Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2

Go down 
+2
altivia
Almarien
6 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyWto Lut 18, 2020 8:50 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Murbia-demo.regular

     
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? – Aaron nie wiedział, czego oczekiwał po rozmowie z bratem… wyposażonym w emocje, ale nie sądził, że nawet w tej sytuacji Alec będzie po prostu… sobą. Nie chciał kolejnej rozmowy, opierając się dokładnie na tym samym. – Robiłem wszystko, żeby to zaakceptować. Próbowałem zrozumieć twoje postępowanie, ale nie potrafiłem. Naprawdę… - przełknął ślinę, czując gulę w gardle. – Naprawdę się starałem z całych sił, ale nie potrafiłem. – Mężczyzna chociaż raz chciał się poczuć jak jego brat. Nawet pokłócić o pierdoły, a nie tak emocjonalne zadry. Tak na dobrą sprawę to zależało mu teraz na odpoczynku, chciał po prostu odpuścić, ale świadomość tego, że Alec tutaj był, że był tutaj cały, że mógł naprawdę zobaczyć jego uczucia, zrozumieć jak ciężkie to wszystko dla niego było, pchała go dalej w tę rozmowę. A doskonale wiedział, że będzie już tylko gorzej, coraz trudniej. Ten jeden raz miał szansę mu to wszystko pokazać, jego własne emocje, w pełnej krasie. A początkiem tego wszystkiego była śmierć ich matki… To był pierwszy moment, w którym Aaron naprawdę potrzebował brata, a nie żołnierza, mającego na celu, jak to sam określił, zniszczenie jego wrogów i słabości, nie kukły pozbawionej... człowieczeństwa.

- I to był powód, żeby wybierać najprostsze rozwiązanie? – znowu zaczęła w nim narastać wściekłość i żal, ale ku własnemu zdziwieniu nie krzyczał, chyba już nie miał na to siły. – To nie było poświęcenie, tylko zwykła ucieczka. Nie radziłeś sobie, nie prosiłeś o pomoc i w końcu przestałeś próbować. Nie jesteś moim ochroniarzem, do jasnej cholery! Jesteś moim bratem, moją rodziną. Ja nigdy nie chciałem od ciebie nic innego. Jedyne o czym zawsze marzyłem to rodzina. Lojalna, oddana… - tutaj na chwilę przerwał, szyderczo się uśmiechając i uciszając głos. - … nie robiąca nic, co może zranić – oczywiście, że miał tutaj na myśli to, co zaszło pomiędzy Aleciem, a Ayą. On wciąż… Dla niego to nadal… Nawet nie umiał zebrać na ten temat myśli.

– Ja chciałem brata, bronić się mogę sam. Te wszystkie zlecenia, rozkazy, które ci dawałem, były tylko po to, żebyś się sprzeciwił, zbuntował, żebyś się ze mną pokłócił o to, że nie jesteś moją marionetką, którą mogę wykorzystywać do woli. A ty to wszystko robiłeś… Zupełnie nie o to mi chodziło… - na samą myśl o tym wszystkim poczuł w kącikach oczu łzy. Był w tragicznej psychicznie sytuacji, z dnia na dzień coraz gorzej.

– Chciałem na tobie polegać, mieć twoje wsparcie, ale też być twoim wsparciem. Chciałem, żebyś kierował się do mnie z problemami, żebyś na mnie… - zakrył oczy dłonią, przygryzając wargę. Drżał od nadmiaru wrażeń, bo tego było po prostu za wiele dla jednej osoby. On naprawdę już nie miał siły. Cała ta walka o rodzinę, o przyjaciół, o… kobiety… była niepotrzebna. W końcu i tak popełniał błędy i ranił bliskie mu osoby. Jaki to miało sens? Był zmęczony i przede wszystkim… zrezygnowany. - … liczył. W końcu jestem twoim starszym bratem – zaśmiał się trochę… desperacko, jakby nie mogąc zdecydować się, jaka reakcja była w tym momencie najlepsza.

- A zamiast tego mnie ranisz, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ja… - musiał przerwać, żeby złapać oddech, bo nagle jego głos się załamał, ściszył. Ledwo sam siebie słyszał. – Ja nigdy bym nie… przespał się z kobietą, na której ci zależy, nawet jeśli by do mnie przyszła i wyraźnie to zasugerowała, a ja bym coś do niej czuł – wbrew temu, czego się spodziewał nie mówił tego w złości, chociaż nie wiedział, czy wściekłość nie byłaby lepsza. Wspomnienie czegoś tak bolesnego przypomniało mu te wszystkie uczucia, które się wtedy pojawiły. Ponownie poczuł tą rozdzierającą serce rozpacz. Brakowało mu tchu, ten ból go po prostu dusił. Nadal nie potrafił sobie z tym poradzić, ledwo stał na drżących nogach. – Oglądanie ciebie w takim stanie… To codzienne patrzenie jak mój brat błąka się po szkole bez emocji, bez uczuć, które zaszczepione przez przyjacielskie relacje umilają mu dzień… Nie mogę na to patrzeć, to jest trudne… Nie znasz przyjaźni, nie znasz… miłości… Dla ciebie codzienność to wykonywanie poleceń… Ja naprawdę nie mogę na to patrzeć… nie chcę na to patrzeć.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyCzw Lut 20, 2020 1:47 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Denrito.regular

Uniosłem do góry głowę po czym z głośnym westchnieniem wypuściłem z płuc zgromadzone powietrze. Słysząc niemalże płaczliwy ton mego brata poczułem coś na kształt zirytowania, a uczucie to pogłębiało się nieustępliwie z każdym kolejnym słowem jakie wypowiadał. Tak jak przewidziałem… Znów będę miał okazję zapoznać się z opowieścią o jakże niesprawiedliwym żywocie chłopca, który nie pragnął niczego poza odrobiną bliskości i wyrozumiałości. Na to byłem przygotowany… Miałem zamiar cierpliwie wysłuchać pełną pretensji i inkryminacji litanię, ustosunkować się do newralgicznych zagadnień, przyjąć szeroko rozumianą krytykę, a następnie zająć się kwestią, której czas nie był sprzymierzeńcem. Plan z założenia był dobry jednakże zapomniałem uwzględnić w równaniu jednej, dość istotnej zmiennej… A mianowicie uczuć…

Dość rychło zorientowałem się do czego może to doprowadzić… Prosiłem Aarona wielokrotnie aby przestał, uspokoił się i zapanował nad swymi emocjami lecz on nie miał takiego zamiaru. Nie zauważył lub udawał, że nie dostrzega jak mocno to na mnie oddziałuje. Brnął dalej, wylewał na moją osobę następne porcje oskarżeń oraz żali skupiając się jedynie na własnych potrzebach, a całkowicie ignorując moje.

Szkarłatne, niczym krew, wstęgi ciasno oplotły mój tors i ramiona, a otaczający moją sylwetkę purpurowy obłok z każdą sekundą powiększał swoją powierzchnię. Czułem krążącą po mym cele adrenalinę, słyszałem łomoczące w mej piersi serce, moje kły wysunęły się z dziąseł, a ciemnobrązowe tęczówki przyjęły barwę jaskrawej czerwieni… Natrętny głos w mojej głowie sugerował abym się podał, zaniechał kontroli jaką nieustannie narzucałem sobie od lat, przestał się powstrzymywać i ujawnił swą prawdziwą naturę. Nie chciałem tego, nie chciałem utracić panowania nad własną mocą, obawiałem się, że przypadkiem mogłem zranić brata lecz wtedy… Aaron przywołał wspomnienie Ayi.

- Dość… - Wychrypiałem przez zaciśnięte gardło. Czara przepełniającej me wnętrze goryczy rozbiła ostatnie, powstrzymujące mnie bariery.
- To, czego pragniesz, nie przyjdzie w kształcie, jakiego oczekujesz. – Powiedziałem wpatrując się w jego postać z trudną do ukrycia agresją. Poczułem jak moje ciało nieznacznie unosi się do góry, odchyliłem do tyłu głowę jednocześnie przymykając powieki. W czasie krótszym niż uderzenie serca skumulowana energia znajdująca się w otaczającej mnie przestrzeni gwałtownie się rozproszyła, a ja poczułem nieoczekiwaną ulgę. W chwili gdy ponownie otworzyłem oczy, spostrzegłem, iż wciąż znajduję się w powietrzu, tuż nad głębokim kraterem o średnicy około dwóch metrów... Lej stopniowo wypełniał się morską woda, która zaczęła cyrkulować wokół mnie. Rozejrzałem się dookoła próbując zlokalizować wzrokiem postać mego starszego brata. Odnalazłem go niemal natychmiast, leżał oparty plecami o kokosową palmę w odległości dwudziestu metrów, na taki dystans musiała odrzucić go wytworzona przeze mnie fala uderzeniowa. Zbliżyłem się powoli do chłopaka. Wiedziałem, że nie zostało nam zbyt wiele czasu… Incydenty, w których moja moc będzie wymykać się spod mej kontroli wkrótce zaczną zdarzać się coraz częściej. Nie byłem w stanie powiedzieć jak długo jeszcze zdołam zachować pozory.

- Wstań. – Nakazałem. - Nie przystoi by pierworodny syn, dziedzic jednego z najpotężniejszych rodów znajdował się w pozycji tak uwłaczającej jego godności. – Stwierdziłem patrząc na niego z wyraźną wzgardą. Spostrzegając opieszałość z jego strony momentalnie poderwałem jego ciało do góry.
- Moja kolej by podzielić się zaobserwowanymi konstatacjami. Teraz TY wysłuchasz mnie… - Zakomunikowałem nie dając Aaronowi możliwości wygłoszenia sprzeciwu.

- Marionetka, kukła, broń, potwór, pionek… Dość niefrasobliwie używasz wobec mnie wielu obraźliwych epitetów. Zauważyłeś? – Zapytałem nie oczekując żadnej odpowiedzi.
- Ja będę oscylował wobec takich określeń jak egocentryk, hipokryta i łgarz. Zacznijmy od egocentryzmu… Prezentowana przez Ciebie postawa wskazuje, iż jesteś głęboko przekonany o słuszności swoich poglądów, własnej nieomylności. Postrzegasz świat poprzez absolutyzowanie własnych doświadczeń, koncentrujesz się wyłącznie na sobie, na własnych pragnieniach i emocjach zauważając jedynie swoje potrzeby. Nie interesują cię uczucia osób, które przebywają w twym towarzystwie. Podsumowując… Nigdy nie starałeś się mnie zrozumieć… Nie zaakceptowałeś podjętej przeze mnie decyzji, ponieważ wykazujesz patologiczną niemożność do aprobaty poglądów i postaw innych niż własne. – Stwierdziłem nonszalancko wzruszając ramionami.

- Naprawdę uważasz, że całkowite odcięcie się od emocji jest banalnie proste? Że wystarczy prosty gest, odrobina samozaparcia i wytrwałości? - Zapytałem ze złością. Uniosłem dłoń po czym pstryknąłem palcami tuż przed jego oczami.
- Tak to wygląda z twojej punktu widzenia? - Prychnąłem drwiąco i potrząsnąłem głową.
- Rozumiem, z twojej perspektywy wydawać się to mogło najprostszym z możliwych rozwiązań… Ale jakiej reakcji obronnej spodziewać się można po czteroletnim dziecku?  – Westchnąłem głośno próbując zapanować nad drżeniem dłoni.
– Przyznaję, w pewnym stopniu postąpiłem samolubnie. Na początku nie było to intencjonalne lecz szybko spostrzegłem, iż w ten sposób mogę odciąć się od współodczuwania emocji innych osób oraz znacząco ograniczyć negatywny wpływ jaki na mnie wywierały... Czasami żeby przetrwać zmuszeni jesteśmy korzystać z niekonwencjonalnych metod. – Opuściłem wzrok, zauważyłem jak znajdujący się pod moimi stopami piach oraz skalne odłamki stopniowo ulegają dezintegracji.

- Zastanawiasz się dlaczego nie zwróciłem się do Ciebie? Dlaczego postanowiłem samodzielnie rozwiązać mój problem? – Uśmiechnąłem się smutno. – Jak można żądać emocjonalnego wsparcia od kogoś, kto do tej pory nie potrafił poradzić sobie ze śmiercią matki? Wciąż żyjesz przeszłością, rozpamiętujesz tragiczne wydarzenia pielęgnując w sobie negatywne doświadczenia z wczesnych lat dzieciństwa, bo potrzebujesz alibi dla swego nieudanego życia. To twoje cierpienie, głęboki ból i rozpacz, a przede wszystkim odczuwany przez ciebie gniew pchnął mnie do tej decyzji. - Odwróciłem głowę i zerknąłem na krater, który stworzyłem zaledwie kilka minut wcześniej.

- Mówisz o odpowiedzialności, zaufaniu, wzajemnym wsparciu… Twierdzisz, że nie chcesz mojej protekcji… Że niepotrzebny ci żołnierz wykonujący wygłoszone przez ciebie komendy, a bliska osoba, której mógłbyś zwierzyć się ze swych rozterek i wątpliwości. Dlaczego więc nie przyszedłeś do mnie bym zweryfikował informacje jakie uzyskałeś od Varyi? – Zamyśliłem się.
- Tej tragedii można było zapobiec… Zamiast tego wolałeś zgrywać bohatera, zignorowałeś wszelkie pobudki świadczące o tym, że ta dziewczyna cię okłamuje. Zwiodły cię duże, błękitne oczy, spływające po policzkach łzy i wąska kibić. Nie zastanowiło cię dlaczego prosiła byś nie wciągał mojej osoby w tą intrygę? Z jakich powodów chciała zachować to w sekrecie?

- Gdyby nie moja interwencja zapewne ty i ojciec spoczęlibyście w trumnach ustawionych na katafalkach przed naszą rodzinną rezydencją. Oczywiście nie jest to jedyny przykład, który jestem w stanie przytoczyć. Wielokrotnie naprawiałem popełnione przez ciebie błędy, tuszowałem zbrodnie, oczyszczałem miejsca, które zmieniłeś w krwawe masakry… Ale być może masz rację… Ukończyłeś dwadzieścia jeden lat i należałoby w końcu traktować cię jak osobę dorosłą, a nie roszczeniowe, rozkapryszone dziecko… Nadszedł czas abyś zaczął osobiście mierzyć się z konsekwencjami swych czynów. – Przerwałem na moment by zebrać myśli, zbliżałem się powoli do tematu, który od wielu lat już stanowił główne źródło konfliktu pomiędzy mną, a Aaronem.

- Każda społeczna interakcja niebagatelne stanowi dla mnie wyzwanie… Codziennie dowiaduję się czegoś nowego, staram się być otwarty na wszelkiego rodzaju interpersonalne relacje, mimo iż ograniczone mam pole manewru w tym zakresie. Zapewne nigdy nie będę mógł nazwać się ekspertem w tej dziedzinie… Nie wszystko można usystematyzować, uczucia oraz powstające pod ich wpływem reakcje stanowią właśnie taki wyjątek. - Westchnąłem ciężko.

– Powiedz mi… Jakie w ciągu sześciu miesięcy jakie spędziliśmy w akademii zdołałeś nawiązać relacje? Jak wielu udało ci się pozyskać sprzymierzeńców, kolegów, bliskich przyjaciół? Oczywiście nie uwzględniając kochanek i związków, które na celu miały jedynie rozładowanie twego seksualnego napięcia… - Uśmiechnąłem się krzywo. – Dostrzegasz to? Rozbieżność między zasadami moralnymi, które głosisz, a tym jak przestrzegasz ich we własnym życiu? Tak postępuje hipokryta, bracie… - Odsunąłem się kilka kroków do tyłu.

- Nie potrafisz stworzyć żadnej, opartej na głoszonych przez ciebie wartościach trwałej relacji…  Jakby tego mało, uparcie starasz się zniszczyć wizerunek naszego rodu wywołując niepotrzebne incydenty oraz konflikty. – Powiedziałem przywołując wspomnienie o wczorajszym dniu: obcesowe potraktowanie służącej rodu Pentagram, skandaliczne zachowanie w czasie wspólnej gry, pocałunek z Ayą oraz respons jaki otrzymał ze strony braci białowłosej, ogólne zdegustowanie i odrazę jaka pojawiła się w świadkach tego zdarzenia oraz konsekwencję w postaci zerwania sojuszu przez Nymerię Martell.

- Twierdzisz, że nigdy nie „przespałbyś się z kobietą, na której by mi zależało”? – Zapytałem cicho. –  Nie zrobiłem tego…
- Okłamujesz sam siebie sądząc, że kiedykolwiek kochałeś Ayę… Nie dostrzegłem miłości w chwili gdy za moją sprawą doprowadziłem do waszych zaręczyn, nie dostrzegam jej teraz… Jeżeli naprawdę byś kochał tą dziewczynę nigdy byś jej nie ośmieszył, nie zdradziłbyś jej przy pierwszej nadarzającej się okazji, nie porzucił dla innej… Zrezygnowałeś z niej, potraktowałeś jak przedmiot… Zabawkę, którą można odstawić na półkę i wrócić do niej ponownie w dowolnej chwili. Zatem pretensję powinieneś mieć jedynie do samego siebie. - Przypomniałem sobie moje wczorajsze spotkanie z wampirzycą, naszą rozmowę, wsparcie jakie mi okazała oraz krótki pocałunek jakim obdarzyła mnie tuż przed rozstaniem. Poczułem jak coś spływa po moim policzku, odruchowo uniosłem dłoń i przejechałem palcami po skórze, a gdy na nie spojrzałem dostrzegłem czerwoną posokę.
- Gdyby naprawdę zależało ci na jakiejś głębszej relacji, na tym by stworzyć prawdziwy związek z Ayą. Jeżeli taka była by jej wola, jeżeli tego by właśnie chciała… Pogodziłbym się z tym i wycofał… W przeciwieństwie do ciebie nigdy bym jej do niczego nie zmusił. – Zapewniłem.
- Sądzę, że znaczącym czynnikiem jest tu kwestia twojego urażonego ego, nie potrafisz dopuścić do siebie myśli, że zostałeś odrzucony oraz, że istnieją na świecie kobiety, dla których mógłbym być bardziej atrakcyjny niż ty…
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySob Lut 22, 2020 6:55 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Vampire-calligraphy.regular

Potrząsnęłam z niedowierzania głową w chwili gdy usłyszałam z jakim entuzjazmem Eiichi wypowiada się o damskich zapasach oraz wyborach miss mokrego podkoszulka. Konkurs, którego zadaniem miało być wyłonienie najpiękniejszej pary na wyspie jeszcze byłam w stanie zrozumieć. Kilka razy zdarzyło mi się nawet brać udział w podobnych wydarzeniach i zawsze wspominałam je ze wzruszeniem: zdrowa rywalizacja, piękne, błyszczące stroje i możliwość zapoznania się z wieloma, nowymi osobami. Natomiast walka w słodkiej, lepkiej masie w ogóle nie trafiała do moich przekonań.
- Takie zapasy to tylko zachęta do kolejnych bójek… Propagowanie mowy nienawiści, nawet jeżeli to ma być tylko zabawa – Spojrzałam wpierw na czarnowłosego by zaraz potem przenieść wzrok na Nymerię.
- Mi wczorajszy dzień dostarczył dość negatywnych wrażeń. Znaczy… Nie cały wieczór był zły. – Poprawiłam się szybko. Próbując ukryć rumieniec opuściłam głowę i zaczęłam jeszcze raz przeglądać listę, którą trzymałam w dłoni.
- Podobnie jak Nymcia jestem za fajerwerkami. Rozpoznawanie osoby przez dotyk oraz kurs tańca to też ciekawe opcje. – W międzyczasie brązowowłosa podniosła się ze swojego posłania, a następnie zniknęła za drzwiami łazienki. W sypialni pojawiła się ponownie kilka minut później, pochwaliłam wybrany przez koleżankę strój oraz gustowną biżuterię, która idealnie podkreślała karnację wampirzycy po czym pożegnałyśmy się krótkim całusem zanim opuściła pomieszczenie.

Rozchyliłam wargi pozwalając by Eiichi wsunął pomiędzy nie soczysty owoc, pogryzłam go i połknęłam niemal natychmiast. Nie odsuwając się od bruneta, objęłam jego szyję i delikatnie go pocałowałam. Czułam specyficzny, rozchodzący się po moim języku i podniebieniu smak czekolady, który mieszał się ze słodko-kwaśną mieszanką owoców. Zanim jednak nasz pocałunek przerodził się w coś więcej postanowiłam go zakończyć. Przynajmniej na razie… Widząc wyraźne niezadowolenie czarnowłosego uśmiechnąłem się niewinnie do niego.
- Nie masz chyba zamiaru spędzić całego dnia w łóżku? – Zapytałam wstając z miejsca. Zebrałam wszystkie brudne naczynia i odstawiłam je na wózek. Zaczekałam aż Eiichi się ubierze, a następnie wyszliśmy z pokoju udając w stronę kuchni skąd dochodziło kilka znajomych głosów. Jeszcze zanim zdołałam dobrze przyjrzeć się sylwetce mężczyzny, z którym rozmawiała Aya poznałam jego głos. Zbliżyłam się również do białowłosej aby się z nią przywitać po czym zwróciłam się do chłopaka.
- MADS !! – Krzyknęłam radośnie podchodząc do szatyna. Pocałowałam go przelotnie w oba policzki nie mogąc przestać się uśmiechać. Minęło kilka miesięcy odkąd widzieliśmy.
- Co za niespodzianka!! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę znowu zobaczyć dawnego znajomego. Mów co u Ciebie? Jak twoja łódka? Opłynąłeś już na niej cały świat? – Zanim jednak usłyszałam odpowiedź dołączył do nas jeszcze Shane. Blondyn ubrany był jedynie w bawełniane, dresowe spodnie, a przez ramię przerzuconą miał swoją podróżną torbę.
- Cześć stary. Miło Cię widzieć. - Brat Eiichiego wyciągnął rękę i podał ją Ivarsenowi.
– Cześć bracie, Nino, Pasożycie… - Jasnowłosy uśmiechnął się złośliwie do siostry po czym zaczął oglądać ustawione na półmiskach przekąski, w końcu sięgnął po parówki w cieście francuskim.
- Umieram z głodu. – Mruknął.
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySob Lut 22, 2020 6:56 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Pages-grotesque.light-demo

Drgnęłam lekko w momencie gdy palce Junko mocniej zacisnęły się wokół mojej dłoni. Początkowo sądziłam, że odrobinę za daleko posunęłam się w swych prowokacjach lecz obawa ta zniknęła równie szybko co się ujawniła…

Oszalał… Nie myśli racjonalnie… Te dwa, krótkie zdania sprawiły, że poczułam ścisk w okolicy żołądka. Zagryzłam mocno wewnętrzną część policzka, nie chciałam aby towarzysząca mi wampirzyca dostrzega pełen zadowolenia uśmiech. Niemal natychmiast zaczęłam kalkulować w myślach w jaki sposób mogłabym wykorzystać tą informację.

Tak, żadnych nie miałam wątpliwości, że to była ta chwila, na którą czekałam od rozpoczęcia naszej konwersacji… Z pełnym podziwu zaangażowaniem przebrnęłam przez błahe rozmowy o uczęszczających do akademii uczniach, naszych odczuciach względem tragedii, która nas dotknęła, związanej z nią żałobie i poczuciu straty. A wszystko po to by uraczała mnie taką perełką. W swych najśmielszych snach nie oczekiwałam dowiedzieć się takich rewelacji i to jeszcze z ust córki samego Kaname Kuran. Wszystkie czystej krwi rody zerkały na siebie nieufnie, doszukiwały się jakichkolwiek oznak słabości, które będą mogły wykorzystać w nadchodzącej przyszłości na swoją korzyść… Nie zdziwiłabym się gdyby wkrótce doszło do przetasowania sił.

- Co mam na myśli? – powtórzyłam zadane przez brązowowłosą pytanie po czym westchnęłam ciężko.
- Przerwane w ten sposób zaręczyny należy poddać ponownym negocjacjom… Nie chciałabym być złym prorokiem lecz bardzo możliwe, że któraś z was, ty lub Yuki, po prostu zajmie miejsce Cynthi. - Przywołałam kelnera i poprosiłam o ponowne uzupełnienie szkła.
- Usłyszałam niedawno kilka interesujących plotek ale nie sądzę aby cokolwiek miały wspólnego z szaleństwem. Wiem, że twój ojciec zwolnił niemalże całą zatrudnioną przez was służbę, odmawia przyjmowania delegatów, a nawet zabronił Finowi uczestnictwa w pogrzebie swojej narzeczonej lecz powiedzieć, że działa irracjonalnie? Może w ten sposób próbował was chronić? – Zasugerowałam z uśmiechem chociaż tak naprawdę miałam nadzieję, że Junko połknie haczyk i bardziej szczegółowo opisze mi na czym dokładnie opiera swe spostrzeżenia.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Lut 23, 2020 9:13 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Aurella.script

Słowa Pandory sprawiły, że mimo lekkiego odurzenia zaczęła odczuwać strach. W pewnym stopniu była świadoma tego, że śmierć Cynthii wcale nie oznacza zerwania sojuszu i, że scenariusz przedstawiony przez kobietę ma bardzo realne szanse spełnienia się. Co więcej nawet jeśli miałoby do tego nie dojść, to wiedziała doskonale, że w którymś momencie swojego życia zostanie komuś podarowana w ramach jakiegoś innego sojuszu. I jeszcze niedawno nie miałaby nic przeciwko temu, ale teraz? Nie chciała takiego rozwoju wydarzeń. Nie, kiedy dręczyło ją tak wiele wątpliwości i nieznanych dotąd uczuć. Nie mogłaby. Nie teraz. Nie, bo...

A potem przypomniała sobie, że chyba raczej nic z tego.
- Możliwe, ale nie sądzę, żeby mój ojciec miał w tej chwili głowę do prowadzenia podobnych gier. Nie po tym...
Przerwała. Nie była pewna, czy Pandora zrozumiałaby o co jej chodziło. Przymknęła oczy czując pogarszające się zawroty głowy.
- Rzadko bywał na mnie zły. Zawsze wszystko uchodziło mi na sucho. Byłam jego idealną córeczką. Dopiero w akademii przekonałam się, że nie każdy będzie mnie nosił na rękach... Ale po tym wszystkim kipiała w nim wściekłość. Na wszystko i wszystkich. Chciał nas pozamykać, odciąć od świata. Nie chciał się zgodzić, żebym tu przyjechała. Nie byłam nawet pewna, czy pozwoli mi wrócić do akademii. On...

Urwała, delikatnie zakrywając usta dłonią.
- Przepraszam. Nie chcę o tym dłużej rozmawiać - powiedziała, czując, że chyba zbiera jej się na płacz. W tej chwili chciała po prostu o tym zapomnieć. Ukryć tamte wydarzenia gdzieś głęboko i do nich nie wracać. Nie wiele myśląc otworzyła oczy i złapała za pierwszy z czterech kieliszków, dopiero co uzupełnionych przez barmana.
Powrót do góry Go down
Valeriane

Valeriane


Liczba postów : 26
Join date : 08/12/2019

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Lut 23, 2020 10:11 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 QW93ff2

       Złe przeczucie naszło go kilka sekund później, jeszcze zanim Nymeria zdążyła się skrzywić i cokolwiek powiedzieć. A jej reakcja była niemym potwierdzeniem tych przeczuć, za którym niedługo później podążyły również słowa.
       Cesare nie spodziewał się takiej informacji; pytał tylko z pozornej uprzejmości, w końcu jego i Nicholasa od wielu lat nic już nie łączyło. Nawet mimo tej dawnej znajomości, mimo siostry być może pogrążonej w żałobie stojącej tuż przed nim, nie potrafił się w sobie doszukać ani odrobiny żalu czy nostalgii. Umarł to nie żyje. Dla niego zdanie to było wyłącznie suchym stwierdzeniem faktu i zamierzał odpowiedzieć zwyczajną w takiej sytuacji formułką, choć przy każdym innym spróbowałby udawać przejęcie, które było naturalnym stanem chociaż w pierwszych kilku sekundach.
       Przy Nymerii wolał niczego nie pozorować.
       — Przykro mi — odpowiedział więc po prostu, nie spuszczając z niej wzroku. — Nikt nie dał mi nawet znać o pogrzebie... Dziwne — mruknął jeszcze bardziej sam do siebie. Faktycznie, zastanawiające było przegapienie śmierci członka rodziny Pentagramów, nawet jeśli dalekiej. Ale nie widział Nymerii kilka długich lat i ta rozmowa zaczynała się robić niezręczna. Jakby od początku taka nie była z jego strony. — Co tutaj robisz, na wyspie? Keira cię zaprosiła? — zapytał więc łagodnie, czując się na tyle swobodnie, żeby zająć jeden z leżaków. — I na słońcu — dodał i wtedy jeden kącik ust uniósł się w charakterystycznym, krzywym uśmiechu.
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Lut 24, 2020 6:18 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Atyla.demo

Jęknęłam, przekręcając się na drugi bok. Ból rozsadzał mi głowę przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Czułam się jak sponiewierana i miałam pewność, że nigdy więcej nie zbliżę się do Aleca, choćby na metr. Ten… To wynaturzenie, bo ciężko go było nazwać człowiekiem, było zbyt niebezpieczne, zbyt silne. Od takiego to na kilometry z daleka… Jego moc po prostu przytłaczała i byłam szczególnie ciekawa, dlaczego była tak ogromna. Nigdy tak długo nie utrzymywały się u mnie efekty użycia własnej mocy. Musiałam przyznać, że faktycznie, raczej nie zawracałam sobie głowy trenowaniem tej umiejętności. Używałam jej tylko w razie konieczności, ale to jak słabo, wręcz chora się teraz czułam dało mi znak, że może jednak warto by było nad tym popracować.

Poranne słońce szczególnie mocno mnie poraziło. Zmusiło, żebym podniosła jędrny tyłek z posłania i zasunęła rolety. Ledwo zrobiłam te kilka kroków, a powrót z powrotem pod kołdrę był wręcz zbawieniem. Od razu zasnęłam ponownie i już nic nie przerwało mi odpoczynku aż do godziny, w której zazwyczaj wstawałam. Już słyszałam głosy i kroki na korytarzach, niemniej jeszcze pozwoliłam sobie poleżeć. Byłam tak osłabiona, że pierwsze o czym pomyślałam to krew i od tego bym zaczęła dzień, gdybym miała ją pod ręką. Niestety czekała mnie wędrówka do kuchni, a zanim do tego doszło, wzięłam kąpiel. Całą wannę wypełniłam wodą i olejkami. Ich zapach zawsze otrzeźwiał mój umysł i pomagał opanować chaotyczne myśli. Nieomal zasnęłam relaksując się.

Pomimo kiepskiego samopoczucia, do makijażu mocno się przyłożyłam, szczególnie podkreślając usta mocną czerwoną szminką. Założyłam od razu kostium kąpielowy, a na to narzuciłam trochę luźniejszą niż zwykle sukienkę i po użyciu ulubionych perfum udałam się do kuchni. Już z daleka usłyszałam, że było tam wiele osób i chociaż przez chwilę myślałam o wycofaniu się i poczekaniu, aż znikną, krwi naprawdę mocno potrzebowałam. W lustrze zobaczyłam jak bardzo blada byłam, więc odpuściłam ucieczkę i po prostu weszłam do środka.

- Dobry wieczór wszystkim – kiwnęłam głową do każdego, a zaraz potem moim pierwszym kierunkiem była lodówka. Wyciągnęłam z niej woreczek krwi, ale chociaż chciałam się na niego rzucić i rozerwać go zębami, przelałam zawartość do szklanki, zbliżając do Ayi. Chciałam jej dyskretnie zadać pytanie, które nasunęło mi się na myśl, kiedy tylko dostrzegłam jej jasne włosy. Najpierw jednak zwróciłam uwagę na mężczyznę, którego nie kojarzyłam z dnia poprzedniego, ani ze szkoły, a wydawał się znajomy reszcie osób.

- My się chyba jeszcze nie znamy, jestem Roxanne, w skrócie Rox – uśmiechnęłam się i podałam mu kulturalnie dłoń. Dopiero kiedy to zrobiłam, zastanawiając się czy przypadkiem jego uścisk nie połamie mi palców, oparłam się tyłkiem o szafkę i zaczęłam pić. Od razu poczułam się trochę lepiej, ale wciąż miałam wrażenie, że drżę. Podejrzewałam, że jednak będę musiała skorzystać z szyi jakiegoś przystojnego mężczyzny, albo seksownej kobiety, żeby wrócić do pełni sił. Po przeciętnej urody nie warto było sięgać, coś trzeba było brać z życia i nawet w trakcie desperackich kroków trzeba było trzymać głowę uniesioną wysoko.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Lut 24, 2020 8:30 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Gaby.demo

Zmarszczyła czoło i otworzyła usta, chcąc się odezwać, ale wtedy usłyszała głośny plusk. Wyrwana z ciągu myśli rozejrzała się, zaskoczona, podeszła do brzegu tarasu, a w wodzie, ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyła Ashley. Prychnęła, rozbawiona.
- Trenujesz skoki do wody? - zapytała, klękając i podając dziewczynie rękę, a gdy blondynka już znalazła się na brzegu, przedstawiła ją Cesare, do którego natychmiast wróciły jej myśli.

Musiała przyznać, że spodziewała się... Cóż. Zazwyczaj w takich chwilach zalewała ją fala sprzeczności, kiedy to rozmówcy pytali jak to się właściwie stało, kiedy oferowali słowa otuchy i wszelkiej maści kondolencje, bo jedni faktycznie mieli dobre intencje, a inni łgali jej w żywe oczy. Teraz natomiast nastąpiło coś, co nazwałaby miłą odmianą.
Cesare był oszczędny w słowach. Co więcej, jego wypowiedź nie niosła ze sobą niczego negatywnego. Owszem, coś w jej głowie drgnęło lekko, gdy powiedział, że mu przykro, bo oczywiście nie miał tego na myśli, ale zdawała sobie sprawę, że relacje ich trójki przestały być bliskie już dawno temu i był to bardziej zwrot grzecznościowy, niż faktyczny wyraz związanych ze zdarzeniem uczuć. Niemniej jednak doceniała gest i tę... obojętność? Wyjątkowo cieszyła się, że nie drążył tematu. I, że natychmiast go zmienił.

Idąc w jego ślady, wróciła na zajmowany wcześniej leżak. Po wypadku Ashley i oderwaniu od przykrego tematu poprawił jej się humor, a wzmianka o przebywaniu słońcu wywołała na jej twarzy lekki uśmiech, który zaraz poszerzył się jeszcze trochę.
- Złapanie lekkiej opalenizny pozwala trochę lepiej wtopić się w tłum. Poza tym, tyle tu słońca, co nic. Już prawie zaszło. - odparła, sięgając po ustawiony na pobliskim stoliku kieliszek.
- A co do pobytu na wyspie -  zaczęła, na momencik pauzując między słowami, by trochę się napić. - Keira zaprosiła wszystkich z akademii. Żal byłoby nie skorzystać po ostatnich wydarzeniach, zwłaszcza, że mamy chyba dosyć dobre stosunki.
Upiła jeszcze trochę drinka.
- Poza tym, oficjalnie zaproszenie było inicjatywą jej rodziców, więc odmowa prawdopodobnie byłaby z mojej strony ogromnym nietaktem, a tych staram się ostatnio unikać.

Słowa które wypowiedziała natychmiast przypomniały jej o wydarzeniach wczorajszego wieczora i o tym, co powiedziała o sojuszu z Marou. Zdawała sobie sprawę, że zadziałała pochopnie i, że będzie musiała sprawę jak najszybciej załagodzić. Odrzuciła jednak te myśli, zakładając, że przyjdzie na to kolej i powróciła myślami do chwili obecnej.
- Ashley - zwróciła się do blondynki. - Zachód słońca przypomina mi, że niedługo skończy się wasza kara, a twoja kąpiel sprawiła, że też nabrałam ochoty. Ale bardziej kameralnie. Proszę, napełnij jacuzzi wodą morską. Pół na pół ze słodką.
Uśmiechnęła się do niej.
- Potem możemy wskoczyć we trójkę. Co wy na to? - zapytała, przenosząc wzrok z kobiety, na mężczyznę, któremu to przyglądała się nieco dłużej. Kilka razy stuknęła rytmicznie paznokciami o drewniany podłokietnik. Na jej usta wypłynął kolejny, delikatny uśmiech.
- A wracając do rozmowy, to co z tobą? - zapytała, krótko kiwając w jego stronę podbródkiem.
- Nie wydaje mi się, żeby twoje zaplanowane pojawienie się obiło mi się o uszy. Na pewno bym zapamiętała. Przyjechałeś na wakacje? A może zamierzasz dołączyć do akademii?
Sięgnęła po butelkę margarity wciśniętą w wiaderko z lodem. Chciała nalać sobie, ale najpierw pomachała nią w powietrzu, by zwrócić jego uwagę.
- Reflektujesz?


Ostatnio zmieniony przez Almarien dnia Sob Lut 29, 2020 5:33 pm, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Lut 24, 2020 9:06 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Pages-grotesque.light-demo

Powstrzymałam wzbierające w mych płucach westchnięcie gdy zdałam sobie sprawę z tego, że dalsza kontynuacja rozmowy nie ma większego sensu. Moja wypowiedź miała zachęcić Junko by rozwinęła swoją wcześniejszą myśl… Niestety, zamiast tego czystokrwista wolała skupić się na opowieści o szczególnej więzi jaka łączyła ją z ojcem niż na przekazaniu danych, na których tak naprawdę mi zależało. Powtarzałam sobie jak mantrę, że każda, nawet pozornie mało istotna informacja jest na swój sposób ważna, że jest narzędziem generującym wiedzę… I tak naprawdę ważny jest jedynie sposób ich wykorzystania.

Delikatnie gładziłam palcami skórę dłoni wampirzycy gdy zagłębiała się w szczegółach dotyczących swojej przyszłości. Skąd ja to znałam… Oczko w głowie, prawdziwa córeczka, mała księżniczka… Idealna, kochana, najważniejsza… Zdolna poskromić wszelkie wybuchy gniewu, zdolna przekonać wszystkich do zmiany swojej decyzji… W mojej rodzinie to Sybilla zawsze skupiała na sobie większość uwagi naszych rodziców jako ta bardziej wrażliwa, bardziej delikatna.

- Nie przepraszaj… - Uśmiechnęłam się do wampirzycy próbując dodać jej nieco otuchy.
– To dla Ciebie całkiem nowa sytuacja, masz prawo czuć się zdezorientowana. Nie będę już naciskać. – Zapewniłam zanim puściłam dłoń Junko i odsunęłam się nieznacznie. Sięgnęłam po pierwszy kieliszek i opróżniłam go, to samo zrobiłam z pozostałymi trzema. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę rozmawiając na mniej zobowiązujące tematy lecz widząc jak spożyty alkohol wpływa na wampirzycę postanowiłam o naszym powrocie do rezydencji na wodzie. W momencie gdy kelner ponownie się do nas zbliżył poprosiłam aby sprowadził dla nas transport. Mniej więcej dziesięć minut później byłyśmy na miejscu. Wyszłam na pomost, a następnie odwróciłam się i wyciągnęłam rękę by pomóc Junko wysiąść z łódki. W przeciwieństwie do niej na mnie ilość wypitych wysokoprocentowych trunków miała znikomy wpływ. Przechodząc przez taras posłałam przelotne spojrzenie w kierunku wylegujących się na leżakach Cesare oraz Nymerii. Miałam ochotę zatrzymać się i wymienić kilka grzecznościowych formułek lecz dość niestabilny chód mojej towarzyski zmusił mnie bym ponownie skoncentrowała się na młodej Kuranównie.
- Dobrze się czujesz? Chcesz abym odprowadziła Cię do sypialni? - Zapytałam gdy zbliżałyśmy się do kuchni skąd dochodził gwar prowadzonych rozmów. Wyglądało na to, że część uczniów opuściła już swoje pokoje.
- Zaczekaj, przyniosę Ci wody. - Zaproponowałam zanim zniknęłam z jej pola widzenia.
- Dobry wieczór. – Przywitałam obecne w pomieszczeniu wampiry. – Nazywam się Pandora Grimmoire, miło mi was poznać. – Powiedziałam przesuwając wzrok po twarzach obecnych tu osób.


Ostatnio zmieniony przez Laurana dnia Pon Lut 24, 2020 11:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Lut 24, 2020 10:54 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Aurella.script

Junko odczuła ulgę, gdy Pandora zgodziła się, by nie rozmawiać dłużej na temat Kaname. Dla niej samej myślenie o tym w dalszym ciągu było trudne i nie chciała tego robić dłużej, niż to było konieczne. Pomijając fakt, że w tej chwili w ogóle jakoś trudniej było zebrać myśli...
Spędziły przy barze jeszcze jakiś czas. Junko próbowała odsunąć od siebie przykre myśli i... przyszło jej to zaskakująco łatwo. Skupiona na rozmowie z Pandorą po prostu nie była w stanie koncentrować się jednocześnie na innych sprawach, a po jakimś czasie zupełnie wyrzuciła je z głowy.
Potem Pandora zaproponowała powrót do posiadłości, na co Junko zgodziła się chętnie. Miło spędziły czas, ale czuła się już trochę zmęczona i mocno... rozkojarzona?

Gdy przypłynęła łódka, Junko wstała z poduszki, choć przyszło jej to z drobnym trudem. Zachwiała się, próbując złapać równowagę, a potem ruszyła do motorówki w ślad za Pandorą... zabierając ze sobą swoje niedokończone mojito, które popijała potem na pokładzie. Nie był to szczególnie dobry pomysł, bo intensywne kołysanie sprawiło, że w głowie zaczęło jej się kręcić jeszcze bardziej i udało jej się wylać część zawartości szklanki prosto na podłogę łodzi.
- Ups - mruknęła, natychmiast dodając zemdlone - ugh - i odstawiła na bok prawie pustą szklankę.
Na miejscu Pandora pomogła jej wyjść z łódki, jednak potem odsunęła się, zostawiając ją samą sobie, przez co poczuła się trochę zagubiona. Świat wirował jej przed oczami.
Mimo to na pytanie kobiety odparła, że wszystko jest w porządku.

Potem towarzyszka zniknęła jej z oczu, a Junko usłyszała w tym momencie głosy dochodzące z pobliskiego pomieszczenia i chwiejnym krokiem ruszyła w ich kierunku. Pomieszczeniem okazała się być kuchnia, w której zebrało się całkiem sporo obecnych rezydentów posiadłości. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Dobryy wieczóóórrr - odezwała się, mocno przeciągając zgłoski, po zrobiła parę kroków do przodu, by znaleźć się bliżej reszty, ale gdzieś po drodze zakręciło jej się w głowie. W obawie, że się przewróci złapała to, co stabilnego było najbliżej. Tym czymś okazało się ramię Roxanne, na którym uwiesiła się na chwilę, by odzyskać panowanie nad sobą. Potem jej wzrok padł na stojącą nieopodal Grimmoire.
- Hej! Hej... Pandora! No właśnie, oni jeszcze nie wiedzą. Pandora przyjechała! - oznajmiła radośnie, wyrzucając w górę wolną rękę. Ów gwałtowny gest wystarczył jednak, by na chwilę zupełnie straciła równowagę. Próbując ją odzyskać, złapała mocniej ramię Roxanne, które jakoś dziwnie wyślizgiwało jej się z palców. Zrobiła krok w bok, potem do przodu, obróciła się i potknęła, cały czas trzymając dziewczyny i wszystko to jakoś zaowocowało nosem w jej biuście.
- Ojć - jęknęła, łapiąc w końcu pion i odsuwając się trochę. Zawstydzona, zakryła ręką usta.
- Przepraszam - bąknęła, a potem coś w jej mózgu zaskoczyło. Wyprostowała się jak struna, odsuwając dłoń. Po zakłopotaniu nie zostało zupełnie nic.
- Ładnie pachniesz - powiedziała. A zaraz przypomniało jej się jeszcze coś. Rozejrzała się dookoła, z kompletną dezorientacją wypisaną na twarzy.
- Widział ktoś moje mojito?
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyWto Lut 25, 2020 9:20 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 2n0n8rm

    Podążyłam za chłopakiem do kuchni, pomijając kwestię tego, że byłam tu jakąś godzinę temu i nawet nie zdążyłam nabrać ochoty na nową kawę. W sumie w tej chwili nie było to takie ważne.
    Jak mija czas... Szybko, skomplikowanie, dzień po dniu, a natłok wydarzeń sprawia, że godziny przestają mieć sześćdziesiąt minut, tygodnie uciekają niczym pstryknięcie palcem. Jakby nie patrzeć powinniśmy być w szkole, a tymczasem lawirujemy pomiędzy wakacjami, przyjęciami, a zamachami na życie. Dodajmy do tego poważne konwersacje, emocjonalne starcia i zabawy, gdzie w jednej chwili liżesz jakąś laskę, a w drugiej oglądasz debila, udającego Tarzana.
  - Dobrze.- uśmiechnęłam się, sięgając po winogrono. - Jest tu ślicznie, egzotycznie... Ale jeśli chodzi o zabawę to chyba dopiero się zacznie- wytłumaczyłam, lecz nie zdążyłam z nim dłużej porozmawiać na osobności, gdyż doszli do nas Nina, Eiichi, a wkrótce również Shane...
    Przyjrzałam się najpierw dwójce, która jako pierwsza do nas dołączyła. O ich miłosnych rozterkach wiedziała cała akademia, lecz dzisiaj wyglądali wyjątkowo... Przyjaźnie. Wysoka szatynka rozgadała się, gestykulując i emanując pewnością siebie... W jej pobliżu zawsze odczuwalny był słodki zapach jej perfum. Zastanawiające, że Ninka potrafiła wzbudzić w Eiichim tyle emocji, bo nie mogłabym uwierzyć, że był z nią jedynie ze względu ładnej buźki i długich nóg... Z jednej strony chciałam dowiedzieć się od jednego i od drugiego, co u nich słuchać... Bo wydawało się, że przeszli na naprawdę fajną, przyjacielską relację. Bez tych zgrzytów, które zazwyczaj pojawiają się po rozstaniach, a ludzie po jakimś czasie udają, że kompletnie się nie znają. Śmieszne.
    Tak... No ale zaraz potem przyszedł Shane, zasadzając debilne przywitanie. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
  - Umierasz z głodu? Świetnie się składa, nie ma nic w lodówce- odparłam do blondyna, by następnie zrobić do niego głupią minę.
    A stałam jak słupek, bo zanim zdążyła się wywrzeć kolejna konwersacja, wytoczyć nowy temat, cały czas ktoś nowy wpadał do kuchni, aż w pomieszczeniu nie zgromadziła się pokaźna sumka osób...
  - Cześć. Hej. Siemka. No łitam....- odpowiadałam kolejno, czasami przegryzając kolejne winogrono i zerkając na Madsa.
    Oparłam się o blat, zauważając jedną dosyć dużą zaletę tego miejsca. Kuchnia była większa niż w akademiku.... I w pewien sposób ten moment był jak ten jeden z niewinnych wieczorów w akademii... Jednak chyba było za wcześnie, by ogarnęła mnie pewnego rodzaju nostalgia.
    Wśród dziewcząt, czarnych głów, przyjrzałam się jednej z nich, dziewczynie, która ledwo trzymała się na nogach... A cóż to? Deja vu? Co tu się? Junko... Juneczko... Niby taka niewinna, a to kolejny raz kiedy widziałam ją narąbaną. Uśmiechnęłam się krzywo pod nosem. W końcu nie ja.
  - Mohjito... Myślę, że niejedno w Twoim żołądku- odparłam nieco złośliwie. Odłożyłam kiść, zagryzając wargę...
  - Ale tak na serio... Zaproponowałabym Ci kolejne, nawet zrobiła, ale może zamiast tego zrobić Ci herbaty?- spytałam, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Czułam, że powoli zaczynam żałować, że nie splotłam ich w warkocz...
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySro Lut 26, 2020 8:32 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 IuzmhC

Mads pożywił się trochę, a Aya ledwo zdążyła odpowiedzieć na pytanie, gdy w kuchni pojawiły się kolejne osoby. Nina i Eiichi byli pierwsi.
- Ja się cieszę, że tu jestem - odpowiedziałem modelce, odwzajemniając powitanie, a do Eiichiego kiwając głową. Na wzmiankę o łódce zaśmiałem się. Wtedy też do grupy dołączył Shane.
- Ciebie też - rzuciłem, witając się z blondynem, a potem wróciłem do tematu rozpoczętego przez Ninę.
- Łódka stoi w przystani, w domu, siostra czasem z niej korzysta. Tak którą pływam ja jest jednak... trochę większa.

Do kuchni weszła kobieta w sukience o barwie koralowej czerwieni.
- Mogę ci później pokazać, jeśli będziesz chciała. Zaparkowałem w tutejszym porcie  - dodał jeszcze, śledząc wzrokiem nowo przybyłą, której nie kojarzył ze swojego wcześniejszego pobytu w akademii. Ona też najwyraźniej zwróciła na niego uwagę, bo po tym jak przypięła się do lodówkowych zapasów podeszła i przedstawiła się.
- Mads. Ivarsen - powiedział, ujmując jej dłoń i ściskając ją lekko.
Potem przywiało tu jeszcze Pandorę, do której uśmiechnął się lekko i kogoś, kogo zobaczyć się nie spodziewał, a mianowicie siostrę swojej niedoszłej bratowej. I to siostrę zupełnie pijaną. Zaśmiał się cicho.
- Czuję się prawie jakbym nigdy nie opuszczał akademii - powiedział na widok kolorowego tłumu, słowa te kierując chyba najbardziej w kierunku tych, którzy go wtedy znali: Shane'a, Eiichiego, Niny i Ayi.
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySob Lut 29, 2020 2:05 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Wolframia.regular

Oczywiście musiał to ktoś widzieć, musiał. Ashley tylko bardziej się speszyła, kiedy Nymeria zaczęła ją wyciągać z wody. Jednocześnie już kombinowała nad wymówkami, których mogła użyć wyjaśniająca swoją wpadkę. No bo kto wskakiwałby do wody, wokół rezydencji Pentagram, kiedy kawałek dalej była ogromna, piękna plaża? No to była już desperacja.

- Wczoraj nawet nie zdołałam wskoczyć do oceanu zajęta co kolejnymi atrakcjami, a szkoda marnować pogodę i wakacje. Uznałam więc, że skoro dotarcie do plaży nie pomaga przy kąpieli to znajdę miejsce, w którym nikt mnie szukać nie będzie, żeby sobie popływać. Co prawda nie wyszło, ale… woda tutaj jest zadziwiająco ciepła, albo zauroczona otoczeniem po prostu daję się ponieść fantazji. Swoją drogą nie myślałaś, żeby może któregoś dnia pójść na plażę w ciągu dnia? Słyszałam, że kąpiele w pełnym słońcu są naprawdę przyjemne, a w sumie do słońca to ja jestem przyzwyczajona. Wiesz, praca na plantacjach rodziców często odbywała się w ciągu dnia. Pola kukurydzy w ich sezonie to idealna kryjówka na miłosne schadzki, a dla dzieci do zabawy w chowanego… - gadałaby zapewne dalej, gdyby nie została przedstawiona nowemu chłopakowi. Zaskoczona spojrzała na niego, wyciskając wodę ze swoich włosów i zmrużyła oczy. – To twój chłopak? Nie wiedziałam, że masz chłopaka. I nie widziałam też tutaj ciebie. Pojawiłeś się niedawno? Wczoraj cię nie było, a przecież spotykaliśmy się w salonie na oficjalnym przywitaniu. W każdym razie bardzo miło mi cię poznać, jestem Ashley Hord – wyciągnęła dłoń w  jego kierunku uważnie się mu przyglądając. – Jesteś bardzo podobny do aktora, z którym miałam okazję grać. Chociaż on był zdecydowanie niższy, rany jaki ty jesteś wysoki – lekko zadarła głowę, żeby móc mu spojrzeć w oczy. - …i przystojny. Nie myślałeś może o byciu modelem? Najlepiej bielizny, bo wygląda na to, że masz co do pokazania – bez skrępowania przejechała spojrzeniem po jego sylwetce. Jego ubrania leżały na nim tak dobrze, że można było domyślić się budowy.

- O jasne, tak, przegrany mecz i zadania. Trochę mi tego szkoda, byliśmy w sumie na straconej pozycji już od samego początku. Zapamiętać na przyszłość: nawet osłabiony skład pomoże w meczu bardziej niż Nina na szpilkach. Aż się zdziwiłam, że nie było jej szkoda tych butów i tak je torturowała w tym piasku. W życiu bym nie pomyślała, że ktoś może nie mieć pojęcia o siatkówce. To jest tak świetna gra…  – kiwnęła głową i spojrzała w stronę jacuzzi. – Pewnie, że wskoczę. To wygląda obiecująco - w pierwszej chwili z uśmiechem pomyślała o wiadrze i zasuwaniu z wodą w te i we w tę. To byłoby bardzo w jej stylu, ale pomyślała też o tym jak wiele osób mogłoby to wykorzystać przeciw niej. Podrapała się więc po karku i spojrzała na Nym.
- A czy to nie zniszczy sprzętu? - zapytała dziewczyny.


Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Pon Mar 02, 2020 3:07 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySob Lut 29, 2020 2:25 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Atyla.demo

- Ow… królewskie towarzystwo – uśmiechnęłam się trochę niepewnie od razu myśląc o innym czysto krwistym wampirze, z którym miałam zatarg. Yup, wczorajszy dzień był zupełnie nie mój. Znaczy, nie licząc tego pięknego meczu, który miałam okazję zobaczyć. Chociaż przyznam szczerze, że kompletnie nie wiedziałam w tamtej chwili, w którą piłkę się wpatrywać. Było ich zdecydowanie więcej niż powinno być na boisku w trakcie gry w siatkówce.

– Powinnam zwracać się do was Paniczu i Panienko? – rzuciłam żartobliwie, chcąc jakoś się rozluźnić i odsuwając nieznacznie od mężczyzny. Zawiesiłam też na nim swój wzrok na nieznacznie dłużej niż powinnam. No było na co popatrzeć, bo nie do końca miał zapiętą koszulkę i bardzo mocno zwróciła moją uwagę. Mimowolnie się uśmiechnęłam patrząc mu w oczu, zanim nie przeniosłam spojrzenia na Pandorę. Obojgu z nich się lekko ukłoniłam, okazując należyty szacunek. W następnej chwili rozejrzałam się po uczniach jeszcze raz, zauważając że i Shane wiele odkrywał. W zasadzie to cały tors, stojąc tylko w spodniach dresowych. Zauważając torbę, którą miał ze sobą, zamierzałam go o to spytać, ale moja uwagę od niego odwróciła Junko. Zaskoczyło mnie to, w jakim stanie była, kiedy się o mnie opierała. Ona była… pijana? Pijana nieletnia?

- Tobie już chyba wyst… - nie dokończyłam, kiedy nastolatka wpadła twarzą w moje… cycki. Chociaż Junko była naprawdę piękna i na swój sposób pociągająca, myśli które na jej temat w tym momencie się pojawiły w mojej głowie… nie powinny się tam w ogóle znaleźć. Lekko skrępowana tym, że pomyślałam, co mogła ukrywać pod tymi ubraniami i kostiumem, odchrząknęłam starając się nie zwrócić uwagi na to, gdzie przez chwilą był jej nos. Rox, opanuj się, ona ma siedemnaście lat… - Dziękuję – uśmiechnęła się. - Powiedziałabym o tobie to samo, ale w tym momencie bardziej czuć od ciebie alkohol niż perfumy. A wydają się naprawdę ładne – zastanowiła się chwilę samą siebie dyscyplinując. Nie patrz kurwa na cycki Junko… Ani na usta... W ogóle na nią nie patrz w ten sposób!
Powrót do góry Go down
Laurana
Admin
Laurana


Liczba postów : 233
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptySob Lut 29, 2020 7:04 pm

S H A N E      &      N I N A      &      P A N D O R A

Blondyn zmarszczył czoło, a następnie rozejrzał się po ułożonych na blacie przekąskach. Mimo, że zdążył pochłonąć już trzy tosty, kilka pasztecików oraz pięć różnych kawałków ciasta wciąż odczuwał głód. W momencie gdy Aya napomknęła o lodówce chłopak odruchowo spojrzał w kierunku wspomnianego urządzenia. Shane zagryzł zębami wargę, próbował odwrócić głowę i zignorować uporczywe drapanie w gardle lecz zanim się zorientował już stał obok lodówki trzymając dłoń na klamce.

- Zżarłaś ostatnią porcję lodów? – Zapytał lustrując zawartość chłodziarki by zaraz potem zerknąć na swoją młodszą siostrę z politowaniem.
– Typowe… No cóż, zadowolę się czymś innym. – Powiedział sięgając po jeden z wielu woreczków krwi. Młody łowca rozerwał opakowanie i przelał zawartość do wysokiej szklanki. Widział zaskoczenie jakie pojawiło się na twarzy Niny i Ayi lecz nie zamierzał się tłumaczyć. Zamiast tego wzruszył nieznacznie ramionami, mruknął pod nosem coś o „wyjątkowo ciężkiej nocy” i pił dalej.
- Właśnie, Eiichi mógłbym przechować swój bagaż w twoim pokoju? Tylko do czasu gdy nie ogarnę sobie nowego. - Zapytał zwracając się do bruneta.

Szatynka, widząc w dłoni blondyna szklankę z krwią, nieznacznie rozchyliła usta, kilkakrotnie otworzyła i zamknęła powieki, a następnie spojrzała na stojącego obok niej bruneta. Eiichi jednak nie wydawał się zdumiony, zupełnie jakby od dawna wiedział o tym, że jego brat zmienił swoją dotychczasową dietę. Nina dość szybko otrząsnęła się z szoku i starała się kontynuować rozpoczętą konwersację z czystokrwistym.
- Oh, pewnie, bardzo chętnie… Ostatnim razem nie miałam takiej okazji, opuściłeś akademię tak nagle, że nawet nie mieliśmy jak się pożegnać. Aya może pójdziemy razem co? Chciałabyś? – Odezwała się Nina proponując koleżance wspólne zwiedzanie jachtu. Jednocześnie próbowała w ten sposób odwrócić uwagę dziewczyny od Shane’a.

Zanim jednak usłyszała od jasnowłosej jakąkolwiek odpowiedź w pomieszczeniu pojawiła się wampirzyca, która przedstawiła się jako Pandora, a dosłownie kilka sekund później zawitała również Junko.
- Jest kompletnie pijana. – Szepnęła Nina do Eiichiego, w jej tonie słychać było lekką panikę. Modelka miała zamiar zaproponować kuzynce, że odprowadzi ją do sypialni lecz wtedy głos zabrała Pandora.

Kobieta spojrzała w kierunku Kuranówny lecz tak naprawdę jej wzrok zatrzymał się nieco wyżej, na brunetce, którą Junko wykorzystała jako swoją podpórkę. Grimmoire przez moment zastanawiała się czy zademonstrowany wcześniej przez Roxanne respekt był autentyczny czy też była to zwykła drwina z jaką niejednokrotnie już się spotykała. W tym konkretnym przypadku skłaniała się ku drugiej opcji.
- Pandora… Wystarczy w zupełności, przynajmniej w moim przypadku. Poza tym, prezentacja Junko na pewno sprawi, że każda z obecnych tu osób na długo zapamięta moje imię. – Stwierdziła wampirzyca uśmiechając się nader serdecznie.
- Zostawiłaś swoje mojito na łodzi. – Dodała czarnowłosa zwracając się bezpośrednio do Junko.
- Bez obaw, usiądź sobie, a ja pójdę do baru i zamówię Ci nowe… - Zaproponowała mimo dość głośnych sprzeciwów jakie naraz rozległy się w kuchni. Pandora miała zamiar je zbagatelizować lecz wtedy wtrącił się Shane.

- Ja zrobię jej tego drinka. – Powiedział jasnowłosy zbierając konieczne do jego przyrządzenia składniki i położył je na blacie obok zlewu. Z dolnej szafki wyciągnął wysoką szklankę. Pokroił limonkę, dodał cukier i liście mięty, które następie ugniótł długą łyżką. Na koniec dodał kruszony lód i dolał wodę gazowaną rozmyślnie pomijając biały rum chociaż butelka stała tuż obok niego. Na koniec odwrócił się wyraźnie z siebie zadowolony.
- Mam nadzieję, że nie przesadziłem z alkoholem. – Mruknął uśmiechając się półgębkiem, a następnie zbliżył się do Junko.
- Dostaniesz go pod warunkiem, że pójdziesz grzecznie do swojego pokoju i spróbujesz wytrzeźwieć. – Zastrzegł.


Ostatnio zmieniony przez Laurana dnia Sob Mar 14, 2020 6:56 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 08, 2020 3:21 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 2n0n8rm

    Uwaga Ivarsena nie obiła się o moje uszy, wręcz przeciwnie. Uśmiechnęłam się życzliwie, gdy stwierdził, że pewne sytuacje nie zmieniły się mimo upływu czasu. Tak naprawdę w ciągu tych paru miesięcy działo się tak wiele rzeczy, że niekiedy nie było okazji na wspólne spotkania w kuchni, przed czy po śniadaniu, a to, że czystokrwisty trafił akurat na tak przyjazną i nostalgiczną sytuację, było małą ironią losu. Ale również przyjemną.
    Nalałam sobie do szklanki gazowanej wody i umoczyłam w niej usta.
    Drugie z kolei, co przyciągnęło moją uwagę było zachowanie Roxanne, a raczej jej zauważalny respekt w stosunku do czystokrwistych. Czy było to skutkiem wczorajszej sytuacji, o której co nieco słyszałam i teraz dziewczyna stwierdziła, że lepiej nie zadzierać z silniejszymi od siebie wampirami?
    Ty, Aya, a może Ty byś w końcu zaczęła respektować i skromnie się zachowywać przed obliczem tych, których ego niekiedy sięga wyżej niż szczyt na Himalajach? Przyjrzałam się Pandorze, nie potrafiąc jeszcze stwierdzić, jaką charakteryzuje się przypadłością. Nie musiała się martwić- i dla niej znajdzie się miejsce w Szlachetnym Psychiatryku. Mimo myśli i do niej uśmiechnęłam się serdecznie, nie przejmując się, że tym razem nie było to najszczersze…
    A potem stało się coś, przez co niemal zadławiłam się wodą, którą popijałam. Ciecz stanęła mi w gardle przez co musiałam odchrząknąć dwa razy. Naczynie odłożyłam metr od siebie…
    Spojrzałam na brata wzrokiem, który wyrażał zdziwienie i zmieszanie jednocześnie. Zagubienie. Mój mózg natychmiast zaczął tworzyć najbardziej logiczne rozwiązanie i mój wzrok padł na Eiichiego, zastanawiając się czy ta dwójka nie wpadła na kolejny absurdalny pomysł i nie podmieniła swoich osobowości. Tylko że po co mieliby to odkrywać w taki sposób? Przecież staraliby się zachować typowe zachowanie swojego bliźniaka.
    A picie krwi nie należało do standardów Shane’a. Nigdy w życiu chyba nie widziałam, by ten buc brał się za szkarłatny napój.
  - Oszal…- mruknęłam pod nosem, by następnie podejść do brata i wziąć od niego naczynie. Marszcząc brwi, wylałam zawartość, którą nie zdążył wypić, a którą odstawił na bok, do zlewu.
  - Co Ty wyprawiasz…- szepnęłam i zmierzyłam go wrogim wzrokiem. Przez parę sekund wpatrywałam  się w jego tak dobrze mi znane lico…
  - Tak… To dobry pomysł- odparłam do Niny, słysząc jej propozycję. Blondyn zajął się robieniem niejakiego drinka, a ja cofnęłam się w poprzednie miejsce, zamyślając się chwilowo.
Powrót do góry Go down
Valeriane

Valeriane


Liczba postów : 26
Join date : 08/12/2019

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 08, 2020 4:09 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 QW93ff2

       Wtedy stało się coś dziwnego, czego Cesare prawdopodobnie nie zrozumiał. I choć nienawidził być niedoinformowany, w tym momencie nie mógł się cieszyć bardziej z zamieszania, które blondynka wprowadziła w ich niespodziewaną rozmowę z Nymerią.
       Choć kiedy stara znajoma wreszcie usadowiła się na leżaku obok niego, skorzystał jeszcze z chwili prywatności, o którą – jak sądził – mogło być ciężko na tak małej powierzchni wypełnionej wścibskimi wampirami o nadludzkim słuchu.
       — Wtopić się w tłum? — powtórzył więc po niej, nie kryjąc zaskoczenia, a wręcz dając mu upust uniesieniem obu brwi. Z takim ciałem? — Z takim wzrostem? — dodał, uśmiechając się krzywo, choć ostatecznie nie to było najbardziej nurtującą Cesare sprawą. Zdecydowanie bardziej zainteresował go powód, dla którego Nymieria pragnęła wtapiać się w tłum, a jeszcze bardziej temat rzekomych nietaktów, o których wspomniała zaraz później, ale niestety... Nie byli już sami, czas na prywatną rozmowę minął i mężczyzna bardzo szybko przekonał się o tym na własnej skórze.
       Zamrugał kilka razy jak debil, słuchając słowotoku blondynki, która dosłownie wyrosła spod ziemi tuż przed nim. Kiedy natomiast nieznajoma zaczęła mówić... I nie mogła skończyć, jedyną myślą Cesare było przeciągłe „Boże...”, choć na twarzy nieustannie malowało się uprzejme zainteresowanie. Mało brakowało, żeby zaczął kiwać głową, choć z tego monologu też mało co zrozumiał.
       Nie przegapiłby okazji do zabawy. Zwłaszcza, że najwyraźniej miał przed sobą gadułę, a te zawsze były bardzo cennym źródłem informacji.
       — Można tak powiedzieć — wtrącił w odpowiedzi na pytanie o chłopaka, koniecznie chcąc wyprzedzić Nymerię; zanim ona zdążyła zabrać głos, bo był pewien, że zaprzeczyłaby tym słowom. Mówiąc to, posłał jej rozbawione, choć znaczące spojrzenie i mógł tylko mieć nadzieję, że nie będzie bardzo wkurwiona za ten... przecież zupełnie nieszkodliwy żart. Bo nawet nie kłamstwo. Cesare był pewien, że jako dzieci bawili się w dom i małżeństwo. Wzmiankę o modelingu i bieliźnie póki co pominął, choć był pewien, że jeszcze wróci do tematu. — Cesare Pellegrini. Nie było mnie, bo przypłynęliśmy dopiero kilkadziesiąt minut temu, jachtem razem z Ivarsenem i dwoma siostrami Grimmoire — dodał uczynnie. Kiedy Ashley skupiła się na jacuzzi, znów zwrócił się do Nymerii i utkwił w niej trochę bardziej intensywne spojrzenie, niż początkowo zamierzał. — Nie słyszałaś, bo nie planowałem się tu pojawiać. Tak się złożyło... A Mads wziął mnie po drodze.
       Słońce chyliło się ku zachodowi, więc przestawało być zabójcze dla Cesare, zwłaszcza kiedy wziął od Nymerii butelkę i nalał sobie prawdziwie nieprzyzwoitą ilość alkoholu. Słodkie drinki co prawda nie były w jego guście, ale nie zamierzał wybrzydzać. Procenty dobrze na niego działały.
       — W sumie, czemu nie. O ile woda będzie ciepła — odpowiedział na propozycję kąpieli i wzruszył ramionami, po czym podniósł się do pozycji siedzącej i, może odrobinę zbyt aktorsko, rozpiął białą, lnianą koszulę. Wypił cały kieliszek naraz i dopiero wtedy wstał, stając obok Ashley przy rzeczonym jacuzzi. — Kara? Brzmi interesująco — rzucił swobodnie, zerkając na nią z ukosa. Nie pytał wprost, ale sądząc po ilości wypowiadanych przez nią słów w stosunku do milczenia miał przeczucie, że i bez niego dowie się ze szczegółami o co chodzi.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Mar 09, 2020 9:12 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Aurella.script

W tej kuchni tyle się działo! Każdy coś do niej mówił, chyba oczekując odpowiedzi, ale zanim zdążyła się zastanowić nad jedną, padało kolejne pytanie i przyćmiewało poprzednie, aż w końcu wyszło z tego pomieszanie z poplątaniem.
Słysząc słowa Roxanne poważnie zmarszczyła czoło, odrobinę... zmartwiona? Zakłopotana? Zakryła usta dłonią i wcale-nie-tak-dyskretnie chuchnęła w nią, by sprawdzić, czy w słowach czarnowłosej kryje się prawda, ale jej nos chyba zdecydował się wyłączyć rejestrowanie zapachów, bo nic nie poczuła.  Wzruszyła ramionami, zapominając już o herbacie proponowanej przez Ayę i nawet o poszukiwanym wcześniej drinku... Dopóki nie przypomniała jej o nim Pandora.

- Tak, tak, jasne - odparła, kiwając entuzjastycznie głową, po czym chwiejnym krokiem ruszyła w stronę jakiegoś fotela czy kanapy.
- Dziękuję! - rzuciła wesoło, machając do dziewczyny, a potem wpadła w miękką poduszkę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy mojito dostarczył jej Shane, a nie Pandora, jak oczekiwała. Posłała mu spojrzenie wzruszonego kota.
- Ooooch! Kochany jesteś, dziękuję! - jęknęła, rozczulona uprzejmością i wyciągnęła dłoń po szklankę, zupełnie ignorując postawiony przez niego warunek.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyPon Mar 09, 2020 10:46 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Gaby.demo

W odpowiedzi na pytanie Ashley chciała zaprzeczyć, ale nie zdążyła; ubiegł ją Cesare, wbrew prawdzie potwierdzając błędne wnioski dziewczyny, ją zaś zaskakując i... intrygując. Nymeria przytaknęła grzecznie, dopóki blondynka skupiała na nich uwagę, ale gdy tylko na chwilę straciła zainteresowanie, posłała mu szybkie, pytające spojrzenie. Musiała przyznać, że w tej chwili było to całkiem zabawne, ale oczami wyobraźni już widziała rozprzestrzeniającą się plotę i to, z czym przyjdzie im się mierzyć potem, o ile ktoś nie zdecyduje się tego naprostować. Domyślała się, że zadanie to ostatecznie będzie należeć do niej, ale... hmm... może jeszcze nie teraz?

- Nie sądzę, szczególnie, jeśli nie będzie to czysta woda oceaniczna tylko mieszanka - odparła na kolejne pytanie dziewczyny. - Ale w razie czego pokryję koszt wymiany, nie przejmuj się.
Spoglądała to na Ashley, to na Cesare.
- Teraz... Po prostu cieszmy się chwilą - rzuciła kusząco i natychmiast przeniosła spojrzenie na blondynkę. - Hop, hop, hop! W podskokach proszę.
Posłała jej słodki uśmiech.
Powrót do góry Go down
altivia

altivia


Liczba postów : 128
Join date : 07/03/2017
Skąd : Z lasu

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 15, 2020 6:03 pm

K e i r a   P e n t a g r a m

    Czekałam. Przyjęłam jego zgodę w milczeniu, nie odwracając się za siebie i nie patrząc na jego dopiero co przebudzoną twarz. Obserwowałam jak odbite światło księżyca oświetla taflę wody na póki co spokojnym oceanie, ostatecznie marszcząc brwi, gdy usłyszałam pierwsze słowa niejakiego buntu blondyna. Odwróciłam się, chcąc zobaczyć wachlarz uczuć prezentowany przez jego mimikę. Był taki niespokojny, niczym dziecko, które nie rozumiało pewnych zasad i które chciało by wszystko działo się według jego przewidywań…
    Wysłuchiwałam.
    Wpierw oskarżeń, że nie działam tak jak zawsze, nie straszę go, nie stawiam pod ścianą…
    Następnie śmiesznej tezy, iż gdybym zmieniła swoje nastawienie, dostałabym to, co chcę…
    Czemu nie widzi, jak bardzo sprzeczny był on sam w przeciągu zaledwie kilku minut?
    Sam był kompletnie nieprzewidywalny, do tego stopnia, że łowca zapewne sam dziwił się nie raz z powodu swojego postępowania, czy myśli… Co do tego nie miałam wątpliwości. Z jego ust wydobywały się niejakie prawdy  i oskarżenia, w które sam wierzył, lecz czy za parę dni, miesięcy nie byłoby możliwości, by zmienił swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni?
    Oczywiście że byłaby.
    Był tak kierowany własnymi uczuciami, że nawet nie zdawał sobie sprawy, jak kruche są jego zasady… Póki co mogłam być pewna jedynie jego lojalności do rodziny, lecz wiązała się ona z emocjami i więzami… Miłością… Nie odgórnymi założeniami. Jak mogłabym zaufać komuś takiemu, jak on? Współpracować? Nie widziałam innej karty przetargowej, przy której byłby mi lojalny niż jakikolwiek układ powiązany z jego krewnymi.
Tak go widziałam. Nie ufałam mu. Nie odpowiedziałam mu również na ostatnie słowa, a wkrótce wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie z dziwnym niesmakiem na duszy…
    Jego szczenięce skłonności w pewien sposób miały na mnie wpływ. I chyba to nie mnie najbardziej w tym wszystkim denerwowało.
Przemyśl to – dudniło mi w głowie, prowokowało. Jednak to równało się z działaniem nad księgą bez jednoczesnego posiadania jej…
    Kątem oka spojrzałam na jeden z najcichszych owadów, który latał po pomieszczeniu… Zupełnie nielogicznie. Westchnęłam cicho.
  - Jasmine… Przyjdź- wydałam rozkaz spokojnym głosem, bardziej spodziewając się obecności mola w kuchni niż na wyższym piętrze. Po niespełna minucie usłyszałam delikatne pukanie w drzwi, a następnie patrzyłam jak smukła postać  czarnowłosej kobiety wchodzi niepewnie do apartamentu rodziców.
  - Podsłuchiwałaś… Jak długo?- spytałam, odnajdując jej spojrzenie.
  - Większość poranku… Wybacz mi, Keiro. Martwiłam się. Wiedziałam, że gdybyś naprawdę chciała, nikt z zewnątrz nie dosięgłby Twojej rozmowy… Zrozumiem jednak jeśli…
  - Cicho… Shane Cię będzie prawdopodobnie szukał… Gdzie jest?- spytałam, patrząc jak dziewczyna przymyka oczy, koncentrując się na pytaniu.
  - Wędruje do kuchni… Ubrany jak wcześniej, z torbą…
Westchnęłam. Czyli jednak głupiec.
  - Czy mam…
  - Nie. Zostaw go. Nie namyśliłam się jeszcze. Spróbuj też go omijać. Ja muszę… Ubrać się i załatwić papierkową robotą w hotelu.
Popatrzyłam przez ramię ostatni raz na księżyc zanim zniknął za chmurami.
  - Przegrałam z siostrą zakład…- szepnęłam, niezbyt z siebie zadowolona.
Powrót do góry Go down
Momoko
Admin
Momoko


Liczba postów : 110
Join date : 28/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 15, 2020 6:24 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Batisde.regular

         W kuchni pałętało się już kilkoro osób i Eiichi począł mieć flashbacki z czasów, gdy w akademii działo się tak samo. Nie powiedziałby, że za tym tęsknił. Właściwie jedynymi zbiorowiskami, w które pchał się w pełni świadomie i z własnej woli, były te podczas koncertów. Chociaż takie darcie ryja normalnie działałoby mu na nerwy to jednak mieszająca się z nimi głośna muzyka sprawiała, że to właśnie na niej skupiał swoją uwagę, odcinając się na pewien czas od wszystkiego, co go otaczało. Czas stawał w miejscu, myśli zlewały się w jedno, a on mógł pokazać kutasa całemu światu. No, może nie dosłownie.
         Widząc Madsa, stojącego we własnej osobie i wesoło szczebioczącego wraz z Ayą, musiał przyznać, że się zdziwił. Kto normalny by do nich wracał? Myślał, że zbudował łódkę, żeby uciec od nich jak najdalej, być może zgubić się gdzieś w Trójkącie Bermudzkim, ale to? Kiwnął lekko głową w jego stronę, w jakiejś tam nieszczególnie wylewnej formie przywitania i opierając się o kredens począł obserwować towarzystwo.
         Shane w pewnym momencie położył swoje łapy na worku z krwią i brunet wiedział, że co najmniej jedna osoba będzie mieć w związku z tym obiekcje… nim jednak Aya poczyniła jakiekolwiek kroki, blondyn zwrócił się do niego z prośbą o przechowanie klamotów w jego pokoju… Eiichi prychnął cicho, posyłając mu sugestywne spojrzenie.
         — Nowego? — zapytał, samemu sięgając po wypełniony krwią woreczek. — Coś nie tak z tym starym? — dodał, podnosząc brew ku górze i z półuśmieszkiem zaczynając sączyć szkarłatny płyn.
         W międzyczasie do pomieszczenia wtoczyła się jeszcze nabzdryngolona Junko i jakaś nowa, czarnowłosa paniusia, którą wcześniej wymieniona czystokrwista przedstawiła tak, jakby to był ktoś ważny i ogłoszenie jej przybycia całemu zgromadzeniu było musem do zrobienia. Potem zaczęła tarmosić cycki Roxanne i brunet odwrócił wzrok z zażenowaniem, mamrocząc na słowa Niny ciche: „widzę”.
         — Chyba nawet wiem przez kogo… — odrzekł trochę głośniej, wbijając pełne dezaprobaty spojrzenie w stojącego naprzeciwko blondyna. W końcu dziewczyna na pewno topiła smutki po wczorajszych widokach… i odgłosach. Złamane serce i te sprawy. Może nawet i współczułby dziewczynie takich doświadczeń, ale musiał przyznać, że oglądanie tej wyniosłej i zawsze tak układnej persony w obecnym stanie było swoistym miodem na oczy. To pokazywało, że nawet tym arystokratycznym pijawkom grunt mógł usunąć się spod stóp i ich status czy wpływy nic nie były na to w stanie zaradzić… Pytanie tylko co Junko widziała w tym blond pajacu? Jego durny heroizm czy to miękkie jak maskotka serducho? A teraz jeszcze zgrywa opiekuńczego, jebany. – pomyślał brunet, widząc jak robi Junko bezalkoholowego drinka.

         Xanthia otworzyła swoje fioletowe ślepia, które zatrzymały się na książce i innych, należących do Aleca bibelotach, z niezadowoleniem odkrywając, że dzielenie pokoju z tym fajfusem, który połknął encyklopedię i kij od szczoty nie było tylko złym snem. W ciągu tych kilku godzin zdołała spędzić z nim tyle czasu, że zaczęła obawiać się o własne zdrowie psychiczne, które już i tak zdołało ucierpieć. Szperając przez chwilę we wnętrzu szafy, podreptała do łazienki i po wzięciu krótkiego prysznica przywdziała coś wygodnego, zarzucając na ramiona cienką narzutkę. Użyła perfum o zapachu truskawki i szampana, żeby wszyscy wiedzieli, że jest w nastroju na chlanie (czyli w sumie zawsze), przeczesała włoski, a na koniec maznęła usta ciemnofioletową szminką „tylko za 19,99$”.
         Swoje kroki skierowała do kuchni, z daleka słysząc już dochodzący z niej gwar. Cóż za ranne nietoperki. Już przy wejściu dostrzegła przynajmniej dwie, nowe twarze.
         — Wiiitam~~ — odrzekła z szerokim uśmiechem, chociaż wewnątrz czuła się niczym balon, na który ktoś nadepnął. Kto by pomyślał, że użeranie się z tym czystokrwistym pomiotem szatana tak bardzo nadszarpnie jej nerwy i kopnie jej zwyczajowy wigor prosto w jaja. Nalewając sobie krew do kielicha na wino niczym prawdziwa dama, wzięła długiego łyka, którego zwieńczyła ukontentowanym sapnięciem. Yup, od razu troszkę troszeniunię lepiej.
         — Tyyy chyba jesteś Mark. — zakręciła palcem w powietrzu, wskazując na nowoprzybyłego. Coś tam zerknęła przez ramię służącej na listę gości, ale jednocześnie grała w Słodki Flirt na tablecie, więc nie była pewna. Odwróciła się następnie w stronę brunetki i mrużąc oczy przez chwilę wpatrywała się w nią intensywnie. — Twojego imienia w ogóle nie kojarzę, ale ta twarz… — zamyśliła się, lekko pocierając podbródek palcem wskazującym i kciukiem. — nie znalazłaś się przypadkiem na okładce najnowszego numeru Playboy for VC*? — wzięła kolejnego łyka, jednocześnie bezbłędnie utrzymując powagę na twarzy. W końcu nie ma lepszego startu dnia od zjebania komuś dnia. Żarty żartami, ale facjata tej panienki wydawała się niebieskowłosej jakoś dziwnie znajoma. Tylko skąd?
         Łyk w miarę świeżej krwi i robienie podśmiechujek byłoby w stanie poprawić jej humor, gdyby jej wzrok w końcu nie zatrzymał się na sylwetce Shane’a. A konkretniej na jego dolnej partii ciała. Te spodnie… Lekko starte na lewym kolanie, z niewielką metką przyszytą na wysokości uda, sugerującą, że być może wyglądają jak zwykłe dresy z bazarku, ale to f-i-r-m-ó-w-k-i. I to nie byle jakie. Dzieło projektanta, którego szczególnie ulubił sobie jej rodziciel… A więc to tak… jednak jej ojciec śpi z młokosami… Nie. Zaraz. Ojca przecież tutaj nie było… istniało jeszcze jedno wyjaśnienie, które było zresztą tak samo ciężkie do przełknięcia.
         — Bardzo fajne dresy, Shane. — uśmiechnęła się przyjaźnie, chociaż jej oczy odcinały mu pałę i przyszywały do dupska. Kutapies. Kutapies. — Gdzie kupiłeś?

*Playboy for Vampire Community


Ostatnio zmieniony przez Momoko dnia Nie Mar 15, 2020 8:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 15, 2020 7:46 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Murbia-demo.regular

Co miał zrobić? Im Alec więcej mówił, tym bardziej rozbity czuł się Aaron. Z jednej strony wiedział, że miał rację co do jego zachowań, ale z drugiej miał wrażenie, że żaden z nich nie rozumiał tego drugiego, nawet nie chciał. On mówił swoje i był zajęty sobą, Alec zachowywał się dokładnie tak samo i tak naprawdę żaden z nich nie oczekiwał szczerej odpowiedzi tego drugiego. Oboje chcieli wszystko z siebie wyrzucić i dostać odpowiedź, której pragnęli, ale w jakim celu? Żeby znowu się ze sobą pokłócić? Żeby ze sobą walczyć? Jaki to miało sens? Jak mieli naprawdę ze sobą porozmawiać, skoro żaden z nich nie był na to gotowy? Im więcej wrogich słów padło ze strony każdego z nich, tym bardziej do Aarona docierało, że nieważne jak wiele setek lat minie, jak wiele działań w tym celu podejmą, ta rodzina nigdy nie będzie taka, jaką chłopak chciał posiadać. No dobra, zmieni swoje postępowanie, przestanie popełniać tyle niepotrzebnych błędów, ale co mu to da? Alec nigdy nie będzie taki, jacy są inni. Zawsze będzie odcinał emocje tak jak do tej pory. A czy Aaron w ogóle miał prawo czegokolwiek oczekiwać od innych skoro sam nic nie dawał? Próbował, naprawdę się starał z całych sił podejmować właściwe decyzje, ale po prostu nie potrafił. Był w tym skazany na porażkę, więc po co miał robić sobie jakąkolwiek nadzieję?

Uderzenie o drzewo i mocy Aleca mocno go ogłuszyło. Jęknąłby z bólu, ale zdołał tylko wypluć krew, która była efektem połamania kilkunastu kości w jego ciele. Ból przeszył jego ciało i w innej sytuacji by zaatakował, ale trochę ogłuszony paradoksalnie zaczął odzyskiwać zdrowy rozsądek. Emocje trochę opadły, niemniej swój wpływ na jego brata już miały. Mężczyzna ponownie zaatakował, ale tym razem słowami, z których Aaron zrozumiał tylko połowę. Być może tak było lepiej, bo to, co usłyszał by nieznacznie wyprowadziło go z równowagi, gdyby ból nie tłumił złości. Słuchając brata starał się wrócić do w miarę używalnego stanu, jednocześnie się uspokajając. Powoli łapał oddech, przymykając przy tym oczy, bo rozmowa w afekcie nic by im nie dała. Powiedział to, co najgorsze, najtrudniejsze, teraz trzeba było wykazać się na tyle rozsądkiem i dojrzałością, żeby zdusić emocje. Otworzył oczy dopiero wtedy, kiedy naprawdę się uspokoił i wysłuchał Aleca do końca. Nie wiedział tylko czy lepsza była wściekłość, czy ten ból, który znowu się pojawił, kiedy jego brat zasugerował mu, że coś do Ayi poczuł. Aaron nie wiedział czy mu w to uwierzyć. Mimo wszystko blokował uczucia.
Pomiędzy nimi, w końcu, zapadła cisza. Starszy z braci chwilę milczał, analizując wszystkie słowa, które padły. Westchnął zrezygnowany.

- Alec… - zaczął, patrząc mu prosto w oczy. – Żaden z nas, ani ja, ani ty, nie powinniśmy zbliżać się do Ayi. Ja ze względu na swoje złe decyzje i to ile razy ją zraniłem, ale ty nie powinieneś dopóki nie zdecydujesz się na emocjonalne zaangażowanie. Nie mnie oceniać czy coś do niej czujesz, czy nie – chciał dodać, że Alec też nie powinien oceniać, czy on coś czuł do Ayi, czy nie. - …, ale bądź szczery z samym sobą i powiedz, czy Aya powinna być w związku z kimś, kto blokuje emocje. A jeśli chodzi o mnie samego, o to, co o mnie powiedziałeś to… masz rację – powiedział spokojnie, co naprawdę go zdziwiło. – Jestem… - przygryzł wargę, szukając odpowiedniego słowa. - … uszkodzony i to się pewnie zbyt szybko nie zmieni. Mam ogromne problemy emocjonalne, nikogo kto by mi z tym pomógł i jestem strasznie rozdarty, wewnętrznie. Raniłem wiele osób, zwłaszcza tych, które chciałem mieć blisko. Raniłem ciebie, wmawiając sobie, że było zupełnie inaczej przez swoją urażoną dumę. Pewnie tak naprawdę przyjemność sprawiało mi to, że miałem nad tobą kontrolę i chciałem tej kontroli, bo nienawidziłem tego, jak silny jesteś, jak potężne masz moce, ale jeśli pozwolisz, chciałbym to zmienić. Będzie to dla mnie trudne, ale będę się naprawdę starał. Być może potrzebowałem takiego ciosu prosto w twarz, żeby w końcu podjąć takie działania – odepchnął się od drzewa i zaczął iść w stronę Aleca, zmuszając go żeby ten się cofał. – Chciałbym, żeby nasza relacja była zupełnie inna, prawdziwie braterska, ale nie zrobię czegoś, czego ty nie chcesz. Więc zadaję ci teraz pytanie, na które oczekuję szczerej odpowiedzi i nie chciałbym jej otrzymywać, kiedy znowu zablokujesz uczucia. Alec, czego ty ode mnie oczekujesz? Nie ode mnie jako od przyszłej głowy rodu Marou, ale ode mnie jako od twojego starszego brata.
Powrót do góry Go down
Raika

Raika


Liczba postów : 168
Join date : 27/01/2017

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyWto Mar 17, 2020 7:50 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Wolframia.regular

Już się zastanawiała jak to zrobić najsprawniej. Nie mogła odmówić, bo przecież przegrała mecz, chociaż i Nymeria też by przecież przegrała, gdyby nie zmieniała drużyny w trakcie rozgrywki. Poza tym od czasu przegrania nikt jej nie dawał praktycznie żadnych zadań, wszyscy skupieni na swoich ulubieńcach i to mogła być jedynie taka okazja. Musiała tylko znaleźć jak najbardziej praktyczny sposób, a najlepiej jej się myślało rozglądając dookoła i szukając jakiś inspiracji w otoczeniu. W pierwszej chwili podeszła do jacuzzi i na oko wymierzyła jego powierzchnię. Po jednym wiaderku zajęłoby to jej za dużo czasu, więc musiała znaleźć inne rozwiązanie i dosyć szybko jej coś zaświtało. Mimowolnie na głos się roześmiała z absurdalności tego pomysłu, ale był bardzo praktyczny.

- Zaraz wracam – odezwała się do Nym i podążyła do jednego z barmanów. Chwilę go zagadała, poflirtowała dla pozoru i niedługo potem dostała od niego to, czego potrzebowała. Wytłumaczył jej jak to działa, a ona grzecznie podziękowała mu pocałunkiem w policzek i ruszyła pędem po wodę. Otworzyła ogromną kulę wodną, która mieści człowieka, napełniła ją wodą, szczelnie zamknęła i wróciła do jacuzzi, żeby zamówioną przez Nymerię słoną wodę wylać. Ze słodką zamierzała zrobić to samo.
Powrót do góry Go down
Valeriane

Valeriane


Liczba postów : 26
Join date : 08/12/2019

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyNie Mar 22, 2020 12:14 pm

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 QW93ff2

       Po prostu cieszmy się chwilą? W sumie, czemu nie. Mógł pracować i jednocześnie zażyć trochę relaksu. Była to jedna z rozlicznych zalet jego pracy, aczkolwiek nie ta, za którą najbardziej ją lubił. Z resztą, to jacuzzi wyglądało dobrze, słońce chowało się już za horyzontem i przestawało być dokuczliwe, a z nim były dwie laski, z czego jedna dziwna, a druga to stara znajoma i wykrywacz kłamstw jednocześnie – co mogło pójść źle?
       Uśmiechnął się pod nosem, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej przyglądając się temu małemu cyrkowi, kiedy Nymeria kazała blondynce napełnić jacuzzi. Co prawda jego pytanie zostało kompletnie zignorowane... Dlatego, kiedy znów na moment został sam z Nymerią, zawiesił na jej twarzy w okolicach oczu pytające spojrzenie.
        — Masz tutaj służących? — zapytał, unosząc lekko brwi. — Rzeczywiście sporo się pozmieniało od naszego ostatniego spotkania — dodał z uśmiechem czającym się w kącikach ust, a kiedy blondynka wróciła z wodą, zdjął rozpiętą wcześniej koszulę i nonszalancko rzucił ją na leżak, po czym przeciągnął się leniwie podczas oczekiwania na relaksującą kąpiel.
Powrót do góry Go down
Almarien
Admin
Almarien


Liczba postów : 280
Join date : 25/01/2017
Age : 33

Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 EmptyWto Mar 24, 2020 1:44 pm


Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Gaby.demo

Podążyła wzrokiem za Ashley dopóki ta nie zniknęła im z oczu, co, nie wiedzieć czemu, przyniosło jej odrobinę dziwnej ulgi. Chciała się odezwać, jednak to Cesare pierwszy zadał pytanie, na co uśmiechnęła się pod nosem. Odkładając kieliszek na niewielki stolik, podjęła temat.
Niestety jeszcze tylko przez godzinę czy dwie — wyjaśniła. — Cudownym zrządzeniem losu znalazłam się w drużynie, która wygrała mały zakład i to jest efekt.
Przeniosła spojrzenie na mężczyznę.
Zatem jeśli będziesz w tym czasie czegoś potrzebował, wystarczy powiedzieć. A skoro o Ashley mowa...
Uśmiechnęła się raz jeszcze, tym razem w nieco bardziej psotny, łobuzerski sposób.
Zdałeś sobie już sprawę, że niedługo cała posiadłość będzie wiedziała o naszym domniemanym związku, prawda?

Z osób aktualnie przebywających w posiadłości informacja ta trafiła na jedną z dwóch, które były w stanie zapewnić jej ekspresowe rozprzestrzenienie się i chyba zdołał już to pojąć po ilości słów, jakie wylały się z ust Ashley odkąd Nymeria wyciągnęła ją z wody. Sama nie zamierzała chwilowo nic z tym robić, bo był dużym chłopcem i skoro sam się w coś wpakował, to na pewno sam potrafił się z tego wyplątać. Oczywiście nie wykluczała zdementowania plotek, gdyby wszystko zabrnęło za daleko i przestało być zabawne, ale... póki co była ciekawa, co zrobi Cesare.

Ashley właśnie wracała, więc Nymeria wstała i odwiązała supełek przytrzymujący jej plażową spódnicę, a ta gładko spłynęła z jej bioder. Zwinęła ją w kulkę i rzuciła na leżak, potem uzupełniła ilość drinka w swoim kieliszku z zamiarem zabrania go do jacuzzi. Na koniec zmierzyła go wzrokiem i skinęła głową, dając znak, by podążył za nią.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2   Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2 - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 2
Powrót do góry 
Strona 3 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym DZIEŃ 1
» Styczeń, gdzieś na Oceanie Spokojnym KOLEJNE DNI
» Streszczenie części 3-ciej (Bal Debiutantek i dzień po)
» Styczeń, po Sylwestrze
» Styczeń, na pokładzie Adaxii

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Część główna :: Wątki-
Skocz do: