruszyłam w stronę ustalonego miejsca zbiórki, które znajdowało się ledwie parę kroków dalej. Mężczyzna nie od razu ruszył za mną, przystanęłam więc, unosząc brew w pytającym grymasie, a widząc wlepione w siebie spojrzenie i lekko rozchylone usta, nie wiedzieć czemu poczułam zażenowanie i zarumieniłam się nieco. Bez słowa ruszyłam dalej.

Widząc tłumek zebrany przed zacumowanymi motorówkami poczułam jednak, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Shane'a wyłowiłam wzrokiem niemal natychmiast.
- Kocham - przemknęło mi przez myśl. Widziałam to w formie tekstu smsa i, choć nie chciałam, słyszałam w głowie jego głos. I swój.
Czując, jak serce dudni mi w piersi, słysząc w uszach szum własnej krwi, stanęłam jak wryta, nie znajdując w sobie odwagi, by podejść bliżej.
Ale musiałam, o czym przypomniało mi ostrożnie klepnięcie w ramię.
- Wszystko w porządku, panienko? - usłyszałam głos Takashiego. Powoli odwróciłam się w jego kierunku, z trudem skupiając wzrok na jego osobie. Potem z wahaniem skinęłam głową i pokonałam dystans dzielący mnie od pozostałych.

Służący wrzucił moje walizki na tył motorówki. Raz jeszcze kiwnęłam głową, by wyrazić nieme podziękowanie. Przywołałam też na twarz coś na kształt pół-uśmiechu, co ponownie sprawiło, że mężczyzna zamarł na moment. Potem ukłonił się z wahaniem i oddalił się w stronę naszego jachtu.
Obserwując go westchnęłam ciężko i zajęłam jedno z wolnych miejsc na jednej z łodzi, z premedytacją wybierając tę, na której nie było Shane'a.

Po wyjściu na przystań poprawiłam kwiecistą sukienkę, wytaszczyłam na brzeg swoje walizki i ciągnąc je za sobą ruszyłam w kierunku posiadłości. Po krótkim przemówieniu wygłoszonym przez Xanthię zamierzałam udać się prosto do pokoju, czując palącą potrzebę ukrycia się, która wzmocniła się jeszcze, gdy Shane ruszył w moim kierunku. Spanikowana, rozejrzałam się dookoła, szukając drogi ucieczki, ale - rozdarta - nie zdołałam na czas zdecydować się na żadną z nich. Gdy podszedł, bezwiednie odsunęłam się o krok. Słysząc, co mówi, zamrugałam szybko.

- Może później? Jestem zmęczona rejsem. Chciałabym się odświeżyć. Może później. Może nigdy.
Tak powinnam była powiedzieć. Zamiast tego wydałam z siebie niesprecyzowane jęknięcie i wzruszyłam ramionami, samej nawet nie mając pojęcia, co miałoby to oznaczać. Mogło brzmieć jak tak. Mogło brzmieć jak nie. Przy tym wszystkim nie ruszyłam się jednak z miejsca, więc dużo bardziej przypominało to przyzwolenie. Przygryzając wargę stałam więc, czekając na to, co miało nadejść i zupełnie nie mając pojęcia, na co się szykować.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 04, 2019 7:44 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Merthy.merthy


Dość szybko dotarło do mnie, że to chyba nie był mój najlepszy pomysł… Jeszcze zanim zdążyłem zbliżyć się do dziewczyny zauważyłem jak długowłosa z paniką w oczach rozgląda się po całym pomieszczeniu szukając najlepszej drogi ucieczki. W tym momencie Junko ani trochę nie przypominała mi tej zarozumiałej, rozkapryszonej dziewuchy, którą poznałem zaledwie kilka miesięcy temu. Wyglądała żałośnie… Niczym złapane we wnyki zwierzę, które czeka na kata. Wiele razy wyobrażałem sobie jak powinienem przeprowadzić z nią „tą” rozmowę. Jak wyjaśnić, że wyznanie miłości, które otrzymała wcale nie było ode mnie? Powiedzieć prawdę o tym, że był to jedynie głupi żart mojego starszego brata? Skłamać, że kot przebiegł mi po klawiaturze? A może po prostu udawać, że była to zwykła pomyłka, a treść smsa była przeznaczona dla kogoś innego? Do tego ostatnie wydarzenia, otrucie na przyjęciu oraz śmierć siostry na pewno też odbiły się na jej emocjonalnym stanie. Nieznacznie rozchyliłem usta ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wciąż szukałem odpowiedniego wytłumaczenia ale w moich myślach panował totalny chaos.
- Wybacz... Najwyraźniej wybrałem nieodpowiedni moment Księżniczko. - Stwierdziłem wpatrując się w wampirzycę po chwili jednak opuściłem głowę i spojrzałem w bok. Westchnąłem ciężko.
- Nieważne… Zapomnij. – Powiedziałem odwracając się do dziewczyny plecami.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 04, 2019 9:17 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Aurella.script

Jego słowa zbiły mnie z tropu. Spodziewałam się... cóż. Miałam kilka wyobrażeń odnośnie tego, co mogło się stać i po trochu bałam się każdego z nich. Ale to? To mnie zaskoczyło.
Chaos w mojej głowie ucichł na moment. Przechyliłam głowę na bok, posyłając pytające spojrzenie w stronę jego pleców. Przez chwilę skupiłam się na nim, na tym co mam przed sobą, na tym, co faktycznie widzę, zamiast na własnych wyobrażeniach i zobaczyłam... rezygnację? Zagubienie podobne do mojego.
Tak mi się przynajmniej wydawało. A wizja ta bardzo mijała się z tym, co roiło mi się w głowie.

- Shane, zaczekaj - rzuciłam, zanim jeszcze zdążyłam w ogóle pomyśleć o tym, co chcę zrobić. Znów poruszyłam się bezwiednie, tyle że tym razem nie w tył, a do przodu, w jego kierunku, wyciągając dłoń, jakbym chciała go zatrzymać. Przez chwilę czułam się jak kawałek metalu przyciągany przez magnes, ale orientując się, co robię, zamarłam i opuściłam dłoń. Znów poczułam narastającą panikę. Szybsze bicie serca, lekki zawrót głowy. Zrobiło mi się gorąco, a zaraz potem zimo. Co ja właściwie chciałam...?
- Przepraszam - wypaliłam, naprędce zbierając argumenty, które wcześniej tłukły mi się po głowie. Zacisnęłam powieki, potarłam skroń palcem wskazującym.
- To naprawdę nie jest dobry moment. Jestem wykończona rejsem. Możemy...
Gdy otworzyłam oczy moje spojrzenie wylądowało na nim i to sprawiło, że zająknęłam się nieznacznie, na chwilkę tracąc wątek.
- Może moglibyśmy to przełożyć? - powiedziałam w końcu, uciekając wzrokiem i natychmiast też zdając sobie sprawę, jak beznadziejnie to brzmi. Wzruszyłam ramionami. - Po prostu... daj mi chwilę. Muszę dojść do siebie.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 04, 2019 11:29 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 2n0n8rm

   Przerzuciłam ostatnią stronę książki, czując pewne zawiedzenie. Mrs. Garcia wydawała się zszokowana, gdy odkryła ostateczną prawdę, kryjącą się za morderstwem jej dzieci. I choć miałam ją za inteligentną kobietę, kiedy zrozumiała, że za wszystkim stał jej mąż, Mr. Garcia, było już za późno. Mężczyzna uśmiechał się szyderczo za jej plecami, gdy oglądała jednoznaczne fotografie, a sekundę później poderżnął jej gardło, żegnając słowami: „W pewnym sensie, naprawdę Cię kochałem, Anno”.
    W tej książce nie było happy endu.
    Nie to było jednak przyczyną mojego rozczarowania. Już lekko za połową lektury było dla mnie jasne, że tak idealny i dobrze opisany mąż nie może istnieć w fabule bez powodu i moje przypuszczenia pod koniec książki okazały się słuszne.
    Zamknęłam tomik, wzdychając cicho. Przymknęłam oczy, delektując się zapachem morskiej bryzy, wiatrem, który kołysał moje włosy i materiał ubioru, a także myślą, że czekają mnie wakacje. Wakacje z tyłkiem na piasku.
    Biorąc pod uwagę wydarzenia z zeszłego tygodnia to stwierdzenie, że zwykły człowiek dałby się zabić za taki urlop, jest nieco nie na miejscu. Jednak już z daleka widziałam, że wyspa jest po prostu nieziemska.
    Odwróciłam głowę, słysząc przechodzącego Eiichiego, który trzymał w dłoni naczynie z wodą… I szczerzył się do siebie jak głupi do sera. A temu co…? Skierował się w stronę pomieszczenia, w którym aktualnie drzemał sobie Shane, zniknął mi z oczu, a niemal parę sekund później usłyszałam dźwięk niezadowolenia blondyna i parę oszczerstw.
    Eh… Debile.
    Przełożyłam nogę na nogę, które aktualnie trzymałam nieco w górze, a pięty opierałam o dolną poręcz barierki i poprawiłam swoje ułożenie na leżaku. Ten tydzień w moim rodzinnym domu był… Dosyć intensywny. Doznałam całej palety emocji, poczynając od jakiejś dziwnej obawy i nadziei, by czarnowłosy zaakceptował i poczuł się swobodnie w naszej rezydencji, po zirytowanie, a czasem nawet wkurwienie, gdy się dziad rozkokosił i połączył swoje siły ze swoim bliźniakiem. Pewne stałe akcje zostały odhaczone.
    Poranne smażenie naleśników z uwzględnieniem pierwszego spalonego? Było.
Walka o pilot? Było. Choć tutaj ja zrezygnowałam dosyć szybko, widząc że moja chęć obejrzenia odcinka Przyjaciół jest znikoma w porównaniu do ich pragnienia oglądania kolejno football’u i koszykówki. Ostatecznie stanęło na siatkówce- na sporcie, który oglądać lubiłam najbardziej, a tym francom ostatecznie spasiło ze względu na ciasno opięte stroje zawodniczek. Kiedy ja chwaliłam cudny serw- oni chwalili „soczysty” skok, śmiejąc się do siebie obrzydliwie i wpierdalając popcorn.
    Wyścig do łazienki? Tak, też się taki znalazł, kiedy w ostatnich dniach nastąpiła awaria w jednej z naszych dwóch. Byłam na tyle bezczelna, że wygrywałam za pomocą mojej umiejętności.
    A Eiichi? Choć na początku widziałam, że w niektórych sytuacjach dziwnie mu było walczyć o pewne względy w tym domu, zakrywając się maską „A chuj mnie to obchodzi, to wasz cyrk”, to po jakimś czasie zauważyłam, że czuł się swobodniej, aż w ostatnich dniach podłapałam go na podjadaniu, kiedy to Corn gotował swoje specjały. To mnie cieszyło bardzo. Zdarzały się momenty, kiedy się śmiałam i miałam wewnętrzną ochotę płakać nad rodzinnymi chwilami, a były i takie, kiedy plułam złością, gdy bezczelność i złośliwość, jaką zawsze dostawałam od Shane’a tym razem się podwoiła. To był cios dla moich nerwów. I serduszka.
    Ale im więcej spędzałam z nimi czasu- tym więcej podobieństw i różnic pomiędzy bliźniakami dane mi było zauważyć. Na przykład w sosie hamburgerowym jeden wolał więcej ketchupu, a drugi majonezu. Corn poszedł na ugodę i robił dwa…
Odłożyłam książkę, by następnie wstać i przeciągnąć się leniwie. Poprawiłam słomkowy kapelusz, dzielnie spoczywający na wyjątkowo rozpuszczonych włosach i czekałam aż ta hołota wyjdzie… Kilka sekund później straciłam cierpliwość i na wyspę wkroczyłam pierwsza.
    Pół godziny później już znajdowałam się w „Eldorado”, trzymając bagaż podręczny blisko klatki piersiowej i mając oczy jak pięciozłotówki. Duże, z pewnością wydawały się teraz lśnić, tuż po tym jak doznałam w ciągu tych kilkunastu minut tak wspaniałych widoków. Mój Boże, czy to będą wakacje życia? To były… Tak bardzo moje klimaty.
Mojego humoru nie zepsuła nawet Xanthia- młodsza siostra Keiry, która z pewnością siebie i gracją powitała wszystkich w ich domu. Przez te parę dni zdążyłam ochłonąć, a choć nadal nie pałałam do niej życzliwością, nie miała już tak bardzo wpływu na moje samopoczucie. Przynajmniej na razie. Chwila stanięcia twarzą w twarz ze śmiercią uświadomiła mi, że nie warto przejmować się kolejnym ucieleśnieniem czystokrwistego szajsu.
    Po szybkim wymienieniu przyjacielskich pocałunków z Niną i Nymerią, uciekłam ze swoimi, oj nie małymi, bagażami do przyznanego mi wcześniej pokoju, po czym rozpoczęłam wielką akcję- rozpakowywanie.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyPon Sie 05, 2019 9:46 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Merthy.merthy
Zatrzymałem się w połowie kroku w momencie gdy usłyszałem jak ciemnowłosa wypowiada moje imię. Odwróciłem się aby ponownie spojrzeć na Junko lecz tym co w tej chwili najbardziej przykuwało moją uwagę była wyciągnięta w moim kierunku dłoń, która jakby zamarła w powietrzu zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Jeszcze parę sekund temu sądziłem, że wampirzyca ma zamiar ignorować mnie do końca trwania pobytu na wyspie. A może nawet i znacznie dłużej, a tu proszę… Cóż za niespodzianka.
- Moglibyśmy. – Odpowiedziałem oschle na przedstawiony przez czystokrwistą banalny wykręt jakim było zmęczenie po długiej podróży. Opuściłem głowę by spojrzeć na swoje buty. Serio… Chciałem pozwolić jej odejść. Zapewnić, że cierpliwie zaczekam na moment, który sama wybierze by przeprowadzić tą rozmowę ale…
- Wiem, że przechodzisz teraz bardzo trudny okres w swoim życiu i naprawdę potrafię to zrozumieć bo kilka miesięcy temu również straciłem kogoś, kto był mi bardzo bliski. - Gdy zacząłem mówić to nie potrafiłem już się powstrzymać. – Nie musisz mnie przepraszać. To ja powinien przeprosić Ciebie… Przepraszam, że nie zdołałem uratować Twojej siostry. Nie zdążyliśmy na czas. – Przerwałem na moment lecz po chwili znów kontynuowałem. - Rozumiem, że masz do mnie o to żal i dlatego nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Znaczy… - Podniosłem głowę, a następnie nią potrząsnąłem. - Wiem, ze to nie jest jedyny powód ale jeżeli potrzebowałabyś czyjegoś wsparcia… Posiedzieć w ciszy albo z kimś pogadać czy coś. I wcale nie musimy wracać do tego feralnego telefonu oraz do wiadomości, którą ode mnie otrzymałaś potem. Po prostu... Chciałbym abyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyPon Sie 05, 2019 11:12 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Aurella.script

Odetchnęłam z ulgą, gdy powiedział, że możemy tę rozmowę przełożyć na później. Chwilowe oddalenie perspektywy roztrząsania tego wszystkiego było bardzo pocieszające i wiedząc, że nie muszę myśleć o tym już teraz sprawiło, że natychmiast poczułam się nieco bardziej swobodnie. Oczywiście skrępowanie całą tą sytuacją nie zniknęło magicznie, ale stało się mniej istotne.

Zaaferowana sobą nie zauważyłam jednak jego niezadowolenia. A przynajmniej nie od razu. I może też dlatego, że było dla mnie niezrozumiałe, nawet gdy zaczął się tłumaczyć. Szczerze powiedziawszy, to właśnie ono chyba najbardziej zbiło mnie z pantałyku. W pierwszej chwili miałam po prostu zaprzeczyć, zaznaczyć, że to nic takiego, że Cynthia wcale nie była mi bliska, a przynajmniej nie aż tak, jak zdawał się sądzić, ale ciąg dalszy wymiótł z mojej głowy wszystkie myśli.

- Co? - zapytałam tylko, słysząc nieoczekiwane przeprosiny. Nie miałam pojęcia, jak mógł pomyśleć, że...
- Shane, co ty mówisz?
Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy, wpatrując się w niego z wyrazem kompletnego niezrozumienia wypisanym na twarzy.
- Dziękuję za chęć pomocy, ale to nie - przerwałam, z trudem przetwarzając każde kolejne słowo. Te pierwsze znacznie upośledziły moją zdolność myślenia - W ogóle nie o to chodzi, to nie twoja wina. Skąd ci to przyszło...? Jak mogłabym?

Rozchyliłam usta, kręcąc głową, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej w tej kwestii. Rozumiałam ciąg przyczynowo-skutkowy, który był powodem takiego zachowania, ale i nie potrafiłam pojąć jak mógł się za to obwiniać. To nie była jego wina! Nie była.
I wtedy dotarło do mnie coś jeszcze.
- Jaki telefon? O czym ty mówisz? - zapytałam, wyłapując ten fragment z chaosu, jaki panował teraz w mojej głowie.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Nie Wrz 01, 2019 9:52 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Sie 06, 2019 6:38 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Merthy.merthy

Kompletnie się pogubiłem. Przez kilka sekund wpatrywałem się w dziewczynę całkowicie osłupiały, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Sądziłem, że dam radę, że jestem gotowy na tą rozmowę… Przygotowałem się na większość możliwych scenariuszy próbując wyobrazić sobie sposób w jaki mogła by się potoczyć nasza konwersacja. Ale nie na coś takiego… Jak to? Nie czuła do mnie żadnego żalu? Nie była na mnie wściekła? Nie obwiniała mnie za śmierć swojej starszej siostry? Za to, że nie zdążyłem w porę wbić w jej ciało ampułki z odtrutką?
- Ale… Myślałem, że… - Przełknąłem ślinę po czym spojrzałem w bok. Uniosłem dłoń, a następnie przeczesałem palcami swoje włosy. W tej chwili niczego już nie rozumiałem, a miało być jeszcze gorzej w momencie gdy brązowowłosa zapytała mnie o jakim telefonie mówię. Tego już było za wiele.
- Żartujesz? – Zapytałem. - Wkręcasz mnie prawda? – Zadałem kolejne pytanie, a gdy ujrzałem jej zdezorientowane spojrzenie zaśmiałem się głośno.
- No pięknie… - Stwierdziłem nie będąc w stanie przestać się uśmiechać. Junko najwyraźniej nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że do mnie zadzwoniła… Oczywiście była też inna opcja, a mianowicie że była tak pijana, iż całkiem o tym zapomniała. Spojrzałem na nią z trudnym do ukrycia rozbawieniem na twarzy.
- Zadzwoniłaś do mnie Księżniczko… Wtedy, w czasie przyjęcia. – Celowo na moment przerwałem by sprawdzić reakcję wampirzycy. – Powiedziałaś, że nasza wymiana sms’ów była całkiem przyjemna i że chciałabyś abym był tam razem z Tobą. Niestety… - Przewróciłem oczami przypominając sobie zdarzenie, które nastąpiło niedługo po tym. – Naszą „rozmowę” usłyszał ktoś jeszcze… Zanim zdążyłem Ci odpowiedzieć pewien „osobnik” wyrwał mi z ręki telefon, a następnie zatrzasnął się razem z nim w łazience. Dzwoniłem do Ciebie kilka razy… Chciałem od razu to wyjaśnić ale nie odebrałaś już żadnego połączenia ode mnie i w ogóle przestałaś się do mnie odzywać.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyWto Sie 06, 2019 9:28 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Aurella.script

Nie trzeba chyba mówić, że uśmiech, jaki nagle pojawił się na jego twarzy niezwykle mnie zaniepokoił. Coś się stało, coś bardzo, ale to bardzo go rozbawiło i było to widać nawet mimo wcześniejszego przygnębienia. Zmiana była natychmiastowa i z pewnością nie wróżyła niczego dobrego. Przekonałam się o tym, gdy tylko otworzył usta.
- SŁUCHAM?! - pisnęłam, momentalnie czując, jak rumieniec wstydu pokrywa moją twarz, a z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się pogłębia. Potem zdałam sobie sprawę, gdzie jestem, rozejrzałam się więc z przestrachem, czy aby nikt nas nie obserwuje i spróbowałam odzyska rezon.

Ciężko mi było uwierzyć, że zrobiłabym coś takiego, ale sama perspektywa wystarczała, bym miała ochotę zapaść się pod ziemię. I wszystko do siebie pasowało. Jak przez mgłę pamiętałam, co mówiłam tego feralnego wieczora i owszem, część z tego przypominała to, co mi streścił, ale jak...? Czy to się naprawdę wydarzyło?
Nie mogło. To musiał być żart. Prawda? Tak, jak ten sms. W duchu błagałam, żeby to wszystko okazało się żartem. Żeby przerwał, przyznał się, że to zaplanował, bo po prostu chciał zrobić mi kawał. Miałam wrażenie, że byłoby to lepsze od upokorzenia, jakie w tej chwili czułam.

Tylko, że kiedy usłyszałam ciąg dalszy, coś we mnie kliknęło i poczułam... pustkę. I dojmujący chłód.
- Czyli to nie - zaczęłam powoli. - Ta wiadomość. To nie ty.
Nie wiedziałam, czy stwierdzałam w tej chwili fakt, czy próbowałam zapytać, upewnić się, że dobrze słyszałam. Czułam się ogłuszona. Jakby ktoś walnął mnie w głowę czymś ciężkim, nie na tyle mocno, by pozbawić świadomości, ale wystarczająco, by stracić poczucie zakotwiczenia w rzeczywistości.
Poczułam, jak wzbiera we mnie okropne uczucie, którego nie potrafiłam sprecyzować. Gdy wcześniej myślałam o tym esemesie marzyłam, by nigdy do mnie nie trafił, by nigdy nie istniał, ale teraz, kiedy miałam pewność, że to, co w nim było, nie było prawdziwe... Poczułam, jak by ktoś zacisnął rękę na moim gardle. Oczy zaczęły mnie szczypać.

- W porządku - powiedziałam głosem niewiele głośniejszym od szeptu i chrząknęłam cicho, chcąc pozbyć się tego dławiącego uczucia. - To nic. Ummm. Ja... Ja już pójdę.
Spojrzałam na niego. Uniosłam ku górze kąciki ust, nie byłam jednak pewna, czy przypominało to uśmiech. Potem natychmiast uciekłam wzrokiem.
Złapałam uchwyty swoich walizek i odwróciłam się na pięcie, by udać się na korytarz i odnaleźć swój pokój. Musiałam... Musiałam stąd odejść. Uciec. Musiałam.

Pospiesznie opuściłam salon.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptySro Sie 07, 2019 1:45 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Hastagram-personal.regular

         Przez te pół godziny włóczyłam się bezmyślnie po zewnętrznej, niezadaszonej części posiadłości, gorączkowo próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie, byleby tylko nie musieć od razu wracać do pokoju… i do niego. Ale nie mogłam przecież wiecznie go unikać. Zresztą w taki sposób nigdy nie wyciągnę z niego żadnych przydatnych informacji. Niech Cię, Keira… Już wolałabym tego Twojego pyszałkowatego łowcę… szybko sprowadziłabym go do parteru. Kaszka z mleczkiem… ale ON? Spomiędzy ust wydostało się sfrustrowane westchnięcie, a następnie wyciągnęłam nogi z basenu i, nie kłopocząc się zakładaniem klapek, weszłam do środka zostawiając na podłodze mokre ślady…
         Kiedy stanęłam w drzwiach, szatyn naraz poderwał się z siedzenia witając mnie grzecznym skinieniem głowy. Zanim cokolwiek powiedziałam, mój wzrok prześlizgnął się po pokoju, próbując zarejestrować co zdążyło zmienić się w jego wystroju. Spoczął na książce, którą czytał przed moim przybyciem… zatrzymał się na biurku, które „zaadaptował”, a na końcu zawiesił się na moim nowym współlokatorze. Nie wiedziałam od czego mam zacząć… co powinnam powiedzieć? Jak powinnam się przy nim zachowywać? Wiedziałam, że ma mam być czujna, ale co poza tym? Mam być zła? Czy nie? Może nie miałabym tych wszystkich wątpliwości, gdyby szatyn mnie wtedy nie… uratował. Miałam udawać, że tego nie pamiętam? Że byłam wtedy na tyle oszołomiona trucizną, że ten fakt w ogóle do mnie nie dotarł? A co jeśli on wie, że ja wiem i teraz czeka, co zadecyduję? Ugh, chyba zaraz eksploduje mi czaszka od tych wszystkich rozważań…
         — Ta,  siema… — powiedziałam, wchodząc głębiej do pokoju. Czy on zawsze musiał być taki formalny? Na pewno był w podobnym wieku, co ja? Zachowywał się jak wampirza skamielina. W dodatku ta fasadka dżentelmena… ktoś, kto nie widział do czego jest zdolny z pewnością by to kupił, ale nie ja! Pod tym wszystkim ukrywał się prawdziwy psychol. — W porządku. — dodałam zaraz później, podchodząc do swojego łóżka, na którym leżało kilka pierdół, których nie chciało mi się sprzątnąć i klapnęłam sobie wygodnie, sięgając dłońmi do okularów założonych na głowę i odrzucając je niedbale na niewielki stolik nocny. — I tak z niego nie korzystam… — wzruszyłam ramionami, rozsupłując ozdobną chustę i rzucając ją gdzieś na łóżko. — Och, za wyjątkiem tego jednego razu jak uprawiałam na nim seks. Ale spokojnie… — rozpuściłam włosy z koka, pozwalając im swobodnie opaść na ramiona — jeżeli najdzie mnie ochota na powtórkę to zadbam o to, żeby Twoje czytanki nie ucierpiały. Pasuje? — zapytałam, niby całkiem serio.
         — A tak poza tym… wiem, że mogłeś nie mieć czasu, patrząc na to, co się wydarzyło, ale… ciekawi mnie czy udało Ci się ustalić cokolwiek w sprawie tego ataku w sali muzycznej? Ta kobieta… Varya… czy to mogła być ona?
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptySro Sie 07, 2019 11:31 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Stingray.regular


Musiałem przyznać, że rodzinna rezydencja Keiry robiła niemałe wrażenie. Na pierwszy rzut oka wydawała się być inspirowana śródziemnomorskim klimatem - i może faktycznie, tak było - ale kiedy się weszło do środka i trochę rozejrzało, dało po oczach biła egzotyka pacyficznych okolic. Ryzykowna mieszanka, ale wyjątkowo udana.

W progu witały nas urokliwe dziewczęta, ofiarowując gościom kolorowe lei. Odrobinę orientowałem się w lokalnych zwyczajach, dlatego zamiast pozwolić sobie nałożyć wieniec na szyję, tak jak robili to inni, sam odebrałem go od oferującej go kobiety, odpowiadając cichym mahalo na jej aloha. Wydawała się tym zaskoczona. Powiedziałbym nawet, że mocno, choć osobie postronnej mogło to umknąć. Widziałem jednak lekko uniesione brwi, wlepione we mnie intensywne spojrzenie, słyszałem także delikatne i bardzo przelotne zaburzenie rytmu serca, świadczące o odczuwanych emocjach. Kąciki jej ust drgnęły nieznacznie, na co odpowiedziałem zdecydowanym, acz subtelnym uśmiechem. Mimo wcześniejszego podziękowania schyliłem głowę w lekkim ukłonie, by podkreślić swoją wdzięczność, po czym minąłem ją i wszedłem głębiej do domu, pozwalając jej zająć się pozostałymi gośćmi. Idąc, nałożyłem sobie wieniec na szyję.

Przemówienie zaserwowane przez siostrę Keiry było krótkie, ale treściwe. Przekazała nam najważniejsze informacje, życzyła udanego wypoczynku... Pamiętając ostatnie, równie oficjalne powitanie w cudzym domu miałem szczerą nadzieję, że pobyt tutaj zakończy się mniej drastycznie. Naprawdę liczyłem na to, że uda mi się tu zrelaksować po ostatnich wydarzeniach. Najwyraźniej jednak nie było mi to dane.

Zdążyłem już wypakować część swoich rzeczy i schować je w przeznaczonej do tego komodzie, gdy usłyszałem, jak otwierają się drzwi. Poczułem jak powietrze wypełnia nowy zapach, zgoła odmienny od kompozycji moich perfum. Westchnąłem głośno, słysząc lekkie kroki.
- Keirze i Xanthii zdecydowanie musi brakować wrażeń, skoro umieściły mnie w pokoju z tobą - powiedziałem, odwracając się i zerkając na Ayę, po czym wróciłem do przerwanej czynności. Wyciągnąłem schowaną między ubraniami elektronikę i położyłem na łóżku, resztę ciuchów wsadziłem do szuflady, gdzie znalazłem też miejsce dla złożonej płasko torby sportowej.

Uwinąłem się ze wszystkim w kilkanaście sekund. Na koniec zdjąłem kwiatowe lei i ostrożnie położyłem na białej pościeli.
- Jeśli dotkniesz moich rzeczy, skrzywdzę cię. Bez przyjemności - rzuciłem, kierując się w stronę wyjścia z zamiarem udania się na plażę. I po drinka.


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Pon Sie 19, 2019 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyCzw Sie 08, 2019 8:34 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Merthy.merthy

Poczułem niesamowitą ulgę w momencie gdy zdałem sobie sprawę z tego, że cała ta sytuacja prawdopodobnie była jedynie głupim nieporozumieniem. Zniknęło całe napięcie, które stopniowo narastało we mnie z każdym kolejnym dniem gdy nie miałem od ciemnowłosej żadnej nowej wiadomości. Ta cisza mnie dobijała. Sądziłem, że za kilka sekund zacznie śmiać się razem ze mną jednocześnie wypytując o tożsamość osoby, która stała za tym zamieszaniem lecz nic takiego nie nastąpiło… Zamiast tego jedno, przelotne spojrzenie wystarczyło w zupełności by wiedzieć, że w przeciwieństwie do mnie ona potraktowała to wyznanie bardzo poważnie. Aż za bardzo…

Ale przecież… Nigdy wcześniej nie dała mi odczuć, że darzy mnie jakimś głębszym uczuciem. Nigdy… Aż do dzisiejszego dnia. Przecież… Zauważyłbym gdy było inaczej. Poczułem nagły ścisk w żołądku, a w mojej głowie pojawiło się parę, pozornie niezwiązanych ze sobą wspomnień. Początki naszej znajomości, łagodnie mówiąc, były dość burzliwe. Nasze pierwsze spotkanie… Praktycznie wypędziła mnie z naszego wspólnego pokoju, a potem wcale nie było lepiej. Ciągłe kłótnie i nastające po nich „ciche dni” gdzie nie wypowiadała do mnie żadnego słowa. Później było jeszcze gorzej… Przybrała postać mojej zmarłej dziewczyny ofiarując mi złudną nadzieję, że odzyskałem swoją miłość tylko po to by ze mnie zadrwić. Ale czy na pewno? Przypomniałem sobie słowa, które do niej powiedziałem wtedy w kuchni… Czyżby naprawdę chciała czegoś więcej? Po tym zdarzeniu nasza relacja powoli zaczęła się poprawiać, pomiędzy nami powstała jakaś nić porozumienia, zaczęło rodzić się coś na kształt przyjaźni. Wróciłem pamięcią do wieczoru w pokoju muzycznym, do melodii, którą zagrała… Dla mnie… I mimo, iż odrzuciła prośbę byśmy spędzili ze sobą trochę więcej czasu to ostatecznie pojawiła się w mojej sypialni. Wysłuchała mnie, okazała zrozumienie w stosunku do podjętej przeze mnie decyzji, a potem… Wsunęła pomiędzy moje drzwi list prosząc abym jednak to przemyślał i nie opuszczał Akademii. Dopiero teraz to wszystko nabrało sensu, każdy wykonany przez nią gest, każda próba pojednania i przeprosin, wyrozumiałość w stosunku do moich żartów, nasze rozmowy przez smsy… Junko Kuran była zakochana… I zanim tak naprawdę dotarł do mnie fakt, że ta zadufana w sobie dziewczyna jest w stanie obdarzyć jakimkolwiek uczuciem kogoś innego poza sobą uświadomiłem sobie coś jeszcze bardziej zaskakującego… Była zakochana we mnie…
- Junko… - Zacząłem mówić lecz przerwałem w chwili gdy ujrzałem gromadzące się w jej oczach łzy. Tym razem jej nie zatrzymałem. Pozwoliłem aby zabrała swój bagaż, a następnie odprowadziłem wzrokiem postać wampirzycy aż do momentu gdy zniknęła w jednym z prowadzących do salonu korytarzy.

Westchnąłem ciężko po czym odwróciłem się i „ciężkim” krokiem ruszyłem w przeciwnym kierunku. Dość szybko odnalazłem pomieszczenie, którego numer widniał na breloczku z kluczami, które wcześniej otrzymałem od przewodniczki. Miałem bardzo prosty plan… Zrzucić z siebie mokrą koszulkę, wziąć szybką kąpiel, a następnie paść na łóżko. I wszystko było by wspaniałe gdyby nie drobny szczegół, który przykuł mój wzrok w momencie gdy tylko otworzyłem drzwi… W środku już ktoś był. Na jednym ze znajdujących się w sypialni posłań siedziała błękitnowłosa wampirzyca spokojnie rozczesując swoje długie włosy. Odruchowo cofnąłem się o krok.
- Wybacz Mademoiselle… - Powiedziałem robiąc kolejny krok do tyłu. – Pomyliłem pokój. – Dodałem chwytając za klamkę by po chwili głośnym hukiem zatrzasnąć drzwi. Wystrzeliłem pośpiesznie w kierunku przystani aby odnaleźć ciemnoskórą dziewczynę i wyjaśnić to wielkie nieporozumienie. Czarnowłosa akurat wsiadała do jednej ze znajdujących się tam motorówek.
- Ej! Zaczekaj! – Krzyknąłem podbiegając do młodej kobiety, której imię całkiem wyleciało mi z głowy. – Chwila… Nastąpiła wielka pomyłka. Dostałem zły klucz. – Przewodniczka spojrzała na mnie z wyraźnym zaskoczeniem.
- Niemożliwe. – Stwierdziła.
- A jednak. – Odpowiedziałem siląc się na pogodny uśmiech. – Słuchaj… Nie mogę mieszkać z Keirą. Nawet nie masz pojęcia jak niefortunne jest nasze połączenie. Moja relacja z nią jest dość napięta i zapewniam Cię, że za nic nie chciałaby mieć mnie za swojego współlokatora. Nie wiedziałaś o tym i serio nie mam do Ciebie o to żalu. Ale teraz, skoro już ustaliliśmy, że nie ma takiej możliwości daj mi proszę odpowiedni klucz. – W tym momencie na obliczu wampirzycy pojawił się pełen słodyczy uśmiech.
- Ależ nie ma żadnej pomyłki. – Rzekła sięgając po kartkę, na której rozpisane zostały wszystkie przydziały po czym podsunęła mi ją przed twarz.
- Panienka Keira osobiście nadzorowała przydział współlokatorów. – Wyjaśniła.
- Jakim… Kurwa… Cudem… - Zapytałem widząc imię Keiry umieszczone tuż obok mojego. Czy naprawdę miałem skończyć śpiąc zaledwie metr od tej zołzy?
- Nie… Nie wierzę w to. – Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Najchętniej zabrał bym wszystkie swoje rzeczy i ruszył w stronę najbliższego lotniska. Nieważne w jaki sposób bym się na nie dostał. Mógłbym nawet przepłynąć wpław przez cały, ogromny ocean.  
- Dobra, rozumiem. Eeh… Płynąc tu widziałem budynek na wsypie i z tego co zrozumiałem jest to jakiś hotel. Ile bierzecie za pokój? Nie musi być jakoś przesadnie luksusowy. – Zapytałem jednocześnie kalkulując w myślach czy stać mnie na taki wydatek. Założę się, że pobyt w takim kurorcie na pewno kosztuje krocie.
- Przykro mi ale mam ściśle określone wytyczne odnośnie waszego zakwaterowania. – Poczułem przepływający mi po plecach lodowaty dreszcz.
- Zrozum proszę. – Jęknąłem żałośnie. - Przyjechałem tu aby ODPOCZĄĆ… Na wakacje. Relaks. Plaża. Morze. A skończyłem w pomieszczeniu z tą… – W porę zdążyłem ugryźć się w język – Z uroczą, nader uroczą młodą kobietą, z którą jednak nie znajduje żadnego porozumienia – Ostatnie zdanie wypowiedziałem przez zaciśnięte zęby. Nie mogłem przecież wprost powiedzieć co tak naprawdę sądziłem o Keirze.
- Ok. Skoro hotel nie wchodzi w grę to może zaproponujesz jakieś inne rozwiązanie? Budka ratownika? Altanka w ogrodzie? Daj mi jakąś pościel to mogę spać w salonie. Karimatę chociaż to będę koczował na korytarzu! Serioooo? – Zapytałem głośno w chwili gdy dziewczyna po raz kolejny przecząco potrząsnęła burzą czarnych loków sugerując tym samym iż żadne z zaproponowanych przeze mnie rozwiązań nie wchodzi grę. Teraz już miałem stu procentową pewność. Mam przejebane...
- Dzięki za pomoc. - Fuknąłem na odchodne.
- Zaczekaj chwilę. – Mulatka odwróciła się i sięgnęła do jednego ze schowków znajdujących się w motorówce po czym wyciągnęła butelkę jakiegoś drogiego szampana. - Może to jakoś pomoże? – Spytała podając mi podarunek, który przyjąłem ze wzruszeniem ramion. Odkorkowałem flaszkę, a następnie w ciągu zaledwie kilku sekund opróżniłem ją z połowy zawartości. Dopiero gdy odstawiłem butelkę od swoich ust zauważyłem, że wampirzyca wpatruje się we mnie wyraźnie zszokowana. W jej dłoni dostrzegłem dwa, kryształowe kieliszki.
- Chciałam zaproponować coś na przełamanie lodów ale najwyraźniej miałeś lepszy pomysł. – Stwierdziła z uśmiechem. – Życzę powodzenia. – Dodała zanim wsiadła do motorówki, która po chwili odpłynęła w kierunku stałego lądu.

Zanim jednak udałem się do przydzielonego mi pokoju najpierw zatrzymałem się w salonie przy tablicy ogłoszeń, o której wspomniała Xanthia. Potrzebowałem jakiegoś zajęcia. Czegoś co pozwoliłoby mi w jakiś sposób odciąć się od natłoku dręczących mnie myśli, zadurzonej złośnicy i problematycznej współlokatorki. Chciałem odreagować cały stres i wtedy znalazłem informację o organizowanym dla gości kursie windsurfingu. Hmm… Co ciekawe lokalizacja, w której odbywać miały się lekcje, również była korzystna gdyż znajdowała się po przeciwnej stronie wyspy. Na tyle daleko by uniknąć nadprogramowych spotkań zarówno z Junko jak i Keirą. Spisałem widniejący przy wiadomości numer telefonu do instruktora, a następnie ruszyłem w kierunku sypialni. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka zastając Kerię w tym samym miejscu co poprzednio.
- Cześć. - Przywitałem się krótko jednocześnie unikając spojrzenia błękitnych tęczówek. Rzuciłem torbę obok wolnego łóżka.
- Nie mogłaś mi od razu powiedzieć, że dostąpiłem zaszczytu dzielenia z Tobą jednej sypialni? – Zapytałem z przekąsem w głosie. Powoli podniosłem głowę i zwróciłem się do czystokrwistej. – Twoja pracownica ma pewnie teraz niezły ubaw. Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę starając się ją przekonać, że to NIEMOŻLIWE abyś z własnej woli chciała ze mną zamieszkać. Heh… - Prychnąłem drwiąco. – Niech zgadnę... Dręczenie mnie w czasie snu przestało Ci wystarczać i teraz masz zamiar zmienić całe moje życie w jeden niekończący się koszmar? - Zapytałem kładąc się na łóżku. Zamknąłem oczy... Było już mi wszystko jedno. Dzisiejszy dzień nie mógł już być gorszy.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 EmptyNie Sie 11, 2019 3:12 am

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 The-black-festival-demo.regular

         Początkowo propozycja ze strony Shane’a i Ayi, abym zabrał się z nimi do ich rodzinnej rezydencji i tam jakoś… przetrawił wszystkie ostatnie wydarzenia, naprawdę zbiła mnie z tropu. No bo jak to? Oni autentycznie mieli zamiar się ze mną użerać przez kilka dni tak z własnej, nieprzymuszonej woli? Aż ciężko było mi w to uwierzyć. Ale mówili serio. A ja, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, faktycznie chciałem tam pojechać. Ile to razy za dzieciaka zastanawiałem się jak może wyglądać to miejsce… Gdzie ojciec wracał po tych swoich misjach? Gdzie jest jego dom? Gdzie tak naprawdę wolał być, jeżeli nie przy mnie? Ale tym razem nie chciałem tego robić ze względu na ojca. Chciałem to zrobić dla siebie. Dowiedzieć się, gdzie JA byłem, zanim zostałem przekazany w łapska tego łowcy. Gdzie JA się wychowywałem i gdzie JA zdobywałem pierwsze doświadczenia. I stało się, zgodziłem się.
         Z początku było… dziwnie. Myślałem, że poczuję się jakoś… no nie wiem, nostalgicznie? Ale wcale tak nie było. Ot jakiś ładny dom, jezioro, lasek wokół. W środku też było niczego sobie, ale nie czułem… tego czegoś, co myślałem, że poczuję. Ale z biegiem czasu… naprawdę zaczynałem się cieszyć, że tu przyjechałem. Może to zabrzmieć dziwnie, ale obecność tej dwójki pozwoliła mi jakoś szybciej przyzwyczaić się do otoczenia i nie czuć się jak w całkiem obcym, nieznajomym miejscu. Z dnia na dzień poznawałem coraz więcej ich zwyczajów, widziałem jak bardzo swobodnie się czują w swoim towarzystwie i to chyba jakoś pozwoliło mi się ośmielić i towarzyszyć w ich codziennych zajęciach. To był… dobry czas.

         No i jesteśmy… tydzień później płynąc na wyspę Pentagramów. Nie że coś, ale Watykan, później szybki skok do Ameryki, Japonia, a teraz Polinezja Francuska… czułem się jak Martyna Wojciechowska. Gdy wyczaiłem, że wkrótce będziemy dobijać do brzegu, pozwoliłem sobie obudzić Shane’a za jego osobistą zgodą, na sposób w jaki raczej by się nie zgodził, gdybym go zapytał, ale to już mniej ważne. Ważne było to, że wciąż pamiętałem jak obudził mnie w jeden z poranków i nie zamierzałem mu tego puścić płazem. Ja nigdy nie zapominam, o nie. Gdy po chluśnięciu w paszczę w głównej mierze rozpuszczonym już lodem postanowił wreszcie otworzyć te swoje zaspane oczęta, po początkowym zmieszaniu udało mu się wreszcie ogarnąć sytuację i standardowo wypluł w moją stronę kilka zdecydowanie-nie-komplementów.
         — Och, miało być delikatniej? Wybacz mi to niedopatrzenie, madame, następnym razem postaram się lać wolniej. — ukłoniłem się teatralnie i począłem zbierać swoje rzeczy, aby już wkrótce postawić pierwsze kroki na wyspie.

         Najpierw powędrowaliśmy do przystani, skąd zabrała nas motorówką jakaś lasencja. Wchodząc do tego „domku na wodzie”, o którym opowiadała nam przewodniczka, musiałem przyznać, że byłem niejako… pod wrażeniem? No bo co, chata jednak konkret. Kijowo trochę, że tak daleko od lądu, ale miało to też swoje plusy, zwłaszcza jak ktoś chciał się zaszyć na jakiś czas bez obaw, że ktoś będzie go nachodził. Gdy się tak zastanawiałem, zdążyły dobiec do nas jakieś dziewczęta podśmiechując się do siebie i z wyciągniętymi przed siebie ramionami próbując założyć nam na głowę jakieś kwiatowe girlandy. Mój boże, jakie to było kolorowe, fuj. Pokręciłem przecząco głową na oferowany dodatek i dziewczyna, na całe szczęście, opuściła mnie bez większych nalegań.
         Kiedy wszystkie znajome, akademickie twarze wreszcie zebrały się w jednym miejscu siostra Keiry zaczęła udzielać nam najpotrzebniejszych informacji. W tym samym czasie mój wzrok powędrował do Niny, stojącej nieco dalej… Zastanawiałem się jak spędziła ten tydzień… miała się już lepiej? Przez cały ten czas nie mieliśmy za bardzo kontaktu, nie licząc kilku krótkich esemesów. Miałem nadzieję, że uda nam się wreszcie zwyczajnie pogadać, bo przez te ostatnie szaleństwa nie mieliśmy za bardzo takiej możliwości.

         Wchodząc do pokoju stwierdziłem, że od razu wypakuję swoje rzeczy, bo później nie będzie mi się chciało. Normalnie sam siebie zaskoczyłem, bo zazwyczaj tydzień czasu nie przekonuje mnie do tak katorżniczej czynności jaką jest wypakowywanie… zwłaszcza myśląc o tym, że potem trzeba to ponownie ładować do torby. No strata czasu jak nic, ale no nie wiem, może ta oceaniczna bryza tak na mnie działała. Wysuwając jedną z szuflad, z zamiarem wrzucenia tam pierwszego stosu ciuchów, moje oczy natknęły się na…
         — Stanik? — zapytałem sam siebie, unosząc brew. Rozejrzałem się z uwagą po pokoju, próbując ocenić sytuację. Niby było drugie łóżko, ale oprócz tego nic nie mówiło mi, że ktoś tu już przede mną był. Żadnej walizki, torby, zostawionych ciuchów… czyżby jakaś poprzednia… lokatorka? Niewiele myśląc wziąłem materiał w dłoń, gotów rzucić go gdzieś za siebie, bo heloł, ta szuflada jest moja, reszta mnie nie obchodzi, ale wystarczył jeden krótki przebłysk w mym umyśle, abym…
Naciągnął biustonosz, badając jego elastyczność i strzeliłem nim jak z łuku, obserwując jak mknie naprzód, w stronę otwartych drzwi i… uderza kogoś w twarz, kończąc swój krótki lot niewdzięcznie pod stopami intruza.
         — Cześć… Nym… — powiedziałem, po dłuższej chwili tępego wpatrywania się w nagle zjawioną się kobietę.  — Chcesz przygarnąć? Bo chyba zgubił właściciela.

nowe szaty króla:
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1 Empty

Powrót do góry Go down
 
Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1
Powrót do góry 
Strona 1 z 8Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym KOLEJNE DNI
» Streszczenie części 3-ciej (Bal Debiutantek i dzień po)
» Styczeń, po Sylwestrze
» Styczeń, na pokładzie Adaxii

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Część główna :: Wątki-
Skocz do: